Читать книгу Jesteś moja dzikusko - Agnieszka Lingas-Łoniewska - Страница 7

ROZDZIAŁ 5

Оглавление

Nazajutrz obudziłem się z makabrycznym bólem głowy, co było efektem nie tyle wypitego alkoholu, bo przecież wypiłem tylko jednego drinka, ile skutkiem wydarzeń wczorajszego wieczoru, czy raczej nocy. Poszedłem pod prysznic, zerkając w stronę pokoju Natalii, który był zamknięty. Wiedziałem, że czeka nas ciężka przeprawa z moją matką – i od tych myśli głowa zaczęła mnie boleć jeszcze bardziej. Wyszedłem z łazienki i zobaczyłem idącą korytarzem Natę. Wyglądała wyjątkowo rześko jak na osobę, która parę godzin wcześniej znajdowała się na innej planecie.

– Hej – powiedziała cicho.

– Hej – odpowiedziałem. – Jak się czujesz?

– Dobrze, trochę mnie mdli, ale daję radę – odparła, patrząc na mnie uważnie. – Słuchaj – zaczęła niepewnie – naprawdę nie wiem, co się wczoraj stało, możesz mi wyjaśnić?

– No… co tu wyjaśniać, mówiłaś, że nie pijesz alkoholu, co okazało się kłamstwem. Musiałem wyciągać cię półnagą spod napalonego Rolanda, wybiłem mu dwa zęby, jego rodzice zadzwonili do mojej matki, która już pewnie czeka na dole, żebym jej to wyjaśnił, a także to, dlaczego wczoraj nie byłaś w stanie utrzymać się na nogach. To tak w wielkim skrócie. – Zakończyłem swój monolog, stojąc przy niej z pochyloną głową.

– Chy… chyba żartujesz… – Natalia zbladła jak ściana i oparła się o drzwi łazienki.

– Jestem od tego daleki, uwierz mi. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się po tobie takich akcji, ale jak widać, myliłem się. Teraz radzę przygotować się do spotkania z moją matką na dole, a nie będzie to przyjemne, możesz być tego pewna – rzuciłem przez zęby i zamknąłem z trzaskiem drzwi od swego pokoju.

Ubrałem się szybko i po krótkiej chwili zbiegłem na dół po schodach, nie patrząc, czy Natalia jest jeszcze u siebie, czy może już zeszła. Okazało się, że siedzi w salonie razem z moją matką.

– Siadaj – rzuciła moja rodzicielka sucho. – Proszę najpierw o wyjaśnienie skandalicznego stanu Natalii – zwróciła się do mnie.

– Ciociu, może ja powinnam… – wtrąciła cicho winowajczyni.

– Twoja kolej nadejdzie, najpierw chcę posłuchać wersji Anthony’ego, on był za ciebie odpowiedzialny i świetnie się spisał. Słucham zatem… – przerwała oschle moja matka, patrząc na mnie zmrużonymi oczami.

– Okej – powiedziałem. – Co tu wyjaśniać, była impreza, na chwilę spuściłem Natalię z oczu, ona w tym czasie napiła się trochę szampana i poczuła się słabo, zdarza się, mamo, nie ma o co robić wielkiego dramatu – dokończyłem.

– No jasne, dla ciebie wszystko jest takie proste, Tony. Pewnie wybite zęby Rolanda i odszkodowanie, o które ubiegają się jego rodzice, to też żaden dramat? – zapytała mama z przekąsem.

– Niech lepiej postarają się o odszkodowanie, że spłodzili tego debila – mruknąłem.

– Anthony! Chodź raz bądź poważny i ponieś konsekwencje swoich czynów! – Pierwszy raz widziałem moją matkę tak wzburzoną.

– Jestem poważny, mamo, a to, że Roland nie potrafi utrzymać łap przy sobie, to już nie moja wina.

– Ciociu, czy mogę coś powiedzieć? – wtrąciła podniesionym głosem Natalia.

Moja matka spojrzała na nią uważnie.

– Proszę.

– W tym wszystkim nie ma żadnej winy Antka. Ja… nie wiem dokładnie, co się stało, przysięgam, że wypiłam tylko jedną lampkę szampana, wcześniej nigdy nie piłam, nie wiem, może to jakaś reakcja organizmu, nic nie jadłam. Nie mam pojęcia… ale ciociu – ciągnęła z żarem – nie ma w tym żadnej winy Antka – powtórzyła. – Mogę ponieść konsekwencje mojego zachowania, ale nie wiń za to jego, przecież nie jest moją niańką – dokończyła już ciszej.

– Nie przesadzaj, byliśmy tam razem, byłem za ciebie odpowiedzialny.

– Słuchajcie – powiedziała stanowczo moja matka. – Macie obydwoje zakaz wychodzenia gdziekolwiek przez najbliższy miesiąc, dotyczy to także odwiedzin u was. – Wskazała, nie wiedzieć czemu, na mnie.

– Ale mamo, Radka to nie dotyczy, mam nadzieję? – Wstałem.

– Dotyczy to wszystkich, szlaban na miesiąc i nie ma żadnej dyskusji! Całe szczęście, że ojciec przesunął przyjazd o tydzień i nie miał okazji uczestniczyć w tym bałaganie. Oczywiście to nie znaczy, że nie zdam mu pełnej relacji na ten temat!

– To kiedy ojciec w końcu przylatuje? – zapytałem zły.

– Mówię, że za tydzień. Pojedziecie po niego do Berlina na lotnisko.

– Przecież mamy szlaban – mruknąłem.

– Anthony, nie wyczerpuj resztek cierpliwości, jaka mi została. Czeka mnie jeszcze rozmowa z rodzicami Rolanda. Oczywiście koszty odszkodowania poniesiesz ty sam, uszczuplisz trochę swoje konto – odparła i popatrzyła na mnie uważnie.

– Świetnie. Dzięki, mamo!

– Proszę bardzo, może na drugi raz zastanowisz się, zanim zaczniesz pozbawiać kogoś uzębienia – dokończyła spokojnie mama. – A teraz zapraszam was do swoich pokoi, mam nadzieję, że niedzielne popołudnie spędzicie na nauce.

Popatrzyliśmy na siebie i wyjątkowo posłusznie udaliśmy się na piętro.

– Antek – zwróciła się w moją stronę Natalia.

– Słuchaj, nie chce mi się o tym gadać, idę się wyspać, później porozmawiamy. – Odwróciłem się i poszedłem do siebie. Widziałem kątem oka, że stoi tam ze ściśniętymi dłońmi, ze zdezorientowanym wyrazem twarzy. Zamknąłem szybko drzwi, żeby jej nie widzieć, bo wiedziałem, że jeszcze sekunda, a odwrócę się i ją przytulę.

Włączyłem laptopa, uruchomiłem pocztę. Dostałem kilka e-maili od ludzi ze szkoły z pytaniami o stan Natalii, a także jeden słodki od Marty, o krótkiej treści: „Przepraszam”. Na razie nie miałem ochoty z nikim rozmawiać, a i okazji poza szkołą przez najbliższy miesiąc nie będzie za wiele, co wbrew pozorom akurat mi pasowało.

Otworzyłem jeszcze jeden e-mail od nieznanego nadawcy i zamarłem. Była to paskudna karykatura Natalii, która z podniesionymi nogami leżała na łóżku, a pomiędzy jej udami znajdowała się postać z doklejoną moją głową i tekstem: „Dalej, siostro, braciszek nauczy cię, jak należy zachowywać się na imprezach!”. Zrobiło mi się niedobrze. W tym samym momencie zadzwonił telefon. To był Radek.

– Siemka.

– Stary, dostałem e-mail… – powiedział cicho.

– Wiem, ja też – odpowiedziałem.

– Kurde, kto mógł zrobić coś takiego?

– Raczej się domyślam – powiedziałem ze złością.

– Sądzisz, że Marta byłaby zdolna do takiego draństwa?

– Sądzę, że jest zdolna do gorszych rzeczy. Nie wiem… Pokłóciłem się z nią, a ona powiedziała, że tego tak nie zostawi. No i nie zostawiła – dokończyłem przez zaciśnięte zęby.

– Brachu, musisz z nią porozmawiać. A Natalia to widziała? – zapytał Rado.

– Nie wiem, chyba nie, zaraz do niej pójdę. Stary, jesteśmy uziemieni na miesiąc, ale w świetle TEGO to może nie jest taki zły pomysł mojej matki – starałem się dostrzec w tym wszystkim jakąś pozytywną stronę.

– No tak, ale do szkoły musicie chodzić. Ty to jeszcze, tobie nikt nic nie powie, bo będzie się bał, zwłaszcza po tej akcji z Rolkiem, ale ona? – Rado doskonale znał zasady w naszej szkole, a raczej wiedział, że ich nie ma.

– Wiem, wiem, nie musisz mi tego uświadamiać. Cholera! – Wkurzyłem się.

Nagle usłyszałem pukanie do drzwi, to była Natalia.

– Proszę! – krzyknąłem. – Stary, potem zadzwonię, trzymaj się – zakończyłem rozmowę z Radkiem.

– Wejdź, Nata, co jest? – zapytałem.

– Nic, chciałam z tobą pogadać – powiedziała, uśmiechając się lekko.

A więc jeszcze nie widziała tego obrzydliwego obrazka.

– Nie wiem, jak mam cię przepraszać. Gdybym jeszcze wiedziała dokładnie za co… – zaczęła.

– Słuchaj, nie wracajmy już do tego, muszę z tobą porozmawiać o czymś ważnym – przerwałem jej. – Usiądź koło mnie. – Wskazałem miejsce obok siebie na łóżku.

– O co chodzi? – zapytała lekko przestraszona.

Chodzi o to, że na świecie jest wiele zła, a ty jesteś taka piękna i bezbronna, dlatego chcę cię chronić i będę to robił, choćbym musiał powybijać tony zębów, zapewniając dożywotni zarobek protetykom na całym świecie – pomyślałem.

Jesteś moja dzikusko

Подняться наверх