Читать книгу Jezioro tajemnic - Denise Hunter - Страница 9
ROZDZIAŁ TRZECI
Оглавление[no image in epub file]
Molly zeszła za Levim ze schodów, a potem przeszli przez foyer na werandę. Mężczyzna zamknął za nimi drzwi i odwrócił się do siostry, krzyżując ramiona na piersi.
Starała się skupić na słodkim zapachu bzów mamy, unoszącym się z krzewów rosnących wzdłuż werandy. Nie było to jednak proste, gdy brat patrzył na nią z taką miną. Był ucieleśnieniem dezaprobaty. Miał zaciśnięte zęby, jego wargi ułożyły się w prostą linię, a nawet globalne ocieplenie nie stopiłoby jego lodowatego spojrzenia.
Molly uniosła dłoń.
– Wiem, że pensjonat jeszcze nie jest otwarty. Wiem, że wciąż trwa remont. Ale ten człowiek nie ma gdzie się zatrzymać, bo doszło do pomyłki w rezerwacji domku, a wszystkie inne miejsca w mieście są zajęte – powiedziała. – Przyjechał tu służbowo. Nawet nie zauważysz jego obecności – dodała.
Levi położył dłoń na karku, wciąż mierząc ją wzrokiem. Molly przyłożyła palce do skroni.
– Wiem, wiem. Odmówiłam dziś rano innym ludziom, ale Adam był taki miły, pomógł mi skręcić stojak, zajęło mu to całą godzinę, a wcale nie narzekał. Przeczytał mi instrukcję – po francusku! I pomyślałam sobie, że mogę przynajmniej zaoferować mu dach nad głową.
Levi rozluźnił zaciśniętą szczękę.
– Przysłałem ci kogoś do pomocy.
– Wiem. Pomyślałam, że tym kimś jest właśnie Adam. Twój kumpel wcale nie przyszedł!
Tak więc właściwie to była jego wina, ale Molly uznała, że lepiej nie mówić tego na głos.
Levi pokręcił głową.
– Nie o to chodzi, Molly. Jeszcze nie było ostatecznej inspekcji. Nie mamy pozwolenia na świadczenie usług hotelarskich. Wiesz, co będzie, jeśli inspektor sanitarny dowie się, że już przyjmujemy gości?
– Gościa. W liczbie pojedynczej. – Jakby to miało jakieś znaczenie.
Posłał jej krytyczne spojrzenie.
– Cała nasza praca może pójść na marne przez tę jedną nieprzemyślaną decyzję. Rozumiesz to?
– Oczywiście, że rozumiem. Nie jestem tępa. Ale to tylko trzy noce.
– O trzy za dużo.
– Jest długi weekend. Nikt się nawet nie dowie.
– Nikt? A ci wszyscy ludzie, którzy się tu zaharowują, żeby pomóc nam zdążyć z otwarciem na przyszły weekend? – spytał.
– To przyjaciele i sąsiedzi. Nie pisną słówka. Dobrze o tym wiesz.
– Nie możemy ryzykować. Musimy go wyprosić.
Molly zesztywniała.
– Nie wyrzucę go stąd, już mu powiedziałam, że może zostać. – Zaskoczyła ją jej własna zaciekłość.
Wyobraziła sobie Adama pochylającego nieśmiało głowę, poprawiającego okulary na nosie… i te jego ciepłe niebieskie oczy. Nie. Nie zamierzała ustąpić. Zadarła podbródek i odpowiedziała upartym spojrzeniem na równie nieustępliwy wzrok brata.
– Wiesz, jaka jest stawka – powiedział.
– Moje słowo! Dałam mu słowo, Levi. To dużo dla mnie znaczy.
– Postąpiłaś głupio, dając mu ten pokój.
– Zgadzam się, że to było pochopne działanie. Ale teraz już tego nie cofnę.
Zamilkli na dłuższą chwilę. Ulicą przejechało dudniące od basów auto. Na gałęzi nieopodal zaćwierkał rudzik, a pędzone wiatrem zielone listki przemknęły przez drogę.
Levi wciąż wbijał w nią spojrzenie.
Uniosła brwi, nie otwierając ust, chociaż gryzło ją sumienie. Nie chciała wchodzić w konflikt z bratem. Sprawiało jej to ból – tak silny, że bez względu na swój upór zaraz by mu ustąpiła, o ile sam by tego nie zrobił.
– Niech będzie – powiedział wreszcie. – Ale nie możemy wziąć od niego pieniędzy, Molly. Formalnie rzecz biorąc, nie jest gościem. Jest po prostu przyjacielem, który spędza z nami długi weekend. Tylko w ten sposób możemy to rozegrać. I proszę, żeby to się więcej nie powtórzyło.
– Już go zameldowałam i wzięłam jego kartę kredytową. Nie wiem, jak to odkręcić.
– Grace na pewno sobie z tym poradzi.
Zastanawiała się, czy Adam zgodzi się na takie warunki. Nie wyglądał jej na faceta, który lubił żyć na cudzy koszt. Ale skoro wszystkie domki nad jeziorem Bluebell były zarezerwowane, a hotele pełne, czy miał w tej sytuacji inny wybór?
– To moja ostateczna propozycja. – Levi przeszywał ją wzrokiem.
– Przestań się tak szarogęsić. Ten pensjonat należy do nas wszystkich.
– Ktoś musi dbać o dobro firmy. Sama przyznałaś, że popełniłaś błąd. Teraz idź to naprawić.
Molly nieco zmiękła. Może Levi miał rację. Jej spontaniczna decyzja mogła zaprzepaścić to wszystko, na co pracowali od jesieni. Przekreślić marzenie rodziców. Jego kompromis był rozsądny, a na dodatek pozwoliłby im się pogodzić, a to od czasu śmierci rodziców było dla niej ważniejsze niż cokolwiek innego.
– Obiecałam mu już śniadanie i powiedziałam, że pokój będzie sprzątany.
– Nie mamy czasu na takie rzeczy, jeśli chcemy otworzyć pensjonat w przyszły weekend. Już teraz prawie nie sypiamy, a przecież jeszcze obiecałaś Grace, że pomożesz jej się przygotować do egzaminów.
– I pomogę. Zajmę się też pokojem Adama i wszystkim, czego będzie potrzebował.
– Kiedy niby znajdziesz na to czas?
– Coś wymyślę. Umowa stoi?
Levi wpatrywał się w twarz siostry i powoli zmiękł, zauważywszy zmęczenie malujące się wokół jej oczu.
– Niech będzie – rzekł po chwili. Odwrócił się, by odejść, ale zatrzymał się w progu. – A tak przy okazji: masz tynk na nosie.
Molly otarła nos. Jej palec był pokryty grubą warstwą białego pyłu. Od kiedy tak wyglądała?
Świetnie. Wprost fantastycznie.