Читать книгу Jak przechytrzyć nieboszczyka - Agnieszka Jeż - Страница 9
Rozdział 5. Dzień 1
ОглавлениеRozdział 5
Dzień 1.
Podróż mijała w cudownej atmosferze. Pendolino gnało z Mazowsza ku Bałtykowi, oferując przyjemny komfort. Walizki leżały na szerokich półkach w korytarzu, Lucyna i Elwira siedziały w wygodnych niebieskich fotelach, przy stoliku, naprzeciwko siebie. Przed nimi stały zakupione w Warsie ziemniaki z koperkiem i twarogiem, obok przewodnik po Półwyspie Helskim.
– To co tam pani dla nas ma, pani kierownik? – Elwira wyciągnęła się, opierając stopy o podłokietnik.
– Fokarium na Helu. Urocze foczki szare: Bubas i Agata.
– A jakieś rozrywki dla dorosłych dają?
– Nie mów, że nie lubisz fok. One mają takie słodkie oczka.
– Pewnie, że lubię. Po prostu jestem ciekawa całego programu kulturalnego.
– Port wojenny też jest.
– A coś pomiędzy portem i fokami?
– Czytałam o fajnej knajpce z boską zupą rybną.
– O, widzisz! O to właśnie chodziło. Coś dla ciała, coś dla ducha.
– À propos ciała. Idę się wysikać, bo już jesteśmy na półwyspie, trzeba się będzie zbierać. Ty pilnuj, żebyśmy się nie zgubiły.
– Czy ja cię kiedyś sprowadziłam na manowce?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi, bo Lucyna już zniknęła w korytarzu.
– Lucy, ruchy. Tablicę widzę. Piękne „J” na horyzoncie.
– Dobra, już. Poczekaj, tylko jeszcze sprawdzę pod fotelami, czy niczego nie zostawiłyśmy.
Peron był malutki, jak wszystko dokoła. Od razu przeszły na drugą stronę torów i schowały się w miłym cieniu nadmorskiego pasma lasu.
– Dobra, to dokąd teraz?
– W prawo i potem w lewo. Ta Morska wije się od wydm do stacji. To chyba gdzieś tam.
Poszły, ciągnąc za sobą plastikowe skorupy walizek. Kółka zapadały się w piach, żywiczny zapach otumaniał, słońce nawet przez korony drzew pokazywało swoją moc.
– Daleko jeszcze? – jęknęła Elwira.
– Nie bądź jak osioł ze Shreka.
– Przecież dopiero pierwszy raz zapytałam!
– Ale za szybko. Nie wynajęłyśmy domku na peronie.
– A szkoda. No dobra, ale wiesz, dokąd idziemy?
– Tak. Trochę to inaczej wyglądało na mapie, ale kierunek mamy dobry. Patrz, tam droga skręca i widać płot z tabliczką.
Po chwili stały przy drewnianym ogrodzeniu. Do płowego drewna sztachet przybito niebieską tablicę: Morska 1.
– Miało być trzy – powiedziała Lucyna – ale nie widzę tu żadnego innego domu. Ten jest chyba jedyny.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki