Читать книгу Duch Maciek detektywem - Anna Onichimowska - Страница 7
Оглавление– W Ameryce wszystko może się zdarzyć. Masz gotowy zestaw ubrań na każdą okazję. Daj mi chwilę, a dopasuję je do ciebie. Właściciel walizki był od ciebie, hmmm… większy…
Nie musi mi wypominać wzrostu – pomyślałem ze smutkiem. – To nie moja wina, że jestem taki malutki. Dobrze, że ona także nie urosła – spojrzałem z czułością na Karolinę, która była tylko troszkę wyższa ode mnie.
Duszka bujała myślami gdzieś daleko. Zdejmowała z belki z nieobecnym wyrazem twarzy a to różową tenisówkę, a to niebieską. Tymczasem Wiesława szykowała mnie do drogi.
– Karolina, powiedz jej, żeby przestała się wygłupiać! – wybuchnąłem.
Byłem pewien, że mnie poprze, tymczasem duszka uśmiechnęła się tylko i wzruszyła ramionami.
– Wiesława ma rację. Nie wiadomo, co nam się przyda. Czasem może będziesz musiał kogoś udawać. Ta walizka wyraźnie na ciebie czekała, ze wszystkim, co jest w środku. Jak się te ubrania pozmniejsza, uda mi się wcisnąć trochę moich rzeczy.
Nie wierzyłem własnym uszom. Ja – we fraku i w lakierkach za dużych o kilka numerów?!
– Można w czubki wepchać trochę włóczki! – Sroka zdawała się czytać w moich myślach. – Powinieneś się cieszyć, że o ciebie dbam, zamiast robić obrzydliwe miny i przewracać oczami.
Przez okienko w dachu dobiegł nas odgłos rowerów wjeżdżających na podwórze, a potem wrzask Jarka:
– Co robisz, baranie?!
Nie musiałem wyglądać, aby wiedzieć, że uwaga skierowana jest do jego brata bliźniaka Marka. Muszę się z nimi pożegnać – postanowiłem i już po chwili pokonywałem w obłędnym tempie kolejne piętra, mknąc po poręczy schodów. Na zakręcie zderzyłem się z dozorczynią.
– Co to?! Kto to?! Duchy czy co?! – gonił mnie jej krzyk i odgłos turlających się po schodach jabłek.
Marek i Jarek – chwilowo pogodzeni – mocowali rowery łańcuchami do drzewa.
– Przeszedłem się pożegnać – rzuciłem bez wstępów.
Podskoczyli, rozglądając się dookoła.
– To ja, Maciek… – dodałem uspokajająco.
– Wolę cię widzieć… – zachichotał Marek.
– A ja chyba nie – sprzeciwił się Jarek.
– Lecimy z Karoliną do Ameryki.
Nagle dotarło do mnie, że to już postanowione i że lada chwila moja stara kamienica stanie się tylko wspomnieniem.
– Północnej czy Południowej? – Wiadomość nie zrobiła na nich specjalnego wrażenia.
Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji