Читать книгу Samodzielne usuwanie lęku, stresu i depresji. Bez leków i terapii - David Servan-Schreiber - Страница 6

2. Niezadowolenie w neurobiologii: skomplikowany mariaż dwóch mózgów

Оглавление

Nie wolno traktować intelektu jak bóstwo. Ma on, rzecz jasna, silne muskuły, ale brak mu osobowości. Nie może nami rządzić, a jedynie służyć.

– Albert Einstein

Życie pozbawione emocji nie miałoby żadnego sensu. Cóż znaczyłoby życie bez miłości, piękna, sprawiedliwości, prawdy, godności, honoru oraz satysfakcji z nich wszystkich płynącej? Doświadczenia te, jak i emocje z nimi związane, są jak kompas – krok po kroku prowadzą nas w odpowiednim kierunku. Zwykle dążymy do osiągnięcia miłości, piękna, sprawiedliwości i próbujemy trzymać się z daleka od wszystkiego, co jest ich przeciwieństwem. Brak emocji sprawia, że tracimy grunt pod nogami – nie możemy dokonywać wyborów dotyczących tego, co jest dla nas najistotniejsze.

Ludzie z poważnymi zaburzeniami psychicznymi tracą tę umiejętność. Żyją w emocjonalnej próżni – na „ziemi niczyjej”. Weźmy Petera, młodego i błyskotliwego Kanadyjczyka, który trafił na oddział ratunkowy w moim szpitalu, gdy byłem jeszcze rezydentem.

Od jakiegoś czasu słyszał głosy wmawiające mu, że jest żałosny i nic nie potrafi, a najlepiej będzie, jak ze sobą skończy. Stopniowo głosy w jego głowie przejęły nad nim kontrolę i jego zachowanie stawało się coraz bardziej irracjonalne. Przestał się myć, nie chciał jeść i siedział zamknięty w swoim pokoju przez kilkanaście dni z rzędu. Mieszkająca z nim matka była przerażona. Peter był jej jedynym synem, najlepszym na roku studentem filozofii. Zawsze był nieco ekscentryczny, ale ostatnio jego zachowanie zaczęło przekraczać wszelkie przyjęte normy.

Pewnego dnia wpadł w szał, nawymyślał jej i rzucił się z rękami do bicia. Musiała wezwać policję i w ten sposób znalazł się na oddziale psychiatrycznym. Dzięki lekom Peter w znacznym stopniu się wyciszył, a głosy w jego głowie w ciągu kilku dni praktycznie zniknęły. Przyznał, że odtąd mógł nad nimi „zapanować”. Nie oznaczyło to jednak, że wszystko wróciło do normy.

Po kilkunastu tygodniach leczenia – leki psychotropowe przyjmuje się przez długi czas – jego matka była równie zmartwiona, co pierwszego dnia w szpitalu.

– On w ogóle nic nie czuje – powiedziała z żalem w głosie. – Proszę tylko na niego spojrzeć. Wszystko przestało go interesować. Nie robi absolutnie nic. Siedzi całymi dniami w domu i pali papierosy.

Przyglądałem się Peterowi, gdy mi o tym mówiła. Obraz nędzy i rozpaczy. Lekko przygarbiony, twarz bez wyrazu, oczy zapatrzone w dal, przemierzał szpitalny korytarz w tę i z powrotem niczym zombie. Ten zdolny student zupełnie ignorował ludzi i świat go otaczających. Dla rodzin pacjentów takich jak Peter, najbardziej niepokojący jest właśnie stan emocjonalnej apatii. Ale jego halucynacje i złudzenia – zagłuszone przez leki – były znacznie bardziej niebezpieczne, zarówno dla niego, jak i jego otoczenia, niż doświadczane przez niego skutki uboczne. Sęk w tym, że nie da się żyć bez emocji11.

Z drugiej strony, pozostawione same sobie, emocje wcale życia nie ułatwiają. Trzeba je utemperować poprzez racjonalną analizę, która dokonywana jest przez „mózg kognitywny”. W przeciwnym razie podejmowalibyśmy nierozsądne decyzje pod wpływem impulsu, co mogłoby zaburzyć skomplikowaną dynamikę naszych relacji z innymi. Gdyby nie koncentracja, racjonalne myślenie i planowanie, miotałyby nami przypadkowe odczucia związane z przyjemnościami lub frustracjami. Utrata kontroli nad własną egzystencją prowadzi do utraty sensu życia.

Inteligencja emocjonalna

„Inteligencja emocjonalna” to pojęcie najlepiej definiujące równowagę pomiędzy emocjami a rozsądkiem. Zostało ono ukute przez badaczy z Uniwersytetów w Yale i New Hampshire12. Ta prosta – ale bardzo istotna – koncepcja została rozpowszechniona dzięki książce Daniela Golemana, reportera naukowego pracującego dla dziennika „The New York Times”13. Była ona szeroko dyskutowana na całym świecie i wznowiła debatę dotyczącą kwestii: „Czym jest inteligencja?”.

Pierwotna i najbardziej ogólnikowa definicja inteligencji zainspirowała psychologów na początku dwudziestego wieku do stworzenia pojęcia „ilorazu inteligencji”. Według niej inteligencja to zestaw umiejętności mentalnych, na podstawie których można przewidzieć, czy dana osoba odniesie życiowy sukces. Ogólnie rzecz biorąc mniemano, że im bardziej ktoś jest „inteligentny” – to znaczy, im wyższy jest jego iloraz inteligencji (IQ) – tym większy „sukces” odniesie. Aby zweryfikować to założenie ówcześni badacze z dziedziny psychologii stworzyli osławiony test na inteligencję. Przede wszystkim ocenia on zdolność abstrakcyjnego myślenia oraz umiejętność elastycznego traktowania pojęć logicznych. Niemniej jednak związek pomiędzy ilorazem inteligencji a poziomem „sukcesu” w ogólnym tego słowa znaczeniu (pozycja społeczna, dochód, pozostawanie w związku małżeńskim, zapewnienie potomstwu dobrego startu w życiu) okazał się – delikatnie mówiąc – mało istotny. Według niezależnych badań niecałe 20 procent tak rozumianego sukcesu można przypisywać ilorazowi inteligencji.

Nasuwa się zatem jednoznaczny wniosek – na sukces składa się pozostałe 80 procent czynników. W związku tym coś innego niż abstrakcyjna inteligencja i logika determinują odniesienie sukcesu.

Carl Jung i Jean Piaget – szwajcarscy pionierzy odpowiednio w dziedzinie psychiatrii i psychologii dziecięcej – już w latach pięćdziesiątych sugerowali, że istnieje kilka rodzajów inteligencji. Bezsprzecznie są ludzie – jak Mozart – którzy mają nadzwyczajną „inteligencję muzyczną”. Inni odznaczają się niezwykłą „inteligencją kształtu” – na przykład Rodin – a są też i tacy, którzy mają doskonałe wyczucie ruchu. Na myśl przychodzi Michael Jordan albo tancerz, Rudolf Nureyev.

Naukowcy z Yale i New Hampshire ujawnili jeszcze jeden rodzaj inteligencji, polegającej na umiejętności zrozumienia i kontrolowania emocji. To właśnie „inteligencja emocjonalna” bardziej niż jakikolwiek inny rodzaj inteligencji jest gwarantem życiowego sukcesu i ma niewiele wspólnego z współczynnikiem IQ.

W celu zmierzenia poziomu nowoodkrytego rodzaju inteligencji, naukowcy postanowili zdefiniować „iloraz emocjonalny”, w skrócie „EQ”. Oparli swoją definicję na czterech niezbędnych umiejętnościach:

1. Umiejętność rozpoznawania własnych emocji oraz stanów emocjonalnych u innych;

2. Umiejętność zrozumienia naturalnego przebiegu poszczególnych emocji (tak samo, jak na szachownicy skoczek i goniec poruszają się po różnych polach, tak strach i złość, na przykład, objawiają się w inny sposób i inaczej wpływają na nasze zachowanie);

3. Umiejętność racjonalnego analizowania własnych emocji oraz emocji innych;

4. Umiejętność regulowania własnych emocji oraz emocji innych14.

Powyższe cztery umiejętności są podstawą do osiągnięcia kontroli nad samym sobą oraz sukcesu społecznego i stanowią fundament dla samoświadomości, samokontroli, współczucia, współpracy oraz umiejętności rozwiązywania konfliktów. Chociaż wydają się one elementarne – i większość z nas jest przekonana, że je posiada – w rzeczywistości jest zupełnie inaczej.

Pamiętam, na przykład, młodą zdolną studentkę medycyny z Uniwersytetu w Pittsburghu. Zgodziła się wziąć udział w moim eksperymencie mającym na celu zlokalizowanie emocji w mózgu. Podczas badania uczestnicy zostali poproszeniu o obejrzenie materiału filmowego zawierającego wstrząsające, często brutalne sceny, a jednocześnie ich mózgi były skanowane z użyciem rezonansu magnetycznego15.

Do dziś wyraźnie pamiętam ten eksperyment i do tej pory mam awersję do tego rodzaju filmów, ponieważ obejrzałem ich tak wiele. Jak tylko zaczęliśmy projekcję, ciśnienie i puls badanej kobiety błyskawicznie wzrosły. Zmartwiłem się na widok tak silnej reakcji stresowej do tego stopnia, że zaproponowałem jej przerwanie eksperymentu. Nie kryjąc zaskoczenia zapewniła mnie, że wszystko jest w porządku. Powiedziała, że nic nie czuje, a oglądane obrazy nie mają na nią żadnego wpływu i nie mogła zrozumieć, dlaczego zasugerowałem zaprzestanie badania!

Później dowiedziałem się, że miała bardzo mało przyjaciół i żyła jedynie pracą. Nie wiedząc czemu członkowie mojego zespołu nie darzyli jej sympatią. Czy mogło to być spowodowane faktem, że mówiła wyłącznie o sobie i sprawiała wrażenie, jakby nie dbała zupełnie o ludzi ze swojego otoczenia? Sama również nie miała pojęcia, dlaczego nikt jej nie doceniał.

Dla mnie pozostanie ona typowym przykładem osoby z wysokim „IQ”, ale z bardzo niskim „EQ”. Wyraźnie nie była świadoma własnych emocji i w efekcie była „ślepa” na emocje innych. W moim odczuciu trudno jej będzie zrobić karierę naukową. Nawet najbardziej zatwardziali „jajogłowi” muszą pracować w zespołach, tworzyć więzi, zarządzać i współpracować z ludźmi. Niezależnie od naszej pozycji zawodowej okoliczności zawsze będą wymagać od nas interakcji z innymi. Pewnych rzeczy nie sposób uniknąć i w dłuższej perspektywie odniesienie sukcesu zależy od naszej umiejętności wchodzenia w relacje z otoczeniem.

Na podstawie obserwacji zachowań małych dzieci można się przekonać, jak trudne jest zdefiniowanie własnych emocji. Płaczące niemowlę zwykle nie ma pojęcia dlaczego płacze. Może dlatego, że jest głodne albo smutne, może jest mu gorąco, a może po prostu dlatego, że jest zmęczone po całym dniu zabawy. Dzieci płaczą nie rozumiejąc, co jest nie w porządku. Nie wiedzą, co mogą zrobić, by poczuć się lepiej. W takich sytuacjach rodzice z niskim poziomem inteligencji emocjonalnej będą sobie gorzej radzili, ponieważ nie będą potrafili odczytać emocji niemowlęcia, a przez to zaspokoić jego potrzeb. Rodzice z większym ilorazem inteligencji emocjonalnej bez trudu znajdą sposób na uspokojenie dziecka. Istnieje niezliczona ilość opisów, jak wybitny pediatra swoich czasów, T. Berry Brazelton, jednym słowem lub gestem potrafił ukoić nieustannie płaczące dziecko. To prawdziwy wirtuoz inteligencji emocjonalnej.

Chociaż nieumiejętność rozróżnienia poszczególnych stanów emocjonalnych to zjawisko często spotykane wśród dzieci, z moich obserwacji wynika, że podobne trudności mieli lekarze rezydenci na moim oddziale. Zestresowani wyczerpującymi dyżurami i wykończeni nocnymi wezwaniami kilkanaście razy w tygodniu, najczęściej rekompensowali to sobie nadmiernym podjadaniem. Ich ciała mówiły: „Potrzebuję przerwy”, „Potrzebuję snu”, jednak oni słyszeli jedynie: „Potrzebuję, potrzebuję…”. Zaspokajali te żądania organizmu za pomocą jedynej formy gratyfikacji potrzeb fizycznych – jedząc śmieciowe jedzenie dostępne w szpitalu 24 godziny na dobę. W tej sytuacji wykorzystanie inteligencji emocjonalnej polegałoby na odwołaniu się do czterech umiejętności opisanych przez naukowców z Yale:

• Po pierwsze, trafna identyfikacja danego stanu emocjonalnego (zmęczenie, nie głód).

• Po drugie, świadomość mechanizmów nim rządzących (stan przejściowy, który pojawia się i znika kilkakrotnie w ciągu dnia wtedy, kiedy organizm jest przeciążony).

• Po trzecie, umiejętność racjonalnego przeanalizowania problemu (zjedzenie kolejnej porcji lodów będzie dodatkowym obciążeniem dla mojego organizmu, a później będę miał poczucie winy).

• W końcu, przejęcie kontroli nad sytuacją i zareagowanie w odpowiedni sposób (przetrwać fazę zmęczenia lub wziąć przerwę na „oddech”, a nawet uciąć sobie dwudziestominutową drzemkę; tego typu alternatywy są znacznie bardziej odprężające niż kolejna filiżanka kawy albo batonik i zawsze uda nam się wygospodarować na nie trochę czasu).

Przejadanie się to bardzo powszechny problem, lecz wyjątkowo trudny do opanowania. Większość dietetyków i specjalistów zajmujących się otyłością zgadza się w tej kwestii: niedostateczna kontrola nad własnymi emocjami to jedna z głównych przyczyn otyłości w społeczeństwach obciążonych dużym stresem, w których jedzenie nagminnie jest traktowane jako środek „uspokajający”. Na ogół ludzie, którzy nauczyli się radzić sobie ze stresem, nie miewają kłopotów z nadwagą. Potrafią słuchać własnego ciała, rozpoznawać własne emocje i reagować na nie w inteligentny sposób.

Według założenia Golemana iloraz inteligencji emocjonalnej (EQ) jest lepszym wyznacznikiem przyszłego sukcesu życiowego niż współczynnik „IQ”. W spektakularnym badaniu, które polegało na przewidzeniu przyszłego sukcesu życiowego, psychologowie prześledzili losy niemal stu studentów Harvarda począwszy od lat czterdziestych dwudziestego wieku16. Jak się okazało nie sposób przewidzieć przyszłych dochodów, osiągnięć lub prestiżu wśród rówieśników na podstawie wydajności intelektualnej badanych w wieku 20 lat. Ponadto najlepsze wyniki w nauce nie gwarantowały szczęśliwego małżeństwa ani dużego grona przyjaciół w przyszłości. Przeciwnie – badanie dzieci z ubogich przedmieść Bostonu sugeruje, że „iloraz emocjonalny” odgrywa znacznie ważniejszą rolę. Podstawowym wyznacznikiem sukcesu w dorosłym życiu nie był ich iloraz inteligencji, ale umiejętność – nabyta podczas trudnego dzieciństwa – zarządzania własnymi emocjami, radzenia sobie z frustracją oraz współpracy z innymi17.

Trzecia rewolucja – po Darwinie i Freudzie

Dwaj wybitni myśliciele, Darwin i Freud, zdominowali nauki społeczne w dwudziestym wieku. Po niemal stu latach, na bazie ich intelektualnego dorobku pojawiła się zupełnie nowa perspektywa na życie emocjonalne człowieka.

Według Darwina gatunki ewoluują poprzez sukcesywne wykształcanie nowych struktur oraz funkcji. Stąd też poszczególne organizmy posiadają cechy fizyczne charakterystyczne dla swoich przodków, jak i indywidualne cechy osobnicze. Ponieważ przez długi czas tory ewolucji człowieka i małpy przebiegały równolegle i rozeszły się stosunkowo późno, ludzie w pewnym sensie są „super-małpami”18. Jeżeli chodzi o małpy, to mają one wiele cech wspólnych z innymi ssakami, z którymi dzielą wspólnego przodka, podobnie jak wszystkie pozostałe gatunki w łańcuchu ewolucji.

Anatomia i fizjologia ludzkiego mózgu odsłania kolejne warstwy naszej ewolucyjnej przeszłości niczym wykopaliska archeologiczne. Struktury znajdujące się w głębi naszego mózgu są identyczne do tych, znajdujących się w mózgu małp. Te położone jeszcze głębiej, są takie same, jak u gadów. Z drugiej zaś strony struktury ewolucyjnie najmłodsze, jak kora przedczołowa, są dostatecznie wykształcone jedynie u ludzi. Dlatego zaokrąglone czoło Homo sapiens odróżnia nas tak bardzo od naszych przodków, którzy są bardziej podobni do małp. Propozycje Darwina były tak rewolucyjne i niepokojące zarazem, że ich implikacje – a mianowicie, że w mózgu człowieka znajdują się struktury mózgowe gatunków poprzedzających nas w łańcuchu ewolucji – zostały w pełni zaakceptowane dopiero pod koniec dwudziestego wieku.

Freud natomiast zdefiniował istnienie zagadkowej właściwości umysłu, tak zwanej „podświadomości”, która wymyka się naszej świadomej uwadze, mało tego nie da się jej kontrolować za pomocą racjonalnego myślenia. Freud, z wykształcenia neurolog, nigdy by nie przyznał, że nie potrafi wytłumaczyć własnej teorii na podstawie budowy i funkcjonowania mózgu. Nie mając jednak wiedzy, którą posiadamy obecnie, na temat anatomii mózgu (jego architektury) oraz, przede wszystkim, jego fizjologii (zasady działania), nie mógł kontynuować badań w tym kierunku. Próba połączenia tych dwóch aspektów – słynny „Projekt psychologii naukowej” – skończyła się fiaskiem. Freud był nim tak rozczarowany, że dopóki żył nie pozwolił go opublikować, mimo że nie przestawał o nim myśleć.

Pamiętam spotkanie z renomowanym psychiatrą, osiemdziesięciopięcioletnim doktorem Josephem Wortisem. Pojechał do Wiednia w latach trzydziestych, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o psychoanalizie i poddać się jej u samego Freuda. Doktor Wortis został później pomysłodawcą i redaktorem czasopisma „Biological Psychiatry”, które okrzyknięto mianem czołowego periodyku naukowego. Opowiadał mi, jak Freud zaskoczył go w młodości słowami: „Nie warto uczyć się psychoanalizy w obecnej formie. To już przeżytek. Pana pokolenie doprowadzi do fuzji biologii i psychologii. Musi się pan temu poświęcić”. Gdy cały świat zaczynał odkrywać jego teorie i „rozmowę terapeutyczną”, Freud – pionier w każdym calu – już szukał czegoś innego.

Dopiero pod koniec dwudziestego wieku dr n. med. Antonio Damasio, znakomity amerykański neurolog i neurobiolog, dyrektor Wydziału Neurologii na Uniwersytecie w Iowa, zaproponował wyjaśnienie tego, co powoduje nieustanne napięcia między mózgiem emocjonalnym i racjonalnym – między głosem serca i rozsądku – w formie, która prawdopodobnie zadowoliłaby samego Freuda. Mało tego dr Damasio zademonstrował, dlaczego racjonalne myślenie bez udziału emocji byłoby po prostu możliwe.

Dwa w jednym: mózg kognitywny i emocjonalny

Według dr. Damasio nasza aktywność umysłowa jest konsekwencją nieustannego dążenia „dwóch mózgów” do stanu równowagi. Z jednej strony mamy „mózg kognitywny” – świadomy, racjonalny, skupiony na świecie zewnętrznym. A z drugiej „mózg emocjonalny” – nieświadomy, koncentrujący się głównie na przetrwaniu i reakcjach fizjologicznych zachodzących wewnątrz ciała. Mimo że do prawidłowego funkcjonowania niezbędna jest ich współpraca – oba są ściśle powiązane i współzależne – każdy z nich wpływa na nasze odbieranie rzeczywistości oraz zachowanie w całkowicie inny sposób.

Tak, jak przeczuwał Darwin, mózg człowieka dzieli się na dwa podstawowe elementy. Głęboko w jego wnętrzu, w samym centrum, leży prastary prymitywny mózg, identyczny jak u wszystkich pozostałych ssaków, a jeszcze głębiej znajduje się rdzeń, taki sam, jak u gadów. Ta część to ewolucyjny zaczątek mózgu. Jako pierwszy opisał go Francuz Paul Broca, słynny dziewiętnastowieczny neurolog i nazwał go mózgiem „limbicznym”19. Na przestrzeni milionów lat ewolucji wokół mózgu limbicznego uformowała się kolejna warstwa, tak zwana „kora nowa” lub „nowa powłoka”.

Mózg limbiczny kontroluje emocje i funkcje fizjologiczne organizmu

Mózg limbiczny to najgłębiej położona warstwa mózgu. Można powiedzieć, że to „mózg w mózgu”. Dobitnie zilustrował tę koncepcję eksperyment przeprowadzony w laboratorium na wydziale neurobiologii kliniczno-kognitywnej na Uniwersytecie w Pittsburghu, któremu przewodniczyłem wraz dr. n. med. Jonathanem Cohenem (pracującym obecnie na Uniwersytecie w Princeton). Kiedy uczestnikom badania wstrzyknięto substancję oddziałującą bezpośrednio na ośrodek w mózgu odpowiedzialny za poczucie strachu (czyli ciało migdałowate), „mózg emocjonalny” wyraźnie się uaktywnił. Wyglądało to tak, jakby w mózgu zapaliła się żarówka. Przeciwnie – w rejonie kory nowej, otaczającej mózg limbiczny nie zarejestrowaliśmy żadnej aktywności20.

Byłem pierwszą osobą, której wstrzyknięto substancję aktywującą mózg emocjonalny. Wyraźnie pamiętam dziwne uczucie, które mnie wtedy ogarnęło. Byłem przerażony, ale nie miałem pojęcia dlaczego. To było uczucie „czystego” strachu – niezwiązanego z niczym konkretnym. Pozostali uczestnicy eksperymentu opisywali swoje doświadczenia w podobny sposób – czuli osobliwe poczucie strachu, a jednocześnie wydawało im się, jakby „dryfowali”. Na szczęście, trwało to zaledwie kilka minut21.

Mózg emocjonalny ma znacznie prostszą strukturę niż kora nowa. Generalnie nie jest uporządkowany w warstwy neuronów – jak w przypadku kory nowej – dzięki którym odbywa się przetwarzanie informacji, a w jego rdzeniu – na przykład w ciele migdałowatym – neurony zdają się być „porozrzucane” zupełnie przypadkowo. Ponieważ jego struktura nie jest zbyt zaawansowana, mózg emocjonalny przetwarza informacje w bardziej prymitywny sposób niż mózg kognitywny, ale znacznie szybciej i skuteczniej zadba o przetrwanie naszego organizmu. Dlatego na przykład idąc ciemnym lasem możemy zareagować strachem na widok leżącej na ziemi gałęzi, która przypomina żmiję. Zanim pozostałe struktury mózgu ocenią i podejmą decyzję, że obiekt leżący na ziemi nie stanowi zagrożenia, mechanizm przetrwania w mózgu emocjonalnym odruchowo wywoła reakcję, jaką uważa za najbardziej odpowiednią w tej sytuacji, często bazując na fragmentarycznych, niekompletnych, a czasem błędnych danych22. Nawet tkanka komórkowa wyścielająca mózg emocjonalny różni się od tej w korze nowej23.

Jeżeli wirus opryszczki lub wścieklizny zaatakuje mózg, zainfekuje wyłącznie mózg limbiczny, nie korę nową. Stąd też początkowym objawem zakażenia wścieklizną jest wyjątkowo nienaturalne zachowanie.

Mózg limbiczny stanowi centrum dowodzenia, do którego nieustannie spływają informacje z różnych części ciała. Jego rola polega na przywracaniu funkcji fizjologicznych organizmu do stanu równowagi i utrzymywaniu ich w normie. Oddychanie, puls, ciśnienie krwi, głód, sen, popęd seksualny, wydzielanie hormonów, a nawet układ odpornościowy są regulowane przez mózg limbiczny. Claude Bernard, naukowiec żyjący pod koniec dziewiętnastego wieku, uznawany za ojca nowoczesnej fizjologii, określił stan harmonii pomiędzy wszystkimi funkcjami fizjologicznymi w naszym ciele mianem „homeostazy”. Dzięki tej dynamicznej równowadze utrzymujemy się przy życiu.

Z tej perspektywy – jak przeczuwał siedemnastowieczny filozof Spinoza, a dr Damasio opisał nader klarownie – nasze emocje są prawdopodobnie niczym innym, jak tylko świadomym doświadczeniem szerokiego spektrum poszczególnych reakcji fizjologicznych, które kontrolują oraz nieustannie dostosowują wewnętrzne procesy zachodzące w organizmie, reagując na sygnały płynące zarówno z naszego ciała, jak i ze świata zewnętrznego24. Ponieważ mózg emocjonalny jest związany bezpośrednio z ciałem, nie z mózgiem kognitywnym, stąd też zwykle łatwiej dotrzeć do niego poprzez ciało niż poprzez rozmowę.

Mary Anne przez dwa lata leczyła się tradycyjną metodą freudowskiej psychoanalizy. Leżała na kozetce i starała się odnaleźć za pomocą „wolnych skojarzeń” przyczynę swojego cierpienia, a w szczególności swojego emocjonalnego uzależnienia od mężczyzn. Miała poczucie spełnienia wyłącznie wtedy, gdy mężczyzna zapewniał ją – nieustannie – że ją kocha. Rozstania – nawet chwilowe – były dla niej trudne do zniesienia; niemal natychmiast traciła koncentrację i ogarniał ją dziecięcy lęk. Po dwóch latach psychoterapii dogłębnie poznała swój problem. Potrafiła ze szczegółami opisać swoją skomplikowaną relację z matką, która powierzyła ją w opiekę niekończącemu się korowodowi niań. Mary Anne doszła do wniosku, że właśnie to było powodem jej głęboko zakorzenionego braku pewności siebie. Ponieważ była dobrze wykształcona i abstrakcyjne myślenie nie sprawiało jej trudności, oddawała się z pasją analizowaniu własnych objawów oraz opisywaniu ich swojemu terapeucie, od którego – naturalnie – również się uzależniła.

Mimo że zrobiła znaczne postępy i po dwóch latach psychoanalizy czuła się lepiej, zdawała sobie sprawę, że nadal nie udało jej się wyleczyć ran z dzieciństwa. Ponadto uświadomiła sobie, że chociaż ciągle skupiała się na swoich myślach i słowach oraz sposobie na ich wyrażenie, paradoksalnie nigdy nie zdarzyło jej się rozpłakać na kozetce. Była niezwykle zdziwiona, gdy podczas weekendowego wyjazdu do spa masaż niespodziewanie przywołał emocje z dzieciństwa.

Leżała na plecach, gdy fizjoterapeuta łagodnie masował jej brzuch. Kiedy zbliżył się do miejsca tuż pod pękiem Mary Anne poczuła, że zbiera jej się na płacz. Masażysta to zauważył i poprosił, żeby starała się jedynie obserwować własne odczucia, a następnie okrężnymi ruchami powoli kontynuował masaż. Po kilku sekundach Mary Anne zaczęła szlochać. Przypomniała sobie, jak w wieku 7 lat leżała sama w szpitalu po operacji wyrostka, ponieważ jej matka była w tym czasie na wakacjach. Emocje, które tak długo usiłowała zlokalizować w głowie, były cały czas na wyciągnięcie ręki – stłumione w jej ciele.

Znacznie łatwiej można wpłynąć na mózg emocjonalny poprzez ciało niż za pomocą myśli i mowy, ponieważ są ze sobą bezpośrednio związane. Leki, rzecz jasna, również mają bezpośredni wpływ na funkcjonowanie neuronów, istnieją jednak inne metody terapeutyczne, które mobilizują wewnętrzne mechanizmy i procesy fizjologiczne. Na przykład ruch gałek ocznych podczas snu, zmienność rytmu serca, czy też dostosowanie cyklu snu i czuwania do naturalnego rytmu dobowego. Ponadto terapeutyczny efekt dają ćwiczenia fizyczne, akupunktura albo zdrowe odżywianie. Jak się niebawem przekonamy związki emocjonalne – nawet nasze relacje społeczne – mają silny wpływ na nasze ciało i stan fizyczny.

Kora mózgowa kontroluje procesy poznawcze, mowę i racjonalne myślenie

Pofałdowana wierzchnia warstwa mózgu, nadająca mu charakterystyczny wygląd, to tak zwana kora nowa. Pod jej fałdami mieści się mózg emocjonalny. Z ewolucyjnego punktu widzenia kora nowa jest warstwą najmłodszą, okrywającą mózg. Składa się z sześciu regularnie ułożonych warstw neuronów, przypominających mikroprocesor, który umożliwia sprawne przetwarzanie informacji.

Mimo postępu technologicznego do dziś nie jesteśmy w stanie zaprogramować komputerów tak, by rozpoznawały ludzkie twarze niezależnie od kąta nachylenia czy oświetlenia, jednak kora nowa poradzi sobie z tym zadaniem w ciągu kilku milisekund. Poza tym dysponuje ona nadzwyczajnymi możliwościami przetwarzania dźwięku. Dla przykładu mózg płodu ludzkiego potrafi odróżnić głos swojej matki nawet zanim przyjdzie na świat25.

U ludzi wyjątkowo dobrze wykształcony jest obszar kory nowej zlokalizowany tuż za czołem, bezpośrednio nad oczami, czyli tak zwana „kora przedczołowa”. Mózg emocjonalny w zasadzie nie różni się rozmiarem u poszczególnych gatunków (oczywiście zmienia się proporcjonalnie do wielkości), jednak kora przedczołowa zajmuje znacznie więcej miejsca w mózgu ludzkim niż u pozostałych zwierząt.

Kora przedczołowa jest odpowiedzialna za uwagę, koncentrację, hamowanie popędów i reakcji impulsywnych, radzenie sobie w kontekście społecznym oraz – co zademonstrował dr Damasio – przestrzeganie zasad moralnych. Ponadto to w niej generowane są plany na przyszłość na podstawie „symboli” rozpoznawanych wyłącznie przez umysł i będących poza zasięgiem zmysłu wzroku lub dotyku.

W związku z tym, że kora nowa – nasz mózg kognitywny – kontroluje uwagę, koncentrację, snucie planów na przyszłość, naszą moralność oraz mowę, jest zasadniczym komponentem naszego człowieczeństwa.

Jak znaleźć wspólny język?

Nasze „dwa mózgi” – emocjonalny i kognitywny – przetwarzają bodźce ze świata zewnętrznego niemal równocześnie. Mogą albo nawiązać współpracę, albo ze sobą konkurować o to, który przejmie kontrolę nad myślami, emocjami i zachowaniem. Rezultat tej interakcji – współpracy lub współzawodnictwa – decyduje o tym, co czujemy i w jaki sposób postrzegamy rzeczywistość oraz relacje z innymi. Współzawodnictwo – niezależnie od przybranej formy – sprawia, że czujemy się nieszczęśliwi.

Natomiast, gdy oba mózgi ze sobą współpracują doświadczamy czegoś zupełnie innego – harmonii wewnętrznej. Mózg emocjonalny wskazuje nam drogę do osiągnięcia pożądanych przez nas doświadczeń, a mózg kognitywny próbuje pomóc nam ten cel zrealizować w możliwie najinteligentniejszy sposób. Tak osiągnięta harmonia daje nam poczucie spełnienia i zadowolenia z życia, co jest fundamentem trwałego szczęścia.

Emocjonalne „krótkie spięcie”

Ewolucja kieruje się swoimi priorytetami i z jej punktu widzenia liczy się przede wszystkim przetrwanie gatunku i przekazanie genów kolejnym pokoleniom. Jaki byłby pożytek ze zdolności do koncentracji, abstrakcyjnego myślenia czy refleksji, udoskonalonych na przestrzeni kilkunastu milionów lat, jeśli nie zdołalibyśmy dostrzec w porę dzikiego zwierza lub wroga, albo przegapilibyśmy szansę na spotkanie odpowiedniego partnera seksualnego, a w konsekwencji na reprodukcję? Nasz gatunek wymarłby dawno temu.

Na szczęście mózg emocjonalny przez cały czas nas przed tym strzeże. Jego rola polega na bacznej – ale nienachlanej – obserwacji otoczenia. Jak tylko spostrzeże zagrożenie lub wyjątkową okazję – potencjalnego partnera, terytorium lub coś wartościowego – natychmiast „bije na alarm”. W ciągu kilku milisekund przerywa wszelkie procesy dokonywane w mózgu kognitywnym. Dzięki temu obie części mózgu mogą momentalnie skupić wszystkie swoje zasoby na przetrwaniu. Dla przykładu, gdy prowadzimy samochód ten mechanizm pozwala nam bezwiednie spostrzec ciężarówkę zbliżającą się w naszym kierunku, mimo że w tym czasie rozmawiamy z pasażerem. Mózg emocjonalny identyfikuje niebezpieczeństwo, odwraca naszą uwagę od rozmowy, a następie kieruje ją na ciężarówkę do momentu, aż zagrożenie minie. W podobny sposób mózg „przerywa” konwersację dwóch mężczyzn siedzących przy stoliku w ulicznej kafejce, jak tylko w ich polu widzenia pojawi się „ponętna minispódniczka”. Wstrzymuje też rozmowę dwóch rodziców siedzących na placu zabaw, gdy kątem oka zauważą nieznanego psa zbliżającego się do ich dziecka.

Zespół naukowców z Uniwersytetu Yale pod kierunkiem dr Patricii Goldman-Rakic doszedł do wniosku, że mózg emocjonalny może „wyłączyć” korę przedczołową. Pod wpływem stresu kora przedczołowa przestaje reagować i nie panuje nad naszym zachowaniem. Jednocześnie włączają się odruchy bezwarunkowe i instynktowe26. Działamy wówczas znacznie szybciej, ponieważ kierujemy się instynktem podyktowanym przez ewolucję i nasze genetyczne dziedzictwo. Odruchy bezwarunkowe mają pierwszeństwo w sytuacjach awaryjnych, ponieważ z założenia, gdy w grę wchodzi nasze przetrwanie, są znacznie skuteczniejsze niż abstrakcyjne myślenie.

Na samym początku istnienia gatunku Homo sapiens, kiedy nasze życie przypominało życie pozostałych zwierząt, taki system obronny był nieodzowny. Obecnie, miliony lat później, reakcje instynktowne wciąż mogą okazać się użyteczne w naszym codziennym życiu. Jeżeli jednak pozwolimy, aby emocje górowały nad rozsądkiem, nasz mózg kognitywny zacznie się „gubić”. Ulegniemy natłokowi własnych myśli i w dłuższej perspektywie tylko na tym stracimy. Sami dojdziemy do wniosku, że reagujemy „zbyt emocjonalnie”, a wręcz „irracjonalnie”.

W praktyce psychiatrycznej obserwuje się dwa typowe przykłady emocjonalnego „krótkiego spięcia”. Po pierwsze mamy do czynienia z tak zwanym zespołem stresu pourazowego. Po poważnej traumie – na przykład w przypadku ofiar gwałtów lub trzęsień ziemi – mózg emocjonalny zachowuje się niczym lojalny i sumienny wartownik, którego ktoś zaskoczył znienacka. Bije na alarm nawet wtedy, gdy nie ma takiej potrzeby, jakby nie czuł się całkowicie bezpieczny. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku jednej z ofiar, która przeżyła atak z 11 września i szukała pomocy w naszym ośrodku psychiatrycznym w Pittsburghu. Kilka miesięcy po ataku doznawała paraliżującego strachu, jak tylko weszła do jakiegokolwiek wysokościowca.

Drugim przykładem są ataki lęku panicznego, czyli tak zwane ataki paniki. W krajach przemysłowych prawie co dwudziesta osoba cierpi z powodu ataków paniki27. Zwykle towarzyszą im tak przytłaczające symptomy, że chorzy są przekonani, że za chwilę dostaną zawału. W jednej chwili mózg limbiczny przejmuje kontrolę nad wszystkimi funkcjami fizjologicznymi organizmu. Serce bije jak oszalałe, żołądek jest ściśnięty, drżą nam dłonie i stopy, a całe ciało zalewa pot. Jednocześnie zastrzyk adrenaliny „wyłącza” funkcje poznawcze mózgu i dopóki ten jest „odłączony od sieci”, nawet jeżeli wiemy, że to fałszywy alarm, nie potrafimy zareagować adekwatnie do sytuacji. Ludzie, którzy mieli ataki paniki w podobny sposób opisują swoje odczucia: „Miałem pustkę w głowie. W ogóle nie mogłem się skupić. Słyszałem jedynie swój własny głos mówiący: »Zaraz umrę – dzwońcie po karetkę – szybko!«”.

Słuchanie głosu rozsądku

Z drugiej strony mózg kognitywny jest odpowiedzialny za świadomą koncentrację uwagi i potrafi utemperować emocje, gdy wymkną nam się spod kontroli. Podążanie za głosem rozsądku pozwala nam oswobodzić się spod potencjalnej dyktatury emocjonalnej i nie dopuszcza byśmy podejmowali instynktowne i impulsywne decyzje. Badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Stanforda z wykorzystaniem obrazowania głowy metodą rezonansu magnetycznego wyraźnie ilustruje, jak działa racjonalny mózg kognitywny. Kiedy studentom pokazano wstrząsające fotografie – poćwiartowanych ciał lub zdeformowanych twarzy – mózg emocjonalny zareagował i „uaktywnił” się niemal natychmiast. Jeżeli jednak studenci starali się świadomie kontrolować własne odczucia, rezonans wyraźnie pokazywał dominującą aktywność w obszarze kory nowej, która hamuje reakcje mózgu emocjonalnego28.

Należy pamiętać, że racjonalna kontrola umysłu działa w dwie strony. Słuchanie wyłącznie głosu rozsądku może sprawić, że staniemy się głusi na rozpaczliwe wołanie o pomoc ze strony mózgu emocjonalnego. Często obserwujemy przypadki nadmiernego zagłuszania emocji u pacjentów, którym w dzieciństwie wpajano, że ich uczucia są „nie na miejscu”. Prawdopodobnie każdy mężczyzna wielokrotnie słyszał za młodu powiedzenie: „chłopaki nie płaczą”.

Przesadna kontrola emocji może skończyć się tym, że wyrośnie nam „zimny drań”. Jeżeli umysł bagatelizuje emocje i nie dopuszcza ich do głosu, będzie musiał się zmierzyć z problemami innego rodzaju. Po pierwsze znacznie trudniej podjąć właściwą decyzję dopóki nie poczujemy czegoś „w głębi duszy” – w sercu, a nawet w brzuchu – ponieważ w tych częściach ciała rezonują nasze emocje. Pewnie każdemu zdarzyło się kiedyś obserwować, jak tak zwany typ „inżyniera” gubi się w roztrząsaniu najmniejszych szczegółów, gdy musi dokonać wyboru między dwoma autami albo dwoma filmami. Ludzie zasłuchani w głos rozsądku stają się głusi na głos serca, dlatego nie potrafią się zdecydować na żadną z opcji.

W najbardziej ekstremalnych przypadkach zmiany neurologiczne sprawiają, że człowiek w ogóle nie jest świadomy własnych emocji. Mowa tu o słynnym przypadku żyjącego w dziewiętnastym wieku Phineasa Gage’a, pracownika kolei, któremu w cudowny sposób udało się ujść z życiem, mimo że odłamek żelaza przeszył mu czaszkę na wylot i uszkodził część przedczołową mózgu29. Dr Paul Eslinger wraz z dr. Damasio opisali współczesny przypadek podobnego uszkodzenia mózgu30. Chodzi o księgowego o pseudonimie „E.V.R”, którego współczynnik „IQ” wynosił 130, co oznaczało „wybitną inteligencję”. Jako szanowany obywatel żył w stałym związku małżeńskim, spłodził kilkanaścioro dzieci, chodził regularnie do kościoła i wiódł stateczny żywot. Pewnego dnia musiał poddać się operacji mózgu, wskutek której komunikacja między jego mózgiem kognitywnym a mózgiem emocjonalnym została przerwana. Z dnia na dzień stracił umiejętność podejmowania nawet najprostszych decyzji. Każda z opcji wydawała mu się równie „bezsensowna”. Umiał myśleć o procesie decyzyjnym wyłącznie w kategoriach abstrakcyjnych. Co zaskakujące testy na inteligencję – w istocie sprawdzające umiejętność abstrakcyjnego myślenia – nadal wskazywały, że jego „inteligencja” była wyraźnie ponad przeciętna. Niestety E.V.R nie wiedział, czym ma się zająć. Pozbawiony wewnętrznych, intuicyjnych preferencji, zaczął kwestionować każdy szczegół i w efekcie stracił kontakt z rzeczywistością. W końcu stracił posadę, a potem rozpadło się jego małżeństwo, a on sam wdał się w szereg podejrzanych interesów. Ostatecznie zaprzepaścił wszystko, co posiadał. Pozbawiony emocji niezbędnych przy podejmowaniu decyzji, zaczął zachowywać się bardzo chaotyczne, mimo że jego inteligencja nie ucierpiała w wypadku31.

Nawet ludzie, którzy nie mają żadnych zaburzeń neurologicznych, mogą doznać poważnego uszczerbku na zdrowiu, jeżeli mają tendencję do bagatelizowania własnych emocji. Rozłam między mózgiem racjonalnym i emocjonalnym może sprawić, że zaczniemy całkowicie ignorować lampki kontrolne zapalające się w naszym mózgu limbicznym. Na przykład znajdziemy mnóstwo dobrych powodów, żeby trwać w małżeństwie lub pracy, które w istocie godzą w nasze najgłębsze wartości i unieszczęśliwiają nas dzień po dniu. Lekceważenie sygnałów płynących z naszego mózgu emocjonalnego bynajmniej nie spowoduje, że problemy znikną. Przeciwnie – wyjdzie nam to na niekorzyść, ponieważ tłumione emocje mogą manifestować się w postaci problemów zdrowotnych. Możemy mieć typowe dolegliwości o podłożu stresowym, między innymi: niewytłumaczalne osłabienie, wysokie ciśnienie, częste przypadki przeziębienia i grypy, choroby układu sercowo-naczyniowego, zaburzenia trawienne i problemy z cerą.

Nawet badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkley stwierdzili ostatnio, że świadome tłumienie negatywnych emocji za pomocą racjonalnego myślenia jest ogromnym obciążeniem dla serca i naczyń krwionośnych32.

Doświadczenie „przepływu” i „uśmiech Buddy”

Aby móc zgodnie żyć w społeczeństwie, należy znaleźć „złoty środek” i zachować równowagę. Chodzi o równowagę pomiędzy naszymi odruchowymi – instynktownymi – reakcjami emocjonalnymi i racjonalnym zachowaniem, które na dłuższą metę umożliwia podtrzymanie relacji międzyludzkich. Inteligencja emocjonalna polega przede wszystkim na nieustannej współpracy dwóch układów mózgowych – kognitywnego i limbicznego. Wtedy nasze myśli, decyzje i czyny zlewają się i płyną w naturalny sposób, bez naszego świadomego udziału. Wiemy w danej chwili, jaką decyzję powinniśmy podjąć. Realizujemy swoje cele bez wysiłku i nie musimy się na nich usilnie koncentrować, ponieważ nasze czyny pokrywają się z naszymi wartościami. Osiągnięcie takiej harmonii wewnętrznej symbolizuje równowagę między mózgiem emocjonalnym, który dostarcza nam energii i wskazuje właściwy kierunek oraz mózgiem kognitywnym, który umożliwia nam osiągnięcie naszych zamierzeń. Mihaly Csikszentmihalyi określił stan wewnętrznej harmonii mianem „przepływu” (ang. flow)33. Dorastał w powojennych Węgrzech i poświęcił się bez reszty zrozumieniu, w czym tkwi sekret zadowolenia z życia.

Okazuje się, że istnieje fizjologiczny wyznacznik tej równowagi umysłowej – uśmiech. Przeszło sto lat temu Darwin badał fizjologię uśmiechu. Ten wymuszony – na potrzeby konkretnego kontekstu społecznego – mobilizuje wyłącznie mięśnie jarzmowe wokół ust, odsłaniając przy tym zęby. Przeciwnie – „prawdziwy” uśmiech aktywuje również mięśnie wokół oczu, których nie da się napiąć na „zawołanie” mózgu racjonalnego. „Rozkaz” do uśmiechu musi przyjść z głębi prymitywnego obszaru limbicznego. To dlatego oczy nie mogą kłamać – po fałdkach w ich kącikach poznamy czy uśmiech jest autentyczny, czy nie. Ciepły, szczery uśmiech może być dla nas pozawerbalnym sygnałem, że myśli i słowa naszego rozmówcy – a zatem rozum i emocje – są we wspólnej harmonii. Mózg instynktownie dąży do osiągnięcia stanu homeostazy, który przypomina swobodne dryfowanie, a jego uniwersalnym symbolem jest tak zwany „uśmiech Buddy”.

Naturalne metody leczenia opisane na łamach niniejszej książki mają na celu osiągnięcie takiej harmonii wewnętrznej albo – jeżeli została utracona – jej przywrócenie. W przeciwieństwie do ilorazu inteligencji, który w ciągu całego życia zasadniczo się nie zmienia, współczynnik inteligencji emocjonalnej można poprawić w każdym wieku. Nigdy nie jest za późno, żeby nauczyć się jak radzić sobie z własnymi emocjami i zarządzać relacjami z innymi. Pierwsza z zaprezentowanych metod ma fundamentalne znaczenie dla zdrowia psychicznego. Gdy już dowiemy się, w jaki sposób zoptymalizować rytm bicia własnego serca, będziemy lepiej radzić sobie w sytuacjach stresowych, nauczymy się łagodzić stany lękowe i maksymalizować zasoby sił witalnych. Na tej jednej kluczowej technice opiera się wiele innych metod leczenia problemów emocjonalnych.

11

Obecnie stosowane leki psychotropowe mają znacznie mniej niepokojące skutki uboczne. Mogą zagłuszyć halucynacje i złudzenia pacjenta bez całkowitego wyłączenia jego emocji.

12

Mayer, J. D., P. Salovey, A. Capuso, Models of Emotional Intelligence, w Steinberg, R. J. (red.) Handbook of Intelligence (Cambridge: Cambridge University Press, 2000).

13

Goleman, D., Emotional Intelligence (New York: Bantam Books,1995).

14

Mayer, i in., Handbook of Intelligence, 396–420.

15

Podczas obrazowania metodą rezonansu magnetycznego (nuklearnego) można zaobserwować zmiany w aktywności neuronów w poszczególnych obszarach mózgu pod wpływem zmieniających się myśli i emocji.

16

Vaillant, G., Adaptation to Life (Boston: Harvard University Press, 1995).

17

Felsman, J. K., i G. Vaillant, Resilient Children as Adults: A 40-Year Study, w The Invulnerable Child, red. E. J. Anderson and B. J. Cohler (New York: Guilford Press, 1987).

18

Oczywiście niektóre cechy charakterystyczne uległy atrofii, jak na przykład owłosienie i wydatne szczęki.

19

Broca, P., Anatomie Comparée des Circonvolutions Cérébrales. Le Grand Lobe Limbique et la Scissure Limbique dans la Série des Ammifières, „Revue Anthropologique” 2 (1878): 385–498.

20

Zdjęcie obrazujące aktywację struktury limbicznej mózgu dostępne jest na stronie: www.instincttoheal.org.

21

Servan-Schreiber, D., W. M. Perlstein, i in., Selective Pharmacological Activation of Limbic Structures in Human Volunteers: A Positron Emission Tomography Study, „Journal of Neuropsychiatry and Clinical Neurosciences” 10 (1998): 148–159.

22

LeDoux, J. E., The Emotional Brain: The Mysterious Underpinnings of Emotional Life (New York: Simon & Schuster, 1996).

23

Levitt, P, A monoclonal antibody to limbic system neurons, „Science” 223 (1984): 299–301.

24

Damasio, A., The Feeling of What Happens (San Diego: Harcourt, 1990). W swojej najnowszej książce dr Damasio bardziej szczegółowo analizuje ten temat I przypisuje odkrycie korelacji między emocjami a procesami fizjologicznymi zachodzącymi w organizmie siedemnastowiecznemu filozofowi Baruchowi Spinozie; Damasio, A., Looking for Spinoza: Joy, Sorrow and the Feeling Brain (San Diego: Harcourt, 2003).

25

Mehler, J., G. Lambertz, i in., Discrimination de la Langue Maternelle par le Nouveau-né, „Comptes Rendus de l’Académie des Sciences” 303 (1986): 637–640.

26

Arnsten, A. F., i P. S. Goldman-Rakic, Noise Stress Impairs Prefrontal Cortical Cognitive Function in Monkeys: Evidence for a Hyperdopaminergic Mechanism, „Archives of General Psychiatry” 55, nr 4 (1998): 362–368.

27

Regier, D. A., and Robins, L. N., Psychiatric Disorders in America: The Epidemiology Catchment Area Study (New York: Free Press, 1991).

28

Ochsner, K. N., S. A. Bunge, i in., An MRI study of the cognitive regulation of emotion, „Journal of Cognitive Neuroscience” (2002). Porównaj z teorią Drevetsa i Rachile’a, którzy opisali wzajemną korelację między mózgiem kognitywnym i emocjonalnym oraz potwierdzeniem powyższej teorii w najnowszym badaniu z Uniwersytetu Duke z wykorzystaniem rezonansu magnetycznego: Yamaski i La Bar. Drevets, W. C., i M. E. Raichle, Reciprocal Suppression of Regional Cerebral Blood Flow During Emotional Versus Higher Cognitive Processes: Implications for Interactions between Emotion and Cognition, „Cognition and Emotion” 12 (1998): 353–385; Yamasaki, H., K. S. LaBar, i in., Dissociable prefrontal brain systems for attention and emotion, „Proceedings of the National Academy of Sciences” 99, nr 17 (2002):11447–11451.

29

Macmillan, M. B. (1986), A wonderful journey through skull and brains: The travels of Mr. Gage’s tamping iron, „Brain and Cognition”, nr 5 (1986): 67–107.

30

Damasio, H., T. Brabowski, i in., The Return of Phineas Gage: Clues about the Brain from the Skull of a Famous Patient, „Science” 264 (1994): 1102–1105.

31

Eslinger, P. J., and A. R. Damasio, Severe Disturbance of Higher Cognition after Bilateral Frontal Lobe Ablation: Patient EVR, „Neurology” 35 (1985): 1731–1741.

32

Levenson, R., i in., The Influence of Age and Gender on Affect, Physiology, and their Interrelations: A Study of Long-Term Marriages, „Journal of Personality and Social Psychology” 67 (1994).

33

Csikszentmihalyi, M., Flow: The Psychology of Optimal Experience (New York: Harper & Row, 1990).

Samodzielne usuwanie lęku, stresu i depresji. Bez leków i terapii

Подняться наверх