Читать книгу Pułapki myślenia - Daniel Kahneman - Страница 10

CZĘŚĆ I
Dwa systemy
ROZDZIAŁ → 6
Normy, niespodzianki i przyczyny

Оглавление

Przedstawiliśmy już najważniejsze funkcje i cechy Systemów 1 i 2, a także omówiliśmy dokładniej System 1. Mówiąc w przenośni, mamy w głowie niezwykle silny komputer – wprawdzie nie najszybszy jak na konwencjonalne standardy sprzętowe, ale zdolny do wiernego przedstawiania struktury świata dzięki różnym związkom skojarzeniowym w obrębie olbrzymiej sieci wszelkiego rodzaju idei. Rozprzestrzenianie się aktywacji (pobudzenia) idei w naszej maszynerii skojarzeniowej zachodzi automatycznie, jednak możemy – my, to znaczy System 2 – w pewnym stopniu kontrolować pamięciowe poszukiwania oraz tak programować pamięć, żeby wykrycie określonego zdarzenia w otoczeniu zwracało naszą uwagę. Teraz przyjrzymy się bliżej nadzwyczajnym możliwościom Systemu 1, ale także jego ograniczeniom.

Ocena normalności

Główną funkcją Systemu 1 jest utrzymywanie i aktualizowanie modelu twojej osobistej rzeczywistości, reprezentującego wszystko, co jest w niej normalne. Model tworzony jest za pomocą skojarzeń łączących te idee dotyczące zdarzeń, okoliczności, działań oraz ich skutków, które zawsze następują w dość regularny sposób – np. równocześnie albo z grubsza w tym samym czasie. W umyśle tworzą się i umacniają związki skojarzeniowe, z których wyłania się pewien schemat idei reprezentujący strukturę zdarzeń w twoim życiu. Taki schemat określa, jak będziesz interpretować teraźniejszość oraz czego będziesz się spodziewać w przyszłości.

Zdolność do odczuwania zaskoczenia jest jednym z kluczowych aspektów życia umysłowego, a samo zaskoczenie to najczulszy wskaźnik rozumienia rzeczywistości i naszych oczekiwań z nią związanych. Istnieją dwa główne rodzaje zaskoczenia. Niektóre oczekiwania są aktywne i świadome – kiedy wiesz, że czekasz na zaistnienie jakiegoś zdarzenia. Być może o określonej porze dnia spodziewasz się odgłosu otwieranych drzwi, bo wtedy dziecko wraca ze szkoły; kiedy otwierają się drzwi, spodziewasz się usłyszeć znajomy głos. W sytuacjach aktywnego oczekiwania dziwisz się, jeśli spodziewane zdarzenie nie następuje. Jednak istnieje też szersza kategoria zdarzeń, których oczekujemy biernie; nie oczekujesz ich, ale też nie dziwisz się, kiedy się przydarzą. Takie zdarzenia są w danej sytuacji normalne, ale nie są aż tak prawdopodobne, żeby ich aktywnie wyczekiwać.

Wystarczy, że zdarzenie nastąpi raz, a już staje się mniej zaskakujące. Jakiś czas temu spędzaliśmy z żoną wakacje na wysepce wchodzącej w skład Wielkiej Rafy Koralowej. Na całej wyspie jest zaledwie czterdzieści pokoi na wynajem dla turystów. Kiedy zeszliśmy do jadalni na kolację, zaskoczyła nas obecność znajomego – psychologa imieniem Jonathan. Przywitaliśmy się serdecznie i chwilę rozmawialiśmy o tym niezwykłym zbiegu okoliczności. Może dwa tygodnie później byliśmy z żoną w Londynie i poszliśmy do teatru. Po zgaśnięciu świateł jakiś spóźniony widz usiadł na fotelu obok mnie. Gdy na widowni zapaliły się światła i zaczęła się przerwa, zauważyłem, że moim sąsiadem jest Jonathan. Rozmawiając o tym później z żoną, doszliśmy do wniosku, iż oboje odnieśliśmy to samo wrażenie – że choć kolejne spotkanie było czymś jeszcze niezwyklejszym, to jednak za drugim razem byliśmy  o wiele mniej zdziwieni widokiem Jonathana. Najwyraźniej pierwsze spotkanie w jakiś sposób zmieniło nasze wyobrażenie o nim – od tamtej pory idea Jonathana oznaczała dla nas coś w stylu „ten psycholog, którego spotykamy, kiedy wyjeżdżamy za granicę”. Wiedzieliśmy – my, czyli nasz System 2 – że to idiotyzm, a jednak System 1 sprawił, że spotkanie Jonathana w dziwnym miejscu stało się czymś niemal normalnym. O wiele bardziej zdziwilibyśmy się, gdybyśmy w londyńskim teatrze spotkali innego znajomego. Z punktu widzenia prawdopodobieństwa spotkanie w teatrze właśnie Jonathana było znacznie mniej prawdopodobne niż spotkanie kogokolwiek z setek naszych znajomych – a mimo to spotkanie go wydało nam się czymś bardziej normalnym.

W pewnych warunkach oczekiwania pasywne szybko stają się aktywne, o czym mogliśmy się przekonać przy okazji innego zbiegu okoliczności. Kilka lat temu jak co tydzień jechaliśmy w niedzielne popołudnie samochodem z Nowego Jorku do Princeton. Po drodze zauważyliśmy na poboczu nietypowy widok – płonący samochód. Kiedy tydzień później dojechaliśmy w to samo miejsce, przy drodze znowu stał w płomieniach inny samochód. Wtedy też stwierdziliśmy, że za drugim razem ten widok zaskoczył nas o wiele mniej niż za pierwszym. Teraz ten odcinek drogi oznaczał już dla nas „miejsce, w którym płoną samochody”. Ponieważ w tych samych okolicznościach powtórzyło się takie samo zdarzenie, za drugim razem w naszym umyśle pojawiło się już aktywne oczekiwanie: przez wiele miesięcy – a może i lat – od drugiego zdarzenia, dojeżdżając w to miejsce, przypominaliśmy sobie płonące samochody i byliśmy przygotowani, że znowu jakiś zobaczymy (choć oczywiście nigdy tak się nie zdarzyło).

Razem z psychologiem Dale’em Millerem napisaliśmy kiedyś esej, w którym usiłowaliśmy wyjaśnić, jak pewne zdarzenia zaczynają być postrzegane jako normalne lub nienormalne. Użyję przykładu wziętego z naszego opisu „teorii normy”, choć dziś interpretuję go nieco inaczej niż wtedy:

Człowiek przyglądający się ludziom 96 siedzącym przy sąsiednim stoliku w modnej restauracji zauważa, jak pierwszy z gości zaczyna jeść zupę i po przełknięciu łyżki robi grymas bólu. To zdarzenie wpłynie na jego postrzeganie normalności wielu innych zdarzeń. Od tego momentu dla obserwatora nie będzie już zaskoczeniem, jeśli człowiek, który spróbował zupy, podskoczy jak oparzony pod dotknięciem kelnera; nie będzie zaskoczeniem, jeśli inny gość, który spróbuje zupy z tej samej wazy, wyda stłumiony okrzyk. Oba te zdarzenia – a także wiele innych – od tej pory mogą się wydawać normalniejsze niż zwykle, choć wcale nie muszą potwierdzać jakichś z góry powziętych oczekiwań. Raczej wydają się normalne, bo angażują zdarzenie pierwotne, które zostaje przywołane z pamięci, i są w związku z nim interpretowane.

Wyobraź sobie, że to ty jesteś obserwatorem. Najpierw zaskoczyła cię niecodzienna reakcja gościa na zupę, potem znowu zaskoczył cię, reagując przestrachem na dotyk kelnera. Jednak drugie nienormalne zdarzenie przywoła z pamięci pierwsze, a razem nabierają już sensu. Obydwa układają się w pewien schemat, w którym obserwowany w restauracji gość jest osobą niezwykle spiętą. Przy drugim możliwym ciągu zdarzeń – gdyby po tym, jak pierwszy gość zrobił grymas, drugi z okrzykiem zrezygnował z zupy – połączysz ze sobą te oznaki zaskoczenia i z pewnością uznasz, że przyczyną jest zupa.

„Po ile zwierząt każdego gatunku Mojżesz zabrał do arki?” Tak mało ludzi zauważa, że z tym pytaniem jest coś nie tak, że aż nazwano to „złudzeniem Mojżeszowym” – to nie Mojżesz zabierał zwierzęta do arki, lecz Noe. Teoria norm wyjaśnia to złudzenie równie łatwo, jak wcześniej wyjaśniła grymas na twarzy osoby jedzącej zupę. Idea zwierząt wchodzących do arki przywołuje w umyśle kontekst biblijny, w którym Mojżesz nie jest niczym nienormalnym. Nie to, żebyśmy się spodziewali konkretnie Mojżesza, ale jego imię nie budzi zaskoczenia. Do tego dochodzi fakt, że obydwa imiona mają po dwie sylaby i takie same samogłoski. Podobnie jak to było z trójkami wyrazów wywołującymi łatwość poznawczą, nieświadomie wykrywamy spójność skojarzeniową pomiędzy „Mojżeszem” i „arką”, a tym samym szybko akceptujemy pytanie. Gdyby w tym zdaniu zastąpić Mojżesza nazwiskiem George’a W. Busha, otrzymalibyśmy kiepski żart polityczny, ale nie złudzenie.

Kiedy coś cement nie pasuje do kontekstu aktualnie aktywowanych idei, system wykrywa nienormalność, tak jak to widać w tym zdaniu. Czytając takie zdanie, nie masz konkretnego wyobrażenia, jakie słowo pojawi się po „coś”, jednak kiedy pada słowo „cement”, od razu wiesz, że w tym zdaniu jest nienormalne. Badania reakcji mózgu wykazały, że naruszenia normalności są wykrywane ze zdumiewającą szybkością i precyzją. Niedawno przeprowadzono eksperyment, w którym ludzie słyszeli zdanie „Ziemia co roku okrąża kłopot”. W aktywności mózgowej wykryto charakterystyczny schemat, który pojawiał się dwie dziesiąte sekundy po rozpoczęciu się niepasującego słowa. Co jeszcze ciekawsze, ta sama reakcja mózgu pojawia się z tą samą szybkością, kiedy męski głos mówi „Chyba jestem w ciąży, bo co rano mam mdłości” albo kiedy osoba mówiąca z arystokratycznym akcentem stwierdza „Mam na plecach duży tatuaż”97. Aby wykryć niespójność, mózg musi w jednej chwili uruchomić ogromną ilość wiedzy o świecie: głos musi zostać zidentyfikowany jako angielski akcent osoby z wyższych sfer i połączony z uogólnieniem, że duże tatuaże są w klasie wyższej rzadkością.

Jesteśmy w stanie komunikować się ze sobą dzięki temu, że w dużej mierze mamy podobną wiedzę o świecie i tak samo używamy słów. Kiedy mówię słowo „stół” i nie dodaję nic więcej, rozumiesz przez to, że mam na myśli normalny stół. Masz pewność, że jego blat jest z grubsza płaski i że ma o wiele mniej nóg niż 25. Dla ogromnej liczby kategorii istnieją „normy”, na podstawie których błyskawicznie wykrywamy anomalie w rodzaju ciężarnych mężczyzn czy wytatuowanych arystokratów.

Aby docenić znaczenie norm w porozumiewaniu się, weźmy zdanie „Duża mysz wspięła się po trąbie malutkiego słonia”. Nie zaryzykuję wiele, zakładając, że twoje normy wielkości myszy i słoni nie różnią się zbytnio od moich. Takie normy określają typową czy średnią wielkość zwierzęcia oraz zawierają informację o zakresie możliwych odchyleń. Jest bardzo mało prawdopodobne, że ktoś z nas wyobraził sobie mysz większą od słonia, stojącą okrakiem nad słoniem mniejszym od myszy. Każdy wyobraża sobie podobną mysz, z grubsza mniejszą od buta, gramolącą się po trąbie słonia większego od kanapy. System 1, który rozumie język, ma dostęp do norm odpowiednich kategorii określających zakres, w którym mieszczą się wiarygodne wartości i najbardziej typowe przypadki.

Widzenie przyczyn i intencji

„Rodzice Freda przyjechali spóźnieni. Niedługo mieli przyjechać ludzie z firmy cateringowej. Fred był wściekły”. Słysząc to, wiesz, dlaczego Fred był wściekły i że przyczyną jego złości nie byli ludzie z firmy cateringowej. W twojej sieci skojarzeń istnieje potencjalny związek między brakiem punktualności i złością, ale nie między złością i ideą oczekiwania na ludzi z firmy cateringowej.

Odczytując zdanie, w jednej chwili tworzysz spójną historię – od razu znasz przyczynę złości Freda. Odszukiwanie związków przyczynowo-skutkowych, które jest niezbędne do pojmowania opowieści, odbywa się automatycznie w Systemie 1. System 1 podsunął Systemowi 2 – twojemu świadomemu ja – interpretację przyczynowo-skutkową, a System 2 ją zaakceptował.

Automatyczne poszukiwanie przyczynowości ilustruje anegdota z książki The Black Swan [Czarny łabędź] Nassima Taleba. Taleb pisze, że w dniu, w którym Saddam Husajn został ujęty przez Amerykanów w swojej irackiej kryjówce, w pierwszej chwili wzrosły ceny obligacji – najwyraźniej inwestorzy poszukiwali bezpieczniejszych aktywów. W wiadomościach finansowego serwisu Bloomberg ukazał się nagłówek: „Rośnie cena amerykańskich obligacji; pojmanie Husajna może nie wystarczyć do ograniczenia terroryzmu”. Pół godziny później ceny obligacji znowu spadły, a na stronie pojawił się nowy nagłówek: „Spada cena amerykańskich obligacji; ujęcie Husajna podniosło apetyt na ryzykowne aktywa”. Pojmanie Saddama Husajna było oczywiście najważniejszą wiadomością dnia, a ponieważ nasze myślenie cechuje automatyczne doszukiwanie się przyczyn, w tym dniu właśnie to zdarzenie musiało dostarczyć wyjaśnienia każdego wydarzenia rynkowego. Z pozoru oba nagłówki wyglądają na wyjaśnienie tego, co się dzieje na rynkach, ale coś, co ma tłumaczyć dwa różne zdarzenia naraz, w rzeczywistości nie tłumaczy niczego. Takie nagłówki zaspokajają tylko naszą potrzebę spójności: ważne zdarzenie powinno mieć jakieś skutki, a skutki trzeba wyjaśniać przyczynowo. Znamy tylko ograniczoną liczbę zdarzeń z danego dnia, a System 1 jest świetny w wyszukiwaniu spójnych opowieści przyczynowo-skutkowych, żeby mogły łączyć te strzępki wiedzy, którymi akurat dysponuje.

Przeczytaj takie zdanie:

Po całym dniu zwiedzania i oglądania wspaniałych widoków na zatłoczonych nowojorskich ulicach Jane odkryła, że jej portfel zniknął.

Kiedy osoby, które poproszono o przeczytanie tej króciutkiej historyjki (oraz wielu innych), poddano później niezapowiedzianemu testowi pamięci, z historyjką silniej kojarzyło im się słowo „kieszonkowiec”98 niż „widoki”, choć „widoki” rzeczywiście pojawiają się w historyjce, a „kieszonkowiec” nie. Jak do tego doszło, wyjaśniają zasady spójności skojarzeniowej. Utrata portfela przywodzi na myśl wiele możliwych przyczyn – może portfel wypadł Jane z kieszeni, może zostawiła go w restauracji itp. Jednak kiedy zestawimy ze sobą takie idee jak „utracony portfel”, „Nowy Jork” oraz „tłum ludzi”, wszystkie razem przywołają na myśl wyjaśnienie, że za utratę portfela odpowiada kieszonkowiec. We wcześniej wspomnianej opowieści, w której zupa budziła nagłe reakcje gości w restauracji, oglądany skutek – okrzyk drugiej osoby próbującej zupy, skrajna reakcja na dotyk kelnera – ujmuje pierwotne zaskoczenie w skojarzeniowo spójną interpretację, budując w ten sposób pełną i wiarygodną historię.

Belgijski psycholog i arystokrata Albert Michotte opublikował w 1945 roku książkę (w angielskim przekładzie ukazała się w 1963 roku), w której obalił sposób myślenia o przyczynowości sięgający kilkuset lat wstecz do czasów refleksji Davida Hume’a nad kojarzeniem idei. Wcześniej powszechnie przyjmowano pogląd, że przyczynowość w zjawiskach fizycznych zaczynamy dostrzegać dzięki temu, że wielokrotnie obserwujemy korelację między zdarzeniami. W życiu dziesiątki tysięcy razy stykamy się z sytuacją, w której jeden obiekt uderza w drugi, a ten natychmiast zaczyna się poruszać, często – choć nie zawsze – w tym samym kierunku. Dzieje się tak, kiedy jedna kula bilardowa uderza w drugą albo kiedy potrącony przez nas wazon spada na ziemię. Michotte miał inny pomysł – jego zdaniem ludzie po prostu bezpośrednio  widzą przyczynowość, tak jak widzimy kolory. Żeby to udowodnić, stworzył animowane filmy, w których czarny kwadrat narysowany na papierze zostaje wprawiony w ruch i styka się z innym kwadratem, który natychmiast zaczyna się poruszać. Osoby oglądające filmy mają świadomość, że nie dochodzi do rzeczywistego kontaktu fizycznego, a mimo to ulegają silnemu „złudzeniu przyczynowości”. Jeśli drugi obiekt natychmiast zaczyna się poruszać, obserwatorzy mówią, że pierwszy obiekt „wprawił go w ruch”. Eksperymenty wykazały, że nawet sześciomiesięczne niemowlęta odbierają taki ciąg wydarzeń jako scenariusz przyczynowo-skutkowy i reagują zaskoczeniem99, kiedy ulegnie zmianie. Najwyraźniej od urodzenia jesteśmy gotowi odbierać wrażenia przyczynowości niezależne od tego, co rozumowo myślimy na temat danego schematu przyczynowego. Wrażenia przyczynowości są wytworem Systemu 1.

W 1944 roku – mniej więcej w tym samym czasie, w którym Michotte opublikował badania poświęcone postrzeganiu fizycznej przyczynowości – dwoje psychologów, Fritz Heider i Mary-Ann Simmel, użyło podobnej metody, żeby wykazać nasze postrzeganie przyczynowości  intencjonalnej. Przygotowali film o długości zaledwie minuty czterdziestu sekund, w którym oglądamy większy trójkąt oraz mniejszy trójkącik i kółko, które krążą wokół figury przypominającej schematycznie narysowany domek z otwieranymi drzwiami. Osoby oglądające film widzą, jak duży i agresywny trójkąt terroryzuje mniejszy trójkącik i przerażone kółko, aż w końcu trójkącik i kółko wspólnymi siłami unikają brutala. Następnie oglądają szereg interakcji związanych z drzwiami, po czym następuje wybuchowy finał100. Oglądając film, nie da się nie postrzegać w nim intencjonalności i emocji; nie postrzegają ich wyłącznie osoby autystyczne101. Oczywiście wszystko to dzieje się wyłącznie w naszej głowie. Twój umysł jest nie tylko gotowy, ale wręcz bardzo skłonny do zauważania świadomych podmiotów, przypisywania im cech osobowości i konkretnych intencji, a także do widzenia w ich działaniach odbicia konkretnych skłonności. I tu mamy powody sądzić, że rodzimy się gotowi do przypisywania intencji: niemowlęta poniżej dwunastu miesięcy życia potrafią identyfikować brutali i ich ofiary102, a także oczekują, że obiekt ścigający będzie podążać za obiektem ściganym jak najkrótszą drogą.

Działania z własnej woli odbieramy jako coś zupełnie innego niż fizyczna przyczynowość. Choć to twoja dłoń podnosi solniczkę, nie postrzegasz swojej czynności jako łańcucha fizycznych przyczyn i skutków. Doświadczasz jej jako następstwa decyzji, które podjęła twoja bezcielesna  jaźń, ponieważ chciało ci się dosolić potrawę. Wiele osób uważa za coś naturalnego, że ich dusza jest źródłem i przyczyną ich działań. W 2005 roku psycholog Paul Bloom przedstawił w czasopiśmie „The Atlantic” prowokacyjną tezę, że właśnie nasza wrodzona skłonność do odróżniania przyczynowości fizycznej od intencjonalnej jest przyczyną niemal powszechnego występowania wierzeń religijnych. Bloom zauważa, że „postrzegamy świat przedmiotów jako coś zasadniczo odrębnego od świata umysłów, dzięki czemu potrafimy sobie wyobrazić ciała pozbawione duszy oraz dusze pozbawione ciała”. Wrodzona skłonność do postrzegania dwóch różnych trybów przyczynowości sprawia, że za rzecz naturalną uznajemy dwa centralne wierzenia wielu religii: że ostateczną przyczyną fizycznej rzeczywistości jest niematerialne bóstwo oraz że ciałem kieruje za życia niematerialna dusza, która opuszcza je po śmierci103. Zdaniem Blooma nasze dwa sposoby pojmowania przyczynowości ukształtowały się oddzielnie na tle ewolucyjnym, przez co religia została wbudowana w strukturę Systemu 1.

W tej książce często piszę o powszechności intuicji przyczynowych, ponieważ ludzie mają skłonność do błędnego stosowania myślenia przyczynowego w sytuacjach, w których właściwsze byłoby myślenie statystyczne. W myśleniu statystycznym wnioski na temat poszczególnych przypadków wyciąga się na podstawie właściwości całych kategorii i zbiorów zdarzeń. Niestety, System 1 nie umie myśleć w taki sposób – myślenia statystycznego potrafi się nauczyć System 2, ale niewielu ludzi odbiera niezbędny w tym celu trening.

Właśnie ze względu na psychologię przyczynowości postanowiłem tu opisywać procesy psychologiczne, korzystając z metafory działających podmiotów, nie przejmując się zanadto zachowaniem konsekwencji. Czasami przedstawiam System 1 jako działający podmiot mający pewne cechy i preferencje, a czasami jako skojarzeniową maszynerię, która przedstawia rzeczywistość za pomocą złożonego schematu związków skojarzeniowych. I system, i maszyneria są fikcją – korzystam z tych pojęć tylko dlatego, że wpisują się w nasze myślenie na temat przyczyn. Trójkąty i kółka Heidera i Simmel nie są w rzeczywistości działającymi podmiotami – to tylko my odbieramy takie myślenie o nich jako niezwykle łatwe i naturalne. Jest to kwestia umysłowej oszczędności. Zakładam, że tak samo jak mnie, tak i tobie czasem łatwiej jest odbierać umysł w kategoriach cech i intencji (tj. naszych dwóch systemów), a czasem mechanicznych prawidłowości (maszyneria skojarzeniowa). Nie próbuję cię przekonywać, że te systemy są czymś realnym, tak samo jak Heider nie chciał cię przekonać, że duży trójkąt naprawdę jest brutalem.

Jak rozmawiać o normach i przyczynach

„Kiedy druga kandydatka też okazała się moją starą znajomą, byłam o wiele mniej zaskoczona. Wystarczy, że coś się powtórzy parę razy, a nowe doświadczenie od razu wydaje się normalne!”


„Badając reakcję na produkty, nie skupiajmy się tylko na średniej. Weźmy pod uwagę pełen zakres normalnych reakcji”.


„Ona nie umie się pogodzić z tym, że po prostu miała pecha. Musi to sobie wytłumaczyć przyczynowo. W końcu dojdzie do wniosku, że ktoś specjalnie sabotował jej pracę”.

96

Człowiek przyglądający się ludziom: Daniel Kahneman i Dale T. Miller, Norm Theory: Comparing Reality to Its Alternatives, „Psychological Review” 93 (1986), s. 136‒53.

97

„Mam na plecach duży tatuaż”: Jos J.A. Van Berkum, Understanding Sentences in Context: What Brain Waves Can Tell Us, „Current Directions in Psychological Science” 17 (2008), s. 376‒80.

98

słowo „kieszonkowiec”: Ran R. Hassin, John A. Bargh i James S. Uleman, Spontaneous Causal Inferences, „Journal of Experimental Social Psychology” 38 (2002), s. 515‒22.

99

reagują zaskoczeniem: Albert Michotte, The Perception of Causality (Andover, MA: Methuen, 1963); Alan M. Leslie i Stephanie Keeble, Do Six-Month-Old Infants Perceive Causality?, „Cognition” 25 (1987), s. 265‒88.

100

wybuchowy finał: Fritz Heider i Mary-Ann Simmel, An Experimental Study of Apparent Behavior, „American Journal of Psychology” 13 (1944), s. 243‒59.

101

Film łatwo znaleźć w Internecie, wpisując do wyszukiwarki Experimental study of apparent behavior Fritz Heider Marianne Simmel 1944 i wybierając opcję „wideo” (przyp. tłum.).

102

identyfikować brutali i ich ofiary: Leslie i Keeble, Do Six-Month-Old Infants Perceive Causality?

103

opuszcza je po śmierci: Paul Bloom, Is God an Accident?, „Atlantic”, grudzień 2005.

Pułapki myślenia

Подняться наверх