Читать книгу Samodzielne usuwanie lęku, stresu i depresji. Bez leków i terapii - David Servan-Schreiber - Страница 7

3. Serce i jego logika

Оглавление

„– Żegnaj – odpowiedział lis. – A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem”.

– Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę

Dyrygent Herbert von Karajan przyznał pewnego razu, że żyje wyłącznie dla muzyki. Prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z trafności swojego stwierdzenia. Zmarł, jak tylko przeszedł na emeryturę po 30 latach dyrygowania Orkiestrą Filharmoników Berlińskich. Jeszcze bardziej zaskakujący jest fakt, że dwóch austriackich psychologów prawdopodobnie mogło przewidzieć moment jego śmierci. Dwanaście lat wcześniej zbadali, jak serce maestra reagowało podczas wykonywania poszczególnych czynności34. Największe przyspieszenie rytmu serca Karajana odnotowali, kiedy dyrygował wyjątkowo wzruszającym fragmentem uwertury „Lenora III” Beethovena. W istocie jego serce zaczynało bić szybciej za każdym razem, gdy słyszał ten konkretny fragment.

Chociaż z punktu widzenia dyrygenta we wspomnianym utworze jest kilka, znacznie bardziej wymagających fragmentów, nie wywoływały one w Karajanie zbytniego przyspieszenia rytmu serca. Można by rzec, że nic go tak nie „poruszało” jak muzykowanie. Pilotowanie własnego samolotu, lądowanie czy też symulowane awaryjne podrywanie go do lotu, nie robiło na nim praktycznie żadnego wrażenia. Jego serce było całkowicie oddane muzyce, a z chwilą gdy przestał dyrygować – przestało bić.

Zapewne każdy z nas słyszał historię o starszych małżeństwach, w których, gdy umiera jeden ze współmałżonków, drugi odchodzi niedługo po nim. Albo o matce, która zmarła tuż po śmierci swojego syna. Zwykle w takich przypadkach mówimy, że komuś „serce pękło” z żalu. Medycyna nie widzi w tym związku przyczynowo-skutkowego, a powód zgonu w tak krótkim odstępie czasu uważa za zupełny przypadek. Jednak na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat coraz więcej kardiologów i psychiatrów zaczęło przyglądać się bliżej temu „folklorowi”. Odkryli z całym prawdopodobieństwem, że stres znacznie bardziej niż palenie zwiększa ryzyko wystąpienia chorób układu sercowo-naczyniowego35. Ponadto okazało się, że wystąpienie objawów depresji w ciągu pół roku od zawału, było precyzyjniejszym wyznacznikiem zgonu niż większość badań kardiologicznych36.

Gdy mózg emocjonalny nie działa jak należy, nasz układ krążenia zaczyna szwankować. Co jeszcze bardziej zaskakujące ta zależność działa w dwie strony. Prawidłowe funkcjonowanie układu sercowo-naczyniowego ma pozytywny wpływ na mózg. Niektórzy kardiolodzy i neurolodzy nazywają tę wyjątkową relację „systemem sercowo-mózgowym” i uważają, że należy go traktować jako nierozerwalną całość37.

Gdyby istniał lek regulujący tę subtelną interakcję między sercem a umysłem, miałby zbawienny wpływ na funkcjonowanie całego ciała. Ten cudowny lek mógłby opóźniać efekty procesu starzenia się, redukować stres i zmęczenie, uspokajać nasze lęki i chronić przed depresją. W nocy spalibyśmy spokojniej, a w ciągu dnia bylibyśmy wydajniejsi, ponieważ poprawiłaby się nasza koncentracja i skuteczność działania. A przede wszystkim, gdy by nasz hipotetyczny cudowny lek pomógł nam osiągnąć równowagę miedzy ciałem i umysłem, zyskalibyśmy poczucie wewnętrznej harmonii tożsamej z dobrym samopoczuciem. Jeden lek mógłby zastąpić leki na nadciśnienie, przeciwlękowe i antydepresanty. Gdyby istniał tego typu specyfik, lekarze przepisywaliby go jak aspirynę, a wręcz dodawanoby go do wody pitnej.

Szkoda tylko, że ten cudowny lek nie istnieje! Czyżby? W rzeczywistości każdy z nas ma dostęp do skutecznej metody, która stwarza niezbędne warunki do uzyskania równowagi między sercem a rozumem i mimo że została opisana całkiem niedawno, istnieją już badania potwierdzające jej korzystny wpływ na zdrowie. Jest dobra zarówno dla ciała, jak i dla ducha, a poza tym może do pewnego stopnia odwrócić fizjologiczne efekty procesu starzenia się. Aby zrozumieć zasadę jej działania, musimy najpierw przyjrzeć się, jak działa „system sercowo-mózgowy”.

Serce jest siedliskiem emocji

Emocje powstają w naszym ciele, nie w umyśle. Już w 1890 roku ojciec amerykańskiej psychologii, harwardzki profesor William James pisał, że emocje są konsekwencją procesów fizjologicznych, które są później rejestrowane i klasyfikowane w mózgu. Swoją tezę oparł na zwyczajowym sposobie opisywania odczuwanych emocji. Czyż nie mówimy, że „strach ściska nas za gardło”? Ktoś bardzo serdeczny „ma serce na dłoni” albo odwrotnie ktoś złośliwy „wylewa swą żółć”. To nie tylko i wyłącznie metafory. W rzeczy samej te metaforyczne stwierdzenia wyjątkowo trafnie odzwierciedlają nasz stan fizyczny w zależności od przeżywanych stanów emocjonalnych38.

Stosunkowo niedawno naukowcy odkryli w układzie pokarmowym oraz krwionośnym skupiska dziesiątków tysięcy neuronów, które zachowują się niczym „małe mózgi” wewnątrz ciała. Podobnie jak poszczególne obszary w mózgu, te lokalne ośrodki mózgowe samodzielnie przetwarzają informacje do nich płynące. Mimo że ich możliwości są ograniczone, potrafią zmieniać swoje zachowanie w zależności od potrzeb, a nawet dopasować reakcję na dany bodziec na podstawie własnych doświadczeń – czyli, w pewnym sensie, mogą tworzyć własne wspomnienia39.

Oprócz sieci neuronów częściowo niezależnej od mózgu, w sercu znajduje się mała „fabryka” komórek nerwowych. Produkuje własne zasoby adrenaliny, która uwalniana jest, gdy serce zmuszone jest do pracy maksymalnych obrotach. Dodatkowo mięsień sercowy wydziela i kontroluje poziom innego hormonu – przedsionkowego peptydu natriuretycznego – odpowiedzialnego za regulowanie ciśnienia tętniczego. Uwalnia również oksytocynę, nazywaną hormonem miłości. (Oksytocyna jest wydzielana do krwiobiegu podczas karmienia piersią, w czasie zalotów oraz w trakcie orgazmu)40. Wszystkie wyżej wymienione hormony oddziałują bezpośrednio na mózg. Pole elektromagnetyczne serca – sięgające nawet do kilku metrów – może również wpływać na funkcjonowanie całego organizmu, jednak jego rola nadal nie została jednoznacznie wyjaśniona41.

Nie ma chyba żadnych wątpliwości, że emocje kojarzone są z sercem nie tylko na potrzeby słownikowych metafor. Serce czuje i postrzega. Jest w pewnym sensie samowystarczalne, a jego aktywność ma wpływ na fizjologię całego ciała, w tym mózgu.

Pięćdziesięcioletnia Maria przekonała się o tym na własnej skórze. Od kilkunastu lat cierpiała na niekontrolowane ataki lęku panicznego, które potrafiły zaskoczyć ją niemal wszędzie, o każdej porze. Wszystko zaczęło się od nagłego ataku paniki na bankiecie. Jej serce zaczęło bić jak szalone i o mały włos nie straciła przytomności, musiała chwycić obcego mężczyznę za ramię, żeby się nie przewrócić. Ciągła niepewność o to, jak zareaguje jej serce była bardzo uciążliwa, dlatego Maria zaczęła stopniowo wycofywać się z życia. Po incydencie na przyjęciu przestała uczestniczyć w spotkaniach towarzyskich i wychodziła z domu jedynie w towarzystwie córki albo kogoś z kręgu jej najbliższych przyjaciół. Skończyły się jej wypady na wieś, ponieważ bała się, że – jak się wyraziła – „serce odmówi jej posłuszeństwa”.

Maria nie miała pojęcia, co było przyczyną tych ataków. Miała wrażenie, jakby jej serce, ni stąd, ni zowąd, zaczynało się panicznie czegoś bać, chociaż ona sama sobie tego nie uświadamiała. Po chwili miała kompletny mętlik w głowie, obezwładniał ją strach i czuła, że traci grunt pod nogami.

Kardiolog zdiagnozował u niej „zespół wypadania płatka zastawki mitralnej”, niegroźne schorzenie, które – jak ją zapewniał – nie było powodem do obaw. Przepisał jej „beta-blokery” na unormowanie rytmu serca, ale miała po nich koszmary nocne i była ciągle zmęczona. Postanowiła – bez konsultacji z lekarzem – je odstawić.

Zanim zjawiła się w moim gabinecie właśnie kończyłem czytać artykuł w periodyku „American Journal of Psychiatry” opisujący przypadki pacjentów z podobnymi objawami, którzy bardzo dobrze reagowali na leczenie antydepresantami42, co świadczyło o tym, że niekontrolowane przyspieszenie bicia serca ma podłoże neurologiczne i nie ma związku z defektem zastawki. Niestety leczenie zaproponowane przeze mnie było równie mało skuteczne, co leczenie zaproponowane przez mojego kolegę kardiologa. Poza tym – ku wielkiemu niezadowoleniu Marii – nowe leki spowodowały u niej kilkukilogramową nadwagę. Jedynym sposobem na uspokojenie jej serca było wpłynięcie na nie bezpośrednio. Innymi słowy musiała „nauczyć się słuchać jego potrzeb i zacząć mówić jego językiem”.

Jeżeli chcemy zapanować nad własnymi emocjami, musimy zdawać sobie sprawę, jak istotna jest relacja między mózgiem emocjonalnym a „małym mózgiem” znajdującym się w sercu. Gdy nauczymy się kontrolować czynność serca, będziemy mogli kontrolować aktywność mózgu emocjonalnego i vice versa. Oba mózgi są ściśle powiązane za pomocą dwukierunkowej sieci komunikacyjnej, czyli tak zwanego „autonomicznego układu nerwowego”, który bez naszego świadomego udziału reguluje funkcjonowanie organów wewnętrznych.

Sieć autonomicznego układu nerwowego składa się z dwóch części; zaczyna się w mózgu emocjonalnym i rozchodzi się na całe ciało. Część „współczulna”, inaczej układ sympatyczny reguluje wydzielanie adrenaliny i noradrenaliny, które są odpowiedzialne za reakcję „walcz albo uciekaj”. Pobudzenie autonomicznego układu nerwowego przyspiesza akcję serca43. Część druga, „przywspółczulna”, inaczej układ „parasympatyczny” kontroluje wydzielanie acetylocholiny – neuroprzekaźnika, który spowalnia pracę serca i dzięki któremu się odprężamy i uspokajamy.

Te dwa układy – niczym pedał gazu i hamulca – współpracują w ciągłej harmonii i dzięki temu możemy natychmiast dostosować się do nieoczekiwanych zmian zachodzących w otaczającym nas środowisku. Królik spokojnie żujący trawę przed swoją norą, może w dowolnej chwili przerwać jedzenie, unieść głowę, nastawić uszy, zlustrować linię horyzontu, zwęszyć zapach unoszący się w powietrzu, żeby wykluczyć potencjalne zagrożenie ze strony drapieżnika. Gdy nie ma realnego zagrożenia, królik natychmiast wraca do przerwanego posiłku.

Tak elastyczną fizjologią mogą poszczycić się wyłącznie ssaki. Żeby móc skutecznie manewrować na „ostrych zakrętach” naszej egzystencji, potrzebujemy zarówno pedału gazu, jak i sprawnego hamulca. Oba muszą działać jak zgrany duet i w razie potrzeby wzajemnie się równoważyć. (Patrz rys. „System sercowo-mózgowy”).


System sercowo-mózgowy

Częściowo samodzielna sieć neuronów, która tworzy tak zwany „mały mózg” w sercu jest ściśle powiązana z samym mózgiem. Wspólnie tworzą „system sercowo-mózgowy”, oparty na ciągłej wymianie informacji między sercem a mózgiem. Szczególnie istotną rolę integrującą te dwa ograny odgrywa autonomiczny układ nerwowy, który składa się z dwóch części: układu „sympatycznego”, który przyspiesza akcję serca i aktywuje mózg emocjonalny oraz układu „parasympatycznego”, który działa na nie niczym hamulec.


Dr Stephen Porges z Uniwersytetu w Maryland twierdzi, że w toku ewolucji harmonijna współpraca między dwoma częściami autonomicznego układu nerwowego pozwoliła ssakom na wykształcenie rozbudowanych relacji społecznych. Najbardziej skomplikowane zdają się być relacje miłosne, a w szczególności decydująca o rozpoczęciu związku faza zalotów. Gdy obiekt naszych zainteresowań spojrzy na nas, nasze serce zaczyna bić jak szalone albo oblewamy się rumieńcem, ponieważ układ współczulny prawdopodobnie nacisnął pedał gazu zbyt mocno. Jeżeli weźmiemy głęboki oddech, żeby spokojnie kontynuować rozmowę, to tak jakbyśmy lekko nacisnęli na „przywspółczulny” hamulec. Bez tego wewnętrznego „systemu sterowania” zaloty przebiegałyby bardzo burzliwie i chaotycznie. Takie zachowanie jest charakterystyczne dla młodzieży w wieku dojrzewania, ponieważ nie potrafią w pełni kontrolować swojego autonomicznego układu nerwowego.

Serce nie reaguje wyłącznie na sygnały płynące z ośrodkowego układu nerwowego, wysyła również własne impulsy nerwowe za pomocą włókien nerwowych kończących się u podstawy czaszki, gdzie modyfikowana jest aktywność mózgu44. Oprócz wydzielania hormonów, regulowania ciśnienia tętniczego i pola elektromagnetycznego naszego ciała, „mały mózg” w sercu ma bezpośredni wpływ na mózg emocjonalny i odwrotnie. Gdy serce zostaje wytrącone z równowagi, dochodzi do emocjonalnego „wstrząsu”.

Wzajemną korelację pomiędzy mózgiem emocjonalnym i sercem można zauważyć obserwując nieustannie fluktuujący rytm serca. Dwie części autonomicznego układu nerwowego zawsze dążą do osiągnięcia stanu równowagi, dlatego albo przyspieszają albo zwalniają akcję serca, a odstępy między poszczególnymi uderzeniami serca nigdy nie są identyczne45. Ta zmienność rytmu serca jest całkowicie zdrowym i naturalnym objawem, a prawdę mówiąc jest oznaką prawidłowego funkcjonowania „pedału gazu i hamulca”, a co za tym idzie wszystkich układów i narządów wewnętrznych. Zmienność rytmu serca nie ma nic wspólnego z arytmią, czyli nieregularnym rytmem serca, na którą cierpią niektórzy pacjenci. Jednak gwałtowne i niespodziewane przyspieszenie rytmu serca trwające kilkanaście minut, czyli tak zwana tachykardia lub zaburzenia rytmu towarzyszące atakom lęku panicznego to symptomy sytuacji patologicznej, kiedy serce nie reaguje na „hamulec” układu parasympatycznego.

Z drugiej strony, jeżeli serce bije jak metronom, bez najmniejszego zawahania, mamy do czynienia z wyjątkowo niebezpieczną sytuacją, którą po raz pierwszy zauważyli położnicy. Mianowicie podczas akcji porodowej bacznie obserwują płody z nienaturalnie regularnym rytmem serca, ponieważ może on sygnalizować potencjalnie śmiertelne schorzenie. U dorosłych serce bije z tak niesłychaną regularnością wyłącznie na łożu śmierci.

Chaos i koherencja

Sam miałem okazję zobaczyć swój „system sercowo-mózgowy” na ekranie laptopa, podczas gdy do koniuszka palca wskazującego podłączono mi urządzenie monitorujące. Komputer w tym czasie odmierzał przerwy między poszczególnymi uderzeniami serca, które były rejestrowane przez czujnik na moim palcu. Gdy przerwa była nieznacznie krótsza – gdy moje serce nieznacznie przyspieszało – niebieska linia na ekranie podnosiła się o jedno oczko w górę. Gdy przerwa była dłuższa – gdy serce nieznacznie zwalniało – linia opadała do poprzedniego poziomu. Obserwowałem, jak niebieska linia na ekranie oscyluje to w dół, to w górę, bez żadnego konkretnego powodu. Odniosłem wrażenie, że z każdym kolejnym uderzeniem moje serce dokonuje korekty rytmu, aczkolwiek „skoki” i „spadki” na wykresie nie miały uporządkowanej struktury. Krzywa przypominała łańcuch odległych wierzchołków górskich. Nawet jeżeli moje serce biło z przeciętną prędkością 62 uderzeń na minutę, w jednej chwili, bez żadnego powodu, mogło przyspieszyć do 70, a następnie zwolnić do 55 uderzeń na minutę.

Pani technik obsługująca urządzenie zapewniła mnie, że „ten zygzak” to prawidłowy wykres zmienności rytmu serca. Następnie poprosiła, żebym na głos policzył ile to jest 1,356 minus 9, a potem odejmował kolejno 9 od uzyskanego wyniku. Chociaż zadanie nie było zbyt wymagające, bycie egzaminowanym w obecności niewielkiej grupy obserwatorów, którzy tak jak ja chcieli zaspokoić swoją ciekawość i zobaczyć, jak działa urządzenie monitorujące zmienność rytmu serca – nie było zbyt przyjemnym przeżyciem. Ku mojemu zaskoczeniu krzywa na ekranie natychmiast stała się znacznie bardziej nieregularna, a średnia uderzeń skoczyła do 72 na minutę. O dziesięć uderzeń więcej, tylko dlatego że musiałem wykonać kilka obliczeń! Nie do wiary! Mózg to wielki pożeracz energii! A może miało to związek z mimowolnym stresem wywołanym koniecznością wykonywania zadań arytmetycznych przed publicznością?

Pani technik wytłumaczyła mi, że to zdenerwowanie – nie wysiłek umysłowy – sprawia, że serce przyspiesza, a w konsekwencji krzywa jest bardziej chaotyczna. Po chwili poprosiła mnie, żebym skupił się na własnym sercu i przywołał w myślach jakieś przyjemne lub radosne wspomnienie. Byłem trochę zaskoczony jej prośbą.


Chaos i koherencja

W stanach stresu, lęku, depresji lub gniewu odstępy między kolejnymi uderzeniami serca są nieregularne lub „chaotyczne” i nie układają się w spójną strukturę. W stanach zadowolenia, współczucia lub wdzięczności odstępy są harmonijne, czyli inaczej „koherentne” – serce regularnie przyspiesza i zwalnia. Im większa koherencja, tym bardziej zróżnicowana – i zdrowsza – zmienność rytmu serca. (Niniejszy wykres uzyskano przy użyciu oprogramowania „Freeze-Framer” stworzonego przez HeartMath Institute w Boulder Creek w stanie Kalifornia).


Wiedziałem, że próbowała mi zasugerować, żebym się uspokoił, ale osiągnięcie stanu wewnętrznego spokoju z wykorzystaniem technik medytacyjnych lub relaksacyjnych wymaga opróżnienia umysłu i bynajmniej nie polega na myśleniu o czymś przyjemnym. Zrobiłem jednak to, o co prosiła i po kilku sekundach wykres na ekranie uległ radykalnej zmianie – ostre załamki, „góry” i „doliny” zamieniły się w łagodne fale, które później zaznaczyły się wyraźniej i stały się regularne, równomierne i proporcjonalne. Moje serce naprzemiennie delikatnie przyspieszało, a następnie zwalniało. Jego rytm przypominał przypływ i odpływ, niczym fale miarowo muskające wybrzeże. Podobnie jak sportowiec, który napina i rozluźnia mięśnie przed wysiłkiem, moje serce było „zwarte i gotowe” do działania w każdej chwili. Okienko u dołu ekranu wskazywało, że fizjologia mojego ciała zmieniła się ze 100 procent „chaosu” w 80 procent „koherencji”, a żeby osiągnąć taki efekt, wystarczyło przez chwilę skoncentrować się na własnym sercu i przypomnieć sobie jakieś miłe doświadczenie!

Dzięki oprogramowaniu opisanemu powyżej, można zobaczyć, jak wyglądają dwa charakterystyczne wykresy zmienności rytmu serca – chaos i koherencja. Zazwyczaj wykres jest niespójny i „chaotyczny”. Serce przyspiesza i zwalnia w niekontrolowany sposób; rytm jest nieregularny i nieuporządkowany. Z drugiej strony, gdy serce jest silne i zdrowe jego rytm przyspiesza i zwalania w krótkich i miarowych odstępach. Daje wtedy obraz symetrycznej fali, trafnie określany mianem „koherencji” zmienności rytmu serca.

Począwszy od dnia narodzin, gdy jest największa, do momentu śmierci, gdy jest najmniejsza, zmienność rytmu serca maleje średnio o 3 procent rocznie46. Nasza fizjologia stopniowo staje się coraz mniej elastyczna, a organizm ma coraz większe trudności, by dostosować się do fizycznych i emocjonalnych wyzwań. Mała zmienność rytmu serca jest oznaką starzenia się, ale pogarsza się również, gdy nie dbamy o nasz układ przywspółczulny. Tak jak nieużywane mięśnie, nasz wewnętrzny „układ hamulcowy” z upływem lat „rdzewieje”. Z drugiej strony, gdy nasz układ współczulny, czyli pedał gazu, jest praktycznie cały czas w ruchu, po kilku dekadach „jazdy na wysokich obrotach” nasze ciało przypomina samochód, który może bez problemu przyspieszyć lub zjechać z górki na „luzie”, ale nie jest w stanie bezpiecznie wykonać jakiegokolwiek manewru lub pokonać zakrętu na drodze. Istnieje korelacja między obniżeniem parametrów zmienności rytmu serca a rozmaitymi problemami zdrowotnymi związanymi ze stresem i procesem starzenia się, takimi jak: nadciśnienie tętnicze, niewydolność i zawał mięśnia sercowego, komplikacje cukrzycowe, arytmia, nagły zgon sercowy, a nawet nowotwory. Potwierdzają to miarodajne wyniki badań opublikowane w prestiżowych periodykach medycznych, jak „The Lancet” i „Circulation” (wydawnictwo Amerykańskiego Stowarzyszenia Kardiologicznego). Doktor James Nolan podsumował przeprowadzone wraz ze swoim zespołem badanie w grupie 433 pacjentów z umiarkowaną niewydolnością serca następująco: „Spadek parametrów zmienności rytmu serca pozwala zidentyfikować pacjentów z dużym ryzykiem wystąpienia zgonu sercowo-naczyniowego oraz przewidzieć zgon na skutek postępującej niewydolności serca skuteczniej niż jakiekolwiek inne standardowe pomiary kliniczne”.

Gdy zmienność rytmu serca jest ledwie zauważalna, gdy serce przestaje reagować na nasze emocje, a przede wszystkim, gdy nie potrafi się „uspokoić”, to znaczy, że śmierć jest blisko47.

Dzień z życia Charlesa

Czterdziestoletni Charles przez lata piął się po szczeblach kariery i osiągnął satysfakcjonującą pozycję na kierowniczym stanowisku w jednym z większych centrów handlowych. Jedynym jego problemem były dręczące go od miesięcy „palpitacje serca”. Zaniepokoiły go do tego stopnia, że zdążył odwiedzić kilku kardiologów, ci jednak nie potrafili mu pomóc. W końcu stwierdził, że przestanie uprawiać sport, ponieważ obawiał się, że dostanie zawału serca i znów trafi do szpitala. Poza tym zaczął kontrolować się podczas współżycia z żoną, ponieważ bał się, że jego serce może tego nie wytrzymać. Początkowo uznał, że atmosfera w jego miejscu pracy jest „całkowicie normalna” i „nieszczególnie stresująca”, ale po kilku sesjach terapeutycznych przyznał, że rozważa rezygnację ze swojej prestiżowej pozycji. Okazało się, że prezes jego korporacji był cyniczny i na ogół traktował ludzi z pogardą. Mimo że Charles dobrze radził sobie w środowisku, gdzie rywalizacja – i agresja – były na porządku dziennym, oschłe i niemiłe komentarze prezesa raniły jego wrażliwą osobowość. Ponadto – jak to zwykle bywa – cynizm szefa udzielał się pozostałym pracownikom, stąd też relacje Charlesa ze współpracownikami z działu reklamy, marketingu i finansów były chłodne i naszpikowane kąśliwymi uwagami.

Zgodził się wykonać badanie metodą Holtera, monitorujące zmienność rytmu serca przez całą dobę. Aby dokonać prawidłowej analizy wyników, musiał zanotować poszczególne czynności, które wykonywał w ciągu dnia. Interpretacja jego notatek nie przysporzyła mi większych trudności. O godzinie 11 rano siedział przy biurku i wybierał zdjęcia do katalogu. Był spokojny, skoncentrowany i wydajny umysłowo, a zapis rytmu jego serca odzwierciedlał zdrową koherencję. Następnie około południa jego serce zaczęło bić chaotycznie i przyspieszyło o około 12 uderzeń na minutę. Chwilę później serce waliło mu jak szalone, a na wykresie widać było totalny chaos, po tym jak usłyszał, że strategia, którą przygotowywał przez kilkanaście tygodni jest „beznadziejna”, i że powinien powierzyć wykonanie projektu komuś innemu, skoro sam nie potrafi zrobić przejrzystego planu. Taki zapis rytmu serca utrzymywał się przez dwie godziny. Gdy opuścił biuro prezesa, musiał wyjść na zewnątrz i zaczerpnąć świeżego powietrza, żeby się uspokoić i opanować kołatanie serca.

Po południu był na spotkaniu, a urządzenie monitorujące pracę serca odnotowało kolejny epizod „chaosu” trwający przeszło 30 minut. Gdy zapytałem go, co się wtedy wydarzyło, nie mógł sobie przypomnieć, ale po chwili zastanowienia przypomniał sobie komentarz dyrektora działu marketingu, że projekt katalogu, który przygotował Charles, nie pasuje do nowego wizerunku firmy. Gdy wrócił do swojego pokoju „chaos” został zastąpiony względnym spokojem na wykresie, oznaczającym koherencję rytmu serca. Od tamtej pory Charles był zajęty weryfikowaniem planu produkcyjnego, w którym pokładał wielkie nadzieje. Wieczorem utknął w korku w drodze do domu, a jego irytacja spowodowała kolejny epizod „chaosu”. Jak tylko dotarł do domu przytulił żonę i dzieci, po czym nastąpiła dziesięciominutowa faza koherencji. Dlaczego tylko 10 minut? Ponieważ wkrótce potem Charles włączył telewizor, żeby obejrzeć wiadomości.

Niezależne badania dowiodły, że najgorszy wpływ na zmienność rytmu serca mają negatywne emocje. Złość, niepokój, smutek, a nawet niewielkie zmartwienia sieją chaos i spustoszenie w naszej fizjologii48. Przeciwnie – pozytywne emocje, jak radość, wdzięczność, a w szczególności miłość, sprzyjają największej koherencji. Pozytywne emocje na wykresie częstotliwości bicia serca przyjmują postać równomiernej fali49. Zarówno dla Charlesa, jak i dla nas wszystkich, „chaotyczne” epizody w naszej codziennej fizjologii oznaczają realną utratę życiodajnej energii. Badanie obejmujące kilka tysięcy pracowników na kierowniczym szczeblu w dużych korporacjach europejskich wykazało, że ponad 70 procent z nich określiło samych siebie mianem „zmęczonych przez większość czasu” albo „przez cały czas”. Natomiast 50 procent respondentów przyznało szczerze, że byli „wykończeni”50. Jak to możliwe, że kompetentni i entuzjastyczni ludzie, którzy w dużej mierze utożsamiają się ze swoją pracą, doszli do takiego stanu rzeczy? Prawdopodobnie przyczyniła się do tego akumulacja epizodów „chaotycznej” pracy serca, z których nawet nie zdawali sobie sprawy. Notoryczne zaburzenia równowagi emocjonalnej nawarstwiające się przez dłuższy czas drenują nasze zasoby energetyczne, co w konsekwencji może zrodzić w nas chęć do zmiany pracy albo zmiany w życiu osobistym – partnera, rodziny, stylu życia.

Na szczęście przeciwwagą do epizodów „chaosu” są doświadczane przez nas wszystkich momenty koherencji, które niekoniecznie wiążą się z koronnymi wydarzeniami naszej egzystencji, jak chwile rozkoszy i uniesienia, które do końca życia zapadają nam w pamięć. Dwunastoletni Josh, syn jednego z inżynierów zatrudnionych w kalifornijskim laboratorium, w którym prowadzone są badania koherencji rytmu serca, często odwiedzał ojca i jego zespół. Zawsze towarzyszyła mu labradorka o imieniu Mable. Pewnego dnia inżynierowie wpadli na pomysł, żeby zmierzyć koherencję rytmu serca Josha i jego psa. Gdy badano ich oddzielnie, obydwoje byli w naturalnym stanie „pół-chaosu”, „pół-koherencji”. Gdy byli razem, serca obojga z nich biły spójnie, ale gdy zostali ponownie rozdzieleni, niemal natychmiast koherencja zniknęła. Wystarczyła wzajemna obecność chłopca i jego psa, żeby rytm obojga z nich osiągnął stan koherencji. Ponieważ byli nierozłączni, w swoim towarzystwie automatycznie i instynktownie osiągali wewnętrzną harmonię. Może nie było to dla nich nic nadzwyczajnego, ale ich wzajemna relacja dawała im poczucie bezpieczeństwa i zaspakajała ich potrzeby emocjonalne. Żadne z nich nie zastanawiało się, czy nie powinno poszukać innego towarzysza; Josh innego psa, a Mable innego pana. Oboje czerpali z tej relacji spokój ducha i równowagę wewnętrzną, a przyjaźń między nimi poruszała odpowiednie struny w ich sercach.

Wewnętrzna koherencja wpływa na funkcjonowanie wszystkich pozostałych układów i narządów. W szczególności reguluje ciśnienie tętnicze i rytm oddechu, które automatycznie się z nią synchronizują. Te trzy funkcje wzajemnie ze sobą „współgrają”.

Do podobnego zjawiska dochodzi w przypadku nakładania się fal świetlnych w wiązce laserowej i dokładnie z tego powodu określa się to zjawisko mianem „koherencji”. Swoją siłę i energię laser zawdzięcza właśnie interferencji fal. Energia stuwatowej żarówki rozchodzi się we wszystkich kierunkach, a rozproszona traci na sile. Jednak fale świetlne o tej samej mocy skupione w wiązkę i nałożone na siebie fazowo, potrafią przeciąć metalową płytkę. Podobnie jest w przypadku koherencji rytmu serca; osiągając ją, oszczędzamy życiodajną energię. Dlatego po sześciu miesiącach treningu koherencji serca, 80 procent wspomnianych wcześniej pracowników dużych korporacji przyznało, że już nie są „wykończeni”. Problemy z zasypianiem miała tylko jedna na sześć osób, które wcześniej przyznały, że cierpią na bezsenność. Zaledwie jedna na osiem osób była nadal „spięta”. Wygląda na to, że wystarczy ograniczyć ilość niepotrzebnie marnowanej energii, by przywrócić naturalną witalność organizmu.

Charles po kilku wspomaganych komputerowo sesjach treningowych z koherencji serca zdołał opanować palpitacje serca. Codziennie wykonywał kilka ćwiczeń samodzielnie, skupiając się na swoim sercu i uczuciach sprzyjających koherencji rytmu serca, a jak tylko zauważył, że zaczyna się stresować, ponownie przywoływał te uczucia z pamięci. Starał się zachować stan homeostazy między układem współczulnym i przywspółczulnym, kiedy tylko mógł. Innymi słowy wzmacniał i poprawiał funkcjonowanie swojego fizjologicznego „hamulca”.

Gdy nasz wewnętrzny „hamulec” – tak jak dobrze wyćwiczone mięśnie sportowca – jest w „formie”, łatwiej nam z niego korzystać. Sprawne „hamulce”, na których można polegać w każdej sytuacji, przynoszą pewność, że nasza fizjologia nie „wykolei się” nawet w bardzo wymagających okolicznościach. Po upływie dwóch miesięcy od rozpoczęcia treningu Charles wrócił do uprawiania sportu oraz seksu z żoną i wreszcie mógł czerpać z nich należytą satysfakcję. Podczas konfrontacji z szefem nauczył się skupiać na pozytywnych odczuciach, dzięki czemu mógł zachować koherencję rytmu serca i uniknąć niekontrolowanych reakcji fizjologicznych. Stał się bardziej taktowny bez konieczności przyjmowania pozycji defensywnej oraz łatwiej znajdował słowa, które neutralizowały agresję jego współpracowników. (Więcej na ten temat przeczytasz w rozdziale 12).

Radzenie sobie ze stresem

Eksperymenty laboratoryjne dowiodły, że koherencja rytmu serca sprawia, że mózg pracuje szybciej i precyzyjniej51. Na co dzień doświadczamy tego stanu, gdy pomysły pojawiają się w sposób naturalny i bez wysiłku; z łatwością przychodzą nam odpowiednie słowa w rozmowie, nasze ruchy są płynne i pewne. Ponadto niezależnie od sytuacji bez trudu przystosowujemy się do nieprzewidzianych okoliczności. Gdy nasza wewnętrzna fizjologia jest w stanie homeostazy, jesteśmy otwarci na świat, a gdy zajdzie taka konieczność, potrafimy znaleźć odpowiednie rozwiązanie wymagającego problemu. Koherencja zatem nie jest stanem odprężenia w konwencjonalnym tego słowa znaczeniu; nie wymaga całkowitego odcięcia się od bodźców zewnętrznych, ani też nie oznacza, że nasze otoczenie musi być statyczne i spokojne. Przeciwnie – w stanie koherencji mamy lepszy kontakt z otoczeniem, innymi słowy wchodzimy w bezpośrednią relację ze światem zewnętrznym, przy czym jest to relacja harmonijna, nie wroga.

Badanie przeprowadzone przez naukowców z Seattle wśród pięciolatków, których rodzice się rozwiedli ilustruje, jaki wpływ ma równowaga fizjologiczna na ich rozwój. Po upływie trzech lat dzieci, które miały największą zmienność rytmu serca przed rozwodem rodziców – a zatem te, które miały największą koherencję serca – znacznie lepiej zniosły rozpad rodziny52. Poza tym dzieci z tej grupy nie miały trudności z okazywaniem uczuć, współpracą z innymi i koncentracją na zajęciach lekcyjnych.

Celeste bardzo klarownie wytłumaczyła mi, w jaki sposób na co dzień wykorzystuje koherencję rytmu serca. Gdy miała dziewięć lat przerażała ją sama myśl o pójściu do nowej szkoły. Kilka tygodni przed rozpoczęciem roku szkolnego zaczęła obgryzać paznokcie i nie chciała w ogóle bawić się z młodszą siostrą, a także kilkakrotnie budziła się w ciągu nocy. Gdy zapytałem ją, w jakich sytuacjach nie mogła powstrzymać się od obgryzania paznokci, otrzymałem natychmiastową odpowiedź:

– Jak tylko pomyślę o nowej szkole.

Mimo wszystko bardzo szybko – co zwykle zdarza się w przypadku dzieci – nauczyła się koncentrować swoją uwagę na sercu, żeby uspokoić jego rytm (co potwierdzał wykres na ekranie komputera). Po jakimś czasie opowiedziała mi jak radzi w nowym otoczeniu:

– Jak się zdenerwuję, to po prostu wchodzę do swojego serduszka i rozmawiam z mieszkającą w nim małą wróżką. Zawsze mi obiecuje, że wszystko będzie dobrze, a czasem nawet podpowiada, co powinnam powiedzieć albo zrobić.

Jej słowa wywołały u mnie uśmiech zadowolenia. Chyba każdemu przydałaby się taka mała wróżka, gotowa w każdej chwili przyjść nam z pomocą, prawda?

Regulowanie poziomu stresu sercem

Idea koherencji rytmu serca oraz fakt, że można się jej bez trudu nauczyć, wydają się być całkowicie sprzeczne z konwencjonalną wiedzą dotyczącą radzenia sobie ze stresem. Wiemy doskonale, że przewlekły stres nie tylko przyczynia się do stanów lękowych i depresji, ale ma również niekorzystny wpływ na całe ciało. Bezsenność, zmarszczki, nadciśnienie, palpitacje serca, bóle kręgosłupa, problemy z cerą i ze strony układu pokarmowego, przewlekłe infekcje, niepłodność i impotencja – wszystkie te schorzenia są powodowane lub potęgowane przez stres. Ponadto chroniczny stres niekorzystnie wpływa na nasze relacje międzyludzkie i wydajność w pracy, ponieważ łatwiej się irytujemy, nie potrafimy słuchać, mamy problemy z koncentracją, nie umiemy pracować w grupie i zamykamy się w sobie. Powyższe przypadłości są symptomatyczne dla tak zwanego „wypalenia”. Chociaż ten termin jest najczęściej używany w kontekście pracy zawodowej, bardzo często wypalenie jest rezultatem tkwienia w pułapce niesatysfakcjonującego związku, który drenuje nasze zasoby energii. W takich przypadkach najczęściej koncentrujemy się na okolicznościach zewnętrznych. Zazwyczaj mówimy: „Gdybym tylko mógł zmienić swoją sytuację, znacznie lepiej bym się czuł i funkcjonował”. A w tak zwanym międzyczasie zaciskamy zęby i żyjemy od weekendu do weekendu, od wakacji do wakacji. Marzymy o lepszej przyszłości, do czasu „jak tylko”. Wszystko się ułoży „jak tylko skończę szkołę”, „jak tylko zmienię pracę”, „jak tylko dzieci dorosną i wyprowadzą się z domu”, „jak tylko rozwiodę się z mężem”, „jak tylko przejdę na emeryturę…”. Niestety najczęściej rzeczywistość nie pokrywa się z naszymi wyobrażeniami. Zwykle kończy się na tym, że mamy te same problemy, tyle że w nowych okolicznościach. Fantazjowanie o Eldorado czekającym na następnej ulicy, za kolejnym zakrętem staje się naszym głównym sposobem radzenia sobie ze stresem. Szkoda tylko, że często robimy to, aż do śmierci.

Zgoła inne wnioski nasuwają się po analizie wyników badań dotyczących koherencji rytmu serca. Zamiast zaklinać rzeczywistość, trzeba spojrzeć na swoje problemy z zupełnie innej perspektywy. Zamiast w nieskończoność starać się stworzyć idealne warunki zewnętrzne, trzeba przede wszystkim skupić się na tym, co jest w nas samych – na naszej fizjologii. Gdy zredukujemy chaos wewnętrzny i zwiększymy koherencję serca, automatycznie poczujemy się lepiej. Poprawią się nasze relacje z innymi, koncentracja, wydajność i stan konta. Stopniowo idealne okoliczności, o które nieustannie zabiegaliśmy, zaczną pojawiać się same, jako efekt uboczny, czy też wartość dodana wynikająca z koherencji serca. Gdy zapanujemy nad swoim wewnętrznym „ja”, świat zewnętrzny przestanie mieć nad nami taką kontrolę. W istocie to my zaczniemy nad nim panować.

Oprogramowanie służące do pomiaru koherencji rytmu serca wykorzystywane jest głównie do badań nad „systemem sercowo-mózgowym”, ale może być również użyte do zademonstrowania bezpośredniej i natychmiastowej korelacji między sercem a odczuwanymi w danej chwili emocjami. (Rozdział 15 zawiera szczegółowe informacje dotyczące możliwości kupna takiego oprogramowania lub uzyskania fachowej pomocy w jego obsłudze). Komputer nie jest absolutnie niezbędny do osiągnięcia wewnętrznej koherencji. Jeżeli chcesz przekonać się, jak można na niej skorzystać w życiu codziennym, wystarczy, że nauczysz się żyć w zgodzie z własnym sercem, o czym będzie mowa w kolejnym rozdziale.

34

Harrer, G., i H. Harrer, Music, Emotion and Autonomic Function, „Music and the Brain”, red. M. Critchley i R. A. Hanson (London: William Heinemann Medical, 1977) 202–215.

35

Grossarth-Maticek, R., i H. J. Eysenck, Self-regulation and Mortality from Cancer, Coronary Heart Disease and Other Causes: A Prospective Study, „Personality and Individual Differences” 19, nr 6 (1995): 781–795; Linden, W., C. Stossel, i in., Psychosocial Interventions for Patients with Coronary Artery Disease: A Meta-Analysis, „Archives of Internal Medicine” 156, nr 7 (1996): 745–752; Ornish, D., L. Scherwitz, i in., Intensive Lifestyle Changes for Reversal of Coronary Heart Disease, „Journal of the American Medical Association” 280, nr 23 (1998): 2001–2007.

36

Frasure-Smith, N., F. Lesperance, i in., Depression and 18-Month Prognosis after Myocardial Infarction, „Circulation” 91, nr 4 (1995): 999–1005; Glassman, A., i P. Shapiro, Depression and the Course of Coronary Artery Disease, „American Journal of Psychiatry” 155(1998): 4–10.

37

Armour, J. A., i J. Ardell, Neurocardiology (New York: Oxford University Press, 1994); Samuels, M., Voodoo Death Revisited: The Modern Lessons of Neurocardiology, „Grand Rounds”, Wydział Medycyny, University of Pittsburgh Medical Center, Presbyterian/Shadyside Hospital, 2001.

38

Dr Damasio w swojej znakomitej książce W poszukiwaniu Spinozy. Radość, smutek i czujący mózg, szczegółowo analizuje tę koncepcję. Przypomina również Czytelnikowi, że Baruch Spinoza – wybitny siedemnastowieczny filozof – przewidział odkrycia z dziedziny neurologii, które miały miejsce dopiero pod koniec dwudziestego wieku.

39

Armour, J. A., red., Anatomy and Function of the Intrathoracic Neurons Regulating the Mammalian Heart, „Reflex Control of the Circulation” (Boca Raton, FL: CRC Press, 1991); Gershon, M. D., The Enteric Nervous System: A Second Brain, „Hospital Practice” (Office Edition) 34, nr 7 (1999): 31–32, 35–38, 41–42 passim.

40

Carter, C. S., Neuroendocrine Perspectives on Social Attachment and Love, „Psychoneuroendocrinology” 23 (1998): 779–818; Uvnas-Moberg, K., Oxytocin May Mediate the Benefits of Positive Social Interaction and Emotions, „Psychoneuroendocrinology” 23 (1998): 819–835. Badacze z Quebecu, Cantin i Genest,po odkryciu przedsionkowego peptydu natriuretycznego, jako jedni z pierwszych zaczęli opisać serce mianem gruczołu hormonalnego w: Cantin, M., i J. Genest, The heart as an endocrine gland, „Clinical and Investigative Medicine” 9, nr 4 (1986): 319–327.

41

Stroink, G., Principles of Cardiomagnetism, „Advances in Biomagnetism”, red. S. J. Williamson i in., (New York: Plenum Press, 1989) 47–57.

42

Coplan, J. D., L. A. Papp, i in., Amelioration of Mitral Valve Prolapse after Treatment for Panic Disorder, „American Journal of Psychiatry” 149, nr 11 (1992): 1587–1588.

43

Określenie „sympatyczny” pochodzi od łacińskiego rdzenia, oznaczającego „być powiązanym z”, ponieważ zwoje nerwowe biegną wzdłuż rdzenia kręgowego znajdującego się wewnątrz kręgosłupa.

44

Gahery, Y., i D. Vigier, Inhibitory Effects in the Cuneate Nucleus Produced by Vago-Aortic Afferent Fibers, „Brain Research” 75 (1974): 241–246.

45

Akselrod, S., D. Gordon, i in., Power Spectrum Analysis of Heart Rate Fluctuation: A Quantitative Probe of Beat-to-Beat Cardiovascular Control, „Science” 213 (1981): 220–222.

46

Umetani, K., D. Singer, i in., Twenty-Four Hours Time Domain Heart Rate Variability and Heart Rate: Relations to Age and Gender over Nine Decades, „Journal of the American College of Cardiology” 31, nr 3 (1999): 593–601.

47

Tsuji, H., F. Venditti, i in., Reduced Heart Rate Variability and Mortality Risk in an Elderly Cohort. The Framingham Heart Study, „Circulation”90, nr 2 (1994): 878–883; Dekker, J., E. Schouten, i in., Heart Rate Variability from Short Term Electrocardiographic Recordings Predicts Mortality from All Causes in Middle-Aged and Elderly Men. The Zutphen Study, „American Journal of Epidemiology” 145, nr 10 (1997): 899–908; La Rovere, M., J. T. Bigger, i in., Baroreflex Sensitivity and Heart-Rate Variability in Prediction of Total Cardiac Mortality after Myocardial Infarction, „The Lancet” 351 (1998): 478–484.

48

Carney, R. M., M. W. Rich, i in., The Relationship between Heart Rate, Heart Rate Variability, and Depression in Patients with Coronary Artery Disease, „Journal of Psychosomatic Research” 32 (1988): 159–164; Rechlin, T., M. Weis, i in., Are Affective Disorders Associated with Alterations of Heart Rate Variability? „Journal of Affective Disorders” 32, nr 4 (1994): 271–275; Krittayaphong, R., W. Cascio, i in., Heart rate variability in patients with coronary artery disease: differences in patients with higher and lower depression scores, „Psychosomatic Medicine” 59, nr 3 (1997): 231–235; Stys, A., and T. Stys, Current clinical applications of heart rate variability, „Clinical Cardiology” 21(1998): 719–724; Carney, R., K. Freedland, i in., Change in Heart Rate Variability During Treatment for Depression in Patients with Coronary Heart Disease, „American Psychosomatic Society” 62, nr 5 (2000): 639–647; Luskin, F., M. Reitz, i in., A Controlled Pilot Study of Stress Management Training in Elderly Patients with Congestive Heart Failure, „Preventive Cardiology” 5, nr 4 (2002): 168–172.

49

McCraty, R., M. Atkinson, i in., The Effects of Emotions on Short-Term Power Spectrum Analysis and Heart Rate Variability, „The American Journal of Cardiology” 76, nr 14 (1995): 1089–1093.

50

Barrios-Choplin, B., R. McCraty, i in., An Inner Quality Approach to Reducing Stress and Improving Physical and Emotional Well-Being at Work, „Stress Medicine” 13, nr 3 (1997): 193–201.

51

Watkins, A. D., Corporate Training In Heart Rate Variability: 6 Weeks and 6 Months Follow-Up Studies, Hunter-Kane, London (2002).

52

Katz, L. F., i J. M. Gottman, Buffering Children from Marital Conflict and Dissolution, „Journal of Clinical Child Psychology” 26 (1997): 157–171.

Samodzielne usuwanie lęku, stresu i depresji. Bez leków i terapii

Подняться наверх