Читать книгу Seksowny kłamca - Christina Lauren - Страница 4
Rozdział drugi
Luke
ОглавлениеNie jestem pewny, co różni tę dziewczynę od wszystkich innych, które wpuszczałem do domu, ale lecę po schodach i dopadam drzwi, po czym szybko przebiegam wzrokiem po ciemnym salonie i rzucam spojrzenie na kuchnię.
Nie najgorzej.
Na ławie nie leżą resztki jedzenia ani – co ważniejsze – żadne bokserki nie poniewierają się na podłodze w kuchni. W myślach oddaję cześć bogom, by się upewnić, że mi sprzyjają; mam nadzieję, że w sypialni nie leżą gdzieś na wierzchu opakowania po prezerwatywach. I że nie ma ich także w łazience.
Otwieram szerzej drzwi i uśmiecham się.
– Wejdź.
Logan spogląda na mnie, a potem w ciemność, po czym robi ostrożnie krok do przodu. Sięgam ręką obok niej i pstrykam włącznik światła.
I tym się właśnie różni od innych dziewczyn. Większość z nich wchodzi do mojego mieszkania tyłem, ściskając moją koszulę. Niektóre wchodzą do środka ze wzrokiem utkwionym w mojej twarzy, czekając na lekki ruch głową w lewo, wskazujący drogę do sypialni. Ona jednak wchodzi, rozglądając się wokół tak samo, jak patrzy na mnie, jakby niepewna, czy chce czegokolwiek dotykać.
Niemal słyszę słowa, które pobrzmiewają w jej oddechu, jeszcze zanim je wypowie:
– Właśnie sobie uświadomiłam, że nie wiem, co ja tu robię.
Odsuwam się lekko i odpowiadam bez wahania:
– Nic, czego byś sama nie chciała.
W środku jednak wydaję bezgłośny jęk; mam za sobą długi dzień, pełen różnych wydarzeń. Naprawdę chciałbym się zapomnieć w szybkim numerku, nie mam ochoty na długą, męczącą grę wstępną.
Mój żołądek chyba zrezygnował z planu A, bo odzywa się głośno. Rzucam spojrzenie w kierunku kuchni.
– Głodna?
Dziewczyna wzrusza ramionami.
– Trochę.
– Mam tu coś… – Podchodzę do lodówki, otwieram ją i przeglądam zawartość. – Piwo. Tortillę. Sos sriracha. Seler, pepperoni i… – otwieram szufladę – warkocze serowe.
Nadal panuje cisza; odwracam się i patrzę na dziewczynę – jej czujna mina jest prześmieszna. Palcem rysuję kółko w powietrzu.
– Co to za mina? – pytam.
– Nie mam pojęcia, jaką mam minę – odpowiada, prostując się i lekko uśmiechając.
Opieram rękę o otwarte drzwi lodówki.
– To powiedz mi, co myślisz.
Dziewczyna unosi brwi, jakby oczekiwała potwierdzenia, że naprawdę chcę jej wysłuchać. Kiwam głową.
– Jesteś chyba zbyt typowy, żebyś był prawdziwy.
Wybucham śmiechem.
– Czyżby?
Wywołuję tym potok szczerości.
– Jesteś równie piękny co grzeszny, przed moim wejściem musiałeś sprawdzić, czy poprzednia dziewczyna nie zostawiła na kanapie bielizny, a lodówkę masz po kawalersku pustą.
Zatem do listy cech, które mnie w niej intrygują, dodaję spostrzegawczość.
Wzruszam ramionami i rzucam jej szybki uśmiech.
– Często jadam na mieście.
Dziewczyna lekkim uśmieszkiem pomija moją dwuznaczną aluzję.
– Ale jeśli to wszystko ma ze sobą taki związek, jak podejrzewam, to naprawdę jesteś dobry w łóżku i zapewne twój penis jest ogromny.
Uśmiecham się kącikiem ust; powstrzymuję się, ale w końcu daję za wygraną i wybucham śmiechem. Ona też wreszcie się poddaje i odwzajemnia szczerym uśmiechem, który nieoczekiwanie porusza we mnie jakąś starą, zapomnianą strunę. Seksowne uśmiechy zwykle docierają do mojego fiuta, ale jej uśmiech jest nie tylko seksowny, lecz także szczęśliwy. I nie chodzi tylko o dołeczki w policzkach. To również błysk w oczach, coś, co wydaje się sięgać pod powierzchnię. Nie wiem nawet, czy szczery uśmiech może wyrażać coś innego niż szczęście, ale jej uśmiech jest najszczęśliwszym, jaki widziałem od…
Pocieram dłonią twarz i podchodzę do niej; zmagając się z dziwnym uczuciem w trzewiach – jakbym wpadał w przepaść – sięgam po luźny kosmyk jej włosów. Wygładzam je za zakrzywieniem ucha.
– Słuchaj, Logan…
Jej oczy mrużą się na moment sceptycznie; dziewczyna tłumi uśmiech.
Zastanawiam się, czy jej o to nie zapytać, ale rozbraja mnie jej widok w tym miejscu, z dala od przytłumionych, kolorowych lamp u Freda. Tam wydawała się twardsza, za kpiącym uśmiechem kryły się czujne oczy. Tutaj widzę, że jej oczy są nie tylko niebieskie, ale mają też pierścień głębokiego granatu otaczający turkus tęczówki; nos znaczą ledwo widoczne piegi. Dziewczyna zagryza wargę, ponownie omiata wzrokiem salon.
Cholera, czyżby była dziewicą?
Powinienem zapytać?
Nie. Ma na sobie groźnie wyglądające kozaki i minispódniczkę w kratę, a w żadnym razie nie zaryzykuję kopnięcia takim stalowym noskiem w goleń… albo gdzie indziej.
– Jeśli chcesz się porozglądać, to się nie krępuj – mówię do niej. – Jesteś piękna i słodka, masz usta jak cukierek. – Przy tych słowach spoglądam na jej usta, ale mam wrażenie, że dziewczyna uniosła oczy do nieba. Robi dziwnie kontrastowe wrażenie – ma twardy wygląd, a jednocześnie potrzebuje delikatnego podejścia.
– Albo – mówię, robiąc krok do tyłu – możemy zamówić pizzę i pograć w Titanfall na Xboksie.
Zapewne zrezygnuje z tej rozrywki, co, jak wszyscy wiemy, wcale mi nie przeszkadza, bo na pewno nie uwierzę, że tak świetna dziewczyna w ogóle wie, co to jest Titanfall.
Ku mojemu zdziwieniu jej oczy się rozjaśniają; zanim zdoła spoważnieć, widzę, jak rzuca spojrzenie w stronę salonu. Najwyraźniej źle ją oceniłem.
Kopnięciem zrzucam buty i wracam do kuchni. Łapię dwa piwa i głową wskazuję salon.
– Chodźmy.
Z uśmiechem, sprężystym krokiem dziewczyna podchodzi i siada obok mnie. Prawą dłonią chwyta kontroler, z wprawą przesuwa kciukiem po małym joysticku.
– Bardzo cię zawstydzę, jeśli skopię ci tyłek? – pyta.
Z uśmiechem kręcę głową i włączam komputer.
– Nie. W zeszłym tygodniu dostałem ją od babci. Na pewno byłaby zachwycona, gdyby się dowiedziała, że koleżanka mnie pobiła.
Klikam przez menu początkowe, czując jej spojrzenie na sobie. Odwracam się, by na nią spojrzeć – i widzę dołeczki.
– Słodkie.
– Słodkie, że babcia kupiła mi strzelankę? – Kusi mnie, by jej opowiedzieć, jak na dwudzieste pierwsze urodziny babcia wysłała mnie do Vegas; pozwoliła mi zrobić sobie tatuaż, ale kazała obiecać, że nie wynajmę prostytutki. Kiedy odparłem, że nigdy nie musiałem płacić za seks, trzepnęła mnie w głowę.
– Tak. – Logan spogląda na telewizor. – A przecież ile masz lat, dwadzieścia dwa?
– Dwadzieścia trzy. W październiku kończę dwadzieścia cztery.
– Proszę, dwadzieścia trzy i pół! – Dziewczyna szczypie mnie w policzek. – Mój kuzyn ma jedenaście i pół roku i też w to gra.
– Zabawna jesteś.
Jej śmiech wibruje w całym moim ciele.
– Prawie dwadzieścia cztery – powtarza. – Może nadszedł czas porzucić gry wideo?
Kiwam głową w stronę jej dłoni.
– Jak się wydaje, dobrze sobie z tym radzisz, kwiatuszku.
Dziewczyna wzrusza ramionami i znów na mnie spogląda.
– Powiedzmy, że miałam ją w ręce całkiem niedawno, w przeciwieństwie do tego. – Kiwa głową w kierunku moich kolan; krztuszę się piwem i zanoszę kaszlem. Dziewczyna przenosi wzrok na telewizor i wybucha śmiechem, wskazując na ekran.
– Powiedz, proszę, że nie jesteś GigantemD92.
Puszczam do niej oko.
– Chyba wiesz, że to ja.
Logan kręci głową, ale nie wygląda to groźnie. Policzki ma wyraźnie zaróżowione, co widzę nawet w słabym świetle ekranu; siedzi ledwie kilkanaście centymetrów ode mnie.
Dołącza do gry, wybieramy naszych pilotów. Dopiero kiedy gra się załadowała, a my widzimy mapę, uświadamiam sobie, że nigdy nie grałem w gry wideo z inną dziewczyną oprócz mojej siostry Margot, ale ona jest beznadziejna. Znam podstawy wspinania się po ścianach, podskoków i tak dalej, ale wciąż próbuję gładko przestawić się na sterowanie grą i przypomnieć sobie sztuczki taktyczne. Logan nie ma z tym problemu; zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie jest oszustką.
Nie bawi się w rozmówki towarzyskie. Jest słodka, ale nie rozchichotana, widać, że nie próbuje zrobić na mnie wrażenia. I naprawdę daje mi popalić. Mimo to panuje między nami swoboda, a ciszę przerywają tylko wystrzały dobiegające z głośników i nasze przekleństwa, którymi kwitujemy zwycięstwo lub porażkę.
– Bierz się za karabin! – krzyczy dziewczyna, chociaż siedzi obok mnie.
Kciukami walimy w przyciski.
– Nie, podoba mi się MK5.
– Gościu, siejesz seriami na prawo i lewo, zaraz mnie dosięgniesz, przez dwie pieprzone sekundy spróbuj się skupić!
Ze śmiechem przestawiam karabin i kilkoma strzałami powalam ogra. Przed nami otwiera się przejście.
– Powiedz mi, że miałam rację! – nuci dziewczyna.
– Miałaś… cholera! – wrzeszczę. Ekran zalewa czerwony deszcz, mój pilot ginie od serii z drugiego oddziału. – Skąd on się tu wziął, do cholery?
Dziewczyna zatrzymuje grę.
– O rany, nie za długo wytrzymałeś. – Oczy jej lśnią z rozbawienia, usta wykrzywia sardoniczny uśmiech.
Wydaje się czuć swobodnie w tej atmosferze półsłówek i aluzji, żarcików na temat seksu – tego, po co tu przyszliśmy – ale czuję, że sama niczego nie zacznie.
– Mogę zadać ci pytanie? – odzywam się.
Dziewczyna sięga po piwo.
– Masz na myśli kolejne pytanie?
Spoglądam na nią z poważną miną.
Poddaje się z kpiącym uśmieszkiem – te cholerne dołeczki sprawiają, że coś mi w środku topnieje, a potem zaczyna wrzeć – i odpowiada:
– Dobrze, niech będzie. Ale pod warunkiem, że się nie obrazisz, jeśli odmówię odpowiedzi.
– Dlaczego poszłaś dzisiaj ze mną? Może wyjdę na kompletnego dupka, ale pamiętam, jak powiedziałaś, że nie umawiasz się z klientami… a jednak przyszłaś ze mną.
– Bo się nie umawiam – odpowiada szybko, ale cicho. – Nigdy.
Pytanie było bardzo ogólne, ale odpowiedź mnie zaskoczyła.
– Nigdy?
Dziewczyna kręci głową.
Zastanawiam się, czy doczekam się czegoś więcej. Nie odpowiedziała mi na pytanie, ale kiedy na nią spoglądam, widzę, że jeszcze się nad nim zastanawia. W końcu podwija pod siebie nogę i odwraca się twarzą do mnie.
– Pozwól, że ja też cię o coś zapytam – mówi.
Unoszę wyczekująco brodę, popijam łyk piwa i czekam.
– Często tak robisz? – pyta.
Chociaż jej gest obejmuje cały pokój, jestem pewny, że nie chodzi jej o grę wideo.
W myślach dokonuję szybkich obliczeń. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy może z dziesięć razy… Ona może uznać, że to często.
– No… nie co wieczór, ale tak, czasami.
– Po co? – pyta.
Po co? Pytanie wydaje się absurdalne. Po co uprawiam seks? Czy ona naprawdę chce to wiedzieć?
Przyglądam się jej; błyszczące niebieskie oczy wpatrzone w moją twarz, oczekujące na odpowiedź. Czy to możliwe, by wyglądać jednocześnie tak niewinnie i tak czujnie?
Fakt, zadawano mi podobne pytania już wcześniej, kilka razy. Zwykle kobieta spogląda na mnie wtedy z łóżka – przed seksem lub po nim – i stara się mówić jak najbardziej obojętnym tonem.
„Zapewne to łóżko widziało już wiele kobiet”.
„Kiedy ostatnio przyprowadziłeś kogoś do domu?”
„Mam nadzieję, że wiesz, że nieczęsto tak robię. To coś innego, Luke”.
Jednak nigdy nie zadała mi tego pytania kobieta w pełni ubrana, siedząca na kanapie, z przejrzystymi oczami wpatrzonymi we mnie, wolnymi od osądzania. Logan chyba chce to zrozumieć.
– W tej chwili nie stać mnie na nic więcej – odpowiadam. – Nie chodzi mi o to, że boję się związku czy tego rodzaju bzdury. Byłem zakochany i nie wiem, czy znów byłbym do tego zdolny.
Dziewczyna śmieje się krótko, ostro, kiwa głową i unosi piwo do ust.
– A przynajmniej – ciągnę – nie teraz, kiedy pracuję jak szalony. – To brzmi niedorzecznie. Słyszę to, słyszę absurdalność swoich słów. Wszyscy pracujemy jak szaleni. Jesteśmy zajęci, młodzi i ogarnięci chaosem. – Ale mimo wszystko jestem facetem. Lubię seks. Lubię kobiety. Czy o taką szczerość ci chodziło?
Dziewczyna kiwa głową.
– Twoja kolej – mówię. W mojej piersi budzi się do życia jakiś pierwotny odruch. Od bardzo dawna nie prowadziłem takiej rozmowy – szczerej, otwartej – z kimś spoza rodziny, i zapomniałem, jakie to miłe uczucie.
Dziewczyna, zanim odpowie, upija duży łyk piwa. Obserwuję jej szyję, kiedy przełyka. Jest długa, jasna i gładka.
– Poszłam z tobą, bo rano fala zwaliła mnie z deski.
Surfuje… to stąd ma takie ciało.
– Od bardzo dawna tak mnie nie przetoczyło – opowiada, opuszczając wzrok na butelkę w dłoni. – Zapomniałam, jakie to przerażające. Najpierw przez pół ranka nie mogłam złapać dobrej fali. Potem przyszła jedna, która rozbiła mnie w pył. Cały dzień jestem spięta i nie w sosie. Tylko nigdy dotąd nie przyszło mi do głowy, żeby napięcie rozładować seksem. Dzisiaj uznałam, że dlaczego nie.
– Dlaczego nie – powtarzam cicho, czując, jak puls mi przyśpiesza na myśl, że może jednak do czegoś dojdzie.
Dziewczyna kiwa głową, ale oczy ma utkwione w moich ustach.
– Co tylko zechcesz, dobrze? – mówię do niej.
Powoli, bardzo powoli widzę emocje przepływające kolejno w jej oczach – niepewność, obawa, pożądanie, determinacja – po czym dziewczyna pochyla się i przesuwa ustami po moich wargach. Dotyk ma jak jedwab.
– To tylko jedna noc – mówi, odsuwając się o kilka centymetrów, by spojrzeć mi w oczy. W jej ustach te słowa brzmią zupełnie inaczej niż u innych dziewczyn. Ona się nie boi wpadnięcia w pułapkę oczekiwań; martwi się o mnie. Na jej policzkach pojawiają się dołeczki, kiedy dodaje z uśmiechem: – Więc musisz mi pokazać wszystkie swoje sztuczki.
Śmieję się przy kolejnym pocałunku.
– Tak, psze pani.
– Nie przychodź potem do baru z nadzieją, że załatwię ci miejsce na parkingu – ciągnie z ustami przy moich ustach. – Nie jestem tym typem.
Widzicie? Miałem rację.
Odsuwam się, patrzę jej w oczy i w salucie przykładam palce do czoła.
– Zrozumiano.
Bez dalszych ceregieli dziewczyna sięga po moją koszulę i pomaga mi ją zdjąć. Jej ręce przesuwają się do góry, ciepłe, ale niepewne, najpierw koniuszki palców, a potem dłonie wygładzające moją skórę. Bada mnie, jakby od bardzo dawna nie dotykała nagiej skóry i zapomniała, co to za uczucie. Dłonie ma miękkie, paznokcie długie tylko na tyle, by lekko przejeżdżać nimi po piersi i brzuchu, zanim zabierze się do rozpinania mi dżinsów.
O rany. Jezu.
Odsuwam biodra poza zasięg jej dłoni, wyjmuję prezerwatywę z kieszeni i kładę przy biodrze dziewczyny.
– Chcesz iść do mojego pokoju?
– Tu jest dobrze – odpowiada, kręcąc głową. Przyciąga mnie bliżej, zsuwa mi z bioder spodnie i bokserki, po czym zatrzymuje się, uderzona nagłą myślą. – Mieszkasz sam?
Całuję ją i odpowiadam z ustami przy jej ustach, jednocześnie skopując spodnie na podłogę.
– Rozbierasz mnie na kanapie, więc na Boga, mam nadzieję, że tak.
Słyszę, jak chichocze tuż przy moich ustach; pochylam się, zaczynam lekko ssać jej szyję i delikatnie wysuwam się z jej rąk. Nie chcę, by dotarła do mojego penisa, jeszcze nie; żadne z nas nie jest gotowe na bzykanie, poza tym nie ma pośpiechu. To zwrot o sto osiemdziesiąt stopni od sytuacji sprzed zaledwie pięciu minut. Dziewczyna już się nie waha, ani odrobinę. Zastanawiam się, czy do wszystkiego tak podchodzi: najpierw ostrożnie, a potem niemal bez namysłu rzuca się głową w dół. Mimo to czuję lekki dystans, jakby w myślach skreślała kolejne punkty z listy, nie dając się ponieść emocjom.
Dziwne to.
Zwykle wyczuwam u kobiet szaleńczą potrzebę stworzenia więzi: nieuniknione spojrzenia, kontakt wzrokowy, seria cichych pytań, pocałunki, które przypominają zawierzanie mi tajemnicy – co oznacza, że mogę wybrać, ile chcę. Ale Logan nie szuka głębokiej więzi; wydaje się pragnąć jednocześnie zakończenia tego wszystkiego i poddania się chwili.
Przypomina mi to jazdę z rodzicami przez Góry Skaliste w zadymce; mama zachwycała się pięknem otoczenia, a tata całkowicie skupił się na prowadzeniu, by bezpiecznie nas stamtąd wywieźć. Ja mam za zadanie przeprowadzić nas przez to.
Dziewczyna kieruje moją dłoń do swojej koszuli, zamyka oczy, a ja rozpinam ją, całując jednocześnie. Czuję pomarańcze i jej słodki zapach.
Zsuwam jej koszulę z ramion, rozpinam stanik. Cholera, piersi też ma ładne. Nieco tylko większe niż moje dłonie. Płaski, umięśniony brzuch. Ma ciało dziewczyny, która swobodnie surfuje w bikini: zaokrąglone, opalone i wysportowane. Mam ochotę zagubić się w tym, poczuć jej ulgę płynącą z rozładowania napięcia, może nawet jej ponaglenia, kiedy już straci kontrolę nad pożądaniem. Po raz pierwszy mam ochotę poleżeć dłużej na łóżku, przy zapalonych światłach, prowadząc błahe rozmówki i jednocześnie całując jej doskonałe ciało.
Czuję jednak w jej podbrzuszu napięcie – ona chce iść dalej, nie przerywać, dotrzeć do końca.
Czy tak właśnie czują się przy mnie kobiety, kiedy ja myślę o czymś innym i potrzebuję tylko seksu?
Pochylam się, całuję jej podbródek, usta, rozchylam jej wargi moimi. Język ma mały i miękki, pod zapachem piwa wyczuwam smak pomarańczy. Wyobrażam sobie, jak niedbale sięga po owoc i leniwie go wysysa między przygotowywaniem kolejnych drinków.
– Chodź – szepczę, przysysając się do jej dolnej wargi. Chcę coś od niej dostać. – Dotknij mnie.
Dziewczyna ssie moją górną wargę; z ust wyrywa się jej zdławiony jęk pożądania.
– Dobrze, jeśli tego chcesz. Ja tego chcę. Nie robisz nic złego.
Niepewna ręka przesuwa się po mojej szyi, dziewczyna rozsuwa nogi, przysuwa mnie bliżej i no już
no już
jestem.
Czuję, jak dziewczyna mięknie pode mną, ulega. Jej dłoń unosi się ku mojej twarzy, druga sięga niżej i owija się wokół mojego penisa. Twardnieję pod jej dotykiem, wdycham jej słodki pomarańczowy zapach, pochylam się i zaczynam ssać miękki sutek, jęcząc, kiedy napina się pod moim językiem.
Potem zsuwam jej spódniczkę z bioder.
– O cholera – mówi dziewczyna, po czym zasłania dłonią usta, tłumiąc śmiech.
Zamieram w bezruchu i spoglądam na nią.
A niech to – oczywiście sobie przypomniała, że ma okres.
– Co takiego? – pytam najspokojniej, jak mogę.
Jej niebieskie oczy patrzą na mnie z udawaną skruchą.
– Nie goliłam nóg… od jakiegoś czasu.
Wypuszczam powietrze; z ulgi zaczynają mi się trząść ręce, niezgrabnie niemal zrywam z niej spódniczkę.
– Nie martw się, ja też nie goliłem nóg.
Dziewczyna chichocze, a ja spoglądam w dół. Ma olśniewające ciało. Nieruchomieje pod moim spojrzeniem, poddając się obserwacji. Może i nie ogoliła nóg, ale wcale tego nie widać. Wystarczy powiedzieć, że Logan jest naturalną blondynką i na widok części jej ciała, zwykle widocznych w bikini, ślinka napływa mi do ust.
Dopiero kiedy ustawiam się nad nią, między jej udami, zauważam, jak jest rozluźniona mimo swojej nagości, i w pełni dociera do mnie jedno: dziewczyna z dołeczkami jest tu tylko i wyłącznie dla siebie.
Większość dziewczyn przychodzi do mnie nie tylko dla własnej przyjemności. Nawet jeśli będą się upierały, że tak nie jest, zwykle marzą o związku, chcą być adorowane. Pragną czegoś więcej niż jednej nocy, chcą mi się spodobać także poza łóżkiem.
Logan jednak chyba w ogóle nie przejmuje się tym, co o niej myślę albo czy jeszcze się zobaczymy. Wykorzystuje mnie.
Czuję ostre ukłucie odrzucenia, a jednocześnie podziw.
Dziewczyna przygryza zębami tę swoją słodką dolną wargę.
– Wszystko w porządku?
Zamykam oczy i wciągam głęboko jej zapach.
– Tylko się przyglądam – mówię. – Jesteś… jesteś zaskakująca. Jesteś cholernie piękna.
Nie dziękuje mi. Niemal nie reaguje, przygląda mi się tylko spod przymkniętych powiek.
Przesuwam dłonią między jej piersiami – pełnymi, o małych różowych sutkach – i niżej, po żebrach i płaskim brzuchu. Jej biodra unoszą się lekko pod moim dotykiem, naśladując ruch dłoni.
– Pozwolisz mi się tu pocałować? – pytam, przesuwając palcami między jej nogami. Jest miękka, na tyle wilgotna, by kusić, ale nie na tyle, żeby od razu wybuchnąć tak, jak tego chcę.
Lekko kręci głową, obdarzając mnie tym swoim szerokim uśmiechem.
– Nie ma mowy, proszę pana. To coś wyjątkowego.
Cholera. Jest wyjątkowo. Gwałtownie wciągam powietrze i przez moment czuję podniecenie na myśl, że ona tak to odczuwa. Po chwili jednak ogarnia mnie frustracja; im więcej czasu z nią spędzam, tym bardziej mi zależy, by ta noc na zawsze utkwiła jej w pamięci. Cholera, jeśli przyszła do kina w poszukiwaniu rozrywki, pokażę jej Ojca chrzestnego.
Dziewczyna sięga dłonią na poduszkę przy swoim biodrze, znajduje prezerwatywę i podaje mi.
– Myślałem, że chcesz zobaczyć wszystkie moje sztuczki? – przekomarzam się z nią.
Dziewczyna śmieje się; to tylko jeden dźwięk, ale uśmiech na jej ustach zostaje.
– Chodź tutaj.
Kręcąc głową, odpowiadam:
– Jeśli mamy przejść od razu do rzeczy, to przynajmniej daj mi dojść do słowa.
Słodko przewraca oczami, podnosi się na łokciu i zębami rozrywa opakowanie. Powoli, bardzo powoli naciąga ją na mój penis, a ja z jękiem zagryzam wargę.
Widok jej nagiej… smak jej języka… ciepły uścisk dłoni na moim fiucie – i już jestem gotowy, ale jej dłonie jeszcze mnie nie puszczają. Dotykają mojego penisa, jąder, bioder, brzucha. Teraz to ona się nie śpieszy i napawa chwilą. Koniuszkami palców odkrywa mnie, delikatnie i miękko łaskocze w klatkę piersiową, chwyta mnie ręką za szyję i przyciąga do siebie.
– Chodź tutaj – szepcze znów, całując mnie w podbródek, policzki, w szyję.
Może to ja powinienem poprowadzić; pod stalową powłoką wyczuwam w niej więcej niewinności niż rzeczywistego cynizmu. Jednak w tej chwili nie mam na to ochoty. Dziewczyna sięga po mnie, przywiera do mnie, przesuwa penisem po swojej szparce, a ja czuję, jak drżą jej ramiona ułożone po bokach mojej głowy. To ona chce prowadzić, a ja mam się nie ruszać, by mogła wykorzystać tę część mojego ciała, która sprawi, że poczuje się dobrze. Wszystkie mięśnie wokół kręgosłupa mi się spięły, wszystkie myśli uciekły z głowy oprócz odczucia jej dotyku. Właśnie, cholernego odczucia. Przyglądam się jej twarzy i niezliczonym emocjom, jakie po niej przebiegają, na przemian usztywniając ją i rozluźniając. Nigdy jeszcze z takim natężeniem nie wpatrywałem się w żadną dziewczynę w chwili, kiedy się poddaje.
W końcu przesuwa mnie niżej. Czuję głębię, zaproszenie – wsuwam się do środka.
Dziewczyna wstrzymuje oddech, ale nie wydaje z siebie dźwięku. Za to ja mam ochotę krzyczeć. Jest ciepła, szaleńczo ciepła, a teraz bardziej wilgotna. Muszę się wsunąć głębiej, a potem wysunąć, po odrobinie, bo jest ciasna, boję się, że sprawiam jej ból, ale chwyta mnie dłońmi za pośladki i przyciąga bliżej, jej ciało kołysze się z moim, wsuwając mnie głębiej, dalej, do końca.
Gdy tam docieram, jęk wyrywa mi się z gardła, ale ona zachowuje milczenie. Jest cicha nawet w chwili, kiedy jej ciało zaciska się wokół mnie; skoro tak mi ciasno, jakim cudem dziewczyna nie wydaje z siebie głosu? Dotarłem do końca, przesuwam się w przód i w tył, żeby ją poczuć, ustami wodzę po jej szyi, jej piersiach. Czuję, jak mnie ponosi, jak odlatuję.
Mógłbym się w tym zatracić. Mógłbym pieprzyć ją znacznie mocniej.
Ale, Boże, na widok jej kołyszących się pode mną bioder wiem, że mógłbym także bardzo zwolnić tempo. Czegokolwiek zechce, mnie jest dobrze; czuję jej piersi przyciśnięte do mnie, przesuwające się po mojej skórze, czuję ich nacisk.
– Jest dobrze? – pytam cicho.
Dziewczyna kiwa głową i przełyka.
– Dobrze.
Z jękiem wysuwam się i znów wsuwam do środka.
Powoli się wysuwam i równie powoli wsuwam.
Jak dobrze.
Jak ona ładnie pachnie.
Jej dłonie przesuwają się po moich plecach, do szyi.
Logan milczy, ale widzę, że jej dobrze. Czuję to w jej palcach wplątanych w moje włosy, ruchach bioder i napiętych sutkach. Widać, że zaznała już przedtem dobrego seksu, wie, czego pragnie jej ciało. Chce, bym wszedł głęboko, chce, żebym mocno się do niej przycisnął i przesuwał. Teraz, jak już zaczęliśmy, Logan nie jest nieśmiała, wręcz przeciwnie, bierze, bierze i bierze to, co jej daję.
Kobiety czasami rozmawiają w łóżku, a jeśli nie one, to ja to robię. Teraz jednak słyszę tylko nasze oddechy; wciągane przez nią powietrze, silne wydechy i wspólne ruchy ciał. A potem mimowolne westchnienia nas obojga, kiedy przyśpieszam i zwiększam siłę nacisku. Jej piersi poruszają się pode mną, biodra unoszą się z kanapy. To ona posuwa mnie od dołu, narzuca tempo i rytm, jakiego potrzebuje.
Ponieważ zachowuje milczenie, jej orgazm całkowicie mnie zaskakuje; nadchodzi jak fala przyboju, a na wydany przez nią dźwięk – zduszony, pełen ulgi okrzyk – popadam w szaleństwo. Chcę go usłyszeć jeszcze raz, ale dłużej.
Nie przestaję, prowadzę ją dalej, aż dziewczyna jakby opada z sił pode mną, a wtedy ja staczam się na podłogę, pociągając ją za sobą – tym razem to ona siedzi na moich biodrach.
– Bierz – szepczę w nadziei, że zrozumie. Dzisiaj w nocy chcę, by poczuła całkowitą ulgę.
Blask jej oczu, kiedy na mnie spogląda, mówi mi, że tego właśnie potrzebuje. Uwielbia seks. Właściwie, do licha, wyjaśnienie, dlaczego kobieta z takim doświadczeniem i tak zmysłowa nie ma facetów na zawołanie, kompletnie mnie przerasta. Unosi biodra, zaczyna mnie ujeżdżać, po czym znów wpada w rytm, znów doprowadza się do punktu tuż przed końcem. Jej skóra błyszczy od potu, palce wbijają się w moją pierś, kark, chwytają mnie mocno. Niemal groźnie. „Za drugim razem ma być lepiej” – daje do zrozumienia jej ciało. „Bardziej. Dłużej. Mocniej”.
– O cholera – mówi, dysząc i w końcu – cholera – w końcu jest. Rozogniona, ściśnięta i wilgotna, tak cholernie wilgotna, że sama nabija się głębiej na mój penis. Z jękiem próbuję powstrzymać moje ciało, które chce się poddać i pragnie zakończyć tak gwałtownie, że pewnie zobaczyłbym wszystkie gwiazdy.
Ale wiem, że to jeszcze nie koniec.
Wpatruję się w gładki łuk jej szyi, wdzięczny prosty obojczyk, kiedy dziewczyna posuwa mnie teraz wolniej, opada niżej. Obserwuję jej szybko unoszące się i opadające piersi łapiące powietrze. Kompletnie się zatraciła. We mnie. Zaufała mi na jedną doskonałą chwilę.
Jest piękna, błyskotliwa, nieco nieufna, a mimo to jest tutaj, wpuściła mnie do siebie. Chcę na to zasłużyć. Boję się, że dojdę do końca gwałtownie i bez kontroli, że nie osiągnę spełnienia, bo ten lekki przedsmak, który mi właśnie daje, na pewno nie wystarczy.
– Dobrze? – wydobywam z siebie, przesuwając dłońmi po jej talii i wyżej, ujmując jej piersi.
Ona z wysiłkiem unosi głowę, w oczach ma pragnienie.
– Ustaw się za mną – mówi.
Bez słowa unoszę ją, pomagam uklęknąć, a potem znów się wsuwam, nie mogąc powstrzymać przeciągłego, niskiego jęku.
W pamięć zapadają mi linie mięśni na jej plecach, jej łechtaczka pod moimi palcami. Obsesyjnie próbuję zapamiętać sposób, w jaki się porusza, niezależnie od pozycji, dźwięk, jaki wydaje, dochodząc do końca.
Wiem, że po wszystkim odwiozę ją do domu, bo nie będzie chciała zostać. Ale w tej chwili seks jest dobry – doskonały – i za każdym razem, kiedy kontrolę nad jej mózgiem przejmuje ciało, które pada w chwili orgazmu, czuję, jak kruszy się kolejny kawałek mojej skorupy.
Chcę poznać ją od czułej strony.
Cholera. Od dawna nie pragnąłem czułości.
✶ ✶ ✶
– Gdzie zniknąłeś wczoraj wieczorem? – pyta Dylan.
Zamykam drzwi samochodu i blokuję je pilotem.
– Pojechałem z kimś do domu. A wy co robiliście?
– Poszliśmy z powrotem do Dana. – Dylan otwiera drzwi do Freda. – Nie wiem, jak opisać to zioło, którym nas poczęstował, ale powiem ci tylko, że Jenny szczekała jak pies.
Idę za nim, niepewny, czy dobrze usłyszałem przez krzyki setki ludzi i dudnienie rytmicznej muzyki.
– Powiedziałeś, że Jenny szczekała jak pies?
Dylan kiwa głową, a jego blond czupryna podskakuje przy każdym ruchu. Prowadzi nas do baru. Na widok Logan za ladą serce mi podskakuje. Dziewczyna wygląda świetnie w wysoko, bezładnie upiętych włosach, z gołymi ramionami, w białej koszulce ukazującej doskonałe piersi, z twarzą bez makijażu oprócz lśniących ust. Nie przewidziałem, że może tu dzisiaj pracować, dlatego czuję się równocześnie jak idiota i dupek.
Mam nadzieję, że nie pomyśli, iż przyszedłem z jej powodu.
Ale cholera. Nie chcę, by myślała, że jej unikam. Nie chcę, żeby ona mnie unikała.
W myśli daję sobie mocny cios w szczękę.
– Hej, dziwaczko – wita się z nią Dylan, uśmiechając się szeroko.
Znają się?
Dziewczyna z uśmiechem unosi wzrok.
– Cześć, dziwaku.
Zachowuje się inaczej, niżbym oczekiwał po ostatniej nocy, więc chyba mnie nie zauważyła zza jego pleców… ale w tej chwili dziewczyna kładzie na ladzie dwie podstawki pod piwo; wtedy uświadamiam sobie, że wita mnie tak, jak każdego innego klienta. Czuję w środku dziwne napięcie, ale jednocześnie ulgę. Czego się spodziewałem? Że nagle z dziewczyny zdecydowanej na jednonocną przygodę zamieni się w miłośniczkę długich związków?
Dziewczyna kładzie dłonie na ladzie i spogląda na nas wyczekująco.
– Co wam podać?
– Coś na ząb – odpowiada Dylan. Dziewczyna śmieje się, sięga po czereśnię i rzuca ją w powietrze. Dylan łapie ją ustami i przeżuwa, mierząc ją rozbawionym wzrokiem.
A niech to cholera. Dylan nie tylko zna Logan, ale nawet ją lubi?
Przełyka i odzywa się:
– A teraz amaretto sour.
– Amaretto sour? – pytamy chórem Logan i ja.
– Jest doskonałe – upiera się Dylan.
– Odkryłeś w sobie wewnętrzną kobietę? – pytam.
Dylan kręci niedbale głową.
– London robi najlepsze amaretto sour. Poważnie. Spróbuj.
Otwieram usta, by zapytać, kto to jest London, kiedy Logan pochyla się i podaje mu kolejną czereśnię.
– O, dzięki.
Wszystkie mięśnie w moim ciele nagle przestają pracować, a mózg wyje na jałowym biegu.
Dziewczyna nie patrzy na mnie, lecz nie czekając na zamówienie, otwiera jakieś mało znane piwo IPA, stawia na barze i zabiera się do robienia drinka dla Dylana. Nawet gdyby po drugiej stronie pomieszczenia rozległ się huk wystrzału, nie byłbym w stanie oderwać od niej wzroku.
– London? – odzywam się, opierając łokcie na barze. Sięgam po piwo, upijam łyk, a ona unosi głowę i nalewa wstrząśnięty drink do szklanki.
– Hm? – odpowiada, rzucając szybkie spojrzenie na Dylana, a potem na mnie, z wyraźnym ostrzeżeniem.
Pochylam się niżej i lekko kiwam głową. Powiedziałem mu, że pojechałem z kimś do domu, ale nie powiedziałem z kim. Poza tym Dylan jak zwykle jest rozproszony, kiwa głową w rytm muzyki i rozgląda się wokół, jakby właśnie wychynął z jaskini i nie mógł się nadziwić temu, co się wokół dzieje.
– Masz na imię London? – pytam cicho, z bijącym sercem usiłując sobie przypomnieć, ile razy zeszłej nocy zwróciłem się do niej niewłaściwym imieniem. Próbuję – bezskutecznie – przypomnieć sobie, czy dochodząc, wystękałem to niewłaściwe imię. – A ja nazywałem cię Logan.
Na jej policzkach pojawiają się dołeczki, a ułamek sekundy później kąciki ust unoszą się w uśmiechu.
– Owszem.
– I nie poprawiłaś mnie? – pytam z uśmiechem, który przypomina raczej grymas odsłaniający zęby. Ogarnia mnie jednocześnie rozbawienie, irytacja, zakłopotanie i dezorientacja.
– To nic ważnego – odpowiada dziewczyna. – Całą resztę ważnych szczegółów zapamiętałeś dobrze. – Puszcza do mnie oko i bierze dwudziestkę, którą położyłem na barze, podlicza nasze zamówienie i kładzie przede mną resztę. Nie patrząc już na mnie, bez słowa odchodzi i zaczyna obsługiwać kolejnego klienta.
No dobrze, co się, do cholery, wydarzyło?
Zwykle swobodnie podchodzę do seksu, ale nawet ja poprawiłbym kogoś, kto nazwałby mnie Lucasem albo Jakiem. Zwłaszcza podczas seksu. Pomyśleć, że cały czas zwracałem się do niej niewłaściwym imieniem, a ona tak mało się tym przejęła, że nie chciało się jej nawet wyprowadzić mnie z błędu…
Dylan odwraca się do mnie, bierze drinka i upija łyk. Na jego twarzy pojawia się euforia.
– Chyba zobaczyłem właśnie, jak wyglądasz w chwili orgazmu – mówię, zamykając oczy. – Nigdy nie zdołam wyrzucić tego z pamięci.
– Spróbuj tylko. – Stawia przede mną szklankę.
Biorę ją do ręki, odsuwam słomkę, by upić łyk prosto ze szkła. Uch.
– Nie jestem chyba amatorem amaretto sour – przyznaję. – Dla mnie smakuje jak kwaśne amaretto.
Spoglądam nad jego ramieniem i moje oczy napotykają spojrzenie…
Cholera, jestem beznadziejny w zapamiętywaniu imion.
– Dyl… – Unoszę podbródek, pokazując mu, by dyskretnie podążył za moim spojrzeniem w kierunku przesadnie umalowanej brunetki i jej obciętej na krótko koleżanki, które przeciskają się w naszą stronę.
Jednak Dylan odwraca się gwałtownie.
– Jak ona ma na imię? – pytam.
– Aubrey – odpowiada, machając do niej. – A koleżanka chyba Lou…? – Ściągając brwi, odwraca się znów do mnie. – Chwila. Nie spałeś z nią zeszłego lata?
Kiwam głową i robię skruszoną minę, a on pod nosem nazywa mnie kompletnym dupkiem. W tej chwili podchodzi do nas Aubrey ze swoimi cyckami i pełnym nadziei uśmiechem skierowanym prosto do mnie.
– Kopę lat – mruczy mi prosto w ucho.
– Cześć, Aubrey – wstrzymuję oddech w nadziei, że tym razem niczego nie pokręciłem.
– Pamiętasz, jak mam na imię!
Dylan odchrząkuje.
– Kutas – mamrocze niewyraźnie.
Aubrey go nie słyszy. Jej podłużne brązowe oczy patrzą prosto w moje – widzę w nich wyraźne zaproszenie. Czuję skurcz w podbrzuszu i ciepłe uderzenie adrenaliny.
Teraz, patrząc na nią, przypominam sobie – była słodka. W przeciwieństwie do London Aubrey wydawała się pragnąć kolejnych nocy. Zapewniała mnie, że rzadko zabiera facetów do domu, żeby w łóżku wydawać odgłosy godne gwiazdy porno, że udała jakieś siedemnaście orgazmów, ale i tak było fajnie. Nie odleciałem tak, jak zeszłej nocy z London, ale poradziłem sobie całkiem dobrze.
Kiedy ta myśl pojawia się w mojej głowie, rzucam spojrzenie na London; przez palącą, pełną paniki sekundę martwię się, jak to wygląda z zewnątrz. Stoję przy barze, ledwie kilka metrów od kobiety, z którą zeszłej nocy uprawiałem seks – a obok stoi kobieta, z którą na pewno uprawiałem wcześniej seks, sądząc z tego, jak obejmuje mnie w pasie, a policzek zalotnie opiera o moje ramię.
Nie pierwszy raz dwie kobiety, z którymi spędziłem noc, spotykają się tak blisko, ale pierwszy raz czuję, jakbym zaplątał się w folię do żywności, co przyprawia mnie o lekką klaustrofobię.
Choć tak naprawdę nie wiem, czym się przejmuję; London nawet jeszcze na mnie nie spojrzała. Chyba w ogóle ma ochotę zapomnieć o tym, co się wydarzyło.
Odciągam naszą ekipę od baru i pochylam się bliżej do Aubrey, żebyśmy się lepiej słyszeli mimo gwaru i okrzyków dobiegających z telewizora na ścianie. Dziewczyna ma wargi posklejane błyszczykiem, a oczy mocno podkreślone ciemną maskarą. Nie przypominam sobie, żebym wcześniej to zauważył.
– Jak leci? – pyta i zagryza dolną wargę.
Uśmiecham się najładniej, jak umiem.
– Całkiem dobrze.