Читать книгу Dworzec Śródmieście - Bartek Biedrzycki - Страница 12

Od autora

Оглавление

Z prawdziwą przyjemnością oddaję w ręce czytelnika ostatnią partię klocków, tworzącą układankę, którą nazywam sam dla siebie „trylogią warszawską”. Trzecia książka, w założeniu finalna, spina wszystkie dotąd rozpoczęte wątki, domyka losy wielu postaci i wyjaśnia wiele niedomówień, które w poprzednich częściach się pojawiły. Jest, w zasadzie, kluczem sklepienia dla tego tunelu.

Kiedy siadałem do pisania tej książki, wszystko – no, prawie wszystko – było już wymyślone. Tak naprawdę o historii dziewczyny ocalałej z pogromu na Dworcu Śródmieście myślałem już dawno, jeszcze zanim siadłem do pisania „Stacji Nowy Świat”. Był to jeden z tych pomysłów, które mogły stać się drugą książką w tej trylogii. Wtedy też, zupełnie niezależnie, wymyśliłem postacie bliźniąt, Hanoiego i Zary, oraz niesławne pytanie z rozdziału „Natomiast pies”, wraz z całą jego linią fabularną. Było jednak za wcześnie na dopisanie dalszych losów Borki i te pomysły, zapisane w chmurze, czekały na swój moment. I stało się dobrze, bo bez prequela nic nie wyglądałoby w tej książce tak, jak wygląda. Musiała swoje losy przeżyć Emilia, musiał Dobrowolski napisać kartkę do syna, pozostawioną w szatnianej szafce, musiały się pojawić Walkirie, wyjaśnić sprawa Białej Rzeszy i w końcu musiałem pokazać walkę z balrogiem, o którą wiele osób pytało, zawiedzionych tak pobieżnym potraktowaniem tematu.

Wiem, że czytelnicy czekali na dalsze losy rudobrodego stalkera, i sądzę, że przynajmniej w pewnym stopniu „Dworzec Śródmieście” te oczekiwania spełnił. Jednak postacie literackie mają to do siebie, że lubią same kierować własnym losem, że każda z nich chciałaby „jeszcze chwilę pożyć”. Tak samo stało się w Warszawie po III wojnie światowej, nazywanej Zagładą. Musiałem dać im szansę. Nie tylko dlatego, że ich polubiłem – w końcu to moje dzieci. Także dlatego, że ich losy splotły się ze sobą mocno, bardzo mocno, miejscami wręcz zbyt mocno, żeby można było napisać o jednym, a pominąć innych. Borka, chociaż był główną postacią tej trylogii, nie był samotną wyspą. Jego życie i czyny wpłynęły na wiele innych losów. W ten sposób, jak wątek pod osnową, pozwolił mi stworzyć pełny obraz.

Teraz Borka i jego towarzysze, i bliscy żegnają już spaloną, wymarłą Warszawę. Nikt nie będzie za nimi tęsknił, bo to duże miasto i pełno w nim jeszcze ludzi, co udowodniła Dominika Węcławek w „Upadłej świątyni”. Ale z Warszawy w podróż życia wyrusza tylko Borka z najbliższymi. Na przestrzeni tych dwudziestu dwóch lat przecież splatały się w polskiej stolicy losy wielu innych postaci. Oni wszyscy dostaną swoje opowieści, swoje własne przygody, swoje historie. Może nie tak długie i zawiłe jak losy rudobrodego, ale nie mniej ciekawe. Czekają, żebym je opisał. Agenor i jego Psy czają się już za rogiem, przeklinając czarną sukę Hekate i próbując znaleźć chwilowy azyl w podwarszawskim bunkrze przemysłowym. A za nimi drepcze gdzieś Dynks, Napoleon i wielu innych...

A przecież Warszawa to tylko jedno duże miasto. Postapokaliptyczna aglomeracja to tylko jedno z miejsc, gdzie przetrwali ludzie. Słyszałem, że ktoś mieszka w Białymstoku, że ocaleni trwają w Szczecinie, podnoszą z gruzów świat w Łodzi, Krakowie i Trójmieście. Nie tylko ja wymyślam ich losy. Czy to możliwe, że gdzieś na trasie ci ludzie się kiedyś spotkają? Sądzę, że tak. W końcu to wielki kraj. A jego naród jest strasznie zawzięty. Nawet wojna atomowa nie będzie przeszkodą, jeżeli się na coś uprą.

Do zobaczenia w kolejnych książkach, rozgrywających się w świecie „Kompleksu 7215”. Liczę na was jako na czytelników. I autorów tych historii.

Dworzec Śródmieście

Подняться наверх