Читать книгу Jesteś moja dzikusko - Agnieszka Lingas-Łoniewska - Страница 5
ROZDZIAŁ 3
ОглавлениеNazajutrz obudziło mnie pukanie do drzwi. Natalia delikatnie je uchyliła i powiedziała cicho:
– Już siódma.
Po czym zamknęła je równie delikatnie.
Zerwałem się jak oparzony. Nie nastawiłem budzika w komórce, a przez to, że wróciłem późno i jeszcze po tej akcji przed łazienką nie mogłem zasnąć. Tak więc teraz wyglądałem, jakbym wczoraj imprezował w Mantrze co najmniej do trzeciej nad ranem. Wziąłem szybki prysznic, włożyłem dżinsy i koszulkę i zbiegłem na dół. Była siódma piętnaście.
– Dzień dobry, synku, w kuchni masz śniadanie. Ja już lecę, bo muszę być z samego rana w biurze. Powodzenia, dzieci! – krzyknęła mama i już jej nie było.
Zajmowała się w firmie Tolland Corporation sprawami związanymi z PR, a także była dyrektorem generalnym na Europę Wschodnią.
Wpadłem do kuchni, Honorata rzuciła mi słodkiego rogalika, bo wiedziała, że na nic innego nie mam już czasu, założyłem kurtkę i buty, złapałem plecak i wbiegłem do garażu.
Natalia stała oparta o moje auto, włosy miała jak zwykle zaplecione w warkocz, dżinsy, bluza, kurtka, wysokie kozaki, zero makijażu. Nie przypominała żadnej z dziewczyn, które znałem, ale muszę przyznać, że była naprawdę ładna. Nie, to mało powiedziane, była oryginalna, tak, oryginalna i efektowna. A gdyby nad sobą popracowała, mogłaby być naprawdę niezłą… wiadomo.
– Wskakuj – rzuciłem. – Już i tak jesteśmy spóźnieni.
– No wiesz, ja tu byłam o siódmej dwadzieścia – odparła i uśmiechnęła się złośliwie.
– No wiesz, ja też bym był, gdybym w nocy nie musiał ratować zagubionych dusz i jeszcze zbierać za to cięgów. – Uśmiechnąłem się równie złośliwie, wyjeżdżając na drogę.
– Gdybyś nie uznał za pewnik, że ta zagubiona dusza ulegnie twojemu niewątpliwemu czarowi, to może poszedłbyś spać o normalnej porze.
– Dosyć! Kobieto, czy ty musisz mieć zawsze ostatnie zdanie?! – Sam nie wiedziałem, czy jestem wkurzony, czy też bawi mnie ta słowna gra.
– Staram się, zresztą wiesz, przebywając z tobą, mam zamiar dojść do perfekcji – powiedziała ze śmiechem.
– No dobra, rozbawiłaś mnie, masz szczęście – mruknąłem. – Zaraz będziemy w szkole. Pokażę ci, gdzie jest sekretariat, pani Alfons zaprowadzi cię do twojej klasy. Takie są zasady.
– Pani Alfons? To jej imię? – zapytała z niedowierzaniem.
– Nie, na imię ma Stanisława, ale ma chyba z siedemdziesiąt lat i z dumą nosi wąsy, mówimy na nią pani Wąs-Alfons. Ale jest fajną babką, wszystko można u niej załatwić. Aha, będziesz w klasie z Martą – dodałem, gdy wjeżdżaliśmy już na parking.
– No, ta wiadomość jest super, już mam zacząć być niewidzialna? – zapytała z przekąsem.
– Wyluzuj, uwierz mi, że Marta będzie twoją najlepszą przyjaciółką – oznajmiłem i zaśmiałem się.
– Taaa, nie wątpię, nie zapytam tylko, co musiałeś zrobić, żeby to mogło się stać?
– Nie pytaj. – Znów się zaśmiałem. – Nie jestem w stanie pilnować cię przez cały pobyt w szkole, a Marta dużo tu znaczy, więc będziesz tak jakby nietykalna. A uwierz mi, wszyscy czekają na twoje przybycie. Oto adoptowana siostra Wielkiego Tony’ego. – Zaśmiałem się po raz trzeci, zbliżając się do wejścia.
– Nie jestem adoptowana – sprostowała. – Ach, no tak, zapomniałam, że ty jesteś Big Tony. Super – mruknęła.
– Dobra, nieważne, chodźmy do sekretariatu. – Chwyciłem ją za rękę, bo zamierzała pójść w przeciwną stronę. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, spojrzałem na nią z ukosa, ale szybko odwróciła głowę.
– Już widzę sekretariat, myślę, że sobie poradzę, zobaczymy się na przerwie, okej? – Powiedziała, nadal na mnie nie patrząc.
– Okej, trzymaj się, jak coś, to pisz do mnie esa. – Uśmiechnąłem się do niej i wreszcie na mnie spojrzała. Bała się, to widać, ale była zbyt dumna i uparta, aby prosić mnie o pomoc. W porządku, idź, panno złośnico, zobaczymy, jak sobie poradzisz.
Popatrzyłem, jak wchodzi do sekretariatu, i ruszyłem w stronę mojej klasy. Zobaczyłem wpatrzony we mnie tłum ludzi. Wszyscy wyraźnie obserwowali mnie i Natalię.
– Spadać stąd, seans skończony – warknąłem i wszedłem do sali języka angielskiego.
– Stary, niezła ta twoja sis.
– Tolland, ty to się potrafisz urządzić.
– Musisz ją wziąć na imprę do Barta.
Super, niewybredne komentarze moich ćwierćinteligentnych kolegów były mi teraz bardzo potrzebne!
– Hej – rzuciłem, siadając koło Radka, który miał durnowato pocieszną minę. – Co się szczerzysz, debilu?
– Stary, ja? Ja nic nie mówię, he he. – Śmiał się głupkowato i patrzył na mnie dziwnie.
– O co ci chodzi? – Zaczynałem się wkurzać.
– Tylko się od razu nie unoś, wyluzuj. Wszyscy was widzieli, tam przed sekretariatem – powiedział, ale już bez tego głupiego uśmieszku.
– No, a według ciebie i wszystkich, co takiego się działo przed tymi magicznymi drzwiami? – Nie wiedziałem, o co mu, do cholery, chodzi.
– No, trzymałeś ją za rękę i… – Nie dokończył.
– No jasne, bo to teraz zbrodnia trzymać dziewczynę za rękę, zwłaszcza gdy przychodzi pierwszy raz do nowej szkoły – powiedziałem sarkastycznie.
– Ale, stary, kogo ty chcesz nabrać? Mnie? To nie wyglądało jak braterski krzepiący uścisk. Widziałem, jak na nią patrzyłeś, pożerałeś ją wzrokiem, chłopie, musisz sobie to uświadomić, zanim będzie za późno – powiedział zupełnie poważnie Radek.
– Nie mam pojęcia, o co ci chodzi – mruknąłem.
Na moje szczęście zadzwonił dzwonek i przyszła nauczycielka angielskiego. Lekcja minęła jak jakiś sen, nie byłem w stanie skupić się na ćwiczeniach. Myślałem o słowach Radka. On znał mnie najlepiej, więc wiedziałem, że jakieś ziarno prawdy musi w tym być. Nie przypuszczałem, że potrafię się tak łatwo odkryć. A niech to! Musiałem coś z tym zrobić, i to jak najszybciej, niepotrzebne mi teraz żadne miłosne problemy, w dodatku ze skomplikowaną panną, która ma dziwne wahania nastrojów i mieszka ze mną w jednym domu, po drugiej stronie korytarza. Muszę skupić się na utrzymaniu mojej budowanej przez lata pozycji. Zapewniła mi spokój od niechcianych kontaktów z ludźmi, z którymi nie miałem ochoty rozmawiać.
Zadzwonił dzwonek, wyszliśmy z klasy i zobaczyłem Natalię, która szła wraz z Martą w moim kierunku.
– Cześć, Tony – powiedziała Marta. Podeszła szybko i pocałowała mnie w policzek. – Już zaprzyjaźniłyśmy się z Nati, zapoznałam ją z całym klubem, planujemy wspólne spotkanie – szczebiotała uszczęśliwiona.
– Hm. Jesteś mistrzynią w zawieraniu przyjaźni.
Natalia stała obok, milcząc, z niepewnym uśmiechem na twarzy.
– Jak tam, Nata? Załatwiłaś wszystkie sprawy w sekretariacie? – zwróciłem się do niej.
– Tak, wszystko gra. O której dzisiaj kończysz? Bo wiesz, jeśli wcześniej, to nie musisz na mnie czekać.
– Nie przesadzaj, kończę godzinę wcześniej, ale dramatu nie ma, poczekam na ciebie – przerwałem jej szybko.
– No wiesz, muszę podjechać w jedno miejsce, mam adres, podam ci, oczywiście jeśli to daleko, to mogę wziąć taksówkę albo…
– Daj spokój – syknąłem. – Mówisz jakieś bzdury, nie znasz miasta, autobus do nas jeździ co godzinę. Powiedziałem, że dla mnie to nie problem, więc przestań robić z tego cholerny dramat! Po lekcjach czekam na ciebie w samochodzie.
Odwróciłem się i poszedłem, usłyszawszy tylko, jak Marta mówi do Natalii:
– Nie przejmuj się, on już taki jest, ale szybko mu mija…
No patrzcie, pocieszycielka się znalazła.
Po lekcjach poszedłem na chwilę do biblioteki, a potem czekałem na Natalię w samochodzie, słuchając muzyki. Niedługo po dzwonku na przerwę zobaczyłem ją, jak wychodzi ze szkoły w towarzystwie Marty i jej koleżanek, które gadały jedna przez drugą i chichotały.
Natalia szła obok z milczącą z miną pod tytułem „chcę już stąd iść!”. Dziewczyny podeszły do mojego samochodu, wysiadłem i kiwnąłem im głową.
– Tony – powiedziała Marta – nie wiem, czy ty już o tym rozmawiałeś z Natalią, ale zaprosiłam ją na imprezę do Barta. Musi poznać ludzi, a to będzie dobry moment. – Uśmiechnęła się słodko. – Chyba nie masz nic przeciwko temu?
– To sprawa Natalii – mruknąłem. – Jedziemy?
Kiwnęła głową, pożegnała się z koleżankami i wsiadła do samochodu.
– To gdzie chcesz jechać? – zapytałem.
– Tu masz adres. Nie wiem, gdzie to jest – odparła, podając mi kartkę.
– Dąbrowskiego. To niedaleko centrum. Jeśli to nie tajemnica, to co masz tam do załatwienia? – zainteresowałem się.
– Tam mieszka ciotka mojej koleżanki z Krakowa i mam u niej przesyłkę do odebrania – odpowiedziała bez wahania.
– Okej – rzuciłem i już o nic więcej nie pytałem.
Przez chwilę jechaliśmy w milczeniu.
– Uważasz, że nie powinnam iść na tę imprezę? – zapytała po chwili.
Tak, uważam, że nie powinnaś tam iść.
– To twoja sprawa – odpowiedziałem sucho.
– No wiem, że moja sprawa, ale ty znasz to towarzystwo, więc chcę znać twoje zdanie – powiedziała z lekkim uśmiechem.
– Jeśli lubisz dom pełen ludzi, głośną muzykę, piwo, chipsy i ogólną rozpierduchę, to idź.
Nie wspomniałem o paru innych rzeczach, które też się zdarzały na tego typu imprezach.
– No wiesz, piwo mnie nie interesuje, chipsy też nie bardzo, muzyka… od tego są imprezy, a z resztą sobie jakoś poradzę – powiedziała. – Chodzi mi o to, że może nie powinnam iść ze względu na to, co się wydarzyło – powiedziała już ciszej.
– Hm, tak jak wcześniej powiedziałem, to twoja decyzja, chociaż z drugiej strony może dobrze ci to zrobi. – Nie byłem o tym do końca przekonany, ale cóż.
– Wiem, wiem, pomyślę jeszcze nad tym – mruknęła.
– Nie chciałbym tylko spędzić imprezy na pilnowaniu cię – powiedziałem, zerkając na nią. – Wiem, jak faceci ze szkoły potrafią się czasami zachować, a biorąc pod uwagę, że jesteś nowa, stanowisz cel wszystkich wolnych chłopaków – dokończyłem.
– Ha, ha, ha, cel, mówisz. Nie jestem łatwym celem i zapewniam cię, że świetnie poradzę sobie sama! – Była wyraźnie rozbawiona.
– No okej, zobaczymy – mruknąłem, trochę zły.
Dojechaliśmy pod wskazany przez Natalię adres, wysiadła i pobiegła w stronę kamienicy, rzuciwszy mi szybko:
– Pięć minut.
Obserwowałem, jak z rozwianymi włosami i wiszącym długim kolorowym szalikiem zniknęła w pobliskiej bramie starego domu. Szczerze mówiąc, nie chciałem, żeby szła na imprezę, z dwóch powodów. Jeden to atawistyczne zachowania moich szanownych kolegów, a drugi to Marta, która, wykorzystując zawartą umowę, będzie wisiała na mnie cały wieczór. Nie wiem czemu, ale nie chciałem, aby Natalia na to patrzyła, jakoś podświadomie uważałem, że mogłaby się poczuć, nie wiem, skrzywdzona. Nie, bez sensu, niby czemu?
Ale ja na pewno czułbym się dziwnie. Pokręciłem głową, za dużo tego ostatnio, za dużo myślę o tej dziewczynie, co by powiedziała, co by pomyślała. Dosyć!
Natalia wsiadła do samochodu z grubą szarą kopertą w ręce.
– Już jestem – powiedziała zdyszana.
– A co masz w tej kopercie? Listy miłosne? – zapytałem ze śmiechem.
– Nie, moje notatki, które jej kiedyś pożyczyłam. Wiesz, że planuję zdawać na prawo. Chodziłam w Krakowie na takie zajęcia przygotowawcze i to są właśnie skrypty z tych zajęć – odpowiedziała szybko.
Za szybko.
– Okej, to co, do domu? – zaproponowałem.
– Do domu. – Uśmiechnęła się.
*
Cały tydzień po feriach wyglądał podobnie. Rano jechaliśmy razem, rozmawiając głównie o szkole, potem czekałem na nią, albo ona na mnie, i wracaliśmy razem do domu. Po wspólnym obiedzie Natalia szła do swojego pokoju, uczyła się, słuchała muzyki bądź robiła te swoje kolorowe cuda.
W piątek pod wieczór zapukałem do jej pokoju.
– Mogę? – zapytałem przez uchylone drzwi.
– Jasne, proszę. – Siedziała na podłodze i czytała książkę.
– Co czytasz? – zapytałem.
– „Biegnącą z wilkami” – pokazała okładkę.
– Nie czytałem. – Pokręciłem głową.
– Nie dziwię się – powiedziała z uśmiechem. – Typowo feministyczna lektura. A tobie chyba daleko do takich tematów.
– Uważasz, że jestem męskim szowinistą? – zapytałem, unosząc brwi.
– Hm, chcesz wiedzieć, co naprawdę uważam? – Popatrzyła na mnie, a od zieleni jej oczu zakręciło mi się w głowie. – Uważam, że jesteś fajnym, lecz nieco despotycznym i narwanym facetem, który szanuje swoją matkę, ale jest tak zajęty budowaniem wokół siebie grubego muru, że zraża do siebie ludzi, a zwłaszcza dziewczyny. I tego nie jestem w stanie zrozumieć – powiedziała, nadal patrząc mi w oczy.
– Ach tak, pani Freud… – Nie wiedziałem, czy mam wybuchnąć już teraz, czy dopiero za chwilę, bo jej wzrok nieco mnie rozpraszał.
– No, czekam… – ponagliła mnie, wciąż się uśmiechając.
– Na co? – zapytałem, bo naprawdę nie wiedziałem.
– Na twój wybuch. – Nadal się uśmiechała.
– Rozczaruję cię. – W końcu też się uśmiechnąłem.
– Niemożliwe, czyżbym pokonała potwora? – żartowała.
– Nie szalej, potwór chwilowo uśpiony, przyszedłem tu w pokojowych zamiarach, a ty mi psychoanalizę fundujesz! – O dziwo, nie byłem zły, tylko rozbawiony.
– A jakie to konkretnie zamiary?
Kurczę, czy ona ze mną flirtowała?
– Chciałem zapytać, czy masz jakieś plany na weekend? – powiedziałem szybko. – Idę do Radka posłuchać jego nowych kawałków. On amatorsko, jak na razie, miksuje muzykę i zawsze jestem jego pierwszym słuchaczem. Nie chcę, żebyś siedziała sama w domu w sobotę. Moja mama wyjeżdża na weekend, znowu zostałabyś sama, bo ostatnio… wiesz, jak to się skończyło – dokończyłem już ciszej.
– Nno tak, wiem… a potem zachowałam się jak idiotka.
Spojrzałem na nią szybko i chciałem coś powiedzieć.
– Nic nie mów – ubiegła mnie. – Wiem, że moja reakcja była przesadzona, ale dopiero teraz mogę cię za to przeprosić. Nie wracajmy już do tego – dokończyła, nie patrząc już na mnie.
No tak, za to moja reakcja była o wiele gorsza od twojej, powinienem pracować na kontrolowaniem niezdrowych emocji – pomyślałem, mrużąc oczy, ale nic nie powiedziałem.
Jeśli wzięła winę na siebie, to bardzo dobrze.
– To co z jutrem? Jedziesz ze mną? – zapytałem.
– Bardzo chętnie, jeśli Radek nie będzie miał nic przeciwko temu – odpowiedziała.
– Radek nic nie ma przeciwko, bardzo się cieszy – powiedziałem szczerze.
– Czyli on już wie, że przyjadę? – Zmrużyła oczy.
– W sumie tak.
Ups! Przyłapała mnie.
– Dobrze, wybaczam, chętnie z tobą pojadę – powiedziała i uśmiechnęła się.
– Wiedziałem – mruknąłem. – Zatem jutro po obiedzie – dokończyłem.
– Zarozumialec – odparła i mrugnęła do mnie.
Zaczynałem się łapać na tym, że czasami nie wiem, co mam jej odpowiedzieć – bardzo niezdrowy objaw.
Nazajutrz po obiedzie pojechaliśmy do mojego przyjaciela. Radek mieszkał niedaleko, w Radomierzycach, jednakże od nas, z Iwin, na piechotę to jakieś dwadzieścia minut, a biorąc pod uwagę siąpiący deszcz i wiatr, nieszczególnie przyjemny byłby to spacer. Radek czekał już na nas na podjeździe.
– No cześć, wreszcie jesteście, zamówiłem pizzę, wchodźcie – zawołał do nas, otwierając drzwi.
– Stary, jedliśmy obiad, chyba że na kolację zjemy – powiedziałem, kręcąc głową.
– Ale masz piękny dom, o, i pieska, śliczny – zawołała Natalia, tarmosząc szalejącego ze szczęścia psa Radka, Goofiego.
– Dzięki, chodźcie na górę, moja mama z siostrą pojechały na zakupy, będzie trochę spokoju – powiedział Radek.
Weszliśmy do jego pokoju, który wyglądał jak małe studio nagrań.
– Masz świetny sprzęt – powiedziała Natalia. – Nie żebym się na tym znała, ale robi wrażenie.
– To moje hobby, nie liczę, że będę z tego żył, ale robię to, bo lubię, a poza tym może kiedyś coś z tego będzie – powiedział poważnie mój przyjaciel.
– Jeżeli naprawdę zechcesz, to na pewno coś z tego będzie. – Natalia uśmiechnęła się do Radka, a potem on usiadł za konsolą i zaczął puszczać swoje ostatnie kawałki, które naprawdę były bardzo dobre.
Już dawno namawiałem go, aby dał je komuś do posłuchania, ale w tym jednym przypadku wykazywał się oślim uporem. Już miałem kiedyś zamiar wysłać do kilku wytwórni fonograficznych płytę z jego muzyką, ale stwierdziłem, że to powinna być jego decyzja, a poza tym nie chciałem robić nic za jego plecami.
– Wiesz, uważam, że robisz świetną muzykę i powinieneś to komuś pokazać – powiedziała Natalia, chyba czytając mi w myślach. – Nie znam się, ale mógłbyś to wysłać do jakiejś agencji, albo nie wiem, porozmawiać z jakimś DJ-em w dyskotece, co o tym myśli. A najlepiej, jakbyś to puścił i sprawdził reakcję ludzi. To chyba najlepsze rozwiązanie w tym momencie – dokończyła z mocą, patrząc na Radka.
– Eeee, no tak, wiem, myślałem o tym – powiedział niewyraźnie Radek.
– Stary, myślisz już o tym trzeci rok – zareagowałem od razu. – Nata ma rację, powinieneś zacząć od dyskoteki, to najprostszy sposób.
– No, w sumie macie rację, przygotuję coś i może podrzucę do Mantry – zgodził się mój przyjaciel.
– No i wreszcie zaczynasz mówić jak człowiek! – Walnąłem go w plecy.
– Przeproszę was na chwilę, chłopaki. – Natalia wyszła do toalety śmiejąc się z nas.
– No dobra, stary, teraz nawijaj szybko, o co chodzi z wami? – Radek błyskawicznie zwrócił się do mnie.
– Ale o co chodzi? – Udawałem wariata.
– Tony, nigdy nie przyprowadziłeś do mnie żadnej dziewczyny, nigdy nie przyszedłeś tu z Martą, chyba że to była impreza. Poza tym Natalia ewidentnie różni się od dziewczyn ze szkoły. Ma rozum, w przeciwieństwie do niektórych panien. Nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię – drążył temat.
– Rado, słuchaj, pogadamy o tym kiedy indziej – powiedziałem, bo usłyszałem, że Nata wychodzi z łazienki. – Nie ukrywam, że bardzo ją lubię, i czuję, że muszę być w stosunku do niej opiekuńczy, wiesz, przez co przeszła. Pogadamy później.
– No co, chłopaki, czemu tak szepczecie? – zapytała z uśmiechem, wchodząc do pokoju. – Radek, puść jeszcze jakąś muzę – poprosiła.
– Jasne – powiedział uszczęśliwiony Radek.
Słuchaliśmy muzyki, Radek opowiadał Natalii różne ciekawe historie z naszej wspólnej szkolnej przeszłości. Za niektóre opowieści miałem ochotę go udusić, ale generalnie było bardzo wesoło. Wieczorem zjedliśmy pizzę, pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do domu.
*
Czułem, że mój przyjaciel bardzo polubił Natalię i było mi z tym bardzo dobrze. Zależało mi na tym, aby się dobrze rozumieli, sam nie wiem dlaczego.
– Wiesz, Radek powiedział mi coś – odezwała się niespodziewanie Natalia, gdy podjeżdżaliśmy pod dom.
– Co takiego? – Zerknąłem na nią.
– Ale niech to zostanie między nami – poprosiła.
– Dobrze – zgodziłem się, nie będąc tego do końca pewnym.
– Powiedział mi, że jestem twoją dobrą stroną – powiedziała nieco ciszej.
Zabiję mojego najlepszego przyjaciela – postanowiłem to właśnie w tym momencie, w tej chwili.
– Nie rozumiem – mruknąłem.
– Ja też nie. Tylko to powiedział, myślałam, że mi wyjaśnisz – odparła. – Chciałam, żebyś wiedział, że dzisiejszy wieczór był naprawdę świetny i bardzo polubiłam twojego kumpla. I ty też byłeś taki inny, wyluzowany, byłeś sobą – dodała cicho.
– Z Radem mogę być zawsze sobą – odpowiedziałem, otwierając jej drzwi. – To moja bratnia dusza.
– A ja? Czy przy mnie też możesz zawsze być sobą? – zapytała, zatrzymując się gwałtownie w przedsionku.
Stałem obok niej tak blisko, że czułem zapach kokosowego szamponu, którym myła włosy. Jego zapach uderzał mnie w nozdrza. Spojrzałem na nią z góry, głowę miała uniesioną i patrzyła na mnie tymi niesamowicie zielonymi oczami. Ja także wpatrywałem się w nią tak intensywnie, że wydawało się, jakby wszystko wokół się zatrzymało w miejscu. Nie wirowały nawet drobinki kurzu, a ja nie byłem w stanie uwolnić się od tego szmaragdowego spojrzenia. Pierwszy raz w życiu miałem takie dziwne uczucie w żołądku, pierwszy raz w życiu nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, nie miałem pojęcia, co powiedzieć. Natalia chyba czuła to samo, bo wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi oczami, jej oddech przyśpieszył, a usta lekko się otworzyły, jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz z tego zrezygnowała. Nagle usłyszeliśmy głos mojej matki wołającej z wnętrza domu:
– Tony, Natalko już wróciliście?
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni i nie patrząc jedno na drugie, weszliśmy do domu.
– Tak, mamo, już jesteśmy. Ale ciebie miało nie być! – odpowiedziałem, czując, że szumi mi w uszach, jak po jeździe na motocyklu.
– Chodźcie na moment do salonu – odpowiedziała moja matka. – Musiałam zmienić plan. Mam radosną nowinę, tato przylatuje za tydzień i zostanie aż do świąt. Natalko, on już nie może się doczekać, kiedy cię zobaczy.
– Bardzo się cieszę, ciociu – powiedziała cicho Natalia. – Idę do siebie, jestem zmęczona. – Kiwnęła głową i pobiegła schodami na górę.
– Tony? Czy coś się stało? – Moja matka spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
– Jezu, mamo, nie przesadzaj, nic się nie stało. Czy w tym domu nikt nie ma prawa być zmęczony? – warknąłem i też ruszyłem w stronę schodów.
Gdy wszedłem na piętro, Natalia już zdążyła się zamknąć w swoim pokoju. Mnie to pasowało, bo nie chciałem się z nią przypadkiem spotkać, a tym bardziej rozmawiać. Wkurzało mnie to, że w jej towarzystwie zaczynałem czasami zachowywać się jak opóźniony w rozwoju gówniarz.
Położyłem się w ubraniu na łóżku, myśląc, że znowu będę miał problemy z zaśnięciem, ale zasnąłem niemal natychmiast. Śniły mi się jakieś głupoty, gdy nagle przez sen usłyszałem jakieś krzyki. Nieprzytomny zerwałem się, nie będąc pewnym, czy to, co słyszałem, to ciąg dalszy mojego pokręconego snu, czy też naprawdę ktoś krzyczy. Jednak słyszałem wyraźnie z drugiego końca pokoju krzyki Natalii:
– Zostaw ją! Zostaw! Nie! Nie! Co robisz?!!!
Wpadłem do jej pokoju, rzucała się w jakimś koszmarze sennym, włosy miała posklejane na czole, ręce szeroko rozrzucone.
– Nata, Nata, obudź się! – Zacząłem ją szarpać. Może niezbyt delikatnie, ale chciałem, żeby się jak najszybciej obudziła. – Nata!!!
– Zostaw mnie! – krzyknęła i walnęła mnie z całej siły pięścią w twarz.
Kurczę, uderzenie miała mistrzowskie, będę miał niezłą śliwę. Złapałem ją za nadgarstki i przygwoździłem do poduszki.
– Natalia, obudź się!!! – ryknąłem jej w twarz.
Otworzyła nieprzytomne oczy, wyraźnie nie zdając sobie sprawy, gdzie się znajduje.
– Puść mnie! – krzyknęła.
– Puszczę cię, jak powiesz, że już się obudziłaś. Nie chcę zbierać zębów z podłogi. – Nadal trzymałem ją w mocnym uścisku.
– Puść, proszę… już nie śpię – powiedziała nieco ciszej.
Podniosłem do góry ręce w obronnym geście.
– Przepraszam, ale strasznie się rzucałaś, musiałem się bronić, masz niezły lewy sierpowy – powiedziałem, wymownie rozcierając szczękę.
Patrzyła na mnie już nieco bardziej przytomnie, ale nadal nic nie mówiła.
– Czy już wszystko w porządku? Co ci się śniło tak strasznego, że musiałaś mnie bić? – zapytałem, nadal siedząc obok niej na łóżku.
– Och, nie wiem, jakieś głupoty, Boże, Antek, strasznie cię przepraszam. – Zakryła twarz rękoma. – Chyba odreagowuję te wszystkie rzeczy, które się wydarzyły w ostatnim czasie.
– Pewnie tak, ale to musiał być jakiś straszny sen, krzyczałaś: „Zostaw ją! Zostaw! Nie! Nie!”. To wyglądało na jakiś horror, nie wiem…
Powoli odsunęła ręce z twarzy i popatrzyła na mnie szeroko otwartymi, wyraźnie przestraszonymi oczami.
– Tak mówiłam? – zapytała szeptem.
– Raczej krzyczałaś. Słuchaj, to był taki zwykły koszmar czy może coś więcej? Czy wydarzyło się w twoim życiu coś, co mogłoby spowodować takie sny? – Chciałem to wyjaśnić, widząc, co się z nią dzieje.
Natalia podniosła się, usiadła z podkulonymi kolanami i otuliła się kołdrą.
– Antek, nie wiem, czy chcę to powiedzieć, nie wiem, czy chcesz tego słuchać – powiedziała ze spuszczoną głową.
– Natalko, spójrz na mnie. – Podniosłem kciukiem jej brodę. – Gdybym nie chciał, nie byłoby mnie tutaj. Może się lepiej poczujesz, naprawdę chcę ci pomóc – zapewniłem i uśmiechnąłem się do niej.
– Jak się do mnie zwróciłeś? Natalko? – Popatrzyła na mnie.
– Nnie, powiedziałem Nata – bąknąłem, nie będąc pewnym, co tak naprawdę powiedziałem.
– Ach, chyba się przesłyszałam. – Odwróciła wzrok. – Dobrze, powiem ci, co mi się śniło i dlaczego. Postaram się…
– Mów to, co uważasz, jestem tu i słucham – odparłem, usiadłem obok niej i oparłem się o ścianę.
– To było rok temu, wprowadził się do nas ten przedostatni facet mamy. Na początku było nawet dobrze. Mama była szczęśliwa, co wieczór chodziła do niego do klubu, w którym pracował jako szef ochrony. Miałam nadzieję, że to właśnie ten, z którym mama będzie mogła sobie wreszcie ułożyć życie. Wszystko zaczęło się psuć po jakichś dwóch miesiącach. Zaczął się wkurzać, że mama do niego przychodzi, przestał odpowiadać na telefony, nie wracał w nocy do domu. Wiedziałam, co się święci, ale mama nie chciała tego przyjąć do wiadomości. Rozumiesz, chyba się w nim na poważnie zakochała. – Natalia zawiesiła głos i spojrzała na mnie.
Kiwnąłem głową na znak, że wiem, co miała na myśli, i pomyślałem, jakie do dupy życie miała do tej pory ta dziewczyna. Mówiła dalej.
– Pewnego razu poszła w nocy do tej dyskoteki, w której on pracował, i zobaczyła go z jakąś dziewczyną, akurat wychodzili objęci z klubu. Wkurzyła się strasznie i zrobiła mu awanturę, przy tej kobiecie i przy jego kolegach. Gdy wróciła do domu, była jakoś czwarta nad ranem. On przyszedł niedługo po niej i strasznie się kłócili. W pewnym momencie usłyszałam jakieś trzaski. Gdy weszłam do pokoju, mama leżała na ziemi, a on stał nad nią i bił ją po twarzy… – Natalia na chwilę zamilkła.
Spojrzałem na nią i dotknąłem delikatnie zaciśniętych na kołdrze dłoni, żeby dodać jej otuchy.
– Zaczęłam go odciągać – zaczęła ponownie. – Krzyczałam, żeby ją zostawił, że ją zabije. Odwrócił się i całą swą wściekłość skierował na mnie, krzyczał obrzydliwe rzeczy, które mi zrobi, i z całej siły pchnął mnie na okno. Uderzyłam potylicą o parapet i straciłam przytomność. Obudziłam się w szpitalu, miałam lekkie wstrząśnienie mózgu. Okazało się, że sąsiedzi zadzwonili po policję, słysząc krzyki dobiegające z naszego mieszkania. To mi się właśnie śniło. Często mam taki sen, czasami nie tracę w nim przytomności, a on dobiega do mnie i… – Natalia pochyliła głowę.
– Nie musisz… – powiedziałem, bo wiedziałem, co to może być.
– Nie – pokręciła głową – muszę… Śni mi się, że mnie dotyka, że mówi takie wstrętne rzeczy. Wówczas budzę się cała mokra od potu i łez. Niech to się już skończy, nie chcę dłużej mieć tego w głowie! – Spojrzała na mnie zaczerwienionymi oczami.
– Nata, czy jesteś pewna, że te sny nie stanowią, no wiesz, odzwierciedlenia rzeczywistości? Czy on kiedyś… Czy skrzywdził cię, w taki sposób? – Zacisnąłem pięści na myśl, że ktoś mógłby jej zrobić coś takiego.
– Nnie, nie… – odparła i przez chwilę milczała. – Myślę, że w tym wszystkim dobre jest to, że ten związek w porę się zakończył. Nie wiem… Przypuszczam, co mogłoby być dalej, co mogłoby się stać… – Westchnęła. – Dziękuję ci – powiedziała cicho.
Zastanawiała mnie ta jej odpowiedź, ale nie chciałem drążyć tego tematu, wiedząc, jak bardzo jest to dla niej bolesne.
– Ja też ci dziękuję. Nie jestem w stanie ogarnąć, że tyle przeszłaś, a jakoś sobie z tym radzisz.
Naprawdę tak myślałem.
– Radzę sobie średnio, budząc krzykiem cały dom. – Uśmiechnęła się blado.
– Nie cały, tylko mnie – odpowiedziałem. – No i dobrze, że nie mam mocnego snu. – Też się uśmiechnąłem.
– Ech, głupio mi trochę, że sprawiam ci tyle kłopotów, nie chcę cię obarczać moimi koszmarami… – Westchnęła ciężko.
– Nie sprawiasz mi żadnych kłopotów. Widząc, poznając, co przeżyłaś, jestem bardziej świadomy tego, jakie miałem szczęście w życiu. A teraz, poznając bliżej ciebie, chciałbym, abyś ty też z czasem miała taką samą świadomość.
– Wiem, że tak się stanie – szepnęła i położyła delikatnie głowę na moim ramieniu.
Poczułem takie ciepło, taki żar… Myślałem tylko o tym, aby ją porwać w objęcia, mocno przytulić i pocałować. Wiedziałem, że nie mogę tego zrobić, to byłby koniec mnie, koniec Big Tony’ego – pana samego siebie. Poderwałem się gwałtownie.
– Słuchaj, jest środek nocy, dasz radę położyć się i grzecznie zasnąć? – zapytałem, chyba trochę zbyt gwałtownym tonem.
– Tak – odparła, nie rozumiejąc mojego idiotycznego zachowania. – Przepraszam, jeśli zrobiłam coś…
– Nie przepraszaj ciągle, ty nic nie zrobiłaś, to ja jestem… Nieważne. Mam zostać przy tobie, póki nie zaśniesz? – Modliłem się w duchu, żeby mnie potrzebowała, chociaż jednocześnie pragnąłem jak najszybciej uciec z tego pokoju.
– Nie, dzięki, myślę, że będzie już dobrze. – Popatrzyła na mnie uważnie. – Jeszcze raz bardzo ci dziękuję, do jutra.
No tak, to by było na tyle, jeśli chodzi o wysłuchane modlitwy.
– Dobrze, jakby co, zostawię drzwi otwarte – powiedziałem, wstając.
– Okej. – Uśmiechnęła się lekko.
– Dobranoc, Nata – powiedziałem cicho, wychodząc.
– Dobranoc, Antoś – szepnęła.
O nie! Poczułem zawroty głowy. Czy ja zaczynałem się w niej zakochiwać? Czy już ją kochałem? Nadeszło to, o czym mówił Radek? Że zanim się zorientuję, będzie za późno?
Teraz będę musiał coś z tym zrobić, ale tak, żeby nikogo nie zranić. Super, byłem w tym naprawdę mistrzem, zwłaszcza w nieranieniu kogokolwiek. Świetnie!