Читать книгу Problem trzech ciał - Cixin Liu - Страница 8
Część II
Trzy ciała
7
Trzy ciała: Król Wen z dynastii Zhou i długa noc
ОглавлениеWang wystukał numer Ding Yi. Dopiero kiedy tamten odebrał telefon, Wang zdał sobie sprawę, że jest pierwsza w nocy.
– Tu Wang Miao. Przepraszam, że dzwonię o tak późnej porze.
– Nie ma sprawy. I tak nie mogę spać.
– Widziałem… coś i chciałbym, żebyś mi pomógł. Nie wiesz, czy jest w Chinach jakiś ośrodek, który bada promieniowanie tła?
Wang czuł potrzebę porozmawiania z kimś, ale uznał, że lepiej będzie, jeśli o tym odliczaniu, które widział tylko on, nie będzie wiedziało zbyt dużo osób.
– Promieniowanie tła? Co się stało, że się tym zainteresowałeś? Chyba naprawdę wpadłeś w jakieś kłopoty. Widziałeś się już z matką Yang Dong?
– Aaa… przepraszam. Zapomniałem.
– Żaden kłopot. Co do twojego pytania – wielu naukowców widziało już… coś, tak jak ty. Wszyscy są zdezorientowani. Ale myślę, że najlepiej by było, gdybyś ją odwiedził… Przybywa jej lat, ale nie chce zatrudnić opiekunki. Jeśli będzie czegoś potrzebowała, pomóż jej, proszę… Aha, promieniowanie tła. Możesz zapytać o to właśnie ją. Przed przejściem na emeryturę była astrofizyczką. Dobrze zna wszystkie takie ośrodki w Chinach.
– Znakomicie! Pojadę do niej dzisiaj po pracy.
– No to z góry ci dziękuję. Nie jestem w stanie spotkać się z nikim, kto przypomina mi o Yang Dong.
Po odłożeniu słuchawki Wang usiadł przed komputerem i wydrukował sobie stronę z alfabetem Morse’a. Uspokoił się już i przestał myśleć o odliczaniu. Zastanawiał się nad Granicami Nauki, Shen Yufei i grą komputerową, w którą grała. Jedno wiedział na pewno: Shen nie należała do miłośników takich rozrywek. Zawsze wyrzucała z siebie zdania jak telegraf i wydawała się niezwykle zimna. Nie był to chłód, jakiego niektóre kobiety używają niczym maski – przenikał ją całą.
Podświadomie pomyślał o niej jako o przestarzałym dyskowym systemie operacyjnym: pusty czarny ekran, na nim tylko „C:\>” i migający kursor. Cokolwiek wprowadziłeś, odpowiadał ci tym samym. Ani jednej dodatkowej litery, żadnej zmiany. Ale teraz Wang wiedział, że za tym „C:\>” kryje się bezdenna przepaść.
„Naprawdę interesuje ją ta gra? Gra, która wymaga włożenia stroju W? Shen nie ma dzieci, co znaczy, że kupiła ten strój dla siebie. Sama myśl o tym jest niedorzeczna”.
Wpisał do wyszukiwarki adres tej gry. Był łatwy do zapamiętania: www.3body.net. Na stronie widniała informacja, że udział w grze mogą brać tylko osoby, które mają strój W. Przypomniał sobie, że taki strój znajduje się w salonie Centrum Badawczego Nanotechnologii. Wyszedł z pustego już głównego laboratorium i udał się po klucz do wartowni. W salonie minął stoły bilardowe oraz sprzęt do ćwiczeń i znalazł obok komputera strój W.
Po wejściu do gry znalazł się pośrodku pustej równiny. Świtało. Krajobraz był bury, zamazany, trudno było zobaczyć jakieś szczegóły. Zza horyzontu wyłaniało się białe światło. Resztę nieba pokrywały mrugające gwiazdy.
Rozległ się huk i w oddali zawaliły się dwie czerwono lśniące góry. Całą równinę zalało czerwone światło. Gdy opadł kurz, Wang zobaczył wypisane między niebem i ziemią dwa olbrzymie słowa: TRZY CIAŁA.
Potem pojawiła się strona logowania. Wang wpisał „Hairen” i kliknął13.
Równina pozostała pusta, ale włączyły się kompresory w stroju W i Wang poczuł powiew zimnego powietrza. Pojawiły się przed nim dwie postaci. Ich sylwetki rysowały się ciemno na tle brzasku. Poszedł za nimi.
Obie osoby były mężczyznami. Odziani byli w długie, pełne dziur szaty i zarzucone na nie brudne skóry zwierzęce. Każdy z nich miał krótki brązowy miecz. Jeden z nich niósł wąską drewnianą skrzynkę o długości odpowiadającej połowie jego wzrostu. Odwrócił się i spojrzał na Wanga. Jego twarz była tak samo brudna i pomarszczona jak skóra na jego grzbiecie, ale oczy patrzyły przenikliwie, a źrenice lśniły w blasku poranka.
– Zimno – powiedział.
– Tak, bardzo zimno – odparł Wang.
– To Epoka Walczących Królestw – oznajmił mężczyzna. – Jestem król Wen z dynastii Zhou.
– Król Wen nie pochodził z Epoki Walczących Królestw – powiedział Wang14.
– Dożył do naszych czasów – rzekł drugi mężczyzna, ten ze skrzynką. – Żyje też król Zhou z dynastii Shang15. Jestem zwolennikiem króla Wena. Zresztą mój login to: „Zwolennik króla Wena”. To geniusz, nie sądzi pan?
– Mój login to „Hairen”. Co pan niesie na plecach?
Król Wen postawił prostokątną skrzynkę pionowo na ziemi. Otworzył jeden z jej boków i ukazało się pięć przegródek. W słabym świetle Wang zobaczył, że w każdej z nich znajduje się kupka piasku. Wydawało się, że przesypuje się on przez małą dziurkę z każdej z wyższych przegródek do niższej.
– To coś w rodzaju klepsydry. Co osiem godzin cały piasek spada na dno. Jeśli obróci się skrzynkę trzy razy, można zmierzyć dzień. Ale często zapominam to zrobić i musi mi o tym przypominać Zwolennik.
– Wydaje się, że macie za sobą długą podróż. Czy koniecznie musicie dźwigać taki nieporęczny zegar?
– A jak inaczej moglibyśmy mierzyć czas?
– Wygodniejszy byłby przenośny zegar słoneczny. Moglibyście też spojrzeć na położenie słońca, żeby się zorientować, jaka jest pora.
Król Wen i Zwolennik popatrzyli na siebie, a potem spojrzeli na Wanga, jakby był idiotą.
– Na słońce? A w jaki sposób może nam ono pokazać czas? Jesteśmy w erze chaosu.
Wang miał już zapytać, co znaczy to dziwne określenie, gdy Zwolennik krzyknął żałośnie:
– Jest tak zimno! Umrę z zimna!
Wangowi też było bardzo zimno. Niestety w większości gier komputerowych zdjęcie stroju W oznaczało natychmiastowe usunięcie z systemu jego identyfikatora. Nie mógł tego zrobić. Powiedział:
– Kiedy wzejdzie słońce, zrobi się cieplej.
– Udajesz, że jesteś kimś w rodzaju wyroczni? Przyszłości nie potrafi przewidzieć nawet król Wen. – Zwolennik pokręcił pogardliwie głową.
– A co ma wspólnego z przyszłością to, co powiedziałem? Każdy widzi, że za godzinę albo dwie wzejdzie słońce. – Wang wskazał pasmo światła nad horyzontem.
– Jesteśmy w erze chaosu!
– Co to jest era chaosu?
– Poza erami stabilności istnieją ery chaosu – odparł król Wen, jakby tłumaczył coś oczywistego dziecku.
I rzeczywiście światło nad horyzontem zbladło i wkrótce zniknęło. Wszystko spowiła noc. Gwiazdy w górze zdawały się jaśniejsze.
– A więc to jest zmierzch, nie świt? – zapytał Wang.
– Jest ranek. Ale słońce nie zawsze wstaje o poranku. Tak to jest w erze chaosu.
Wangowi coraz bardziej doskwierało zimno.
– Wygląda na to, że słońce jeszcze długo nie wzejdzie. – Zadrżał i wskazał zamazany horyzont.
– Na jakiej podstawie tak mówisz? Nie można mieć pewności. Powiedziałem ci już, że to era chaosu. – Zwolennik zwrócił się do króla Wena: – Mogę wziąć trochę suszonej ryby?
– Absolutnie nie. – odparł stanowczo król Wen. – Starczy ledwo dla mnie. Muszę mieć gwarancję, że dotrę do Chao Ge16, ty nie.
Kiedy rozmawiali, Wang dostrzegł, że niebo nad częścią horyzontu pojaśniało. Nie był pewien wskazań kompasu, ale zdawał sobie sprawę, że wskazywał on inaczej niż poprzednio. Niebo pojaśniało jeszcze bardziej i wkrótce wstało słońce tego świata. Było małe, niebieskawe i błękitnawe, jak bardzo jasny księżyc. Mimo to Wangowi zrobiło się nieco cieplej i trochę wyraźniej widział otaczający go krajobraz. Ale dzień nie trwał długo. Słońce zatoczyło niski łuk nad horyzontem i zaraz zaszło. Wszystko znowu spowiła noc i powrócił przenikający do szpiku kości ziąb.
Trzej podróżnicy zatrzymali się pod uschniętym drzewem. Król Wen i Zwolennik porąbali je swymi brązowymi mieczami na opał, a Wang ułożył ze szczap ognisko. Zwolennik wyjął kawałek krzemienia i stukał nim w ostrze, aż iskry ogarnęły szczapy. Ogień wkrótce ogrzał przód stroju Wanga, ale z tyłu czuł on lodowate zimno.
– Powinniśmy spalić parę tych odwodnionych ciał – powiedział Zwolennik. – Wtedy ogień będzie huczał!
– Nawet o tym nie myśl. Na takie zachowanie stać tylko tego tyrana króla Zhou.
– Po drodze widzieliśmy tyle wysuszonych ciał rozrzuconych wzdłuż drogi. Będą porozrywane i nie da się ich wskrzesić, nawet gdy zostaną z powrotem nawodnione. Jeśli twoja teoria, panie, jest słuszna, to jakie znaczenie będzie miało to, że kilka z nich spalimy? Moglibyśmy nawet zjeść parę. Jakie znaczenie ma życie kilku osób w porównaniu z twoją teorią? Czy życie może się równać z wagą tej teorii?
– Skończ z tymi bzdurami! Jesteśmy naukowcami!
Gdy ognisko zgasło, ruszyli w dalszą drogę. Ponieważ niewiele rozmawiali, system przyspieszył tempo gry. Król Wen przerzucił szybko klepsydrę na swoich plecach, co wskazywało, że minęły dwa dni. Słońce już się nie pojawiło, nad horyzontem nie pokazał się nawet jego rąbek.
– Zdaje się, że słońce już nigdy nie wzejdzie – rzekł Wang. Przywołał menu gry i zerknął na kreskę wskazującą poziom jego zdrowia. Z powodu wielkiego chłodu stale się zmniejszała.
– Znowu udajesz wyrocznię – rzekł Zwolennik, ale tym razem Wang dokończył razem z nim: – To era chaosu.
Jednak zaraz potem zaczęło świtać. Niebo szybko pojaśniało i wyjrzało słońce. Wang zauważył, że tym razem jest ogromne.
Ukazało się ledwie do połowy, a zajęło jedną piątą widzialnego horyzontu. Ogarnęły ich fale gorąca i Wang poczuł, że odżywa. Kiedy jednak zerknął na króla Wena i Zwolennika, ujrzał na ich twarzach przerażenie, jakby zobaczyli demona.
– Szybko! Znajdź zacienione miejsce! – krzyknął Zwolennik.
Wang pobiegł za nimi. Wskoczyli za dużą skałę. Rzucany przez nią cień stopniowo coraz bardziej się kurczył. Ziemia wokół się żarzyła, jakby trawił ją ogień. Wkrótce stopiła się wieczna zmarzlina pod ich stopami, twarda jak stal powierzchnia zmieniła się w błoto wysuszane uderzeniami fal upału. Wang ociekał potem.
Gdy słońce znalazło się bezpośrednio nad nimi, przykryli głowy zwierzęcymi skórami, ale przez dziury w nich jego promienie raziły jak strzały. Uciekali przed nimi, przesuwając się wokół skały, i w końcu znaleźli się w cieniu, który pojawił się z jej drugiej strony…
Kiedy słońce zaszło, powietrze pozostało gorące i wilgotne. Trzej spoceni wędrowcy usiedli na skale.
– Wędrówka w erze chaosu jest jak podróż przez piekło – powiedział z przerażeniem Zwolennik. – Dłużej już tego nie wytrzymam. Poza tym nic nie miałem w ustach, bo nie chcesz podzielić się ze mną rybą i nie pozwalasz mi jeść odwodnionych ciał. Co…
– Jedynym wyjściem jest odwodnienie ciebie – rzekł król Wen, wachlując się rąbkiem skóry.
– Nie zostawisz mnie potem na pastwę losu, prawda, królu?
– Oczywiście, że nie. Obiecuję, że zaniosę cię do Chao Ge.
Zwolennik zdjął przepoconą szatę i położył się nago na błotnistej ziemi. W ostatnim blasku słońca, które było już pod horyzontem, Wang zobaczył, jak z jego ciała wycieka woda. Wiedział, że to nie jest pot. Ze Zwolennika wypłynęła jak wyciśnięta z gąbki cała woda i utworzyła w błocie małe strumyki. Jego ciało skurczyło się i straciło kształt niczym topiąca się świeczka.
Dziesięć minut później Zwolennik był już wyciągniętym na ziemi kawałkiem skóry w kształcie człowieka. Rysy jego twarzy spłaszczyły się i zatarły.
– Umarł? – zapytał Wang.
Pamiętał, że widział takie skóry rozsiane wzdłuż drogi. Niektóre były podarte i niekompletne. Przypuszczał, że to właśnie o nich mówił Zwolennik jako o potencjalnej podpałce.
– Nie – odparł król Wen.
Podniósł skórę, strzepał z niej kurz i błoto, rozpostarł na skale i zwinął jak balon, z którego uszło powietrze.
– Dojdzie do siebie, jak tylko nasączymy go wodą. To tak, jakby namaczało się suszone grzyby.
– Jego kości też zmiękły?
– Cały szkielet wysechł na wiór. Będzie go lżej nieść.
– Każdy na tym świecie może zostać odwodniony i nawodniony?
– Oczywiście. Ty też. Inaczej nie przetrwalibyśmy ery chaosu.
Król Wen podał Wangowi zwiniętego Zwolennika.
– Nieś go. Jeśli zostawisz go na drodze, zostanie spalony albo zjedzony.
Wang wziął od niego zwiniętą w lekki rulon skórę. Włożył ją pod ramię. Nie wydawała się dziwna.
Wang ze zwojem pod pachą, a król Wen z klepsydrą kontynuowali podróż. Tak jak w poprzednich kilku dniach, słońce nie trzymało się żadnego rytmu. Po długiej mroźnej nocy, która trwała kilka dni, mógł nastąpić upalny dzień, i odwrotnie. Musieli się wspierać, żeby przetrwać. Rozpalali ogniska, by odpędzić chłód, i zanurzali się w jeziorach, by uciec przed żarem.
Przynajmniej przyspieszyło tempo gry. Bywało, że miesiąc mijał w pół godziny. Dzięki temu Wang mógł jakoś znieść podróż w erze chaosu.
Pewnego dnia, po trwającej prawie tydzień (zgodnie z pomiarami klepsydry) nocy, król Wen krzyknął radośnie, wskazując na niebo:
– Latające gwiazdy! Dwie latające gwiazdy!
Faktycznie Wang zauważył dwa dziwne ciała niebieskie. Większe od gwiazd, wyglądały jak dyski wielkości piłeczek pingpongowych. Przesuwały się szybko po niebie w tempie uchwytnym gołym okiem. Ale po raz pierwszy pojawiły się razem.
– Kiedy pojawiają się dwie latające gwiazdy, znaczy to, zaraz zacznie się era stabilna.
– Już przedtem widzieliśmy latające gwiazdy.
– Tak, ale pojedyncze.
– Nie zobaczymy ich więcej niż dwie naraz?
– Nie. Czasami pokazują się trzy, ale nigdy więcej.
– Jeśli pokażą się trzy, to zwiastuje to jeszcze lepszą erę?
Król Wen obrzucił Wanga przerażonym spojrzeniem.
– O czym ty mówisz? Trzy latające gwiazdy… módlmy się, żeby znowu do czegoś takiego nie doszło.
Okazało się, że król Wen miał rację. Wkrótce zaczęła się upragniona era stabilności. Słońce zaczęło wschodzić i zachodzić w stałym rytmie. Cykl dnia i nocy ustabilizował się w granicach osiemnastu godzin. Dzięki regularnemu nastawaniu dnia po nocy zrobiło się ciepło i klimat stał się łagodny.
– Jak długo trwa era stabilności? – zapytał Wang.
– Może tylko jeden dzień, a może cały wiek. Nikt nie potrafi przewidzieć, jak długo potrwa.
Król Wen usiadł na klepsydrze, podniósł głowę i popatrzył na południowe słońce.
– Z historycznych zapisów wynika, że Zachodnia Dynastia Zhou cieszyła się erą stabilności trwającą dwieście lat. Jakież szczęście mieli ci, którzy się urodzili w tamtych czasach!
– Wobec tego jak długo trwa era chaosu?
– Już ci powiedziałem. Poza erami stabilności cała reszta to ery chaosu. Każda z nich zabiera czas, który nie należy do innych.
– A więc w tym świecie nie ma żadnych prawidłowości?
13
Hairen znaczy „Człowiek Morza”. To kalambur, gdyż nazwisko Wang Miao można odczytywać jako „morze”.
14
Epoka Walczących Królestw trwała od 475 do 221 roku p.n.e., natomiast król Wen z dynastii Zhou rządził dużo wcześniej, w latach 1099–1050 p.n.e. Uważa się go za założyciela dynastii Zhou, która zastąpiła skorumpowaną dynastię Shang (zob. następny przypis).
15
Król Zhou z dynastii Shang panował w latach 1075–1046 p.n.e. Był ostatnim władcą z tej dynastii i jednym z największych tyranów w historii Chin.
16
Chao Ge było stolicą Chin z czasów dynastii Shang, w której król Zhou utrzymywał dwór.