Читать книгу Dziewczyna na miesiąc. Kwiecień-maj-czerwiec - Audrey Carlan - Страница 5

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Оглавление

Cześć, słodziaku – tak brzmiały pierwsze słowa, które padły z jego seksownych ust. Słowa w połączeniu ze sposobem, w jaki jego wzrok błądził po moim ciele, sprawiły, że zrobiło mi się gorąco… i to w ten niebezpieczny sposób. Mason Murphy oparł się o limuzynę. Na nosie miał lotnicze okulary przeciwsłoneczne, na głowie miedzianobrązowe włosy, a jego ironiczny uśmiech pewnie sprawiał, że wszystkie fanki baseballa miały mokro w gaciach. Na szczęście przez ostatnie kilka miesięcy miałam do czynienia z kilkoma bardzo seksownymi facetami, tak więc nie zrobił na mnie większego wrażenia.

Wyciągnęłam rękę. Zacisnął usta, podniósł okulary i popatrzył na mnie niesamowicie zielonymi oczami. Ciemnymi i pięknymi jak szmaragdy.

– Co? Tak bez pocałunku?

Zmarszczyłam brwi, wysunęłam biodro i skrzyżowałam ręce na piersi.

– Poważnie? Tak zaczynamy?

Odchylił głowę, zdjął okulary i przygryzł zausznik. Ponownie zmierzył mnie wzrokiem.

– Zadziorna jesteś. Lubię takie dziewczyny.

Zamknęłam oczy i kilkakrotnie mrugnęłam, żeby sprawdzić, czy nadal śpię po wziętym w samolocie Benadrylu. Latanie zawsze bardzo mnie stresowało. Teraz jednak z pewnością byłam na ziemi.

– Trochę się z tobą pomęczę, prawda?

Otworzył szerzej oczy, a na jego niebezpiecznie przystojnej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Wysokie kości policzkowe, mały dołek w brodzie i te błyszczące oczy nadawały mu szelmowski wygląd. Podszedł bliżej, złapał mnie za szyję i pocałował w skroń. Z całej siły powstrzymałam się, żeby się nie odwrócić i… nie strzelić go w pysk.

– Musisz zabrać rękę i się cofnąć. Nie uczyli cię zasad dobrego wychowania?

Stanął przede mną i pochylił się tak, jakby chciał mi coś szepnąć.

– Wiem, kim jesteś, i zupełnie mi to nie przeszkadza. Zupełnie i absolutnie. Trochę się razem zabawimy.

Walnęłam go w klatkę piersiową, żeby się odsunął.

– Panie Murphy, proszę posłuchać.

– Panie Murphy – powtórzył szyderczo. – Podoba mi się to.

Nabrałam powietrza i zgrzytnęłam zębami. Gdybym przygryzła sobie język, prawdopodobnie przegryzłabym go od razu na pół z irytacji, do jakiej doprowadzał mnie ten facet.

– Wcześniej mówiłam, że chyba masz złe zdanie o mojej pracy. Jestem dziewczyną do towarzystwa. Co oznacza, że uświetniam swoją obecnością różne wydarzenia. Dotrzymuję panom towarzystwa i utrzymuję z nimi przyjazne relacje.

Ponownie się do mnie zbliżył, złapał mnie za biodra i przycisnął do swoich.

– Nie mogę się doczekać, aż się z tobą zaprzyjaźnię. – Potarł swoją miednicą o moją.

Poczułam zarys czegoś, co właśnie budziło się do życia. Westchnęłam. Odepchnęłam go po raz kolejny.

– Tylko wezmę walizki.

Gwizdnął na kierowcę. Tak, gwizdnął. Jak na psa.

Wzdrygnęłam się i wydostałam się z jego objęć.

– Nie martw się, kociaku, szybko się w tym odnajdziesz. – Udał, że macha kijem do baseballa.

Wywróciłam oczami, otworzyłam drzwi limuzyny i wsiadłam, on też i od razu klasnął w dłonie.

– Chcesz drinka?

Jestem przekonana, że spojrzałam na niego, jakby wyrósł mu ogon.

– Przecież jeszcze nawet nie ma południa.

Wzruszył ramionami.

– Gdzieś na świecie z pewnością już jest. – Mrugnął do mnie i uśmiechnął się bezczelnie. Wyjął butelkę szampana. Oblizał językiem swoją mięsistą górną wargę. Natychmiast odczułam przyjemny skurcz między nogami. Pokręciłam głową i skrzyżowałam nogi. Był zwierzęciem, ale był też wyjątkowo przystojny. Wysoki – miał pewnie około metra osiemdziesięciu wzrostu – a jego ciało mogło zdobić okładki czasopism – i często tak właśnie się działo. Mięśnie na bicepsach były naprężone, tak samo jak mięśnie ud. Gdy włożył butelkę między nogi i otworzył szampana, rozległ się delikatny wystrzał. Nic się nie wylało. Musiałam przyznać, że miał wprawę.

– A teraz, słodziaku, wyjaśnimy sobie kilka spraw.

Otworzyłam szeroko oczy i uniosłam wysoko brwi. Podał mi kieliszek szampana. Chociaż była dopiero dziesiąta rano, wzięłam kieliszek, bo doszłam do wniosku, że w jakiś sposób będę musiała zapanować nad irytacją.

– Przysłano cię tutaj po to, żebyś była moją dziewczyną. To oznacza, że moi fani, przyszli sponsorzy i media będą musieli w to uwierzyć, a to oznacza, że będziemy musieli się zaprzyjaźnić, i to jak najszybciej. A gdy na ciebie patrzę… – Oblizał usta i ponownie zaczął wodzić wzrokiem od moich stóp w kozakach i obcisłych dżinsów w górę i zatrzymał się na piersiach. Świnia. – …to wiem, że będę rozkoszować się każdą pieprzoną sekundą.

Ten facet będzie ogromnym wyzwaniem. Próżny, seksowny jak diabli, irytujący, seksowny jak diabli, chamski, seksowny jak diabli i niedojrzały. Zapomniałam o czymś? Aha, seksowny jak diabli.

Oparł się i wyciągnął, prezentując całe ciało. Wypił szampana jednym haustem. Nie miałam zamiaru pozwolić, żeby ten głupek był ode mnie lepszy, więc też wypiłam na raz. Uniósł brwi, a w jego oczach błysnęło uznanie.

– Taka kobieta mogłaby podbić moje serce. – Złapał się za serce.

Pochyliłam się do przodu, wzięłam butelkę, nalałam sobie szampana i wskazałam brodą, żeby podniósł kieliszek. Jemu też nalałam.

– W porządku, musimy ustalić kilka spraw.

Zrobił taką minę, jakby chciał dowcipkować, ale spojrzałam na niego tak, że zamilkł. Oparł się i uniósł brodę.

Uśmiechnęłam się, wiedząc, że tę rundę wygrałam.

– Może i wynająłeś mnie, żebym była twoją partnerką na miesiąc, ale nie jestem twoją dziwką. – Uniósł brwi. – Seks z klientem jest opcjonalny i zależy ode mnie. Nie jest częścią umowy. Powinieneś przeczytać drobny druczek, koleś, bo wkrótce się dowiesz, jak to jest żyć przez miesiąc w celibacie.

Otworzył usta, ale ze zdumienia odebrało mu mowę.

– Chyba sobie żartujesz? – wydukał.

Pokręciłam głową.

– Obawiam się, że nie. Tak więc przeproś się ze swoją ręką, ponieważ będzie ci bardzo potrzebna. Jeśli na zewnątrz zawiesisz oko na jakiejś lasce, to dziennikarze zorientują się, że to – machnęłam ręką, wskazując na mnie i na niego – jest oszustwem i sto tysięcy dolarów pójdzie w błoto. – Przeczesał nerwowo włosy dłonią. – Poza tym nowym sponsorom z pewnością nie spodoba się, że nie potrafisz być wierny nowej dziewczynie nawet przez jeden dzień. Pamiętaj, że reklamacji nie przyjmujemy i nie odzyskasz kasy.

Oparłam się, skrzyżowałam nogi i napiłam się szampana. Bąbelki zatańczyły na moim języku, ponownie pobudzając zmysły.

Mason popatrzył na mnie tajemniczo.

– Co w takim razie proponujesz, słodziaku? – Uśmiechnął się i popatrzył na moje nogi, na piersi, a w końcu na twarz.

– Po pierwsze, przestaniesz nazywać mnie słodziakiem.

Przerwał mi.

– Czy facet nie powinien nadać swojej dziewczynie jakiejś ksywy?

Zacisnęłam usta i zamyśliłam się. Chyba miał rację.

– Może i tak, ale w twoich ustach brzmi to kretyńsko.

Odchylił głowę do tyłu i zaczął się śmiać. Jego śmiech rozległ się w całym samochodzie. Atmosfera natychmiast się poprawiła. Jeśli będę słyszeć ten śmiech codziennie, to może ten miesiąc nie będzie taki okropny. Ponownie oblizał usta i to wrażliwe miejsce między moimi nogami skurczyło się rozkosznie, przypominając mi, jak to miło jest mieć męskie usta między nogami. Musiałam jakoś okiełznać moje libido. Chociaż moje spotkanie z Wesem miało miejsce zaledwie dwa tygodnie temu, już odczuwałam ogromną potrzebę i pożądanie. I nie miałam żadnych nadziei na wyzwolenie. A teraz, ponieważ mój obecny klient zdecydowanie nie znajduje się na liście przyszłych kochanków, wyglądało na to, że czekał mnie jeszcze miesiąc celibatu. Straszne.

– No dobrze, nie ma sprawy. Wydaje mi się, że kolejnym krokiem powinno być bliższe poznanie. Opowiedz mi o sobie.

Położył dłoń na swoim umięśnionym udzie.

– Nie mam zbyt dużo do opowiadania. Pochodzę z irlandzkiej rodziny. Tata pracuje jako śmieciarz, chociaż powtarzam mu, że mógłby rzucić tę robotę i mieć wolne do końca życia. Ale on tego nie zrobi. Jest zbyt dumny.

– Czyli chyba dobry z niego człowiek. W przeciwieństwie do mojego ojca. – No cóż, może to nieprawda, starał się. Ale w tamtych okolicznościach, po odejściu mamy, zagubił się. Nie wiem, czy ktokolwiek ma sposób na to, jak poradzić sobie z miłością swojego życia.

Mason się uśmiechnął, odsłaniając białe proste zęby. Jeden z jego górnych kłów był tylko lekko krzywy, dzięki czemu jego uśmiech zyskiwał na charakterze.

– Mój tata jest świetny, prawdziwy twardziel. Ale za ciężko pracuje. Zawsze tak było, musiał utrzymać mnie i moich braci.

– A ilu ich masz? – spytałam, ponieważ ten temat wydał się interesujący.

Podniósł trzy palce i jednocześnie napił się szampana.

– Moi bracia to szalone chłopaki, ale ich uwielbiam – stwierdził.

Usłyszałam bostoński akcent. Cholernie seksowny. Do diabła, jeśli ten facet okaże się miły, trudno mi będzie utrzymać ręce przy sobie.

Zmrużył oczy i popatrzył na mnie. Jego źrenice zrobiły się ciemnozielone.

– Spodoba im się, że prowadzam się z taką zajebistą laską.

No i znowu robi się grubiański. Pokręciłam głową i powoli nabrałam powietrza.

– No dobrze, masz trzech braci. Starszych, młodszych?

– Młodszych. Brayden ma dwadzieścia jeden lat, Connor dziewiętnaście, a najmłodszy, Shaun, siedemnaście, i nadal chodzi do szkoły średniej.

Przechyliłam się i wstawiłam pusty kieliszek do stojaka.

– Wow, czterech chłopaków.

Pokiwał głową.

– Tak, Brayden jest barmanem, a w dzień uczy się w college’u. Tuż po szkole średniej zrobił lasce dziecko. – Wzdrygnęłam się. – Suka zostawiła mu dzieciaka i nawiała. – Otworzyłam usta i westchnęłam. Jak kobieta mogła zostawić własne dziecko? Ale przecież moja matka zrobiła to samo. Mimo wszystko gdy słyszę, że coś takiego spotkało inne dziecko, to gotuje się we mnie krew. – Tak więc Bray mieszka z tatą i swoją córką Eleanor.

– To dość staromodne imię – zauważyłam.

Uśmiechnął się i wyjrzał tęsknie przez okno.

– Tak, to po naszej mamie.

– Czy wasi rodzice się rozstali?

Pokręcił głową.

– Nie, mama zmarła dziesięć lat temu. Rak piersi. Tak więc przez długi czas w skład naszej rodziny wchodzili sami faceci.

Pochyliłam się i położyłam dłoń na jego kolanie.

– Przepraszam. Nie powinnam dopytywać.

Zrzucił moją rękę.

– To było dawno temu. Nieważne. Connor studiuje na Boston U, a Shaun cały czas trzyma paluchy w nastoletnich pickach.

Skrzywiłam się i jęknęłam.

– Co?

– Nic. – Pominęłam fakt, że dorosły facet mówiący o żeńskich narządach płciowych jako o „pickach” był niedojrzały. Szkoda było strzępić sobie język.

– Jakich sponsorów i reklamodawców masz zamiar ściągnąć?

* * *

Gdy dotarliśmy do jego „mieszkania”, jak je nazywał, z zaskoczeniem zauważyłam ładną, ale skromną blondynkę. Była wysoka, miała dwadzieścia kilka lat. Wyglądała jak Barbie – złote włosy związane w kok, błyszczące błękitne oczy, idealne różowe usta, w kostiumie, który perfekcyjnie podkreślał jej chudą sylwetkę. Widać było po niej pieniądze i profesjonalizm, ale potem spojrzała na Masona i wszystko zniknęło.

– Eee, panie Murphy. – Podniosła palec, a on przeszedł szybko obok niej i ruszył do budynku. Gdy mijał ją, nie zaszczyciwszy nawet jednym spojrzeniem, wydęła wargi.

Zatrzymałam się na schodach przed kobietą. Kiedy przestała wpatrywać się w tyłek Masona, który zniknął za drzwiami, spojrzała na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko.

– Ej, gburze, ta ładna blondynka właśnie próbowała ci coś powiedzieć! – krzyknęłam do niego, nie spuszczając z niej oczu. – I zapomniałeś wziąć moje walizki! – Pokręciłam głową i mruknęłam „dupek”.

– Słucham? – Przysunęła się bliżej.

Pokręciłam głową i wyciągnęłam rękę.

– Mia Saunders, dziewczyna Masona.

Blondynka zamknęła oczy i nabrała powietrza.

– Mio, wiem, kim jesteś, to my zasugerowaliśmy, żeby cię zatrudnił. Nazywam się Rachel Denton, specjalistka do PR. Wyznaczono mnie do pracy z wami, tak by udało się przekonać opinię publiczną, że jesteście parą. Dotąd zajmował się tym specjalista do spraw wizerunku Masona, ale zaproponowałam pomoc. – Przygryzła wargę i odwróciła wzrok.

– No cóż, w takim razie będziemy musiały jakoś przez to przejść. Ma bardzo silny charakter. – Uśmiechnęłam się, gdy Mason pokazał się na schodach.

– Zgubiłaś się, ostra lasko? – W jego oczach czaił się śmiech, ale te słowa mnie poirytowały. Wywróciłam oczami, złapałam Rachel za ramię i przyciągnęłam do boku.

Mason zdawał się w końcu ją zauważyć, to znaczy taksował ją wzrokiem… uczynił to dwa razy.

– Rachel, co ty tutaj robisz? Myślałem, że zajmie się tym Val?

Pokręciła głową i oblała się rumieńcem. Interesujące.

– Nie, Val jest bardzo zajęty rozmowami ze sponsorami i reklamodawcami, z którymi masz się spotkać. Więc zaproponowałam… – Uniosła dumnie głowę, gdy on pożerał ją wzrokiem.

– Nie mogę powiedzieć, że będę tęsknić za Valem – stwierdził, a jego głos wcale nie zabrzmiał protekcjonalnie ani ordynarnie. Również interesujące.

Rachel zachichotała, tak, zachichotała. Kiedy na nią patrzył, w jego oczach pojawiła się łagodność. Następnie przytrzymał nam drzwi.

– Ej, leniu, a moje bagaże? – Wskazałam na samochód.

– W porządku. – Zatrzymał się, zerknął na Rachel, cofnął się, uderzył we framugę i się uśmiechnął. – To ja… eee… pójdę po nie.

Patrzyłam w zdumieniu, jak pewny siebie kobieciarz i gbur tracił nad sobą panowanie w towarzystwie laski od PR, która wcale nie ukrywała swojego zainteresowania nim. Policzki dziewczyny były jasnoczerwone i przygryzała dolną wargę.

– Lecisz na niego? – Wskazałam kciukiem na Masona.

Pokiwała milcząco głową, a potem jej oczy nagle się rozszerzyły.

– Nie! Co? Eee, odniosłaś złe wrażenie. Z panem Murphym łączą mnie sprawy zawodowe. – Następnie skrzyżowała gwałtownie ręce na piersi i zacisnęła usta.

Prychnęłam i weszłam do domu.

– Jak sobie chcesz. – Później zgłębię ten temat. Skoro w tym miesiącu nie będę mieć seksu, to chciałam sobie zapewnić inną rozrywkę.

Mason rzucił torby w korytarzu i zaprowadził nas do salonu. Pokój w kształcie podłużnego prostokąta wyglądał jak typowy bostoński salon. Już nie mogłam się doczekać, aż ktoś mnie po tym oprowadzi.

Na środku salonu stała narożna sofa z czarnej skóry. Naprzeciwko niej na ścianie wisiał co najmniej sześćdziesięciocalowy telewizor. Gdzieniegdzie rozmieszczono rekwizyty związane z baseballem – na kominku były oprawione koszulki, a nad nimi wisiały piłki z autografami. Każda z nich znajdowała się w szklanym albo plastikowym pojemniku. Widać, że Mason dba o rzeczy, na których mu zależy. Może miał dwa oblicza. Liczyłam na to, że tak właśnie było, zwłaszcza że przez miesiąc musiałam udawać jego dziewczynę.

– Co cię sprowadza, Rach? – spytał.

Rach. Skrócił jej imię. Skracanie imion oznacza zazwyczaj zażyłe albo intymne relacje.

Skrzyżowała nogi, spódniczka jej się podwinęła. Mason skupił się na tym ruchu, na fragmencie tkaniny. Parsknęłam śmiechem, ale nie zwrócili na to uwagi – pewnie nawet nie widzieli mnie w pokoju.

– Chciałam tylko przypomnieć, że jesteście umówieni… na jutro. To będzie twój pierwszy występ w nowej roli… – Odchrząknęła i założyła za ucho długie pasmo blond włosów, ale ono ponownie się zsunęło. Mason znowu się na niej skupił, na tym paśmie włosów, jakby chciał go musnąć, poprawić, dotknąć. Wbił palce w uda. – Jako… ech… para – dokończyła. – Wasze zachowanie musi być prawdziwe – musicie trzymać się za ręce, dotykać, uśmiechać… eee – Skrzywiła się, jakby dokończenie tego zdania sprawiało jej ból. – Całować, i takie tam. Panno Saunders, czy będzie pani mieć z tym jakiś problem? – zwróciła się do mnie.

Popatrzyłam na nią szeroko otwartymi oczami.

– A czy ty masz z tym problem? – spytałam, nie wierząc własnym uszom. Już po dziesięciu minutach patrzenia na nich, wiedziałam, że na siebie lecą. Co u diabła powstrzymywało ich przed rozpoczęciem bardziej intymnej relacji?

Głowa Rachel odskoczyła do tyłu, jakby ją ktoś uderzył.

– Słucham? – Skrzyżowała ręce na piersi i sapnęła. – Dlaczego miałabym mieć z tym problem?

– Nie wierzę. – Pokręciłam głową.

– Mia prawdopodobnie chce zapytać o to, czy takie oficjalne okazywanie sobie uczuć spodoba się sponsorom i agencji reklamowej?

Nie, Mia wcale nie chciała o to spytać. Na jakiej planecie znowu wylądowałam? Czy tych dwoje było prawdziwych? Westchnęłam i stwierdziłam, że najlepiej będzie zagrać w ich gierkę, dopóki nie dowiem się, o co tak naprawdę chodzi.

– Tak, właśnie o to.

Rachel skrzywiła się i rozluźniła. To tak, jakby poranny kwiat zamykał się na wieczór. Powoli się relaksuje i zamyka płatki, by odpocząć do rana, gdy słońce – a tym razem wścibska i bezczelna dziewczyna do towarzystwa z Vegas – znowu go pobudzi.

– Zespół spędził długie godziny na planowaniu tego przedsięwzięcia. Wiemy, że jest ono dość niekonwencjonalne, ale do tej pory pan Murphy nie prezentował się opinii publicznej jako idol, z którego można brać przykład. Będzie musiał między innymi zmniejszyć liczbę wypadów do baru, ilość wypitego alkoholu czy nawet ograniczyć palenie papierosów. Zdaniem zespołu tabuny kobiet, z którymi prowadzał się w zeszłym sezonie – nigdy nie widziano go dwa razy z tą samą – nie poprawiły jego wizerunku. Mamy zamiar to zmienić i jesteś pierwszym etapem tego planu.

Wreszcie odważyłam się spojrzeć na Masona. Oparł łokcie na kolanach i schował głowę w dłoniach. Wyglądał, jakby się poddał. Usiadłam obok niego i zaczęłam głaskać go po plecach. Zwrócił się w moją stronę.

– Rety, wszystko spierdoliłem.

– Każdemu może się to przytrafić. Ale zatrudniłeś Rachel, a twój zespół uważa, że uda się to zmienić. – Cały czas gładziłam go po plecach, aż wreszcie podniósł głowę. Wyprostował się.

– W porządku, czyli chcesz publicznego okazywania uczuć? – spytał Rachel, a ta kiwnęła głową.

– No to proszę. – Odwrócił się i spojrzał ostro prosto na mnie. – Zróbmy to. – Objął mnie i pocałował. Westchnęłam i niespodziewanie otworzyłam usta. Potraktował to jako zaproszenie. Tak naprawdę nie chodziło mi o to, ale na jego języku wciąż czułam zapach szampana, a nie byłam całowana od wieków – chociaż tak naprawdę to zaledwie od dwóch tygodni. Jeśli dodać do tego ten wspaniały zapach wody kolońskiej, nic dziwnego, że odpłynęłam. Zatraciłam się w jego pocałunku. Jego język wszedł w moje usta, władczy, ale i swawolny. Odwzajemniłam pocałunek, złapałam go za koszulę i przytrzymałam, żeby dostać jeszcze więcej. Więcej pocałunku, więcej niego. Kurwa. Nie taki był plan.

Gdy wreszcie się od siebie oderwaliśmy, sapaliśmy i dyszeliśmy.

– Może być? – Odwrócił się do Rachel, ale jej już nie było. Słyszałam stukot jej obcasów na płytkach. – Rachel? – krzyknął.

– Do jutra. Świetna robota! – wrzasnęła na dwie sekundy przed tym, jak z całej siły trzasnęła drzwiami.

Opadł na oparcie sofy.

– O ja jebię.

Pokręciłam głową i również się oparłam.

– Nie ma szans.

Zachichotał.

– Co to w ogóle było?

– To byłem ja, całujący bardzo namiętną dziewczynę do towarzystwa. – W jego oczach błysnęło pożądanie, ale ja wiedziałam… Chodziło o mowę ciała. Pewnie, że był cudowny, poza tym ten pocałunek sprawił, że zrobiłam się wilgotna, ale pociąg seksualny i prawdziwe zainteresowanie to dwie różne sprawy.

– Lubisz ją – spróbowałam mu pomóc.

Zacisnął usta i zamknął oczy.

– Pewnie, że tak. Jest miła, dobrze jej płacę. I wszyscy są zadowoleni. Jak można być niezadowolonym?

– Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi.

– Nie wiem, jak ty, ale ja jestem głodny, a ty musisz się rozpakować. W torbach masz różne bzdety, jakie zgodnie z umową kupili Rachel i Val. Nie wyjmowałem ich, tylko położyłem na łóżku. Może być pizza?

Szybko wstał i ruszył, ale najwyraźniej zmienił zdanie. Odwrócił się i wyciągnął rękę.

– Dziękuję, że przyjęłaś tę pracę – powiedział i pomógł mi wstać. – Twój pokój to pierwsze drzwi po prawej, chyba że wolisz spać u mnie. – Uniósł brwi i pchnął biodrami.

Wypuściłam szybko powietrze i pokręciłam głową. Gdy ruszyłam, mocno klepnął mnie w pośladek.

– Masz niesamowity tyłek. Mio.

Zatrzymałam się i oparłam rękę na biodrze.

– Jeśli chcesz zachować rękę, to lepiej trzymaj ją z dala od mojego tyłka.

Uniósł ręce i cofnął się.

– No dobrze, dobrze, po prostu ćwiczę przed jutrzejszym meczem. Nic się nie stało, tak?

– W takim razie zostaw siły na mecz. Przydadzą ci się. – Ruszyłam na schody, myśląc, że moje na wierzchu, gdy usłyszałam jego odpowiedź.

– Skarbie, nie wiesz, że ja zawsze gram po to, żeby wygrać?

O rety.

Dziewczyna na miesiąc. Kwiecień-maj-czerwiec

Подняться наверх