Читать книгу Chwała Rzymu - Anthony Everitt - Страница 8
WPROWADZENIE2
ОглавлениеDwaj starzy przyjaciele, dosyć już posunięci w latach, cieszyli się na ponowne spotkanie. Był rok 46 i Marek Terencjusz Warron, najbardziej płodny autor swoich czasów, wybierał się właśnie do swego wiejskiego domu kilka mil na południe od Rzymu. Bystry i praktyczny, nie był głębokim myślicielem, starał się jednak posiąść całą dostępną wiedzę. Jego sąsiad, Marek Tuliusz Cyceron, był wybitnym mówcą, występującym zarówno w sądach, jak i na politycznej arenie senatu. Jeśli Warrona można porównać do oliwy, to Cyceron, egotyczny, elokwentny i drażliwy, był octem. Mimo to się lubili, łączyły ich bowiem wspólne zainteresowania. Jednym z nich było uwielbienie dla przeszłości Rzymu.
Szczęśliwym trafem kilka listów Cycerona do Warrona ocalało z pożogi czasu. W jednym z nich Cyceron ponagla przyjaciela: „Mam […] nadzieję, że twój powrót nie jest daleki. Oby mi mógł przynieść pociechę! Chociaż nas dotknęły tak wielkie i tak mnogie nieszczęścia, że trzeba być szalonym, żeby się jakiej ulgi spodziewać”3.
Źródłem owych „nieszczęść” była wojna domowa w łonie rzymskiej elity rządzącej. Czołowym dygnitarzom groziła utrata życia lub zdrowia. Co mają robić – zadawali sobie z niepokojem pytanie – w chwili, gdy republika rzymska, jedyne supermocarstwo starożytnego świata, wszechpotężne za granicą, zdaje się zmierzać ku samozagładzie?
Większość ówczesnych autorów była zdania, że zalążki rozkładu pojawiły się około stu lat wcześniej. Rzymski podbój Grecji i znacznej części Bliskiego Wschodu uwolnił niewyobrażalne ilości złota, nie mówiąc już o ludzkim złocie – nieprzebranych rzeszach niewolników. Całe to bogactwo płynęło do Rzymu, który stał się stolicą de facto znanego świata, wielokulturowym tyglem i liczącą milion dusz metropolią.
Taki był niezamierzony skutek tych zdobyczy i nie jest chyba przypadkiem, że to właśnie mniej więcej w tym czasie zaczęto prowadzić poważne badania nad przeszłością Rzymu. Zdaniem Warrona, Cycerona i innych podobnie myślących ludzi twardzi niegdyś, odpowiedzialni społecznie, zaradni i wiodący proste życie Rzymianie zdeprawowali się za sprawą wschodnich wad: chciwości, zbytku i rozwiązłości. Ustrój republiki sprawdzał się przez setki lat. Ustawodawcze zgromadzenie obywateli stanowiło przeciwwagę dla niewielkiej nobilitas, arystokratycznej warstwy rządzącej. Aby ten system mógł jednak działać sprawnie, niezbędna była zdolność do kompromisu i słuchania głosu rozsądku – a teraz ta zdolność została utracona.
Kryzys nastąpił, kiedy Cyceron był młodym człowiekiem. W roku 82 krwawa wojna domowa, która toczyła się z przerwami przez pięćdziesiąt lat, osiągnęła pierwsze koszmarne apogeum. Wojska nie miały prawa wstępu do Rzymu, ale pewien ambitny i mściwy wódz, Lucjusz Korneliusz Sulla, wprowadził armię rzymskich obywateli do miasta i rozpoczął rzeź swoich przeciwników.
Niepewność, kto padnie ofiarą, sparaliżowała elity społeczne. W końcu pewien młody człowiek zebrał się na odwagę i zwrócił do Sulli:
„Nie prosimy, żebyś uwolnił od kary tych, których postanowiłeś zgładzić, ale przynajmniej rozwiej obawy tych, których zamierzasz oszczędzić”, powiedział. „Nie wiem jeszcze, kogo oszczędzę”. „W takim razie powiedz chociaż wyraźnie, kogo masz zamiar zabić”4.
Sulla podchwycił ten pomysł i dopilnował, by od czasu do czasu na Forum, centralnym placu Rzymu, wystawiano tablice z wypisanymi nazwiskami skazanych na śmierć. Nie było formalnych egzekucji; każdy mógł wykonać wyrok i po zaprezentowaniu odciętej głowy otrzymać sowitą nagrodę. Majątek ofiary podlegał konfiskacie. Procedurę tę nazwano proskrypcją (od łacińskiego słowa proscriptio, „wystawienie na licytację, wyjęcie spod praw”).
Celem Sulli było pozbycie się przeciwników, ale jego zwolennicy często wykorzystywali okazję, aby załatwić prywatne porachunki albo się wzbogacić. Pewien pechowy bogacz żalił się: „Niestety, gubi mnie posiadłość, którą mam w Albanum”5.
Cyceron, ambitny dwudziestokilkuletni prawnik, bezpośrednio zetknął się z tymi okrutnymi machinacjami. W swej pierwszej sprawie karnej odważnie zdemaskował poczynania jednego z bliskich współpracowników Sulli, greckiego wyzwoleńca Chryzogonosa. Ujawnił intrygę pozorującą, że pewien zamordowany posiadacz ziemski został objęty proskrypcją, co pozwoliło skonfiskować jego majątek i sprzedać za bezcen Chryzogonosowi.
Ryzykując osobiste bezpieczeństwo, Cyceron nakreślił niezapomniany portret pozbawionego skrupułów manipulatora i karierowicza:
Sam zaś jak z włosami utrefionymi i pomadą namaszczonymi tu i ówdzie po Forum z wielkim orszakiem ludzi w togi odzianych uwija się, to sami, sędziowie, widzicie; jak na wszystkich z góry spogląda; jak nikogo prócz siebie za człowieka nie ma; jak siebie tylko za szczęśliwego i możnego poczytuje6.
Na szczęście władze zostawiły Cycerona w spokoju, możliwe też, że wódz nie zdawał sobie sprawy z tego, jak ludzie pokroju Chryzogonosa wyzyskują panujący chaos.
Sulla nie był zwykłym masowym mordercą; był także rozważnym politykiem. Wprowadził reformy mające zwiększyć uprawnienia elity rządzącej oraz zapewnić, że nikomu innemu nie uda się pójść w jego ślady i przejąć z pomocą wojska kontroli nad państwem. Nie spełniły one swego zadania i kariery polityków wiernych dotychczasowemu ustrojowi, takich jak Cyceron czy Warron, łamali niedoszli Sullowie; ostatni, Gajusz Juliusz Cezar, rozpętał wojnę domową, która przyniosła kres republice rzymskiej. Zwycięstwo Cezara oznaczało, że nie było już dla nich miejsca na scenie politycznej.
Jak miał zareagować kochający ojczyznę Rzymianin? Jeśli chodzi o Warrona i Cycerona, nie widzieli oni innego wyjścia, jak tylko poświęcić się nauce, a konkretnie spisywaniu dziejów Rzymu, pisaniu traktatów politycznych lub filozoficznych albo antykwarstwu.
„Bylebyśmy tylko razem żyli, poświęcając się naukom”, pisał Cyceron do Warrona w kwietniu.
Jeśliby nas kto chciał użyć do odbudowania Rzeczypospolitej, nie tylko jako budowniczych, ale jako cieślów, ociągać się nie będziemy, owszem, z ochotą przybieżemy. Jeżeli nikt naszej pomocy potrzebować nie będzie, nie przestaniemy pisać i czytać dzieł o polityce, usługiwać Rzeczypospolitej, jeżeli nie w senacie i na Forum, to przynajmniej nauką, dziełami, badaniami o prawach i obyczajach7.
Warron niewątpliwie wziął to sobie do serca. Przypisuje mu się autorstwo niewiarygodnej liczby 490 książek, choć do naszych czasów w całości zachowała się tylko jedna z nich – podręcznik rolnictwa. Dożył późnej starości, pod koniec życia pisząc jedno ze swych najsłynniejszych dzieł, O gospodarstwie rolnym (De re rustica). Jak wyznał żonie, „jeśli człowiek jest, jak powiadają, bańką powietrza, to tym bardziej odnosi się to do starca. Otóż mój osiemdziesiąty rok przypomina mi, abym pozbierał manatki, zanim rozstanę się z życiem”8. Tymczasem żył jeszcze dziesięć lat. Jednym z jego licznych dokonań było opracowanie chronologii, która ustalała datę założenia Rzymu na 753 rok p.n.e.; choć zawiera ona błędy, do dziś pozostaje tradycyjnym systemem datowania.
Warron i Cyceron nadal się spotykali, by dzielić się ponurymi przemyśleniami na temat aktualnej sytuacji i wspominać przeszłą chwałę Rzymu. Składali sobie wizyty w swych wiejskich lub nadmorskich willach. Cyceron bywał wybrednym i wymagającym gościem. „Jeżeli będę miał dosyć czasu przed 2 lipca do Tuskulanum pojechać – pisał – zobaczę cię tam; jeżeli nie, pojadę za tobą do Kumanum i wprzód cię o tym uwiadomię, żeby kąpiel była gotowa”9. Nieco później groził żartobliwie: „Jeżeli do mnie nie przyjedziesz, pobiegnę do ciebie”10.
Z jego listów przebija podziw dla uczonego przyjaciela: „Zdaniem moim dni, które przepędzasz w Tuskulanum, stoją za całe życie i chętnie bym oddał drugim wszystkie bogactwa świata, gdyby mi wolno było bez przeszkody od gwałtu żyć tym sposobem. Naśladuję cię, jak mogę”11.
Rzymscy historycy i badacze przeszłości nie uważali się za profesjonalnych uczonych, ale, jak Cyceron i Warron, byli zwykle pozbawionymi zajęcia przedstawicielami nobilitas. Ich celem było pouczanie zdegenerowanych współczesnych pokoleń. Chcieli ukazać prawdę, lecz kiedy na przeszkodzie stawał im brak faktów, sięgali do legend i nie wzdragali się przed wypełnianiem luk tym, co ich zdaniem musiało – albo wręcz powinno – się było wydarzyć.
Pogrążeni w rozpaczy politycy konającej republiki kształtowali historię wczesnych lat Rzymu tak, jak sami chcieli ją widzieć. Miała ona być alternatywą dla przygnębiającej teraźniejszości. Thomas Babington Macaulay, angielski poeta, historyk i polityk z XIX wieku, wyobrażał sobie, że rzymskie mity założycielskie narodziły się jako ludowe pieśni, i odtworzył niektóre z nich w niezapomnianych wierszach.
Lepiej niż ktokolwiek inny uchwycił on surowego rzymskiego ducha:
Prędzej czy później, rzecz wiadoma,
Człek każdy spotka śmierć.
A jakiż jest godniejszy skon,
Niźli w obliczu wroga
Życie dać za prochy ojców swych
I świątynie swoich bogów?12
Opowieści snute przez ludzi takich jak Warron i Cyceron nie tylko ukazywały utracone cnoty, ale obejmowały również makabryczne historie sprzed wieków, jeśli nie zmyślone, to ubarwione, mające być budzącą grozę przestrogą dla współczesnych im nikczemników działających na zgubę państwa. Ich wersja wydarzeń ma niewielki związek z prawdą (jak dalece możemy to stwierdzić z perspektywy niemal trzech tysięcy lat), ale jej historyczna niewiarygodność jest znacznie mniej istotna niż światło, jakie rzuca na to, co widział Rzymianin, gdy uważnie przyglądał się sobie w idealizującym lustrze.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki