Читать книгу Inna miłość szejka - Artur Ligęska - Страница 6

Оглавление

Przedmowa

ZEA według Radhy Stirling, założycielki Detained in Dubai1

Jest wiele powodów podróży do Zjednoczonych Emiratów Arabskich: turystyczne, inwestycyjne, zawodowe. Większość ekspatów po wylądowaniu na lotnisku w Abu Zabi cieszy się luksusowym stylem życia; standardowe kontrakty obejmują zwykle luksusowe zakwaterowanie i bilety do domu raz, dwa razy do roku. Dubaj znany jest ze swych licznych atrakcji turystycznych, a także bajecznych siedmiogwiazdkowych hoteli i mnóstwa sklepów. Inwestorów przyciągają względna łatwość prowadzenia interesów, dostępność linii kredytowych, gotowość rządu ZEA do wspierania projektów biznesowych oraz dostępność lokalnych rynków.

Na pierwszy rzut oka Emiraty to raj dla przedsiębiorców czy inwestorów. Nic dziwnego, że Dubai International Airport to jedno z najruchliwszych lotnisk na świecie. Obraz, jaki ZEA przedstawia światu, jest niezwykle kuszący – jakby manna spadała tam z nieba. Gdyby był prawdziwy, Emiraty istotnie byłyby rajem.

Można jednak powiedzieć, że są dwie różne ZEA – jedne, które są iluzją, i drugie, prawdziwe. Iluzją jest obraz nowoczesnego, liberalnego i sprzyjającego biznesowi kraju, otwartego na cudzoziemców. Ten właśnie obraz przyciąga do niego tysiące ludzi. Prawdziwe Emiraty to bardzo mała, hermetyczna społeczność miejscowych, działających w ramach tradycyjnych struktur plemiennych istniejących poza oficjalnym systemem prawa.

Zjednoczone Emiraty Arabskie to dziś około dziewięciu i pół miliona ludzi, z czego tylko około miliona to obywatele samych Emiratów. Ludność składa się z blisko czterdziestu plemion; wywodzi się z nich kilkadziesiąt głównych rodzin, w rodzaju rządzących klanów Maktum, Nahjan, Szarki czy Al-Kasimi. Inne dość wpływowe rodziny – Al-Hashimi, As-Suwajdi, Al-Mulla – nie piastują, co prawda, stanowisk na świeczniku, ale wywierają olbrzymi wpływ na funkcjonowanie kraju. W ZEA istnieją rozległe, przenikające się nawzajem sieci rodowe, kontrolujące wszystkie warstwy społeczeństwa. Dany członek rodziny może być jednocześnie znaczącym politykiem, wysoko postawionym policjantem i ważnym biznesmenem.

Normą są stosunki, które na Zachodzie określa się mianem konfliktu interesów. Trzeba pamiętać, że społeczeństwo emirackie jest społeczeństwem na wskroś plemiennym, i to, kogo znasz i kim jesteś, determinuje to, co możesz robić i jak jesteś traktowany.

W języku arabskim istnieje określenie relacji tego rodzaju: wasta. Oznacza ono nie tyle zakres władzy danej jednostki, ile przywileje, jakie ma ona dzięki znajomości z ludźmi sprawującymi władzę. Od czasu do czasu pojawiają się wprawdzie próby redukowania wpływu wasty, nadal jednak jest ona w Emiratach o wiele ważniejsza niż prawo.

Układy sił między wpływowymi rodami i poszczególnymi ich członkami stanowią jedną z najpoważniejszych i najtrudniejszych do przewidzenia przeszkód dla cudzoziemców usiłujących się odnaleźć w emirackim społeczeństwie.

Im dłużej dany obcokrajowiec jest w stanie przebywać w ZEA bez wdawania się w relacje czy konflikty z Emiratczykami, tym dłużej będzie trwał w iluzji państwa prawa. Jednakże w chwili, w której jego życie, kariera, firma czy finanse skrzyżują się w jakiś sposób z miejscowym układem – albo gdy wejdą z nim w jakiś spór – iluzja ta pryska. Zderzy się z brutalną rzeczywistością tego, że ZEA jest w istocie republiką bananową, w której policja, prokuratura, sądy i rząd są jedynie marionetkami w rękach liczących się rodów.

Wydumane zarzuty, niesłuszne aresztowania i niesprawiedliwe procesy to codzienność ZEA. Można zostać aresztowanym, oskarżonym i skazanym wyłącznie na podstawie zeznań świadka, zwłaszcza Emiratczyka. Standardem na policji jest wymuszanie podpisania fałszywego przyznania się do winy – nierzadko oskarżonych zmusza się do złożenia podpisu na czystych kartkach papieru, na których policja później zapisuje ich sfabrykowane zeznania.

Można spokojnie powiedzieć, że większość więźniów w ZEA jest absolutnie niewinna zarzucanych im czynów. Tysiące osób cierpią w więzieniach w zapomnieniu, bo ich ambasady nie robią nic w ich sprawach, zasłaniając się formułką o konieczności poszanowania miejscowego systemu sądowniczego. Wielu osób zresztą nie stać na prywatnego adwokata, przez co muszą się zadowalać obrońcą z urzędu, choć i tak nie ma to większego znaczenia, gdyż procesy w sądach są parodią wymiaru sprawiedliwości. Obrońcom – zarówno prywatnym, jak i z urzędu – nie wolno się spotykać ze swoimi klientami, często nawet nie mówią w ich języku, a podstawowym celem adwokatów jest utrzymanie dobrych relacji z sędziami, prokuratorami i policją; mają za zadanie raczej zapewnić bezproblemowe skazanie.

Z mojej ponaddziesięcioletniej pracy ze sprawami dotyczącymi cudzoziemców w ZEA jasno wynika, że istnieją tylko dwa sposoby, które mogą pomyślnie rozwiązać przypadki pochopnych aresztowań i niesprawiedliwych wyroków: interwencje dyplomatyczne oraz uwaga światowych mediów, która mobilizuje poparcie opinii publicznej.

Artur miał sporo szczęścia, że rząd polski zaangażował się w jego sprawę, podobnie jak media i opinia publiczna. Dla porównania: sprawa niemal identyczna ze sprawą Artura, Brytyjczyk Andrew Neal aresztowany w Dubaju pod nieprawdziwymi zarzutami posiadania narkotyków – przy zupełnym braku dowodów, fałszywych zeznaniach jedynego oskarżyciela (potem wycofanych) i absolutnej niewinności rzekomego sprawcy – nadal pozostaje w areszcie. Ze względu na niedostateczne wsparcie brytyjskich mediów i rządu sprawa Andrew Neala została przekazana do ONZ-u.

Nauczona doświadczeniem walki o sprawiedliwość dla ponad 10 tysięcy klientów uznałam z początku, że sprawa Artura jest beznadziejna. Przerażająca prawda jest taka, że im bardziej wyssane z palca są zarzuty, im bardziej nieprawdopodobne fakty towarzyszą decyzji o aresztowaniu, tym trudniejsza jest sytuacja. Wielu ludziom z Zachodu po prostu nie mieści się w głowie, że można kogoś aresztować i skazać bez żadnych dowodów. Mimo ogólnie znanej wiedzy, że system sądowniczy w ZEA nie spełnia standardów, że dowody się fabrykuje, a zeznania wymusza, domagający się sprawiedliwości i praworządności zawsze spotykają się z cynicznymi uwagami w rodzaju „Nie ma dymu bez ognia”, co ma oznaczać, że ofiara musiała mieć coś na sumieniu.

Skazanie Artura odbyło się bardzo szybko, a warunki jego uwięzienia okazały się szczególnie ciężkie. Ci, którzy – na szczęście! – nie mają dogłębnej wiedzy o sądownictwie w ZEA, mogli wątpić, czy aby na pewno Artur był rzeczywiście zupełnie niewinny. Pewnie myśleli tak: „A może nie mówią nam wszystkiego? A może jego adwokaci wysyłają do mediów tylko wybrane informacje? Niemożliwe, że instytucje stojące na straży porządku prawnego i policja są tak skorumpowane i wyrachowane, żeby uwięzić zupełnie niewinną osobę tylko w celu ugłaskania jakiegoś wściekłego obywatela”.

Niestety – to jest absolutnie normalne w Emiratach. Cudzoziemcy często trafiają do więzień tylko dlatego, że uwiecznili na selfie jakiegoś obywatela ZEA, który nie chciał być fotografowany. Pewnemu brytyjskiemu biznesmenowi zrabowano miliony dolarów w firmowych aktywach i oskarżono go fałszywie o defraudację wyłącznie dlatego, że odrzucił karesy swojego partnera biznesowego. Lista takich pseudoprawnych okropieństw jest długa i rośnie z każdym dniem.

Kiedy Artur poprosił mnie o napisanie przedmowy do swojej książki, zrobiłam to z dużą przyjemnością. Nieustanny strumień spraw napływających z ZEA, dramatyczne historie ofiar przemocy prawnej, które wywołują wściekłość i które na zawsze zmieniają życie wielu osób, zwykle doczekują się tylko krótkich wzmianek w prasie i popadają w natychmiastowe zapomnienie, gdy zdarza się jakaś inna, bardziej medialna tragedia.

Dlatego właśnie książka Artura jest taka ważna. Jego cierpienia stanowią niezwykle dobitny przykład tego, co może spotkać każdego cudzoziemca w ZEA. Społeczność międzynarodowa musi być tego w pełni świadoma. Pozostaje mi żywić nadzieję, że opowieść Artura będzie nie tylko ostrzeżeniem przed tym, co może się wydarzyć w Emiratach, lecz także że będzie się ją czytać w ZEA, aby ich obywatelom otworzyły się oczy na straszną rzeczywistość ich systemu prawnego. Być może stanie się ona impulsem do tak koniecznych reform.

Radha Stirling, CEO

Detained in Dubai

1 Organizacja pomagająca niesłusznie oskarżonym cudzoziemcom w Zjednoczonych Emiratach Arabskich – przyp. aut.

Inna miłość szejka

Подняться наверх