Читать книгу Golf moja pasja. Podróże z golfem w tle - Wojciech Pasynkiewicz - Страница 5

Оглавление

Przygodę z golfem zacząłem (razem z żoną) ponad dwanaście lat temu. Od 2007 roku zbieram piłeczki z logo pola, na którym zagrałem, potem zacząłem prowadzić ranking tych pól, później zacząłem je opisywać, jeszcze później fotografować, a od trzech lat piszę artykuły do magazynów golfowych.

Zagrałem na prawie czterystu polach w ponad czterdziestu krajach na świecie.

Kiedy Marzena i Grzegorz Rowiccy, przeuroczy, przesympatyczni ludzie i wydawcy lifestye'owego magazynu „Trendy – Art of Living” zwrócili się do mnie z prośbą o napisanie artykułu, a może nawet serii artykułów o golfie, pomyślałem, że to wspaniała okazja, aby zarazić innych swoją pasją. Bo golf, w moim, a może w przyszłości i waszym przypadku, to nie tylko gra. To sport i rekreacja. To sposób na rywalizację i zacieśnienie przyjaźni. To wspólny czas spędzony w pięknych miejscach z rodziną lub przyjaciółmi. To w pewnym sensie way of life. Podróże, wyjazdy, niezwykłe miejsca, wspaniałe resorty, słynne kultowe hotele, a innym razem małe, przeurocze boutique hotele. To wieczorne wyjścia do znanej knajpki, zwiedzanie miasta, oglądanie okolicy, poznawanie wielu ludzi.

Zanim jednak zacznę opisywać, jak to życie wygląda, opowiem o golfie i o swoich początkach jako golfisty.

Golf – jak podaje Wikipedia – to sport uprawiany na otwartych trawiastych terenach, polegający na wbijaniu małej piłki golfowej do kolejnych otworów w ziemi (mających kształt cylindra o średnicy 108 mm) za pomocą uderzeń specjalnymi kijami. Celem gracza jest umieszczenie piłeczki w dołku przy najmniejszej liczbie uderzeń. Golf był dyscypliną olimpijską w latach 1900–1904. Ponownie zagości na kolejnych dwóch olimpiadach, najbliższej w 2020 roku w Tokio.

Historia golfa nie jest do końca jasna. Anglosasi twierdzą, że jego kolebką jest Szkocja, a początki gry datuje się na średniowiecze. Podobno już w XV wieku parlament Szkocji oficjalnie, na dość krótko wprawdzie, zakazał gry zwanej golfem. Niektórzy jednak twierdzą, że zakaz dotyczył podobnej gry, zwanej shinty, bardziej przypominającej współczesny hokej na trawie. Udokumentowanym faktem jest, że królowa Szkocji Maria I Stuart grała w golfa w 1567 roku, a pierwsza zachowana informacja o grze datowana jest na 2 marca 1672 roku i pochodzi z pola Musselburgh Links, The Old Golf Course w Szkocji, na wschód od Edynburga.


To najstarsze, czynne do dziś, choć tylko dziewięciodołkowe, pole na świecie.

Inni twierdzą, że kolebką golfa jest Holandia, gdzie już w 1297 roku odbijano kijami skórzaną piłeczkę, choć nie do dołka, tylko do tarczy, a wygrywał ten, kto uderzył mniej razy. Może to i prawda, bo słowo „golf” pochodzi od holenderskiego słowa „kolf” oznaczającego laskę, maczugę, kij.

Chińczycy z kolei uważają, że golfa wymyślili oni.

Wei Tai w księdze Daozang opisuje grę chuiwan, o zasadach rzeczywiście podobnych do współczesnego golfa. A miało to miejsce za czasów dynastii Song, około 1000 roku n.e.

Tak czy inaczej, współczesne reguły gry w golfa zostały opisane przez najstarszy klub golfowy na świecie, założony 14 maja 1754 roku – The Royal and Ancient Golf Club of St. Andrews. Po dziś dzień klub ten opisuje, ustanawia i modyfikuje reguły gry w golfa, a pole The Old Course w St. Andrews jest absolutną mekką dla wszystkich golfistów na świecie.

Pole golfowe to teren zajmujący około siedemdziesięciu hektarów, z osiemnastoma dołkami. Każdy dołek zaczyna się miejscem przeznaczonym do wybijania piłek, zwanym tee off. Jest ich zwykle kilka, w zależności od poziomu umiejętności gracza, oznaczonych różnymi kolorami. Te położone najdalej od dołka przeznaczone są dla zawodowców, kilkanaście, kilkadziesiąt metrów bliżej dla mężczyzn amatorów, potem kolejno dla kobiet i juniorów. Na różnych polach jest różna liczba tee off – od trzech do siedmiu. Tee off to jedyne miejsce na polu, gdzie przed uderzeniem piłeczkę można umieścić na specjalnym kołeczku, zwanym tee, tak aby była nad poziomem trawy. Z tee off wybijamy piłkę na fairway. To pas krótko przystrzyżonej trawy szerokości kilkudziesięciu i długości kilkuset metrów. Może być prosty, może być zakrzywiony raz lub kilka razy, może być płaski lub pofałdowany, na jednym poziomie lub idący pod górę, na dół lub na zmianę. Po bokach fairwaya rośnie trochę wyższa trawa, zwana semi rough’em, szerokości kilku metrów, a jeszcze bardziej w bok to rough, czyli wysoka, gęsta trawa, znacząco utrudniająca znalezienie piłeczki i oczywiście jej uderzenie. Po bokach fairwayów często rosną krzaki lub drzewa. Fairway zakrzywiony pod dużym kątem nosi nazwę dogleg, bo często przypomina nogę psa. Naturalnymi utrudnieniami na fairwayach są różnej wielkości i głębokości doły z piaskiem, zwane bunkrami, oraz przeszkody wodne, takie jak strumyki, stawy, jeziora czy nawet morze, jeśli pole położone jest nad jego brzegiem. Na końcu każdego fairwaya znajduje się obszar bardzo krótko przyciętej trawy, zwany greenem, a na nim właściwy dołek, dziurka z tkwiącą w nim flagą (maszt z chorągiewką), zwaną pin.

Dołki oznaczone są numerami od 1 do 18. Charakteryzują się różną długością i różnym stopniem trudności. Oznaczone są jako par 3, 4 lub 5. Par dołka oznacza liczbę uderzeń, jaką powinniśmy wykonać, aby zmieścić się w tak zwanej normie. Tak więc na dołku par 3 powinniśmy wykonać trzy uderzenia, żeby piłeczka znalazła się w dołku, na par 4 – cztery, itd. Zsumowanie par wszystkich dołków daje nam par pola. Dziewięćdziesiąt procent pól na świecie posiada par równy 72.

W jednym zespole, drużynie grającej razem na polu, choć każdy gra indywidualnie, jest od jednego do czworga graczy. Taka drużyna nazywa się flight.

Wygrywa ten, który zakończył grę na polu najmniejszą liczbą wykonanych uderzeń.

Gra się przeciwko innym graczom. Lecz tak naprawdę jest to rywalizacja z samym sobą. Zagrać lepiej niż poprzednio, pokonać swoje słabości i chwile zwątpienia, wytrzymać ciśnienie związane z wykonaniem właściwego uderzenia – to cele, które każdy z nas stawia przed sobą. To gra w pełni dżentelmeńska. Oszukiwanie przez podawanie mniejszej liczby uderzeń na dołku, niż się wykonało w rzeczywistości, nie jest przez partnerów tolerowane.

Po polu przemieszczamy się albo na piechotę, albo małym samochodzikiem (najczęściej elektrycznym), zwanym meleksem, a tak naprawdę jego nazwa brzmi: buggy.

Idąc na piechotę, możemy nieść torbę z kijami golfowymi na plecach albo umieścić ją na wózku (trolley), który pchamy lub ciągniemy, w zależności od typu i naszych preferencji.

W torbie golfowej możemy mieć do czternastu kijów – mniej wolno, więcej nie. Zwykle w zestawie kijów znajduje się jeden driver, największy i najdłuższy kij, używany w zasadzie tylko do wybijania piłki z tee offu i to tylko na dłuższych dołkach par 4 lub 5. Następnie od jednego do czterech fairway wood lub hybrid (rescue); pięć do ośmiu iron, jeden do trzech wedge, jeden putter. Kije – o różnej długości, kącie nachylenia główki – służą do uderzania piłki na konkretną odległość, a ich dobór to indywidualna sprawa każdego gracza. Torba to także miejsce do przechowywania piłeczek, tee i setki innych, mniej lub bardziej potrzebnych w czasie gry rzeczy: swetra, stroju przeciwdeszczowego, czapeczki, parasola, napojów, kanapek, kremu do opalania itp. itd.

Pola golfowe, a są ich na świecie tysiące, to oazy ciszy i spokoju. Przepiękne zielone tereny, najczęściej niezwykle zadbane, z drzewami, krzewami, klombami kwiatów, stawami z wodą. Często niezwykle malowniczo położone wśród parków, lasów, na wzgórzach lub nad brzegami mórz. W Szwecji jest ponad pięćset pól golfowych, w Czechach ponad siedemdziesiąt, w USA ponad trzydzieści tysięcy, z czego w Kalifornii ponad tysiąc sto, a na Florydzie ponad tysiąc dwieście.

Ocenia się, że na świecie gra w golfa ponad sto pięćdziesiąt milionów ludzi i choć może w piłkę nożną gra więcej, to w żadnej innej dyscyplinie nie ma tylu graczy oficjalnie zarejestrowanych w klubach i związkach.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego to tak popularna gra?

Z wielu powodów: pola golfowe to piękne miejsca, to sport i rekreacja na świeżym powietrzu, to rywalizacja z partnerami i z samym sobą, to miejsca, dokąd można uciec z miasta w ciszę i przyrodę, to wysiłek niezwykle współgrający z fizjologią, rozłożony w czasie i zdrowy, to adrenalina (tak, tak) towarzysząca kolejnym uderzeniom, to międzynarodowa społeczność porozumiewająca się specyficznym slangiem, bez względu na pochodzenie, kolor skóry i wyznanie. Wiek i umiejętności są w tym sporcie drugorzędne, bo poprzez handicap, który posiada każdy zarejestrowany gracz, można wygrać nawet z mistrzem świata, jakim do niedawna był Tiger Woods. To sport niezwykle rodzinny, gdzie cała familia, grając lepiej lub gorzej, spędza czas wspólnie.


Finałowa runda jednego z czterech turniejów tzw. Wielkiego Szlema potrafi zgromadzić sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi obserwujących grę zawodników na polu i ponad miliard widzów przed telewizorami. Tiger Woods, który w ciągu ostatnich kilkunastu lat zdominował tę dyscyplinę, jest pierwszym sportowcem na świecie, który na sporcie zarobił miliard dolarów (z nagród i kontraktów reklamowych). Wygranie przez niego dużego turnieju w nowej koszulce Nike spowodowało, że następnego dnia ponad milion ludzi na świecie kupowało taką samą koszulkę, chcąc się poczuć jak Tiger, a firma Nike księgowała w ciągu jednego dnia przychody ze sprzedaży na poziomie dziesięciu–piętnastu milionów dolarów. Ze sprzedaży tylko jednego rodzaju koszulki, w jeden dzień!!! Trzy lata temu Rory McIlroy, 23-letni wówczas profesjonalista z Irlandii Północnej, wschodząca gwiazda golfa, podpisał z firmą Nike największy dotąd kontrakt reklamowy, na ponoć dwieście milionów dolarów, na dziesięć lat.

Dlaczego o tym piszę? Żeby pokazać wam, jak nośny społecznościowo, marketingowo, jak popularny na świecie jest golf.

Zapraszam was do tej społeczności. Zacznijcie grać w golfa.

Nie twierdzę, że nie ma innych pięknych sportów. Jeśli tylko macie czas i uprawiacie – amatorsko, zawodowo, rekreacyjnie – dowolną dyscyplinę, począwszy od biegania, tenisa, koni, rowerów, nart, żeglarstwa czy czegokolwiek, to super, tak trzymajcie. Ale czemu nie spróbować golfa? Może, tak jak mnie, ta dyscyplina was pochłonie – choć dalej znajduję czas na narty, rower lub żeglarstwo.

To nie jest, wbrew powszechnej, obiegowej opinii, sport dla elit, niezwykle drogi i ekskluzywny. Są oczywiście kluby na świecie, gdzie sama opłata wpisowa wynosi milion dolarów, a roczne członkostwo kosztuje trzydzieści–czterdzieści tysięcy dolarów, ale są też pola, gdzie za wejście i rozegranie rundy płaci się dwa funty. To tak jak z żeglarstwem, w którym roczny budżet ekipy startującej w America’s Cup wynosi dwieście milionów dolarów i w którym jednocześnie można wyczarterować jacht na Mazurach za kilkadziesiąt złotych za dobę. A fun, relaks, przygoda są naszą indywidualną sprawą.

Mam pisać dalej? Opowiedzieć wam o polach, miejscach na świecie, dokąd warto pojechać, które warto zobaczyć?

Jeśli tak, to następny rozdział zacznę od tego, jak to się stało, że całe dorosłe życie (od kiedy usłyszałem o golfie) uważałem, że jest to gra dla kretynów, chodzących z kijkiem po trawie i udających, że uprawiają sport, a jednak zmieniłem zdanie i znalazłem nową pasję w życiu.

I nie tylko dlatego, że to jest teraz trendy.


Golf moja pasja. Podróże z golfem w tle

Подняться наверх