Читать книгу Dziewczyna na miesiąc. Kwiecień-maj-czerwiec - Audrey Carlan - Страница 6

ROZDZIAŁ DRUGI

Оглавление

Dni, w które dziewczyna taka jak ja znajduje szczęście w przymierzaniu ubrań, powinny być traktowane jak święto narodowe i zaznaczone w kalendarzu na czerwono. Gdy odkryłam nowiutką parę dżinsów True Religion i obcisłą koszulkę Red Sox, miałam ochotę paść do stóp cioci Millie za załatwienie mi tej roboty. Spędzę cały miesiąc ze sławnym miotaczem. Pewnie, był niedojrzały, gburowaty i trzeba go było wychować… ale wreszcie mogłam nosić do pracy dżinsy i koszulkę. Założyłam do tego czerwone Conversy i rozpłynęłam się z zachwytu.

Spojrzałam na siebie w lustrze, pogładziłam się po zaokrąglonym tyłku. Tak, nadal jędrny. Odkąd zaczęłam tę pracę, nie przytyłam; nadal nosiłam trzydzieści osiem, i byłam jędrna i miękka w miejscach, w których chciałam taka być. Dzięki ogólnemu wrażeniu, jakie sprawiałam, dostawałam kolejne zlecenia i byłam coraz bliższa spłacenia długów Blaine’owi. Cztery raty z głowy. Jeśli będę mieć pracę co miesiąc, to uda mi się to zakończyć dość szybko. Chociaż kogo chcę oszukać? Zarabiam sto patyków miesięcznie, czasami dodatkowe dwadzieścia. Dlaczego miałabym rezygnować z takiej pracy?

Związałam włosy w dwie kitki – wydawało mi się, że podobają się facetom takim jak Mason – i założyłam baseballówkę. Nagle zaczęłam myśleć o Wesie. Z tego wszystkiego chciałabym zachować właśnie jego. Gdy jesteśmy razem, cały świat przestaje istnieć. Stwierdziłam, że mimo wszystko jestem niezła w pilnowaniu swojego serca, ale i tak bardzo brakowało mi Wesa. Minęło już kilka tygodni. Nie zaszkodzi zadzwonić.

Wyjęłam telefon i wybrałam właściwy numer. Po kilku sygnałach usłyszałam nieznajomy damski głos.

– Słucham? – chichot.

– Eee, chyba pomyłka.

Zaśmiała się, usłyszałam odgłos bosych stóp na podłodze. Po chwili rozległ się głośny śmiech, który z pewnością należał do Wesa.

– Czy chcesz rozmawiać z Westonem? – usłyszałam słodki głos i nagle przypomniałam sobie ten namiętny ton. Znałam go. Zamknęłam oczy, nabrałam powietrza. Gina DeLuca, jedna z najpiękniejszych gwiazd Hollywood. Ta kobieta grała główną rolę w filmie Wesa Kod honoru.

Usłyszałam trzaski w słuchawce.

– Gina… dziewczyno, ja ci zaraz dam! – Głos Westona był ochrypły i rozbawiony. – No chodź tutaj, laseczko – powiedział bez tchu, najwyraźniej ją ganiając.

– Przykro mi, ale Wes będzie musiał oddzwonić. Jest teraz bardzo zajęty – pisnęła.

– Mam cię! – usłyszałam, a potem dobiegły mnie odgłosy pocałunków i kobiecy gardłowy jęk.

– Oddaj telefon – ryknął, a ona zakwiliła, najwyraźniej nie zwracając uwagi na to, że wszystko słyszę. Poczułam, jak w moje serce wbija się ostry nóż, ale nawet wtedy nie potrafiłam się rozłączyć. Byłam jak przyklejona do słuchawki. Nie miałam prawa czuć się zraniona, ale to niczego nie zmieniało. Gdy słyszałam, jak Wes zabawia się z inną, wywracały mi się wnętrzności.

Czy tak właśnie czuł się on ze świadomością, że co miesiąc jeżdżę do innego mężczyzny? Pewnie nie, jeśli wziąć pod uwagę dochodzące ze słuchawki mlaskanie i cmokanie.

– To twój telefon! Nie mój. Dzwoni jakaś laska. Proszę – usłyszałam jej głos, a potem czas stanął w miejscu. Moje serce waliło jak oszalałe do chwili, w której Wes uświadomił sobie, kto dzwoni i co słyszałam.

– Kurwa – dobiegło do mnie, gdy telefon przeszedł z rąk do rąk.

– O co chodzi, kochanie? No dobrze, wygrałeś. Wracaj szybko do łóżka! – Jej głos stawał się coraz odleglejszy.

Usłyszałam jęk.

– Mia – powiedział z bólem. – Przepraszam, że… no… to nie powinno się wydarzyć.

Pokręciłam głową, chociaż nie mógł tego zobaczyć. W moich oczach stanęły łzy, ale z całą pewnością nie miałam zamiaru pozwolić im popłynąć. Jeśli bym do tego dopuściła, zwinęłabym się w kłębek na łóżku i nie mogłabym udawać dziewczyny boskiego miotacza Red Sox Masona Murphy’ego.

– Hej, nie, wszystko w porządku. Ja tylko, eee, zadzwoniłam, żeby się przywitać. No to cześć.

– Cześć – odparł smutno. – Mia, kurwa. To nie jest… technicznie to nie… Jezu Chryste! – Usłyszałam trzaśnięcie drzwi i śpiew ptaków. Pewnie teraz podziwiał panoramę Malibu. Gdybym tam była, objęłabym go i robiłabym to samo. Ale nie teraz. Teraz zrobi to Gina. – To nic nie zmienia – wydusił z siebie.

– Naprawdę? To wszystko zmienia.

Po chwili w jego głosie pojawił się gniew.

– Ale jak to? Nadal jesteśmy przyjaciółmi.

– To prawda. Jesteśmy przyjaciółmi.

– A to z Giną… to zupełnie przypadkowe, wiesz, spuszczamy parę. Ona wie, że nie jestem gotowy na związek. Przynajmniej nie z nią.

– A jesteś gotowy na związek ze mną?

Westchnął głęboko.

– Jeśli odpowiem szczerze, to czy jesteś gotowa coś z tym zrobić? Dawałem ci szansę więcej niż raz. Nie skorzystałaś. Oboje stwierdziliśmy, że robimy sobie rok wolnego. Chcesz teraz się z tego wycofać?

Po policzku spłynęła mi jedna zdradziecka łza. Pieprzone hormony.

– Nie, Wes. Ja tylko… – Wolno wypuściłam powietrze. – Chyba się nie spodziewałam, że posuniesz się dalej.

– Dlaczego tak uważasz? Bo pieprzę Ginę? A powiedz mi, czy po wyjeździe ode mnie nie pieprzyłaś tego swojego Francuza?

– Wes… – ostrzegłam, ale mi przerwał.

– To prawda. U mnie jest dokładnie tak samo. Oficjalnie nie jesteśmy razem, ale wiesz, że wystarczy jedno twoje słowo i rzucę wszystko i wszystkich, żeby z tobą być, ale chociaż to banał, to przecież… facet też ma swoje potrzeby. I lepiej, żebyśmy do tego nie wracali.

Przygryzłam wargę i usiadłam na łóżku.

– Nie, masz rację. To strasznie nie w porządku z mojej strony, że mam wobec ciebie jakieś wymagania, podczas gdy mnie obowiązują inne zasady, ale Wes… – Głos mi się załamał i nie mogłam dokończyć.

– Kochanie, powiedz mi… Mia, kuźwa. Zrobię wszystko, by pozostać w twoim sercu. Nic się nie zmieniło.

Mówi tak, ale to nieprawda. To jak zaczynać od początku. Moje serce z powrotem zamknęło się w małej puszce Pandory.

– Po prostu ja nie… ja nie chcę cię stracić.

– Mia, zawsze będę o tobie myśleć, a gdy będziesz już gotowa na więcej, to dostaniemy prawdziwą szansę… i sobie z tym poradzimy. Ty i ja.

– Tak, no dobrze. Tylko, Wes, jeszcze jedno.

– Skarbie, wszystko, co tylko zechcesz.

– Pamiętaj mnie – powiedziałam, rozłączyłam się i wyłączyłam telefon. Nie było szans, żebym rozmawiała z nim jeszcze przez choćby sekundę. Miałam zadanie do wykonania, tak więc musiałam wyłączyć emocje i się na nim skupić.

Masonie Murphy, uważaj. Zaraz urządzę ci show.

* * *

Od razu poczułam zapach hot dogów, popcornu, piwa i boiska do baseballa. Czułam się bliżej nieba niż kiedykolwiek. Mason wziął mnie za rękę i poprowadził przez podziemne tunele pod boiskiem. Niemożliwe było zachowanie zimnej krwi, gdy przechodziliśmy przez szatnię. Tak, przez pieprzoną szatnię. Na wpół nadzy, a niekiedy kompletnie nadzy przystojni faceci przygotowywali się do meczu. Gdybym była inna, zakryłabym oczy, żeby przynajmniej spróbować odegrać skromnisię. Nie ma mowy. To nie w moim stylu. Pożerałam ich wzrokiem niczym dojrzewający nastolatek starszą od siebie seksowną sąsiadkę, podglądający ją przez lornetkę.

– Hej, Junior, poznaj moją dziewczynę – powiedział Mason do Juniora Gonzaleza, początkującego łapacza zespołu Boston Red Sox. Przez chwilę ściskałam twardy biceps Masona niczym rozentuzjazmowana fanka, tak jakbym wyciskała wodę z ręcznika, próbując zachować zimną krew. Położył dłoń na mojej i delikatnie poklepał, spojrzał na mnie i puścił do mnie oko. – Stary, wydaje mi się, że masz fankę.

Latynos był wielki i umięśniony. Spodnie napinały się na szerokich udach, na których widok poczułam delikatne trzepotanie między nogami. Miał gęste, czarne, krótko przycięte włosy. Jego oczy były koloru czekolady i bardzo kontrastowały z bielą zębów i skórą w odcieniu kawy z mlekiem.

– Hej, laska, co słychać? – Puścił do mnie oko, a ja omal nie padłam z zachwytu. Oparłam się o Masona i westchnęłam. Zaczęli się śmiać, a ja stałam i wpatrywałam się w Juniora Gonzaleza jak sroka w gnat. Najlepszy łapacz w historii baseballa i najbardziej wysportowany przystojniak, jakiego znałam.

– Jesteś niesamowity – wyjąkałam w końcu. Przyjrzał mi się z góry na dół i spojrzał na przyjaciela.

– Ty też nie jesteś najgorsza. Może chcesz zostawić tego głupka i spotykać się z prawdziwym mężczyzną? – zażartował. Wiedziałam, że się ze mną droczy. Mason zaczął się śmiać.

Pokręciłam głową, ale miałam ochotę się zgodzić. Junior Gonzalez byłby miłą odmianą po burzy uczuć, jaką odczuwałam po rozmowie z pewnym blond producentem filmowym i surferem, który właśnie pieprzył boginię o ciele, za które faceci byli gotowi ginąć.

– Mace mówił, że jesteś z nami przez… miesiąc? – Przechylił głowę, a w jego czekoladowych oczach widziałam, że wiedział, co tutaj robię.

– Tak, na miesiąc – przytaknęłam i klepnęłam Masona w pierś, a potem udałam, że ją głaszczę. Próbowałam zachowywać się żartobliwie, ale mi nie wyszło.

Skrzywił się, a potem pogładził się w tym miejscu.

– Spokojnie, tygrysico. Przysięgam, że najgorętsza laska, jaką mieli w tym serwisie z dziewczynami do towarzystwa, to ostra zawodniczka.

Słysząc te słowa, miałam ochotę walnąć go raz jeszcze.

Junior zamknął oczy, pochylił głowę i zaczął nią kręcić.

– Stary, kiedy ty się nauczysz, że kobiety nie traktuje się w ten sposób? Dziewczyno – podkreślił to słowo – mam nadzieję, że dasz temu chłoptasiowi nauczkę.

Puściłam to niego oko i popchnęłam Masona do przodu.

– Taki mam zamiar.

– O w mordę. – Junior zachichotał i się odwrócił. – Powodzenia. Będzie ci potrzebne.

– Nigdy wcześniej szczęście mi nie dopisywało. Nie wydaje mi się, żeby nagle w magiczny sposób zaczęło – rzuciłam przez ramię.

Mason zaczął drwić.

– Ona nie potrzebuje szczęścia, bo ma mnie.

– No dalej, kochanie, zaprowadź mnie na moje miejsce – powiedziałam słodkim głosem, głaszcząc go po boku.

Objął mnie w ramionach i pocałował w skroń.

* * *

W baseballu jest pewne interesujące zjawisko, o którym większość ludzi nie ma pojęcia. Chodzi o tajemną paczkę kobiet zwanych WAGs. Co jest skrótem od „Wives and Girlfriends”, czyli „żony i dziewczyny”. Ponieważ trochę się spóźniliśmy, Mason zaprowadził mnie do sekcji dla WAGs i wepchnął mi do ręki plik dwudziestodolarówek. Co oznaczało, że jestem jego utrzymanką. I choćby z tego właśnie powodu nie zamierzałam oddać mu ani centa. Chciałam przepuścić całe dwieście dolców na piwo, kiełbaski i świecidełka.

Znalazłam swoje miejsce i ostrożnie usiadłam, nie chcąc przerwać pogawędki stadu gęsi, które gadały jak najęte. Ale one i tak nie miały zamiaru zwracać na mnie uwagi. Każda była mniej więcej w moim wieku, niektóre starsze lub młodsze, ale różnica wieku między nami wynosiła maksymalnie od pięciu do siedmiu lat.

– Hej! – Pomachałam do nich. Odmachały mi cztery dłonie. – Jestem Mia – spróbowałam być miła.

Jedna z nich, chyba przywódczyni gangu, pochyliła się do przodu.

– Jesteś dziewczyną na noc Mace’a?

Ściągnęłam brwi.

– Eee, nie, będę z nim przez cały miesiąc. Przyleciałam z Vegas. Jesteśmy przyjaciółmi, ale staramy się, żeby było z tego coś więcej. Po tym miesiącu będziemy wiedzieć, czy wyjdzie nam na dłuższą metę, czy nie.

Blondynka siedząca dwa miejsca dalej stłumiła śmiech.

– Na dłuższą metę?

Brunetka przywódczyni skrzywiła się.

– Nigdy wcześniej nie widziałyśmy Mace’a w żadnym związku. Wiesz, on był typem trzy Pe. – Zaczęła skubać paznokieć i popatrzyła na mnie znudzona. – Palcówka, pieprzenie i pogonienie.

– O rety. No cóż, w takim razie te zdziry, które pieprzył w przeszłości, musiały być beznadziejne – odparłam nonszalancko, żeby nie było na jej.

Urocza truskawkowa blondynka z włosami spiętymi w kucyk położyła dłoń na moim kolanie i powiedziała:

– Nie słuchaj jej. Ona nie zna Mace’a. Ja znam go całkiem nieźle i wiem, że potrafi się przywiązać do właściwej dziewczyny. Jestem pewna, że to ty. – Jej głos i uśmiech przywodziły na myśl anioła. Miłe, ładne piwne oczy.

Wyciągnęłam rękę.

– Mia Saunders.

Uścisnęłyśmy sobie dłonie.

– Kristine, ale mów mi Kris. Jestem z Juniorem – jej policzki nagle oblały się różem. – Spotykamy się dopiero od trzech miesięcy, ale już za nim szaleję. – Splotła ręce na brzuchu i uśmiechnęła się nieśmiało. – To stąd znam Mace’a. Są jak bracia. Pomijając innych braci Mace’a i klan Juniora.

Roześmiałam się.

– Junior ma wielką rodzinę?

– Tak dużą, że lepiej nie zaczynać wymieniać wszystkich. Jest jednym z dziewięciorga rodzeństwa.

– Wow – wykrztusiłam, a potem zobaczyłam sprzedawcę. – Hej, tutaj! Umieram z głodu. Chcecie kiełbaski i piwo? – spytałam.

Twarz Kris rozświetliła się, jakby właśnie padły na nią promienie słońca. Wiedziałam, co tak bardzo spodobało się Juniorowi w tej dziewczynie. Była urocza i przypominała anioła.

– Jasne, dzięki. To miłe z twojej strony. Widzicie, dziewczyny, Mia to nie żadna panienka, tylko równa babka – oznajmiła.

– Jeszcze tego nie wiemy – stwierdziła brunetka do dwóch dziewczyn po swojej lewej.

– Mało mnie obchodzą. – Wzruszyłam ramionami. – Przyszłam tutaj, żeby zobaczyć, jak mój facet kopie kilka tyłków na boisku. A między nim, miotającym, a Juniorem, łapiącym… mamy to. Mam rację? – powiedziałam i wyciągnęłam rękę.

Kris przybiła piątkę i wydała z siebie okrzyk radości.

– Hej, mój facet będzie pierwszy! – rzekła seksowna ruda. – Jestem Chrissy.

– Miło cię poznać, Chrissy.

– A ja jestem Morgan! – dodała śliczna dziewczyna o jasnobrązowych włosach.

Brunetka coś burknęła, ale zorientowała się, że jest na straconej pozycji. Zaczęłam przejmować kontrolę nad WAGs.

– To jest Sarah – wskazała Morgan kciukiem. – Jest wściekła, bo wczoraj ona i jej facet, Brett, pokłócili się o jakąś groupie. On gra na drugiej bazie.

Kiwnęłam głową.

– Tak, twój facet jest ostry. Nie dziwię się, że cały czas otacza go wianuszek groupies.

Dziewczyna przestała być taka harda. Spuściła ramiona.

– Ta głupia zdzira miała czelność podejść i usiąść mu na kolanach, gdy tylko wyszłam do łazienki. A on nie zrobił nic… szczególnego. Zachowywał się, jakby to była zabawa, złapał ją za biodra i w ogóle! – Spojrzała gniewnie na boisko i wydała odgłos zdychającego zwierzęcia.

Najwyraźniej złapanie kontaktu z kobietami było łatwiejsze, niż myślałam. Do tej pory miałam tylko Gin i Maddy, ale mój arsenał lasek się rozrastał. Mogłam już dodać Jennifer w Malibu, która była w ciąży, i siostrę Tony’ego Angie, która również była w ciąży, ale to doświadczenie było dla mnie czymś nowym. Wyglądało na to, że wystarczyło ponarzekać na swojego faceta, żeby znaleźć się w paczce. Hmmm. Zauważyłam to dziwne zachowanie, pozwoliłam jej się pożalić na faceta dupka, pobluzgać, a na końcu wypłakać. Pod koniec pierwszej rundy byłam jej nową najlepszą przyjaciółką. Postawiłam wszystkim piwo i kiełbaski, a sobie kupiłam wielką, czerwoną, piankową rękawicę! Wspaniała była. Zabierałam ją ze sobą wszędzie. Od razu ją pokochałam.

Podczas pierwszego uderzenia w drugiej rundzie skoczyłam na równe nogi, zaczęłam nią wymachiwać i wydzierać się jak opętana:

– Mason, dalej, KOCHANIE! To mój facet! Mason Murphy, odbije wszystko! – ryknęłam. I wtedy usłyszałam trzaski. Kilku fotografów kierowało w moją stronę wielkie czarne aparaty. Nadszedł czas na przedstawienie. Posyłałam Masonowi całusy, a on zdjął czapkę i położył ją na sercu. Następnie z powrotem założył i odbił kolejną piłkę. Muszę przyznać, że byliśmy w tym nieźli.

Podczas siódmej rundy Mason wracał na miejsce dla zawodników, znajdujące się zaledwie kilka rzędów poniżej naszych. WAGs miały naprawdę świetne miejscówki. Zeskoczyłam, a Mason stanął na drewnianej ławce i przechylił się przez poręcz. Złapał mnie za szyję i zerknął w stronę kamer. Uśmiechnął się i namiętnie mnie pocałował. Był w tym rewelacyjny. Z pewnością wyglądało to nieźle, ale szczerze mówiąc, brakowało w tym podniecenia i namiętności – po prostu miły pocałunek z przystojnym facetem.

Gdy się odsunęłam, ściągnął brwi.

– To nic dla ciebie nie znaczy, co? Bez problemu zraniłabyś faceta? – mruknął mi do ucha, a potem spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczami. Ale to nie w te zielone oczy chciałam teraz spoglądać.

Uśmiechnęłam się szelmowsko, oparłam dłonie na jego szerokich barach i przytuliłam się.

– Przepraszam. Ciągle myślę o Rachel – skłamałam.

Szkoda mi było nieśmiałej blondynki szalejącej za Masonem, między nimi ewidentnie coś było, ale najbardziej myślałam o Wesie, który złamał mi serce.

Mason złapał mnie za szyję, pocałował w czoło i odsunął się. Mrugnął do mnie i uśmiechnął się ironicznie:

– Nie myśl o niej. Ja nie myślę – zabrzmiało to nieszczerze. – Na razie, słodziaku.

Patrzyłam za nim, udając, że szaleję za moją seksowną gwiazdą baseballa. I w normalnej sytuacji tak by właśnie było. Jednak nie byłam sobą. W chwili, w której usłyszałam głos Giny DeLuca w telefonie Wesa, straciłam kawałek siebie. Straciłam zapał do tego zadania.

To nie było w porządku – jak mogłam założyć, że on na mnie poczeka, zwłaszcza że ja pieprzyłam, kogo tylko chciałam? Ale dla mnie, gdy przyjechał wtedy do Chicago, coś się zmieniło i pomyślałam, że może mogłabym na niego poczekać. Seks to seks. Lubiłam go. Ale seks z Wesem to coś więcej niż tylko przyjemność. To zmieniało życie. Alec był niesamowity w łóżku: zabawny, zmysłowy, egzotyczny i jednocześnie wspaniały. Podobał mi się spędzony z nim czas, ale nie zaangażowałam się uczuciowo tak jak z Wesem. Bałam się, że chociaż on twierdził, że to nic nie znaczyło, to Gina szybko zorientuje się, jaką on jest świetną partią, i w ostatecznej rozgrywce to ja okażę się przegrana.

W tym czasie skupię się na pracy i może ułatwię komuś życie. Zacznę od Masona. Nie był przypadkiem beznadziejnym. Pod tą pyszałkowatą warstwą widziałam prawdziwego dżentelmena. Nauczył się żyć teraźniejszością, a ponieważ zarabiał szybko duże pieniądze, nie umiał szanować ludzi, którzy pojawiali się w jego życiu. Zastanawiałam się, czy tak naprawdę był szczęśliwy. Nie mógł być, ponieważ musiał zatrudnić dziewczynę do towarzystwa, udającą jego stałą partnerkę. Ale przecież cała grupa dziewczyn skandowała jego imię i walczyła o jego uwagę. Musiałam dowiedzieć się więcej na temat młodego Masona. Co go denerwuje, dlaczego stał się kobieciarzem, a może to tylko maska? W każdym razie spędzę tutaj większą część miesiąca i nie mam zamiaru zmarnować tego czasu. Będę pić piwo z seksownym baseballistą i jego seksownymi kolegami z drużyny. Zaczynamy grę!

Dziewczyna na miesiąc. Kwiecień-maj-czerwiec

Подняться наверх