Читать книгу Na dnie duszy - Anna Sakowicz - Страница 6

DONATA (PRZESZŁOŚĆ)

Оглавление

Donata w za dużym płaszczyku z trudem wchodziła pod niewielkie wzniesienie. Za kilkadziesiąt metrów zobaczy budynek szkoły. Z nerwów ścisnęło ją w żołądku, a poły płaszczyka zaplątały się między nogami, o mało co się nie przewróciła.

W dłoni trzymała węzełek sznurówki. Tak związywała rano dwie książki. Sama! Nauczyła się już dawno robić ładne kokardy. Podobno miała zręczne paluszki. Pani w szkole też ją chwaliła. Najgorsi byli jednak chłopcy. Janek z Michałem cały czas jej dokuczali. Czasami łapała się na tym, że życzyła im najgorszego.

– Niech ich pokręci – szeptała pod noskiem.

Koleżanek zbyt wielu nie miała. Siedziała z piegowatą Basią, która ze wszystkich w klasie była najmilsza.

– Złodziejskie nasienie! Złodziejskie nasienie! – krzyknął na jej widok Janek i pobiegł korytarzem.

Miała ochotę mu przyłożyć. Kiedyś to zrobi, tak sobie obiecała. Była wściekła na niego i na innych, że się z niej wyśmiewali tylko dlatego, że była córką Konopki. W miasteczku niestety prawie wszyscy się znali. Doskonale wiedzieli, kim jest jej ojciec. Nikogo nie obchodziło, że z nim nie mieszkała i że łączyło ich jedynie to nieszczęsne nazwisko! Kiedyś je zmieni, będzie nazywała się tak jak matka, która od zawsze nosiła panieńskie, sprowadzając oczywiście na siebie kolejne plotki w miasteczku. Zaczęto gadać, że Donata jest bękartem, a Rozalia kobietą lekkich obyczajów.

Donata jako dziecko niewiele z tego rozumiała, ale wiedziała, że to nie jest dobre, bo matka zawsze się wściekała, a jej też nie było przyjemnie, gdy na przykład wuj Leon ją przezywał. To nie było dobre. To było złe, choć nie rozumiała tego słowa. Za to doskonale wiedziała, co to jest złodziejskie nasienie. To ktoś taki jak ona – córka złodzieja. Julian Konopka w czasie wojny był szabrownikiem i nie bardzo rozumiał, że w czasach pokoju można by żyć uczciwie. Kradł, co się dało, co chwilę więc trafiał do więzienia. Potem wychodził i zaczynał od nowa. Wszyscy w miasteczku go znali, na nieszczęście Donaty.

Tego dnia nawet Basia zapytała ją szeptem:

– Natka, a jak to jest być tym nasieniem?

Dziewczynka się zdenerwowała. Miała ochotę przyłożyć koleżance za tych wszystkich, którzy jej dokuczali. Spojrzała jednak na piegowatą twarz Basi. Zobaczyła, jak ta mruży oczy i z ciekawością się jej przygląda.

– Nie jestem żadnym nasieniem – burknęła. – Nie mam ojca.

Nawet nie skłamała, bo odkąd jej mama rozstała się z Julianem, widziała go zaledwie kilka razy. Tatuś nie bardzo interesował się córką. Miał inne zmartwienia i, jak się okazało, dwoje innych nieślubnych dzieci. Chętnie więc dzielił się swoim złodziejskim nasieniem, a że urodę miał godną pochwały, korzystały z niego panny i mężatki nie tylko w najbliższej okolicy. O czym oczywiście Donata jako dziecko nie wiedziała.

Kiedy wróciła do domu, matka była w złym humorze. Twierdziła, że źle się czuje, ma jakieś bóle, a przez to była nerwowa. Akurat gotowała zagraj, ulubioną zupę dziecka. Pachniało wyśmienicie. Donata czuła, jak jej burczy w brzuchu. Usiadła więc do stołu w oczekiwaniu na obiad.

– Ciesz się, bo nagotowałam na trzy dni – rzuciła Rozalia. – Nic lepszego nie będzie.

– Ja lubię zagraj.

– Pewnie! – parsknęła matka. – Ty wszystko lubisz.

– A to źle? – spytała.

– I jeszcze pyskujesz, smarku jeden?! – wrzasnęła. – Jesteś dokładnie taka sama jak ten skurczybyk. Konopka jesteś!

Donata spuściła głowę. Zachlipała. Potem pociągnęła nosem. Nie chciała być taka jak tata! Pragnęła być Więckiem!

Na dnie duszy

Подняться наверх