Читать книгу Oślepiający nóż - Brent Weeks - Страница 6

Rozdział 1

Оглавление

Gavin Guile leżał na plecach na wąskim ślizgaczu dryfującym pośrodku morza. To była maleńka łódka o niskich burtach. Kiedyś, gdy tak leżał na plecach, niemal wierzył, że stanowi jedność z morzem. Teraz kopuła nieba nad nim była pokrywą, a on sam krabem w kotle... w którym robiło się coraz goręcej.

Dwie godziny przed południem tu, na południowym obrzeżu Morza Lazurowego, wody powinny mieć olśniewający, głęboki niebieskozielony odcień. Niebo w górze – czyste, bo słońce wypaliło już poranną mgiełkę – powinno mieć spokojną barwę intensywnego szafiru.

Tylko że on nie mógł tego zobaczyć. Odkąd cztery dni temu przegrał bitwę o Garriston, wszędzie zamiast błękitu widział szarość. Nie potrafił dojrzeć nawet tego, o ile się nie skupił. Okradzione z błękitu morze wyglądało jak cieniutki, szaro-zielony bulion.

Jego flotylla czekała. Trudno się rozluźnić, kiedy tysiące ludzi czekają na ciebie i tylko na ciebie, on potrzebował jednak tej odrobiny spokoju.

Patrzył na nieboskłon z rozłożonymi rękami, dotykając palcami fal.

Lucidoniusie, byłeś tutaj? Czy naprawdę istniałeś? Czy tobie też to się przytrafiło?

Coś zasyczało w wodzie – ów odgłos przywodził na myśl łódź tnącą fale.

Gavin usiadł w ślizgaczu. A potem wstał.

Pięćdziesiąt kroków za nim coś zniknęło pod falami, coś na tyle dużego, żeby wywołać falę. To mógł być wieloryb.

Tyle że wieloryby zwykle wynurzają się, żeby zaczerpnąć powietrza, a nad wodą nie wisiała mgiełka wodna, nie rozległ się świst wypuszczanego powietrza. Skoro już z odległości pięćdziesięciu kroków Gavin słyszał syk, z jakim morskie stworzenie przecina wodę, musiało być ogromne. Gavinowi serce podeszło do gardła.

Zaczął wciągać światło, żeby wykrzesać mechanizm wiosłowy... i nagle zamarł. Coś przesuwało się w wodzie dokładnie pod maleńką łódką. Zupełnie jakby, jadąc w powozie, patrzył na krajobraz, który śmiga za oknem. Tyle że Gavin się nie poruszał. Przesuwające się cielsko było olbrzymie, wiele razy większe od szerokości ślizgacza i falując, zbliżało się do powierzchni, do jego maleńkiej łódeczki. Morski demon.

W dodatku się jarzył. Spokojnym, ciepłym blaskiem jak słońce w chłodny ranek.

Gavin nigdy nie słyszał o czymś podobnym. Morskie demony były potworami, najczystszym i najbardziej szalonym ucieleśnieniem furii znanym rodzajowi ludzkiemu. Płonęły czerwienią, zagotowywały morza, zostawiały za sobą unoszące się na wodzie płomienie. Nie były mięsożerne – przynajmniej tak obstawiano w starych książkach – ale bezwzględnie broniły swojego terytorium i każdy intruz, który się na nim znalazł, musiał zostać zniszczony. Mowa o takich intruzach jak statki.

Jednakże to światło różniło się od tamtej wściekłości. To była spokojna poświata, a morski demon nie był zaciekłym niszczycielem, tylko lewiatanem przemierzającym morza i jedynie drobna fala znaczyła drogę, którą przebył. Kolory migotały na falach i stawały się coraz żywsze, w miarę jak falowanie unosiło cielsko coraz bliżej powierzchni.

Niewiele myśląc, Gavin ukląkł, kiedy grzbiet stworzenia wynurzył się z wody tuż pod jego ślizgaczem. Zanim łódka ześlizgnęła się z fali, Gavin wyciągnął rękę i dotknął skóry morskiego demona. Spodziewał się, że stwór, który sunie po falach, będzie oślizgły, ale ciało okazało się zaskakująco chropowate, muskularne i ciepłe.

Na jedną bezcenną chwilę Gavin przestał istnieć. Nie było Gavina Guile ani Dazena Guile, nie było Najwyższego Światłowładcy Pryzmata, biadolących i szurających nóżętami, pozbawionych godności dygnitarzy, kłamstw, satrapów, których trzeba sterroryzować, członków Spektrum, którymi trzeba manipulować, kochanek, bękartów i żadnej potęgi poza tą przed jego oczami. Poczuł się mały, kiedy patrzył na ten niepojęty bezmiar.

Pod wpływem chłodu delikatnej, porannej bryzy i ciepła bliźniaczych słońc, jednego na niebie i drugiego w toni, Gavina ogarnął błogi spokój. To była najbliższa świętości chwila, jakiej doświadczył w życiu.

A potem dotarło do niego, że morski demon płynie prosto ku jego flotylli.

Oślepiający nóż

Подняться наверх