Читать книгу Bestia - Alicja Minicka - Страница 4

ROZDZIAŁ 1

Оглавление

Krystyna Darska stanęła przy oknie bawialni. Poprzez pokrytą szronowymi wzorami szybę widoczne były niewyraźne sylwetki Samanty i Łukasza. Odwróciła się z westchnieniem.

– Urocza dziewczyna!

– Uważam za niestosowne obdarowywanie tak młodej osoby sobolami – odparła chłodno Marta.

– Jej wuj jest wziętym adwokatem, stać go na taki sprawunek. Sobole to nagroda. Przecież Samanta z wyróżnieniem ukończyła Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie.

– I jeszcze zaręczynowe przyjęcie w Magnolii! – Marta niestrudzenie ciągnęła swój wywód. – Toż to ekstrawagancja!

Krystyna się uśmiechnęła.

– Łukasz mówił mi, że ślub planują w Wielkanoc.

– Od razu widać, że wychowywała się w innym kraju – nie ustępowała Marta. – Nie przypomina naszych dziewcząt. Chyba za bardzo jej pobłażano.

Krystyna przez chwilę z zadumą spoglądała na stojącą na kominku fotografię syna.

– Dla mnie liczy się tylko jedno – dzięki niej Łukasz powrócił do życia – powiedziała cicho. Tymczasem dwoje młodych spieszyło w kierunku opla zaparkowanego przy Kasztelańskiej.

– Lubię skrzypiący śnieg – rzekła Samanta.

– Mogą być kłopoty z samochodem – mruknął Łukasz.

– Pójdziemy piechotą – zaproponowała beztrosko.

– To zbyt daleko w taki mróz.

– Mnie jest gorąco! – Zdjęła kapelusz i trzymając go przed sobą, wykonała kilka tanecznych kroków.

Lśniące kasztanowe loki rozsypały się dookoła twarzy. Latem dziewczyna zdecydowała się je obciąć, co stało się powodem pierwszej sprzeczki zakochanej pary. Już po tygodniu oznajmiła, że zapuszcza włosy, bo chce mieć taką samą fryzurę, jak Loda Halama.

Zaczynało zmierzchać, gdy dojechali do bloku przy Parku Wilsona. Samanta mieszkała razem ze swoim wujem Januszem Maletą, jego żoną Anną i czteroletnim Antosiem. Do Polski przyjechała ponad trzy lata temu. Nie sądziła wtedy, że zostanie tu na dłużej.

Otworzyła drzwi własnym kluczem i cichutko wślizgnęła się do holu. Antoś zasypiał czasami po podwieczorku, nie chciała go obudzić.

Przejrzała się w lustrze. Z zadowoleniem stwierdziła, że w eleganckim beżowym płaszczu i sobolowym boa doskonale się prezentuje.

Usłyszała za sobą tupot małych nóżek. Odwróciła się, by pochwycić chłopczyka w ramiona.

– Ciocia! Kcem do mapecek! – oświadczył stanowczo.

– Masz za swoje! – roześmiała się Anna, stając na progu salonu.

Miesiąc wcześniej Samanta wybrała się z Antosiem do kina, w którym wyświetlano film o Tarzanie. Malec był tak zachwycony, że poszli na niego jeszcze trzy razy.

– Jutro pojedziemy do małpek. A później... – zawiesiła głos.

– Kawe Patia! – krzyknął radośnie.

Po seansie szli zawsze na ulubione czekoladowe rożki do kawiarni Cafe Patria, popularnej wśród bywalców kina Słońce.

Antoś pobiegł pochwalić się niani Stasi.

– Napijemy się herbaty – zaproponowała Anna.

Przeszły do salonu. Lekkie białe meble, lustro w złoconej ramie i stare pianino z drzewa cytrynowego zostały zabrane z poprzedniego mieszkania przy Cieszkowskiego, które było zbyt małe, by pomieścić dodatkowo nianię i prawie dorosłą pannę.

– Dostałam je od mojej matki – powiedziała Anna, gdy przed dwoma laty przenosili się do nowego lokum. – Nie mogę ich zostawić.

Samancie bardzo podobały się fotele w salonie Maletów. Miały finezyjnie wygięte nóżki i tapicerkę w pastelowych barwach. Gdy siadali w nich do podwieczorku, miała wrażenie, że przenosi się w czasie. Uważała, że wnętrze idealnie pasuje do pani domu, pełnej niewymuszonego wdzięku i elegancji. Wyobrażała ją sobie ubraną w suknię w stylu empire, niczym damy z obrazów Gerarda.

Gospodyni wniosła paterę pełną rogalików z konfiturami.

– Czy to dobry pomysł, Gertrudo? – spytała Anna, nalewając herbatę. – O ósmej siadamy do kolacji.

– Panienka na pewno przemarzła – odparła kobieta. – Rogaliki jeszcze ciepłe.

Sam z lubością wypiła parę łyków parującego napoju, podanego w misternie zdobionej chińskiej filiżance.

– U pani Darskiej piłam lipową herbatę z miodem – powiedziała, sięgając po rogalika. – Była okropnie słodka. Ciotka Łukasza chyba zauważyła, że mi nie smakuje.

Anna uśmiechnęła się.

– Myślałam, że Łukasz przyjdzie z tobą. Już dawno go nie widziałam.

– Pan komisarz odwiedzi nas w niedzielę, zaprosiłam go na obiad.

Gawędziły, dopóki Antoś nie przybiegł i nie wdrapał się na kolana cioci. Po chwili oczka zaczęły mu się kleić, oparł główkę o jej ramię i zasnął. Sam zaniosła go do niani.

– Chyba nie będę jadła kolacji – oznajmiła, wróciwszy do salonu. – Trochę boli mnie głowa, położę się wcześniej.

– Faktycznie, wyglądasz na zmęczoną. – Anna przyjrzała się jej z troską. – Przyniosę ci aspirynę.

– Muszę się porządnie wyspać – uśmiechnęła się dziewczyna. – Jutro czekają na nas małpeczki.

Bestia

Подняться наверх