Читать книгу Od Zmartwychwstania do Zesłania Ducha Świętego - Anna Katharina Emmerich - Страница 8
Przygotowania do pogrzebania ciała Jezusa
ОглавлениеZłożono więc na łono Maryi zwłoki Jej najukochańszego, a tak okrutnie zamordowanego Syna. Najświętsza Panna siedziała na rozesłanym kobiercu, plecy jej spoczywały na miękkim oparciu, utworzonym zapewne z pozwijanych płaszczy, bo przyjaciele chcieli ulżyć choć trochę tej Matce, wycieńczonej boleścią i trudem, oddającej obecnie zwłokom Syna Swego ostatnią, smutną przysługę miłosną. Najświętsza głowa Jezusa spoczywała na podniesionym nieco prawym kolanie Maryi, Ciało leżało wyciągnięte na chuście. Boleść Serca Najświętszej Matki równą była jej niezmiernej miłości. Oto trzymała w ramionach Ciało Swego ukochanego Syna, któremu podczas całej Jego długiej męki nie mogła wyświadczyć żadnej przysługi. Widziała to Najświętsze Ciało strasznie sponiewierane, a całując zakrwawione, poranione policzki, tuż przed oczyma miała wszystkie okropne rany. Magdalena usiadła podobnie u nóg Jezusa i całowała je.
Mężczyźni tymczasem cofnęli się w zagłębienie, położone niżej na południowo-zachodnim stoku Kalwarii, gdzie chcieli uzupełnić przygotowania do pogrzebu i przysposobić to, co jeszcze było potrzebne. Kasjusz z nawróconymi żołnierzami stał w pewnym oddaleniu, w postawie pełnej szacunku. Nie było między obecnymi nieprzychylnych, bo wszyscy porozchodzili się do miasta. Pozostali tylko życzliwi Jezusowi i ci tworzyli teraz jakby straż honorową, by nikt niepowołany nie przeszkodził w oddawaniu ostatnich oznak czci Ciału Jezusa. Każdy był szczęśliwy, jeśli polecono mu pomóc w czym i wypełniał ochoczo polecenie ze wzruszeniem i pokorą.
Święte niewiasty skrzętnie zajęły się przygotowaniem i podawaniem naczyń z wodą, gąbek, chust, maści i ziół; po spełnieniu jakiejś czynności stawały w pogotowiu, bacząc uważnie, czy znowu czego nie potrzeba. Były między nimi Maria Kleofasowa, Salome i Weronika. Magdalena nie odchodziła na krok od Najświętszego Ciała. Maria Helego, starsza siostra Najświętszej Panny, sędziwa już matrona, siedziała opodal na wale, cicho przypatrując się wszystkiemu. Jan, czynny na wszystkie strony, był niejako pośrednikiem między niewiastami i mężczyznami. To pomagał Najświętszej Pannie i niewiastom, to znowu potem mężczyznom przy właściwym przygotowaniu ciała. Na wszystko pilnie zważał. Niewiasty trzymały skórzane worki, które można było otwierać i składać na płasko. Obok na ognisku stało naczynie z ciepłą wodą. Niewiasty na przemian podawały Maryi i Magdalenie czarki z czystą wodą i świeże zwitki, a otrzymane wyciskały do worków. Zdaje mi się, iż owe zwitki, z których widziałam wyciskaną zużytą wodę, to gąbki.
Przy całej niewymownej boleści, jaka ściskała w tej chwili serce Najświętszej Panny, moc jednak niezwykła ożywiała Ją i pobudzała do działania2. Boleść Jej i miłość nie dały Jej pozostawić Ciała Jezusa w takim zeszpeceniu i sponiewieraniu, więc zaraz zaczęła skrzętnie oczyszczać je i obmywać. Najpierw z pomocą innych rozpięła ostrożnie koronę cierniową i zdjęła ją Jezusowi z głowy. Niektóre ciernie musiano obciąć, by przy zdejmowaniu korony nie rozdzierać na nowo ran Najświętszej Głowy. Koronę położono na ziemię obok gwoździ. Pozostałe w głowie długie kolce i drzazgi Maryja powyciągała ostrożnie okrągłymi, żółtymi, sprężynowymi obcążkami3 i z głębokim smutkiem pokazywała je współczującym przyjaciołom. Wydobyte ciernie składano obok korony; część z ich obecni zapewne rozebrali zaraz między siebie na pamiątkę.
Oblicze Jezusa zdjętego z krzyża było nie do poznania zeszpecone krwią i ranami; rozczochrane włosy na głowie i brodzie pozlepiane były krwią. Maryja zmyła mokrymi gąbkami oblicze i głowę i zebrała z włosów zaschniętą krew. Przy zmywaniu coraz wyraźniej pokazywało się, jak okrutnie poraniony był Jezus, więc coraz większe współczucie ogarniało obecnych na widok każdej ukazującej się rany. Z nadzwyczajną starannością i pieczołowitością wykonywała Maryja tę smutną czynność. Gąbką i chusteczką wilgotną, nawiniętą na palce prawej ręki, wymywała zaschłą krew z ran głowy, z zapadłych oczu, z nosa i uszu, po czym nawinąwszy mokrą szmateczkę na palec wskazujący, wymyła wpółotwarte usta Jezusa, język, zęby i wargi. Przerzedzone włosy na głowie przyczesała i rozdzieliła na trzy części4, środek zaczesała w tył, a dwie części na oba boki, zaczesawszy je gładko poza uszy. Oczyściwszy tak głowę, ucałowała Najświętsza Panna policzki Jezusa i zakryła je chustą, po czym zaczęła obmywać szyję, barki, piersi i plecy Świętego Ciała, następnie ręce i porozdzierane, zakrwawione dłonie. Teraz dopiero pokazało się, jak strasznie skatowane było ciało Jezusa. Wszystkie kości piersiowe, wszystkie tkanki były porozciągane, powykrzywiane i tak w wykrzywieniu stężałe. Na barkach, które dźwigały ciężki krzyż, widać było ogromną głęboką ranę, druga taka widniała na prawym boku, rozdartym szeroko włócznią; na lewym boku była malutka ranka, pochodząca także od włóczni, która przeszła na wylot przez całe ciało. Cała górna część ciała Jezusa pokryta była sińcami, guzami i ranami, a każdą ranę Maryja obmywała i oczyszczała jak najstaranniej. Magdalena to klęczała z drugiej strony, pomagając Jej, to znów przypadała do nóg Jezusa, obmywając je po raz ostatni, więcej łzami niż wodą i osuszając własnymi włosami.
Tak Maryja obmyła i oczyściła z zaschniętej krwi głowę i górną część Ciała Jezusa, a Magdalena nogi. Najświętsze Ciało miało wygląd sinobiały, połyskujący. Tu i ówdzie widać było ciemniejsze plamy od zaschłej pod skórą krwi; miejscami skóra była zdarta i widać było żywe ciało. Okrywszy obmyte już członki, Najświętsza Panna wzięła się powtórnie do namaszczania wszystkich ran, począwszy od głowy. Święte niewiasty klęczały przed Nią i podawały Jej na przemian puszki z wonnościami, a Matka Boża nabierała palcem wielkim i wskazującym prawej ręki maści czy innych wonności, zapełniała tym rany Jezusa i pomazywała je; włosy polała Mu wonnym olejkiem. Ująwszy lewą ręką obie ręce Jezusa, całowała je najpierw ze czcią, po czym kosztowną maścią wypełniła na dłoniach szerokie rany po gwoździach, a także otwory uszne, nosowe i szeroką ranę w prawym boku. Magdalena zajęła się głównie świętymi nogami Jezusa, osuszała je, namaszczała i na nowo skrapiała obfitymi łzami. Chwilami przykładała do nich swą twarz zbolałą i klęczała tak, cicho, bez ruchu.
Namaściwszy tak wszystkie rany, owinęła Maryja głowę Jezusa w opaski, nie ściągając jednak jeszcze poprzedniej zasłony. Przymknąwszy na wpółotwarte oczy Jezusa, trzymała chwilę na nich Swą rękę, potem zamknęła święte usta, a objąwszy z płaczem najdroższe Ciało Swego Syna, pochyliła oblicze ku Świętej Jego twarzy. Magdalena z wielkiej czci i uszanowania nie zbliżała swego oblicza do twarzy Jezusa, całowała tylko z pokorą Jego nogi.
Józef i Nikodem stali chwilę w pobliżu, szanując tę niezmierną boleść Matki Bożej; wreszcie Jan zbliżył się do Najświętszej Panny z nieśmiałą prośbą, by oddała już Ciało Jezusa, bo szabat się zbliża i trzeba kończyć przygotowania. Jeszcze raz uścisnęła Maryja serdecznie drogie zwłoki i czułymi słowami je pożegnała. Mężczyźni wzięli Najświętsze Ciało z łona Matki i ponieśli je na chuście, na której leżało, na dół w owo zagłębienie. Boleść Matki, ukojona nieco czułym zajęciem, odżyła na nowo: Maryja osłabła i osunęła się na ręce niewiast, zakrywszy głowę. Magdalena zaś, jak gdyby kto porywał jej jedynego Oblubieńca, rzuciła się naprzód z wyciągniętymi rękami, lecz po chwili oprzytomniawszy, powróciła do Najświętszej Panny.
Mężczyźni ponieśli Najświętsze Ciało Jezusa kawałek w dół Golgoty, gdzie w załomie góry była piękna, szeroka, a płaska skała, na której złożono ciało do balsamowania. Skała zasłana była wielką siatkowatą chustą, jakby z koronek zrobioną, podobną do tak zwanej chusty godowej5, zawieszanej u nas w kościele. Widząc jako dziecko taką chustę wiszącą w kościele, myślałam zawsze, że to jest ta sama, którą widziałam przy balsamowaniu Jezusa. Zapewne dlatego zrobiona była siatkowato, by przy zmywaniu ciała woda mogła odpływać. Obok rozpostarta była druga wielka chusta. Ciało Jezusa złożono więc na skale na siatkowatej chuście, kilku zaś trzymało nad ciałem drugą chustę, rozpostartą tak, by zwłoki Jezusa zakryte były przed ich oczami. Wtedy Józef i Nikodem przyklękli, rozwinęli ową chustę, w którą przy zdejmowaniu z krzyża owinęli Jezusa od kolan do pasa, przy czym zdjęli także przepaskę biodrową, którą przyniósł Mu przed ukrzyżowaniem Jonadab, siostrzeniec Jego opiekuna Józefa. Wymyli oni starannie gąbkami brzuch i uda Jezusa, a następnie Najświętsze Ciało, wciąż jeszcze przykryte trzymaną zasłoną, podnieśli na dwóch chustach poprzecznych, podłożonych pod grzbiet i kolana, i nie obracając Go, umyli z drugiej strony. Myli zaś tak długo, dopóki woda wyciskana z gąbek nie była zupełnie czysta. Obmyli jeszcze ciało wodą mirrową, a potem złożyli je ponownie i delikatnie, z szacunkiem, i wyprostowali rękoma; środek bowiem ciała i kolana skrzywione były nieco i tak stężały, jak konając osunęło się ciało ku dołowi. Ukończywszy to, podłożyli pod biodra chustę na łokieć szeroką i trzy łokcie długą, posypali łono Jego pękami ziół (widuję czasem takie na stołach niebiańskich podane na złotych talerzykach z błękitnymi obwódkami)6, następnie delikatnymi, kręconymi włóknami roślinnymi, podobnymi do szafranu, a to wszystko posypali proszkiem, który Nikodem przyniósł w puszce, po czym owinęli biodra podłożoną opaską, przeciągnęli jej końce między nogami i związali w pasie w miejscu, gdzie przypadało spięcie opaski. Następnie namaścili wszystkie rany na lędźwiach, pomazali je wonnościami, nałożyli obficie ziół między nogi aż do stóp i zacząwszy od dołu, poobwijali nogi w całuny aż do pasa.
Teraz Jan przyprowadził znów Najświętszą Pannę i święte niewiasty. Maryja uklękła przy Jezusie i podłożyła Mu pod głowę cienką chustę, otrzymaną od Klaudii Prokli, którą dotychczas miała na szyi pod płaszczem; inne niewiasty nakładły obficie wokół szyi Jezusa, Jego ramion i głowy aż do policzków wonnych ziół, delikatnych włókien roślinnych i nasypały owego proszku, który przyniósł Nikodem, po czym Najświętsza Panna owinęła chustę z tym wszystkim wkoło głowy i ramion Jezusa. Magdalena wylała do rany prawego boku całą flaszeczkę wonnego olejku, niewiasty nakładły wonności do martwych rąk, koło nóg i pod nogi. Następnie mężczyźni wypełnili wonnościami pachy i obłożyli nimi jamę sercową, a całe ciało obłożyli wonnymi ziołami, gdzie tylko było miejsce. Zdrętwiałe ręce Jezusa złożyli na krzyż na łonie, po czym owinęli ciało od dołu aż pod pachy w wielką, białą chustę, jak się nieraz zawija dzieci. Pod prawą pachę wsunęli koniec szerokiej opaski i owinęli nią całe Najświętsze Ciało od głowy do nóg, raz koło razu, unosząc je delikatnie rękami. Zwłoki przybrały teraz kształt lalki owiniętej w szmatki. Wreszcie położyli Ciało Jezusa na ukos na wielkiej chuście, długiej na sześć łokci, kupionej przez Józefa z Arymatei, i zawinęli je w nią tak, że dwa końce zachodziły na piersi – jeden od nóg, drugi przez głowę, zaś dwa pozostałe końce owijały ciało w poprzek.
Zakończywszy tę smutną czynność, otoczyli wszyscy Ciało Jezusa i uklękli wkoło, by się z Nim pożegnać. Nagle ich oczom ukazał się cud, wzruszający ich do głębi. Oto na wierzchniej chuście, okrywającej zwłoki, odbił się obraz Najświętszego Ciała Jezusa ze wszystkimi ranami i bliznami. Zdawało się, że wdzięczny Jezus chce wynagrodzić ich życzliwe starania i smutek po Nim, pozostawiając im Swój wizerunek, cudownie odbity poprzez wszystkie całuny. Z płaczem i jękiem rzucili się wszyscy do ściskania Najświętszego Ciała i całowali ze czcią cudowny wizerunek. Zdumieni wielce, rozwinęli ponownie chustę, i oto zdumienie ich wzrosło jeszcze, gdy ujrzeli, że pod spodem wszystkie całuny są zupełnie czyste, a tylko na wierzchniej chuście odbiła się postać Pana.
Część chusty, na której leżało Święte Ciało, nosiła odbity wizerunek całego grzbietu, część zaś, okrywająca Jezusa z wierzchu, nosiła ślady całej przedniej części ciała, trzeba ją było jednak dopiero składać ponownie rogami, tak jak owinięty był w nią Jezus, by móc ujrzeć całą postać. Nie było na chuście śladu np. krwawiących ran, bo całe ciało obłożone było grubo wonnościami i owinięte całunami. Był to wizerunek cudowny, świadectwo twórczej, powołującej do bytu Boskości w Ciele Jezusa.
Znane mi było wiele szczegółów z późniejszych losów tej świętej chusty, ale już nie potrafię złożyć tego w porządną całość. Po zmartwychwstaniu dostała się ona wraz z innymi przedmiotami w posiadanie przyjaciół Jezusa. Jednemu z nich wydarto ją raz, gdy niósł ją pod pachą. Długi czas była w posiadaniu chrześcijan w różnych miejscowościach i doznawała wielkiej czci. Dwa razy przechodziła w ręce żydowskie, lecz wkrótce wracała do chrześcijan. Raz widziałam, jak wybuchła o nią sprzeczka, wśród której wrzucono ją w płomień na spalenie, ale chusta cudownie uniosła się z płomieni w powietrze i opadła w ręce pewnego chrześcijanina.
Za łaską Bożą święci mężowie przez przykładanie rąk wśród modłów utworzyli trzy odbitki z całej tylnej części i złożonych kawałków przedniej części chusty. Odbitki te, powstałe przez dotknięcie i uświęcone w zbawiennej intencji uroczyście przez Kościół, od dawna były przyczyną wielkich cudów. Oryginał, uszkodzony już trochę, porozdzierany w niektórych miejscach, widziałam raz w posiadaniu chrześcijan niekatolików w Azji. Nazwę tego miasta zapomniałam; leży ono w jakimś wielkim kraju, w pobliżu ziemi świętych Trzech Królów. W widzeniach o tej chuście wmieszane były jakieś szczegóły o Turynie i Francji, o papieżu Klemensie I i o cesarzu Tyberiuszu, który umarł w pięć lat po ukrzyżowaniu Chrystusa; ale zatarło mi się to wszystko w pamięci.