Читать книгу Kobiety bez diety - Agata Ziemnicka - Страница 6
ОглавлениеKasia Miłkowska_
Kwiecień 2020
Współczesny świat kreował w nas indywidualistyczne podejście do życia. Zamykaliśmy się przed innymi, często nie bacząc na wzajemne potrzeby i emocje. Jednocześnie wymagał też pełnego dostosowania się do ogólnie panujących zasad, norm, schematów. Pomieszanie z poplątaniem – bo jak można być indywidualistką, skoro wyłamanie się z kanonu od razu naraża na wykluczenie? Co przy tym ważne, owo „wykluczenie” często mamy już tak głęboko wpojone, że nawet jeśli nie przyjdzie z zewnątrz, same potrafimy je sobie urządzić. Nie mam ciała w rozmiarze XS? Proszę bardzo, zaczynam katować je dietami, a psychikę poczuciem winy i wstydem. Nie lubię jarmużu, chociaż jest przecież supermodny i zdrowy? Trudno, będę go jadła, nie zwracając uwagi na sygnały, jakie wysyła mi organizm. Moje macierzyństwo nie jest tak piękne jak na okładkach gazet? No tak, coś jest ze mną nie tak – jestem złą matką, partnerką, człowiekiem… Machina błędnych kół kręci się i kręci bez ustanku.
***
Na początku 2019 roku kilka kobiet – dietetyczek i psychodietetyczek – postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce. Od lat widziały w swoich gabinetach, z jak wielką presją zmagają się ich pacjentki. Presją z pozoru dotyczącą tylko jedzenia i wyglądu ciała – obszarów tych bowiem nie da się oddzielić od całej reszty życia. Widziały więc łzy, rozpady związków, szalenie skomplikowane relacje z dziećmi. Doświad-czały kobiecego cierpienia, wstydu, izolacji… Ile można?!
Chcąc jednak z tym wszystkim walczyć, same musiały w pewnym sensie posypać głowy popiołem – przecież nieraz widziałyśmy je w telewizji, mówiące jak „dbać o linię”. W porządku… jest to skrót myślowy, co nie zmienia faktu, że zanim zmieni się trybiki we wspomnianej już machinie błędnych kół, trzeba w ogóle zauważyć, z jaką siłą się one kręcą.
„Dziewczyny, przecież to iluzja… Mam już tego dość! Wy też?” – słowa Agaty nie pozostały bez echa. Obudziły coś, z czym każda z twórczyń Fundacji Kobiety bez diety mierzyła się od dawna. Przestały być jednak ze swoimi myślami same. Stanęły ramię w ramię, odsłaniając przy tym nie tylko swoje mocne strony, lecz także słabości. Odsłaniając ogromną siłę, lecz także niemoc, która w konfrontacji z obsesją piękna zdawała się tylko narastać. „Nie zgadzamy się. Nie chcemy, by kobiety wciąż to sobie robiły” – mówią dziś jednym, spójnym, mocnym głosem. Głosem, którego nie da się już zatrzymać.
***
„Współczesny świat kreował…” – tak, rozpoczęłam od słów użytych w czasie przeszłym. Mam bowiem poczucie, że ów „współczesny świat” nie jest już tym samym, który jeszcze niedawno wydawał się niepodważalny. Pandemia koronawirusa zachwiała nim w posadach. Być może więc indywidualistyczne podejście do życia, o którym pisałam, nie będzie już wcale pożądane? Być może odpuścimy sprawy, które jeszcze przed chwilą miały świadczyć o naszym dobrobycie – wakacje w pięciogwiazdkowych hotelach, najnowsze trendy ubraniowe, zabiegi medycyny estetycznej, ciało w jedynym słusznym rozmiarze XS… W zderzeniu z zagrożeniem, jakie sieje wirus, wydają się nie mieć zupełnie żadnego znaczenia. Nasze myśli krążą raczej wokół ludzkiej kruchości, o której chyba przez chwilę zapomnieliśmy. Zapomnieliśmy, że nasze ciała nie są niezniszczalne i nie możemy robić z nimi, czego tylko dusza zapragnie, nie obawiając się przy tym konsekwencji. Być może pandemia jest po to, by nam o tym przypomnieć? Nie wiem, nikt tego nie wie. Nie wiemy, kiedy to się skończy. Nie wiemy, jakie będą skutki. Nie wiemy, do jakiej „normalności” przyjdzie nam wrócić.
Wszystko to wpłynęło na tę książkę. Powstawała ona w początkowym okresie największych zmian i kwarantanny. Dookoła było więc wiele lęku, a w głowie kołatały pytania o sens jej tworzenia: „A może to nie jest dobry moment?! Kto będzie teraz myślał o ciele i obsesji piękna?!”… Szybko się jednak okazało, że siłą Kobiet bez diety jest nadzieja. Nie jakaś infantylna i ślepa, lecz pełna głębokiej wiary w to, co przekazują. W to, jak ważny jest kontakt z samą sobą. Ze swoim ciałem, emocjami, światem dookoła. A jeśli ów świat sam z siebie daje sygnał, że musi się zatrzymać, nie sposób przecież za tym głosem nie pójść – tym bardziej że to właśnie o zatrzymaniu, od samego początku swojego istnienia, mówi Fundacja. Zatrzymajmy się więc na chwilę. Dajmy sobie przestrzeń na wszelkie znaki zapytania i związane z nimi trudne emocje. Niezależnie od tego, czy dotyczą ciała, jedzenia, czy jakiegokolwiek innego obszaru, mamy do nich prawo. Zwłaszcza że nie jesteśmy w tym same. „Tak, ja też tak mam!” – niech to będzie zdanie przewodnie naszego spotkania. Spotkania, którym jest ta książka.