Читать книгу Mordestwo jako dzieło sztuki - David Morrell - Страница 9
Wstęp
ОглавлениеNa pierwszy rzut oka wydaje się dziwne, że Anglia połowy epoki wiktoriańskiej, znana z przesadnego panowania nad emocjami, oszalała na tle nowego rodzaju prozy nazwanej powieścią sensacyjną. Kiedy Wilkie Collins opublikował w roku 1860 Kobietę w bieli, zapoczątkował „manię sensacji”, jak określali to wiktoriańscy krytycy, służącą „zaspokajaniu niezdrowego apetytu”, „rozprzestrzenianiu… wirusa we wszystkich kierunkach”. Ta szokująca nowa literatura miała swoje korzenie w powieści gotyckiej z poprzedniego wieku, z tą różnicą, że pisarze osadzali akcję w bardzo realnych, współczesnych domach i scenerii wiktoriańskiej Anglii, a nie w starych, ponurych zamczyskach. Mrok nie miał już nic wspólnego z siłami nadprzyrodzonymi. Gęstniał za to w zakamarkach dusz pozornie godnych szacunku osób publicznych, których życie prywatne skrywało przerażające tajemnice. Obłęd, kazirodztwo, gwałt, szantaż, dzieciobójstwo, trucizna, narkotyki, sadomasochizm i nekrofilia — to właśnie zdaniem autorów powieści sensacyjnych kryło się za wiktoriańskim parawanem dystansu i obyczajności.
Po dokładniejszym przyjrzeniu się temu zjawisku wiktoriańska obsesja na punkcie sensacji nabiera znaczenia jako reakcja na przymus kontrolowania emocji w tamtej epoce. Trudno przecenić stopień, w jakim wiktoriańscy Anglicy ze średniej i wyższej klasy oddzielali życie prywatne od publicznego, skrywając prawdziwe uczucia przed obcymi ludźmi. Powszechna praktyka nieustannego zasłaniania okien jest doskonałym przykładem wiktoriańskiej postawy, zgodnie z którą czyjś dom i życie osobiste były świętymi sferami, z których patrzyło się na zewnątrz, ale nigdy nie zaglądało do środka. Tajemnice nie tylko kwitły w każdym domostwie, ale uznawano je za coś oczywistego i szanowano, nie wtykając nosa w nie swoje sprawy.
Thomas De Quincey, kontrowersyjny pisarz epoki wiktoriańskiej, którego teorie dotyczące podświadomości wyprzedzały koncepcje Freuda o siedemdziesiąt lat, o wypieraniu i tajemnicy mówił następująco: „Nie ma czegoś takiego jak zapomnienie. Inskrypcje pozostają w umyśle na zawsze i wyłaniają się, gdy zapada noc”. De Quincey stał się sławny, gdy zrobił coś, co wtedy było nie do pomyślenia — obnażył swoje prywatne życie w popularnych do dziś, bestsellerowych Wyznaniach angielskiego opiumisty, które William S. Burroughs opisał później jako „pierwszą i jak dotychczas najlepszą książkę o uzależnieniu od narkotyku”.
Drastyczne pisarstwo De Quinceya, zwłaszcza O morderstwie jako jednej ze sztuk pięknych, sytuuje go na pozycji twórcy powieści sensacyjnej. Ten budzący niepokój esej jest poświęcony bestialskim morderstwom na Ratcliffe Highway, które sparaliżowały strachem Londyn i całą Anglię w 1811 roku. De Quincey próbował porównać w nim skutki tych zabójstw z przerażeniem, jakie ogarnęło londyńską dzielnicę East End, kiedy pod koniec wieku, w 1888 roku, na ulicach szalał krwawy Kuba Rozpruwacz. W rzeczywistości panika wywołana wydarzeniami na Ratcliffe Highway była znacznie większa i miała szerszy zasięg, bo te wielokrotne zabójstwa były pierwsze w swoim rodzaju, a wiedza o nich dotarła do wszystkich zakątków Anglii dzięki rosnącej potędze gazet (pięćdziesiąt dwa tytuły w samym tylko Londynie w 1811 roku) i niedawno udoskonalonemu systemowi dyliżansów pocztowych, przemierzających kraj z zawrotną prędkością dziesięciu mil na godzinę.
Co więcej, wszystkie ofiary Kuby Rozpruwacza były prostytutkami, podczas gdy ofiarami na Ratcliffe Highway okazali się szanowani ludzie interesów i ich rodziny. Tylko prostytutki bały się Kuby Rozpruwacza, gdy tymczasem dosłownie wszyscy mieli powody, żeby obawiać się mordercy z Ratcliffe Highway. To, co stało się z jego ofiarami, opowiedziałem w pierwszym rozdziale tej powieści, który może okazać się szokujący dla niektórych osób, ale jest oparty na historycznych dokumentach.
Minęło dużo czasu, od kiedy ostatni raz czytaliśmy Thomasa De Quinceya, ale jego krwawe horrory nadal tchną świeżością i do dziś mają przerażającą siłę oddziaływania. Przez długi czas po ich lekturze każda noc przyprawiała nas o jak najbardziej realny dreszcz, paraliżujący strach i koszmary, które stały się naszym przekleństwem już po pierwszym zetknięciu z jego pisarstwem.
„British Quarterly Review”, 1863 rok