Читать книгу Rozmówki małżeńskie - Zbigniew Lew-Starowicz - Страница 10
ОглавлениеNa czym polega skuteczność podrywu? Dlaczego niektórzy mężczyźni, niekoniecznie urodziwi, działają na kobiety jak afrodyzjak? Czemu niektóre panie z taką morderczą skutecznością wyławiają statecznych ojców rodzin, którym wcześniej żaden romans nie przyszedłby do głowy?
Tak, chodzi właśnie o wzajemne zrozumienie.
Jeżeli podczas małżeńskiej kłótni nasz partner zarzuci nam, że go nie rozumiemy, to warto głębiej się nad tym zastanowić. Bo historia zna niezliczone przykłady romansów, które zaczęły się od wzajemnej fascynacji rozmówców odkrywających z zaskoczeniem, że tak świetnie się rozumieją.
Większość facetów można właśnie w ten sposób uwieść. Najpierw Ona pokaże mu kawałek uda (niech zwróci uwagę na jej atrakcyjność). A potem – doceni jego męskość. Jaki On jest wspaniały, taki mądry, taki męski, taki przystojny, takie doskonałe książki czyta i pisze. O wszystkim można z nim porozmawiać. Taki błyskotliwy. I tak bardzo go ta żona nie rozumie… Mężczyźni zazwyczaj chętnie się zwierzają kobietom – nawet jeszcze zanim nawiążą z nimi jakieś głębsze relacje. Opowiadają szczerze o domu, o konfliktach, problemach. Wystarczy, że Ona kiwa ze współczuciem głową i od czasu do czasu rzuci mu jakiś komplement, da do zrozumienia, że go wspiera i rozumie. A tamta żona to w ogóle nie docenia skarbu, jaki ma…
Z kobietami jest podobnie. Większość ma głębokie przekonanie, że mężowie ich nie rozumieją, nie słuchają. A one potrzebują męskiego współczucia i zrozumienia. Jeśli On jej powie: „Jesteś taka mądra. Słusznie to tak przeżywasz. Jesteś naprawdę niezwykła i absolutnie wyjątkowa” – to Ona automatycznie pomyśli: „On mnie rozumie!”.
A to już wstęp do romansu.
Gdy mówi to ON
W przypadku mężczyzn ten komunikat rzadko idzie w stronę uczuć. Najczęściej oznacza: „Ty w ogóle nie rozumiesz aspektu poznawczego. Ja tak bardzo angażuję się w naukę czy politykę, bo to jest moja pasja, którą powinienem realizować. To jest ważne dla świata i dla mnie osobiście”. Właściwie to już wszystko. Cały męski komunikat do tego się ogranicza.
Gdy mówi to ONA
W moim gabinecie nie ma dnia, żebym nie usłyszał: „On mnie nie rozumie, panie doktorze. Czuję się nierozumiana…”. Gdy otwieram pocztę mailową, czytam to w każdym liście. Jak zacząłem kiedyś zgłębiać ten problem, to w zasadzie jego definicja jest bardzo prosta. Kobieta chciałaby, żeby mężczyzna myślał i czuł tak jak Ona. To właśnie jest według niej tak pożądane „rozumienie”. Wymagają od mężczyzn tego współodczuwania kobiety w każdym wieku. Ona może mieć lat dwadzieścia, może być po siedemdziesiątce. Słyszę to w gabinecie, na mieście, w restauracji. Jeśli w kawiarni spotyka się grono przyjaciółek, to głównym tematem rozmowy będzie to, że mężczyźni ich nie rozumieją. Zwierzają się sobie: „Mój Janek mnie nie rozumie. Mój Waldek też mnie nie rozumie. Mój Michał też…”.
I patrzą po sobie, głęboko wzdychają i nagle czują wspólnotę. Tak, znalazły wreszcie kogoś, kto je dobrze rozumie…
Moja rada
Warto zdać sobie sprawę z tego, że typowy scenariusz wygląda tak: Ona wraca do domu i płacze, bo miała burzliwą rozmowę z koleżanką z pracy. Jest jej przykro i ma fatalny nastrój. On się niepokoi i pyta, o co chodzi. Więc Ona tłumaczy, że ta Ela zachowała się okropnie. No to teraz On będzie próbował to analizować. Może Ela miała rację? A może nie miała? Może jest fałszywa?
Ona jest coraz bardziej wściekła. Nie chce, żeby On to racjonalnie analizował. Chce, żeby przy niej usiadł i razem z nią myślał o tym, że ta Ela ją podczas kłótni skrzywdziła. Żeby a priori stanął po jej stronie. Żeby jemu też było smutno, tak jak jej.
Albo Ona przychodzi cała roztrzęsiona, bo miała stłuczkę. On – znając jej styl jazdy – nie jest w ogóle zaskoczony. Co najwyżej jest zdziwiony, że dopiero teraz do tego doszło. Więc zaczyna ją pouczać, co ją oczywiście jedynie może rozjuszyć. Bo Ona nie chce być w tym momencie pouczana. Pragnie, żeby On ją przytulił i też poczuł, że spotkała ją krzywda, było jej źle. Ona jest teraz nieszczęśliwa i bardzo chce, żeby On w tym nieszczęściu był razem z nią.
Oczywiście ma na to nikłe szanse, bo mężczyźni do problemów podchodzą zadaniowo, a nie emocjonalnie. Zamiast jej współczuć, będą roztrząsać przyczyny katastrofy. Dlatego Ona, zamiast mieć nierealistyczne oczekiwania, powinna od razu zadzwonić po przyjaciółki.
Przyjaciółki ją zrozumieją. One nie zaczną racjonalizować tego zjawiska, tylko będą myślały i czuły tak jak ona. Kobieca umiejętność współodczuwania jest niewiarygodnie silna, a dla mężczyzn w ogóle nie do pojęcia.
Niedawno miałem w gabinecie parę, która kłóciła się zażarcie. Chodziło o to, że Ona w pracy poskarżyła się koleżankom, że mąż jej zarzucił, że jest oziębła, bo za rzadko chce się z nim kochać. Próbował wynegocjować z nią seks dwa razy w tygodniu, zamiast raz w miesiącu, jak to było do tej pory. Gdy odmówiła, zarzucił jej oziębłość. Ona przyszła do pracy, trzęsąc się z nerwów. Natychmiast opowiedziała o tym swoim przyjaciółkom i one zgodnie orzekły, że jej mąż jest po prostu erotomanem. Czyli od razu ją zrozumiały, myślały podobnie jak Ona. Chociaż tak naprawdę nie wiemy, czy te przyjaciółki rzeczywiście w swoim własnym życiu również uważają współżycie dwa razy w tygodniu za erotomanię. To właściwie nieistotne, bo w tym momencie one wchodzą w interakcję ze „skrzywdzoną” przyjaciółką, patrzą na świat jej oczami. Jej jest przykro – i im jest przykro. Ona jest smutna i one też są smutne.
Panowie, zapamiętajcie, a może i nawet zapiszcie na bransolecie od zegarka: „Myśl i czuj tak jak Ona”. Racjonalność trzeba w takich momentach odłożyć na później.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.