Читать книгу Proroctwo krwi - Alyxandra Harvey - Страница 7
ROZDZIAŁ 1
Оглавление♦
Lucy
Sobota w nocy
Farma Drake’ów była jak zagroda szympansów w zoo, kiedy spóźnia się pora karmienia.
No wiecie, gdyby wszystkie szympansy były nieumarłe.
I obłąkane.
– Um, halo? – odezwałam się, chociaż byłam prawie pewna, że nawet wrażliwy wampirzy słuch nie zdoła dosłyszeć mojego głosu w tym chaosie. – Solange i Nicholas mają kłopoty. Tak jak się spodziewałam, nikt mnie nie usłyszał. Nawet nie zauważyli Kierana, który stał tuż przy mnie.
W kuchni tłoczyli się ciemnowłosi, patrzący spode łba Drake’owie. Liam pił brandy; stojącej za nim Helenie policzki aż zapadły się z wściekłości. Ciocia Hiacynta wreszcie uniosła welon z twarzy. Jej pokryta bliznami twarz była blada. Wujek Geoffrey przeszukiwał notatniki, a bracia Drake cisnęli się na wolnych krzesłach z drabinkowymi oparciami. Moja kuzynka, Christabel, która niedawno przeszła przemianę, przywarła do ściany i szeroko otwierała oczy. Ledwie miesiąc temu była człowiekiem i nawet nie wiedziała, że wampiry istnieją. Potem została porwana, zabita i przemieniona w jednego z nich – a Drake’owie w takim nastroju byli wciąż bardziej przerażający niż wszystko, co jej się do tej pory przytrafiło. Byli nieposkromieni, jak grzmoty i błyskawice w szklanym słoiku. Było pewne, że prędzej czy później słoik roztrzaska się na kawałki.
W tej chwili rozwścieczeni Drake’owie byli jednak nisko na mojej liście priorytetów. To nie był dobry znak, ale nie było to zbyt zaskakujące, jeśli wziąć pod uwagę, że dopiero co moja najlepsza przyjaciółka w koronie na głowie wlokła mnie przez las, a potem rozkazała mojemu chłopakowi wypić krew. Pominę, że Nicholas zaginął i do tej pory nie mieliśmy pojęcia, co się z nim stało.
– Czy oni zawsze się tak zachowują? – spytała Christabel. Stała najbliżej drzwi i ona pierwsza mnie zauważyła.
Przełknęłam ślinę.
– Nie, to coś innego.
– Co się stało tam w lesie?
– To ty mi powiedz.
– Solange włożyła koronę na głowę – powiedziała Christabel. – A potem wszyscy dookoła niej polecieli w powietrze. To wyglądało jak jakaś... magia.
– Cholera.
– Lucy? – dodała Christabel pytająco.
– Tak?
– Czy mogłabyś nie stać tak blisko?
Spojrzałam na nią z ukosa.
– Nie widziałam cię od tygodni, odkąd wyrosły ci kły, a ty wciąż nie chcesz ze mną gadać?
Christabel skrzywiła się.
– Czuję krew pod twoją skórą.
– No i?
– Pięknie pachnie. – Otworzyła oczy jeszcze szerzej, aż zaczęłam się martwić, że wypadną jej z głowy prosto na podłogę. – I to mnie przeraża!
Odsunęłam się, podczas gdy ona starała się nie zwymiotować na swoje buty. Biedna Christabel. Była tak nieprzygotowana do bycia wampirem.
– Hej! – zawołałam do pozostałych.
– Nie możemy spalić lasu – tłumaczył Liam Helenie, zaciskając szczęki. – Nigdy nie uda nam się podjeść dość blisko.
– Kilka strzał ogniowych powinno zająć tych przeklętych Chandramaa – upierała się Helena. Chandramaa byli tajną strażą, która patrolowała teren obozu, gdzie odbywały się niezwykle rzadkie ceremonie Krwawego Księżyca. Zabijali każdego wampira, który wykazywał jakiekolwiek oznaki agresji. Zakładałam, że Helena nie stała się jeszcze kupką popiołu tylko dlatego, że Chandramaa przysięgli służyć królowej.
Tylko że królową nie była już Helena. Była nią Solange.
– Niech to będzie plan B – odparł Liam.
– Mama ma rację – nalegał Quinn. – Musimy tam wkroczyć szybko i z całą siłą, zanim zdołają się przegrupować.
– To rozsądna taktyka – zgodził się cicho Sebastian.
– Tylko że będziemy musieli podzielić naszą uwagę – wytknął im Liam, opróżniając szklankę. – Nicholasa wciąż nie ma. Poza tym Solange wydała rozkaz – dodał ponuro. – Nie jest więźniem.
– Ale to nie jest Solange – wtrąciłam. Wciąż mnie nie dostrzegali, ani nawet Kierana obok mnie, a on był łowcą wampirów na litość boską! Strażnicy na zewnątrz wiedzieli, że tu byliśmy, bo pozwolili nam przejść, ale Quinn, który pienił się ze złości niecały metr ode mnie, jeszcze mnie nie zauważył.
– Mamy sprzymierzeńców w obozie – powiedział Liam, przekrzykując argumenty syna. – Lepiej zacząć tam.
Helena przesunęła ręką po twarzy. Włosy wymykały jej się z ciasno związanego warkocza.
– Zgoda – odparła niechętnie, uspokajając się powoli. – Nie podoba mi się, że będziemy tu siedzieć, ale wasz ojciec ma rację. Jeśli teraz spróbujemy załatwić to siłą, możemy ją stracić na zawsze.
Quinn głośno zaprotestował, ale Connor trącił go łokciem, żeby się uciszył. Duncan patrzył spode łba.
Wskoczyłam na kuchenny stół w moich ubłoconych butach, starając się nie uderzyć o żyrandol.
– Powiedziałam: hej! – Poddałam się i gwizdnęłam przenikliwie na palcach, jak nauczył mnie Duncan, kiedy miałam dwanaście lat.
Wampirza cisza nie jest podoba do żadnej innej ciszy na świecie. Było tak, jakby wysiadł prąd i słyszalne w tle odgłosy piecyka i boilera nagle umilkły. Podkład dźwiękowy z oddechów i minimalnych ludzkich ruchów zniknął. Była tylko przejmująca cisza bladookich wampirów i ich błyszczące kły. Nawet ja, chociaż byłam odporna na ich feromony, poczułam skurcz żołądka i przypływ adrenaliny, wystarczający, żebym zaczęła się trząść i denerwować, jakbym wypiła trzy kubki kawy.
– Nicholas wrócił – powtórzyłam głosem nagle cichym i rozedrganym jak ćma.
Zanim zdążyłam mrugnąć, Liam złapał mnie w pasie i zdjął mnie ze stołu.
– Skąd wiesz? – spytał cicho.
– Ugryzł mnie.
Znów ta wampirza cisza, tylko tym razem dużo gorsza. Oczy Liama błysnęły, a ja przeraziłam się, że zaraz się rozpłacze. Pomachałam nogami, wciąż wisząc kilka cali nad ziemią.
– Mogę już stanąć?
Liam postawił mnie na ziemi z przesadną troskliwością.
– Co to znaczy, że Nicholas cię ugryzł?
Podwinęłam rękaw i pokazałam im. Punktowe ślady były małe i już przestały krwawić. Wyglądało to, jakbym nadziała się na widelec do grilla. Nigdy jednak nie zapomnę tego, jak Nicholas wyszedł z lasu, cały w siniakach i krwi. Coś mu się stało, coś potwornego.
– Nie mówił, gdzie był ani co mu się stało – dodałam cicho. – Ale wyglądał źle. – Przygryzłam mocno dolną wargę, żeby nie drżała. Nie miałam czasu się mazać. Nie teraz.
– Ale jest cały? – spytała Helena.
Pokiwałam głową. Helena osunęła się na krzesło, jakby już nie miała siły dłużej stać. Popatrzyliśmy na nią. Helena nigdy opadała z sił. Była samą naturą, bijącą w okna i drzwi piwnic, w których ludzie chronią się przed burzą i tornadem. Liam schwycił ją za rękę.
– Solange kazała mu udowodnić jego lojalność i ugryźć mnie – ciągnęłam. Quinn zaklął szpetnie. – Nazwała mnie jego niewolnicą krwi.
– Och, Lucy – odezwała się ciocia Hiacynta. – Wiesz...
– To nie jest Solange – dodałam, machnięciem ręki ucinając jej pocieszające słowa.
– Ona przeszła na ciemną stronę, Lucy – stwierdził Connor. – Jest pijana krwią.
Pokręciłam głową.
– Słuchajcie, znam Solange lepiej niż ktokolwiek inny. – Chociaż przez ostatnich kilka tygodni sama zastanawiałam się, co się stało z moją najlepszą przyjaciółką. Zmieniła się, niezaprzeczalnie. – To nie była ona. Musimy jej pomóc!
– Pomożemy – zapewnił mnie wujek Geoffrey, podnosząc wzrok znad notatek. – Jestem pewien, że coś mi tu umknęło. Jej próbka krwi była wyjątkowa.
– Chcesz powiedzieć, że ma wampirzą grypę? – spytał Duncan, masując sobie żuchwę. Przypomniałam sobie, że Nicholas mówił mi, że Solange uderzyła go w zeszłym tygodniu. – Ładna mi grypa.
– Wiem, że to trudne – powiedział wujek Geoffrey. – Ale musisz zaakceptować, Lucy, że Solange się zmieniła.
– Nikt nie zmienia się tak bardzo i tak szybko – upierałam się, krzyżując ręce na piersiach. – Wiem swoje. To nie ona. Myślałam, że w pewnej chwili dostrzegłam dawną Solange, ale potem jakby... zniknęła. Już nawet nie porusza się jak dawniej, zauważyliście? Była taka wyniosła i drapieżna.
Logan odepchnął się od ściany, łopocząc koronkowymi mankietami.
– Isabeau mówiła, że w tym była magia. – powiedział. – To ona przewróciła nas na tyłki, kiedy Solange włożyła koronę.
– Logan, słownictwo! – Ciocia Hiacynta klasnęła językiem.
– Przepraszam. To dlatego Ogary tak prędko uciekły – ciągnął Logan. – Wszystkie mamrotały i szeptały między sobą.
– Dowiedz się, ile możesz – polecił Liam. – Jesteś naszym najlepszym łącznikiem z tym plemieniem. – Ogary były zdecydowanymi samotnikami i mogły nie chcieć nam pomóc. Ale Logan przeszedł inicjację i został jednym z nich, i co najważniejsze, Isabeau go kochała. A Isabeau potrafiła rozgryźć każdą magię. – Jak znalazłaś Nicholasa? – zwrócił się do mnie Liam.
– To on mnie znalazł – odpowiedziałam. – A właściwie nas. Solange zaciągnęła mnie do lasu. – Wzdrygnęłam się. – To... nie ona – powtórzyłam.
Logan objął mnie ramieniem, żeby mnie uspokoić.
– Jak się stamtąd wydostałaś?
– Kieran mnie znalazł.
Wreszcie go zauważyli, wszyscy jednocześnie. Trening Helios-Ra zrobił swoje i jego ręka zawisła nad kołkiem, który miał u pasa.
– Nicholas otagował jej koszulkę – wyjaśnił Kieran. – Pewnie wtedy, kiedy ją gryzł. Uzgodniliśmy to kilka tygodni temu, więc kiedy chip został aktywowany, poszedłem tam, gdzie wskazywały współrzędne.
Helena była pod wrażeniem.
– Mój chłopak. – Prawie się uśmiechnęła. – Poradzi sobie. – Zerknęła na mnie. – Mieliśmy nasz własny plan, Lucy. Nicholas wiedział, że jeśli będzie musiał wybrać, ma dołączyć do Solange.
– Co takiego?
– Wiedzieliśmy, że możemy potrzebować kogoś, żeby miał na nią oko – wyjaśnił Liam. – Chociaż, przyznaję, nigdy nie wyobrażałem sobie, że tak się to potoczy. Teraz musimy liczyć na Nicholasa. Solange uwierzy, że on będzie jej wierny bardziej niż inni.
– Ja też – dodałam.
– Tak – zgodził się uprzejmie. – Ale obóz nie jest dla ciebie bezpieczny.
Czułam taką ulgę, że ugięły się pode mną kolana.
– Naprawdę uważacie, że Nicholasowi nic się nie stanie?
– Oczywiście – odparła Helena. – To Drake.
Nie widziała go. Ja nie byłam taka pewna, że legendarnakrew Drake’ów płynąca w jego żyłach wystarczy, by ochronić go przed tym, co mu się stało, kiedy zaginął.
– Będziemy musieli ją zabić – stwierdziła zimno jakaś kobieta. Nie widziałam jej w tłumie pomiędzy mną a drzwiami. Nie musiałam jej widzieć. Słyszałam ją bardzo wyraźnie.
– Nie pozwolę, żeby Solange hańbiła nasze nazwisko. Musimy to zrobić jutro wieczorem, chociaż dzisiaj byłoby lepiej. Stała się dla nas zagrożeniem.
– Zabić Solange? – zawołałam, przepychając się przez ścianę z braci Drake’ów. – Kto do cholery... Ups.
Tym wampirem mogła być tylko Madame Veronique, obecnie najstarszy żyjący wampir z rodu Drake’ów i matriarcha całej rodziny. Nigdy wcześniej jej nie spotkałam, słyszałam tylko, jak inni szeptem opowiadali, że jest przerażająca. Uważałam, że przesadzali.
Nie miałam racji.
Mimo swoich słów nie wykonała żadnego agresywnego gestu. A jednak wszystkie włosy na rękach i na karku stanęły mi dęba. Czułam się jak zagrożony jeżozwierz z boleśnie nastroszonymi kolcami. Brązowe włosy zaplecione miała w warkocze sięgające jej do bioder pod haftowaną podwiką. Diadem na jej głowie i wstążki na długiej sukni w stylu średniowiecznym błyszczały od złota. Jej szare oczy były tak jasne, że prawie przezroczyste. I zimne.
Była blada, niska i dziwna. Emanowała innością tak, jak żaden z Drake’ów, nawet ciocia Hiacynta – a ona miała prawie dwieście lat. Madame Veronique miała osiemset i wszystko w niej było śmiertelnie niebezpieczne. Przy szpadzie Heleny była jak cicha trucizna. Zadrżałam.
– Ludzie? – spytała z lekką pogardą. Przesunęła po mnie wzrokiem i przeniosła go gdzie indziej, uznawszy mnie za nieistotną. Quinn i Connor mimo to stanęli przede mną i przesuwali się jak gdyby nigdy nic, żeby mnie zasłonić. Sebastian blokował dostęp do Kierana. – Czy nie mam dość kłopotów bez waszych niesfornych pupili? – spytała Madame Veronique spokojnie, po pełnej przerażenia ciszy.
Logan położył mi rękę na ramieniu i wyciągnął mnie przez przesuwne, szklane drzwi. Kieran deptał nam po piętach. Nie zdążyłam nawet pożegnać się z Christabel.
– Chodźcie, zanim Madame Veronique poszczuje was swoimi pokojówkami.
– Ona ma pokojówki?
– Tak, wyglądają jak przerażające, nieumarłe bibliotekarki.
– Naprawdę chce zabić waszą siostrę? – spytałam, kiedy biegliśmy przez ciemny ogród. Był trochę zarośnięty, rosły tam głównie róże. Ogród moich rodziców był pełen warzyw do robienia przetworów i ziół do naparów. Nie wspominając o porozstawianych wszędzie kryształach, żeby wspomóc wzrost roślin. – Może to zrobić?
– Tak – odparł Logan ponuro.
– Ale... wasza mama może ją powstrzymać, prawda?
– Mam nadzieję – odparł, ale jego uroczy uśmiech zniknął. – Naprawdę mam nadzieję.
– My ją powstrzymamy – odezwał się Kieran, który szedł cicho obok nas. Dzięki treningowi Helios-Ra poruszał się prawie tak bezszelestnie jak Logan. Ja się tego uczyłam, ale i tak jakaś gałąź trzasnęła pod moimi butami. – Jakoś.
– Dowiem się, co wie Isabeau – powiedział Logan, prowadząc nas podjazdem w stronę samochodu Kierana. – Uważajcie na siebie.
– Ty też, Logan – odparłam i mocno go uściskałam. – Nie chcę stracić jeszcze jednego Drake’a dziś wieczorem. – Usiadłam po stronie pasażera. Logan zamknął za mną drzwi i stał, wpatrując się we mnie groźnie, dopóki ich nie zablokowałam. – Muszę zadzwonić do Jenny – stwierdziłam, sięgając po torbę leżącą na tylnym siedzeniu. Zabrałam ją i Tysona na ognisko z moimi przyjaciółmi ze starej szkoły. Zakradł się tam jakiś wampir i jedna z dziewcząt została ugryziona, ale na szczęście była zbyt pijana, żeby zapamiętać szczegóły. Tyson zabrał ją do szkolnego szpitala, a ja i Jenna próbowałyśmy wytropić tego wampira. Wtedy złapała mnie straż Solange, a Jenna została w lesie, nieprzytomna.
– Nic jej nie jest – przypomniał mi Kieran. – Spencer zrozumiał twoją wiadomość i zadzwonił do Chloe, a ona sprowadziła pomoc. Jenna jest w swoim pokoju w dormitorium, ma kilka szwów i lekkie wstrząśnienie mózgu.
Nie mogłam się spierać, byłam zbyt zajęta ziewaniem tak potężnie, że aż zabolały mnie policzki. Mimo wszystkiego, co się działo, zasnęłam w drodze do akademii. Z powodu wyczerpania czułam się, jakbym była zrobiona z mokrego cementu. Kiedy Kieran trącił mnie, żebym się obudziła, zamachnęłam się na niego.
– Lucy – cholera! – Uchylił się i uderzył głową w szybę.
Zamrugałam nieprzytomnie.
– Przepraszam, Kier. To z przyzwyczajenia.
Pomasował tył głowy.
– To cud, że przy tobie i Hunter jestem ciągle cały.
Prychnęłam i przetarłam oczy.
– Potraktowałeś mnie Hypnosem.
– Trzy miesiące temu. Odpuść sobie, Hamilton.
Uśmiechnęłam się tylko sennie.
– Musisz się jeszcze wiele nauczyć.