Читать книгу Alex Ferguson. Być liderem - Alex Ferguson - Страница 11
Czytanie
ОглавлениеPrzez wszystkie te lata dużo nauczyłem się też z książek. W dzieciństwie często sprawiałem zawód rodzicom, bo nie wysilałem się zbytnio w szkole (głównie dlatego, że już wtedy byłem odurzony futbolem). Podstawową edukację zakończyłem w wieku 16 lat. Lubiłem jednak czytać. Siedziałem w bibliotece w Glasgow, kiedy usłyszałem o katastrofie lotniczej w Monachium 6 lutego 1958 roku. Przez wiele lat prenumerowałem w tygodniu „Daily Express” i szkockie „Sunday Mail” i „Sunday Post”. W weekendy czytywałem „Sunday Express” i „Independent”. Miałem też słabość do „Racing Post”, dzięki czemu byłem na bieżąco z wyścigami konnymi. Najbardziej jednak lubiłem czytać książki.
Moje czytelnicze zainteresowania wykraczają daleko poza piłkę. Jeden z trenerów, o którym czytałem, zajmował się zupełnie mi nieznanym sportem. Był to John Wooden, wielki trener koszykówki z Uniwersytetu Kalifornijskiego, który w ciągu 12 sezonów dziesięciokrotnie doprowadził swoją drużynę do tytułu mistrza kraju. Bardziej sprawdzał się chyba jako trener inspirator niż mistrz taktyki. Wszyscy jednak dobrze wiedzieli, kto tu jest szefem. Nie tolerował samowolki ani tych, którzy nie chcieli podążać wyznaczoną przez niego ścieżką. Czytałem też o Vinsie Lombardim, dobrze znanym w USA, gdy pełnił funkcję trenera Green Bay Packers. Miał bzika na punkcie amerykańskiego futbolu, podobnie jak ja na punkcie angielskiego. Łatwo było mi się z nim identyfikować. Uwielbiałem jego powiedzonka, na przykład: „Wcale nie przegraliśmy meczu. Zabrakło nam po prostu czasu”.
Zgłębiałem również książki dotyczące zarządzania i przywództwa, ale żadna mnie nie przekonała. Może dlatego, że byłem zawsze zbyt zaaferowany moją własną pracą. Dotyczy to też publikacji o sporcie i biografii piłkarzy, zwłaszcza że autobiografie graczy United opisywały tylko to, co już widziałem bądź przeżyłem, może jedynie z nieco innego punktu widzenia. Odkryłem w końcu, że największą przyjemność sprawia mi czytanie pozycji, które nie mają nic wspólnego z moją pracą. Zdarzało mi się czasem przeczytać jakąś książkę o futbolu, na przykład powieść Davida Peace’a pod tytułem The Damned Utd, która w sposób fikcyjny opisywała 44 dni z życia Briana Clougha, menedżera Leeds United w 1974 roku, ale i ona raczej mnie nie wciągnęła. Zrobił zaś na mnie wrażenie życiorys Bobby’ego Robsona pod tytułem Farewell but not Goodbye. Podziwiałem go za to, że zaczynał jako górnik, a następnie, gdy został zwolniony ze stanowiska selekcjonera angielskiej reprezentacji, która była o krok od finału mistrzostw świata w 1990 roku, wziął się w garść i podjął pracę w Holandii jako menedżer PSV Eindhoven. To było bardzo odważne posunięcie. Później przeniósł się do Porto i Barcelony, aby ostatecznie powrócić do swojego rodzinnego miasta Newcastle. Spośród wielu autobiografii piłkarzy warto wspomnieć o wydanej w 2011 roku książce Red Gary’ego Neville’a. To przemyślana książka, która pokazuje czytelnikom, z jaką presją muszą mierzyć się piłkarze i jak wielki jest ich pęd do sukcesu.
Nie chciałbym w tym momencie przeszarżować, ale w pozycjach dotyczących historii wojskowości znalazłem wiele uwag, które można by odnieść także do piłki nożnej. Każdy generał musi wiedzieć, kiedy jest najlepszy moment na atak, a kiedy należy się wycofać. To może dziwne, ale podczas szkoleń, na które uczęszczałem w SAS**, temat ten wielokrotnie powracał. Tłumaczono nam, jak przygotować atak z flanki i skierować przeciwnika w inną stronę po to, aby przeprowadzić śmiertelną szarżę środkiem pola. Pewnego roku zabraliśmy wszystkich graczy United do bazy SAS w Herefordshire na kilka dni w czasie przerwy w sezonie. Zawodnicy byli zachwyceni. Od SAS nauczyłem się tego, jakie znaczenie ma formacja bojowa, gdy wojska atakujące na flankach sprawiają, że słabnie obrona w środku pola. Przeniosłem tę lekcję bezpośrednio na boisko. Pracowaliśmy nad tym tydzień przed meczem z Liverpoolem. Przy rzucie rożnym część graczy przeprowadzała atak na pierwszy słupek, część na drugi, a wtedy Gary Pallister wyłaniał się ze środka pola i trafiał do bramki. Dwukrotnie Pallisterowi udało się strzelić gola, korzystając właśnie z tego fortelu. To było jak rekonstrukcja planu bitwy, ale żaden z komentatorów telewizyjnych nie podjął tego tematu.
Od zawsze interesowałem się historią Ameryki, zarówno wojskową, jak i polityczną. Sporo przeczytałem o Abrahamie Lincolnie i JFK, dzięki czemu zrozumiałem zwłaszcza to, jak ważne jest, żeby dać sobie czas na podjęcie decyzji. Zaciekawiła mnie książka Doris Kearns Goodwin pod tytułem Team of Rivals: the Political Genius of Abraham Lincoln. Ostrożność JFK podczas kryzysu kubańskiego w 1962 roku jest świetnym przykładem dobrze przemyślanej decyzji. Ja wraz z wiekiem odkryłem cnotę cierpliwego wypracowywania właściwych rozwiązań. We wczesnych latach mojej pracy menedżera bywałem porywczy. Dążyłem do tego, aby jak najszybciej załatwić sprawy i pokazać mój autorytet. Trzeba mieć dużo odwagi, aby powiedzieć: „Muszę się zastanowić”. Kiedy jest się młodym, chce się latać na księżyc, i to jak najszybciej. Wydaje mi się, że wynika to z entuzjazmu. W starszym wieku łatwiej go opanować dzięki doświadczeniu.
Rozumiem, że kształtuje nas wiele czynników poza obserwacją, umiejętnością słuchania czy czytania. Jesteśmy przypadkowymi ofiarami DNA naszych rodziców. Życie jest też jak loteria. Wpływają na nas okoliczności, w jakich dorastamy, i nasze wykształcenie. Każdy człowiek został wyposażony w dwa potężne narzędzia, które może w pełni kontrolować: oczy i uszy. Przyglądanie się innym, słuchanie ich rad i czytanie o ludziach to trzy najlepsze rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłem.