Читать книгу Agent. Naga prawda o kulisach futbolu - Anonimowy agent - Страница 8
Lekcja druga:
Żądania
ОглавлениеW KAŻDYM POKOLENIU są młodzi piłkarze, o których dużo się mówi. Wszyscy znali Joego Cole’a albo Wayne’a Rooneya, kiedy obaj mieli po dziesięć lat, a agenci, którzy zapewnili sobie ich reprezentowanie, gdy ci dwaj byli jeszcze nastolatkami, wiedzieli, co robią. I mówili o nich.
Teraz agentów jest więcej, co oznacza, że konkurencja o cenne podpisy również stała się ostrzejsza. Mamy tu do czynienia z dwoma problemami. Po pierwsze, jak już wspominałem, piłkarze nie mogą niczego podpisać, dopóki nie skończą szesnastu lat, a po drugie, to rodzice, jako opiekunowie, decydują o zawarciu umowy. Tak więc rodzice muszą cię polubić, a dzieciaka trzeba przekonać do tego, jak go będziesz reprezentował.
Namierzyłem cel w trakcie uniwersyteckiego meczu rozgrywanego w Londynie; na trybunach znajdował się ojciec chłopaka. Szybko dowiedziałem się, że rodzic niedawno został zwolniony z pracy, a matka, jedyna żywicielka rodziny, haruje na dwa etaty. Nie trzeba było specjalnej bystrości, żeby zrozumieć, że ojciec uważał syna, mówmy na niego Ryan, za źródło utrzymania do końca życia.
Chłopak miał potencjał. Był wysoki jak na swój wiek i myślał jak piłkarz; przypominał mi młodego Franka Lamparda. Miał to coś. Obserwowałem go przez kilka meczów i kiedy zauważyłem, że inni agenci przymilają się do ojca, uznałem, że to dobry moment na podjęcie odpowiednich kroków. Ku mojemu zadowoleniu udało mi się namówić tatę na spotkanie ze mną i R.
Myślałem, że R będzie zadowolony, ale podszedł do całej sprawy cynicznie.
– Nie ciesz się zbytnio, zanim nie dowiesz się, czego on chce – powiedział. Muszę przyznać, że nie rozumiałem wtedy, o co mu chodziło.
Od tego czasu odwiedziłem kilkanaście takich mieszkań i wszystkie są niemal identyczne. Taras, mały salon z ogromnym telewizorem, zawsze ustawionym na Sky Sports, miła, lecz podenerwowana żona, która nie wychyla nosa z kuchni, oferuje herbatę i ciasteczka z najlepszej zastawy, oraz kilkoro młodszego rodzeństwa próbującego podsłuchać rozmowę.
Musisz znaleźć z nimi wspólny język. Matkę trzeba zapewnić, że jej oczko w głowie będzie pod stałą opieką, że będziesz je traktował jak własne potomstwo. Dzieci należy spytać o zainteresowania. Jeśli to mała dziewczynka, musisz być na czasie z muzyką, a jeśli chłopiec, to zapewne też chce być piłkarzem. Chodzi o zrobienie dobrego wrażenia. Problem w tym, że znajdą się i tacy, co zostawią coś więcej niż miłe wspomnienia.
Tata Ryana usadowił się w ulubionym fotelu. Gapiłem się w telewizor, R również, czekaliśmy, aż mężczyzna go wyłączy lub przyciszy. Nie było takiej możliwości. On też się w niego wpatrywał i nie przestał nawet wtedy, kiedy zaczęliśmy rozmawiać.
– Dobra – powiedział. – Czy możecie zaproponować mi coś, czego nie mogą inni?
R zaczął mówić o reprezentowanych przez siebie piłkarzach, o kontaktach w klubach, o swojej karierze zawodnika oraz o tym, że on też ma dzieci i traktowałby Ryana jak własnego syna.
Widać było, że tata nie jest zachwycony ani nawet zainteresowany.
– Cóż – powiedział. – To wszystko brzmi bardzo dobrze, ale rozmawialiśmy już z kilkoma innymi agentami. Jeden z nich przyjechał po nas rolls royce’em, zabrał Ryana do biura, a kiedy mój chłopak wychodził, zastał na siedzeniu samochodu nowiutkiego xboxa i iPada. Dobry początek. Spotkaliśmy się z (wymienił nazwisko obecnego reprezentanta Anglii), spodobała mu się gra Ryana. Uważa, że będzie wielką gwiazdą.
Muszę przyznać, że R sprostał zadaniu.
– To dobra agencja. Można to wywnioskować z liczby zawodników. Ale ma to również złe strony. Reprezentują zbyt wielu piłkarzy, aby poświęcić Ryanowi odpowiednio dużo uwagi. My nie spuszczalibyśmy go z oczu. – Wskazał na mnie. – Mój asystent będzie dla niego jak brat, proszę mi wierzyć.
Ojciec wyłączył dźwięk i odwrócił wzrok od telewizora. Oceniał mnie.
– Rozumiem – powiedział. – To dobry pomysł. Ale co ze mną?
– Będzie pan potrzebny – powiedział R. – Nic się nie wydarzy, zanim nie porozmawiamy z panem i zanim nie poznamy pańskiego zdania.
– No, ma się rozumieć – odpowiedział tata. – Ale co zrobicie, żeby mi pomóc? Nie pracowałem od miesięcy, to ja wożę Ryana na treningi i mecze. Zapewniam mu wszystko, czego potrzebuje.
Aby robić te rzeczy, facet zapewne zabierał swojej żonie jej ciężko zarobione pieniądze, ale nie wyraziłem tego przypuszczenia na głos.
– Z butami nie będzie problemu. Na pewno też pomożemy panu z benzyną i tego typu kwestiami.
Byłem świadom, że „tego typu kwestie” przekonają w końcu ojca.
– Inny agent też to oferował. Dodał również, że w trakcie oglądania meczów Ryana sam będę mógł zająć się skautingiem.
R się nie poddawał.
– Też może dawać nam pan cynk. Podpiszemy umowę z kimkolwiek, zapłacimy panu coś z tego i będziemy o pana dbać, kiedy ustalimy kontrakt dotyczący pana syna.
– Chodzi o to – ojciec kontynuował, coraz lepiej czując się w swojej roli – że potrzebuję pieniędzy teraz.
Koniec sparingu, zaczęła się prawdziwa walka. Matka zamknęła drzwi do kuchni, jakby się domyślała, że rozmowa dotarła do tego miejsca. Młodsze rodzeństwo znalazło się w swoich pokojach. Przyszedł czas na męską rozmowę.
– Ile panu zaproponowali? – spytał R.
– Dwadzieścia pięć tysięcy w gotówce, a potem kontrakt na skauting na trzydzieści tysięcy za rok.
R długo wpatrywał się w ojca, starając się ocenić, czy mówi prawdę.
– Jeśli damy panu tyle samo, Ryan podpisze umowę? W kontrakcie pole z datą będzie puste i wypełnimy je, kiedy skończy szesnaście lat.
– Lubimy cię, a Ryan polubił twojego kolegę, więc wydaje mi się, że właśnie tak zrobimy. Inny agent był trochę zbyt zadufany w sobie, jeśli wiesz, co mam na myśli.
R pokiwał głową. Tak, R doskonale wiedział. Było to ryzykowne posunięcie. Kariera chłopaka mogła spalić na panewce. Oficjalnie podpisze umowę jako szesnastolatek, a po dwóch latach, kiedy skończy osiemnastkę, może nie dostać żadnej porządnej propozycji, która zrekompensowałaby inwestycję. R miał jednak świadomość, że ryzykowniej byłoby przejść obok takiej okazji. Dobiliśmy więc targu.
Okazało się, że było to dobre posunięcie. Chłopak zaczął grać w pierwszym składzie kilka miesięcy po szesnastych urodzinach i przeniósł się do drużyny z Premiership. Honorarium R wyniosło około trzystu tysięcy za dwie umowy. Niezły dochód, jeśli spojrzymy na osiemdziesiąt pięć tysięcy zapłacone ówcześnie tacie.
Niestety, ta historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Kiedy umowa dobiegła końca i trzeba było ją renegocjować, ojciec stał się bardzo cwany i powiedział R, że podpisze kontrakt, tylko jeśli R zapłaci mu połowę wszystkich przyszłych prowizji. Gdyby R się na to nie zgodził, inni nie mieliby z tym problemu, a połowa czegoś jest lepsza niż całe nic. Jeżeli nauczyłem się czegoś od R, to pragmatyzmu.