Читать книгу Dla niej wszystko - Alexa Riley - Страница 9
Rozdział trzeci Mallory
ОглавлениеW niedzielny wieczór biorę do ręki telefon, aby sprawdzić, czy nie mam żadnej nowej wiadomości. I po raz kolejny doznaję rozczarowania. To gorsze niż czekanie na ogłoszenie wyników egzaminu na studiach.
– Odpuść, Mal – odzywa się Paige, nie podnosząc nawet głowy znad laptopa.
Przez weekend w końcu wszystko rozpakowałyśmy i dzisiejszego wieczoru postanowiłyśmy poleniuchować. Zamówiłyśmy chińszczyznę, bo żadnej z nas nie chciało się gotować, jako że to by oznaczało konieczność wybrania się do sklepu. Można by pomyśleć, że po czterech latach mieszkania w akademiku posiadanie własnej kuchni okaże się ekscytujące, ale zamawianie jedzenia na wynos jest takie proste.
– No co? Sprawdzałam e-maile – protestuję szybko.
– Jasne. A ja nie przeglądam teraz wcale Tumblr.
Przewracam oczami, bo przecież ma rację. Rzeczywiście sprawdzałam esemesy. Od piątkowego wieczoru nic nie napisał. Powinnam wrócić do czytania o Osbourne Corp., ale zamiast tego ciągle zaglądam do telefonu, żeby się przekonać, czy przyszło coś nowego, a potem po raz setny odczytać wiadomość, którą dostałam w piątek:
OZ
Odkładam telefon, biorę do ręki podręcznik i przeglądam fragmenty zaznaczone wcześniej. Przeczytałam je już tyle razy, że mogę recytować z pamięci. Wytrzymuję jakieś dziesięć minut.
– Ale czy to nie ja powinnam mu teraz odpisać?
Ponownie biorę telefon i pokazuję Paige, że to on napisał do mnie jako ostatni. Może powinnam mu coś odpowiedzieć. Nie jestem dobra w tym całym randkowaniu, nie mam przecież żadnego doświadczenia.
Paige odstawia laptop na kanapę i nachyla się ku mnie, aby zerknąć na wyświetlacz telefonu. Przygląda mu się przez długą chwilę, jakby się nad czymś intensywnie zastanawiała.
– Jeśli chcesz do niego napisać, to po prostu napisz – orzeka w końcu, po czym wraca do komputera. – Tych książek i tak już nie będziesz czytać. Wyglądają, jakby lada chwila miały się rozpaść – przekomarza się ze mną.
– Naprawdę? – pytam.
Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Paige nie umawia się z facetami. A przynajmniej nie robiła tego w czasie studiów. Kilka razy, kiedy zostałam zaproszona na randkę, zastanawiałam się, czy pójść, zawsze jednak w końcu odmawiałam. Nie chciałam, aby cokolwiek mnie rozpraszało. Najważniejsze były studia, a na umawianie się miałam całą resztę życia. Teraz natomiast wystarczyło, że pierwszy facet okazał mi zainteresowanie, a ja już do niego wzdycham. A przecież Oz zdecydowanie nie jest kimś, za kim powinnam się uganiać. Miałam okazję widzieć w akcji facetów jego pokroju. Wydaje im się, że za pieniądze mogą kupić wszystko, i przebierają w dziewczynach jak ja w książkach podczas wyprzedaży. Nie chcę go osądzać, bo przecież wcale go nie znam, ale dziewczyna musi mieć trochę oleju w głowie. Kiedy zamachał swoją kartą kredytową, uznał pewnie, że dzięki temu się na niego rzucę. Na mnie nie zrobiło to wrażenia. Jak w muzeum – można przyglądać się tym wszystkim ładnym, drogim rzeczom, ale w żadnym razie nie wolno ich dotykać.
– A czemu by nie? Nie uganiaj się za nim ani nic z tych rzeczy. Niech on odwala całą robotę, ale jeśli masz ochotę wysłać mu esemes, zrób to. Uroczy był.
Przyglądam jej się zaskoczona.
– Podmienili cię czy co? Użyłaś słowa „uroczy” i zachęcasz mnie, żebym się odezwała do faceta.
– W porządku. Jak sobie chcesz. Nie pisz do niego – rzuca wkurzona.
– Paige, ja się tylko droczę.
– Wiem. Przepraszam. Po prostu sporo mam ostatnio na głowie.
Siedzi lekko przygarbiona, a kasztanowe włosy opadają jej na twarz. Odgarnia je i związuje w kucyk.
– Chcesz o tym pogadać?
– Nie bardzo. Przeglądam e-maile i rozważam dostępne możliwości.
Odpuszczam. Porozmawia ze mną, kiedy będzie gotowa. To nie jest osoba, z której da się coś wyciągnąć na siłę.
– No dobrze – mówię, próbując zmienić temat na coś lżejszego, a ona natychmiast mruży oczy. – Co to był za byczek, z którym rozmawiałaś w piątek przy barze? Wzięłaś od niego numer?
– Nie. Zdziwiłabym się, gdyby w ogóle umiał się posługiwać telefonem – warczy.
– A co to za agresja?
– Powiedzmy, że mamy wspólną przeszłość, o której naprawdę nie chcę mówić. – Zamyka laptop, kładzie go na ławie, po czym przykrywa się różowym kocem i włącza telewizor wiszący nad kominkiem.
Od piątkowego wieczoru jest przygaszona i możliwe, że właśnie tamten gość ma z tym coś wspólnego. Strasznie bym chciała wiedzieć, co ich kiedyś łączyło. Paige wydaje się jeszcze bardziej wkurzona na facetów niż zazwyczaj.
Wyciągam się wygodnie na sofie, biorę do ręki telefon i zastanawiam się, co zrobić. I właśnie wtedy komórka zaczyna wibrować.
Oz: Myślałem o Tobie przez cały weekend.
Serce fika mi koziołka. Zerkam na Paige, a ta szybko odwraca wzrok. Odpisuję:
Ja: Jestem pewna, że masz lepsze rzeczy do roboty niż myślenie o mnie.
Oz: I tu się mylisz, słodka Mallory.
Ja: Cóż za czaruś.
Ciekawe, czy takimi tekstami mami każdą kobietę. Przez chwilę chcę nawet prosić Paige o przeczytanie tych wiadomości, zmieniam jednak zdanie.
Oz: Wygląda na to, że Ty to we mnie wyzwalasz.
Ja: Co tak naprawdę robiłeś w weekend?
Oz: Poza myśleniem o Tobie? Pracowałem. Ja zawsze pracuję.
Ja: Jakoś udało Ci się wyskoczyć do klubu w piątkowy wieczór.
Oz: Całe szczęście, w przeciwnym razie bym Cię nie zobaczył, nie posmakował.
Jego słowa przyprawiają mnie o gęsią skórę. Przygryzam wargę, bo nie mam pojęcia, co napisać.
Ja: Co teraz robisz?
Oz: Siedzę w swoim gabinecie. W końcu się złamałem. Sądziłem, że do mnie napiszesz. Próbowałem się powstrzymywać, ale nie dałem rady.
Ja: Sorki, byłam zajęta. Rozpakowywaniem i w ogóle.
Oz: Przeprowadzka?
Ja: Aha! Nowy Jork to dla mnie zupełna nowość. Trochę mnie przeraża, ale także ekscytuje.
Oz: Musisz pozwolić się zabrać na wycieczkę.
Przyjacielska propozycja? A może sugeruje randkę… Zerkam na Paige, ale ta chyba zasnęła. Przypominają mi się jej słowa: „Nie uganiaj się za nim”.
Ja: To zaproszenie na randkę?
Wysyłam wiadomość i od razu żałuję. Może powinnam była dodać mrugnięcie okiem albo coś innego, aby pokazać, że się droczę. Wrr.
Oz: Nazywaj to, jak chcesz, o ile tylko się zgodzisz.
Ja: Zastanowię się.
Czy powinnam się spotkać z mężczyzną, z którym zaledwie pięć minut rozmawiałam w klubie? No ale czy nie na tym właśnie polega randkowanie? Nie zgadzam się przecież na to, aby pójść do jego mieszkania ani nic z tych rzeczy. Moglibyśmy się spotkać na mieście. Porozmawiać. Może nawet udałoby mi się sprawdzić, jak bardzo jest szczery. Wydaje się słodki. Może nawet zbyt słodki, jakby prowadził jakąś grę…
Oz: No dobrze. Potraktuj to jako zaproszenie na kolację.
Ja: Kiedy?
Oz: Teraz.
Wow, to ci dopiero tempo. Najpierw ja chciałam, żeby do mnie napisał, a chwilę później on chce coś zrobić już, natychmiast. Mówię sobie, że to tylko taka gra. Szuka łatwej laski. Postanawiam, że będę szczera i bezpośrednia. Jestem pewna, że tego właśnie oczekiwałaby ode mnie Paige, gdybym jej pokazała wiadomości.
Ja: Nie zamierzam się z Tobą przespać.
Oz: Słodka Mallory, spanie to ostatnie, co mam ochotę z Tobą robić.
Zaciskam dłoń na telefonie. Niestety miałam rację. Rozczarowanie, jakie czuję, jest zbyt silne jak na tak krótką znajomość. Zresztą „znam” to zbyt dużo powiedziane. Jak to możliwe, że zajmuje tak wiele moich myśli? Myśli, które powinny się w tej chwili skupiać na czymś zupełnie innym? Jutro czeka mnie jeden z najważniejszych dni w życiu. O tym właśnie powinnam myśleć. A nie flirtować przez telefon z kimś, kto chce mi się dobrać do majtek. Nie podoba mi się jego tupet.
Ja: Pewny siebie? Nie lubię takich.
Oz: To nie pewność siebie. To prawda.
Biorę głęboki oddech i chwilę się zastanawiam nad odpowiedzią.
Ja: Wybacz, Oz, ale nie sądzę, aby to się udało. Nie jestem tego typu dziewczyną. Seksowny z Ciebie facet. Jestem pewna, że jeśli tylko chcesz, możesz teraz wybrać inny numer i się umówić.
Klikam „wyślij”. A więc to by było wszystko. Nie mogę się jednak powstrzymać przed zerkaniem na telefon, czekaniem na nadejście wiadomości. Mijają kolejne minuty i… nic.
Sfrustrowana, wyciszam dźwięk w telefonie, wstaję z kanapy, zabieram z ławy książki i foldery i idę do swojego pokoju. Rzucam wszystko na łóżko, po czym wracam do salonu z poduszką i wsuwam ją pod głowę Paige. Otulam ją dokładniej kocem i wyłączam telewizor.
Idę do sypialni, rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Następnie, starając się powstrzymać od zerkania na telefon, suszę włosy i przygotowuję strój na jutro.
Martwię się, że okaże się nieodpowiedni. Do szaleństwa doprowadza mnie myśl, że może mi się nie udać. Mogę się uczyć dniami i nocami, ale czy na pewno pasuję do tego miasta? Nowy Jork to olśniewająca metropolia, gdzie wszyscy wyglądają jak spod igły. Wszystkie ubrania do pracy kupiłam w Macy’s, maksymalnie wykorzystując limit na karcie kredytowej. Mimo to teraz nie jestem już pewna, czy okażą się wystarczające. Na widok metek z cenami lekko się wzdrygam. Wielka szkoda, że Paige i ja nie nosimy tego samego rozmiaru. Mogłabym wtedy pożyczyć coś od niej. Ale ona jest taka filigranowa. Na szczęście choć buty mogę jej podbierać.
Decyduję się na szarą ołówkową spódnicę i bluzkę w odcieniu jasnego różu, a potem udaję się do pokoju przyjaciółki, aby przekopać się przez jej buty. Wybieram jasnobrązowe czółenka na niezbyt wysokim obcasie, gdyż nie wiem, ile czasu spędzę jutro na nogach. Kiedy już wszystko czeka przygotowane, moszczę się na łóżku z laptopem na kolanach. Chcę jeszcze trochę poczytać o Osbourne Corp. Wiem już o nich naprawdę dużo, przecież ufundowali mi stypendium, chcę jednak zerknąć na najaktualniejsze dane, żeby mnie jutro ktoś na czymś nie zagiął.
Wślizguję się pod kołdrę i biorę do ręki telefon. W końcu robię to, na co mam ochotę od godziny. Odblokowuję wyświetlacz i widzę, że mam trzy esemesy i cztery nieodebrane połączenia. Wszystkie od Oza. Jasny gwint.
Oz: A więc myślisz, że jestem seksowny?
Przewracam oczami, gdy czytam pierwszą wiadomość.
Oz: Chcę Ciebie, gdyż wiem, że nie jesteś tego rodzaju dziewczyną. Może się zdziwisz, ale ja nie jestem tego rodzaju facetem. Już Ci mówiłem. Cały swój czas poświęcam pracy. Daj mi szansę.
Oz: Mallory, odpisz, proszę.
Zadzwonił krótko po wysłaniu esemesów. Nie wiem, co teraz zrobić. Sprawia wrażenie silnego i zdecydowanego. Z jednej strony coś takiego mi się podoba, z drugiej – napawa strachem. Oz najpewniej zmiażdży mnie i moje serce.
Telefon zaczyna mi wibrować w dłoni, a ja aż podskakuję. Na wyświetlaczu miga imię Oza i zastanawiam się, czy odebrać. Po krótkim wahaniu się poddaję.
– Halo?
– Mallory. – Wypowiada moje imię w taki sposób, jakby poczuł ulgę.
– Oz. – Wygląda na to, że mogę mówić wyłącznie monosylabami. Nie mam pewności, co jeszcze dodać.
– Nie rób mi tego.
– Czego? – pytam, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
– Nie pozwoliłaś mi wyjaśnić, co miałem na myśli. – W jego głosie słychać nutkę desperacji.
– Przepraszam, to tylko…
– Obiecaj mi, że nigdy więcej tego nie zrobisz – przerywa mi. – Że dasz mi szansę.
Śmieję się.
– Nie powiedziałam, że ci ją daję.
– Odebrałaś telefon.
Tu mnie ma. Odebrałam. Mogłam go po prostu zignorować, a potem zablokować jego numer.
– Chodzi ci po prostu o seks? – pytam prosto z mostu.
– Nie, Mallory, chodzi o znacznie więcej.
Czy to możliwe, że mówi prawdę?
– Obiecaj mi – powtarza, a ja ustępuję.
– Obiecuję – mówię.
Z jakiegoś powodu mam wrażenie, że obiecałam mu znacznie więcej.
Słyszę, jak oddycha z ulgą.
– Leżysz w łóżku?
Moje serce znowu fika koziołka. Może powinnam je przebadać.
– Tak. – Rumienię się i podciągam wyżej kołdrę.
– Moja słodka Mallory.
Powinnam stanowczo oświadczyć, że nie należę do niego, ale w sumie podoba mi się wydźwięk jego słów. Co z kolei napawa mnie lękiem, bo prawdopodobnie powinno stanowić sygnał do ucieczki.
Chcąc przerwać panującą między nami ciszę, postanawiam poruszyć temat, w którym nie drzemią żadne podteksty seksualne.
– Jutro zaczynam nową pracę. Pierwszy dzień w Osbourne Corp. Słyszałeś o tej firmie?
– Tak, coś mi się obiło o uszy.
Spodziewam się, że powie coś więcej, on jednak milczy. Zazwyczaj, kiedy wspominam komuś o Osbourne, ten ktoś może mówić o niej bez końca.
– Pozwolę ci teraz zasnąć – odzywa się wreszcie. To dziwne. Choć się nie znamy, czuję z nim dziwną zażyłość. – Jutro do ciebie napiszę.
– Dobranoc, Oz.
– Słodkich snów, mała.