Читать книгу Koniec końca świata - Джонатан Франзен - Страница 6

Dlaczego ptaki są ważne

Оглавление

Gdybyśmy mogli zobaczyć wszystkie ptaki na świecie, zobaczylibyśmy cały świat. Pierzaste towarzystwo można znaleźć we wszystkich zakątkach mórz i oceanów i w siedliskach lądowych tak ponurych, że żadne inne zwierzę już nie wybierze ich sobie na miejsce do życia. Mewy szare wychowują pisklęta na chilijskiej pustyni Atacama, jednym z najsuchszych miejsc na Ziemi. Pingwiny cesarskie wysiadują zimą jaja na Antarktydzie. Jastrzębie gołębiarze gniazdują na berlińskim cmentarzu, na którym pochowano Marlenę Dietrich, wróble na ulicznych sygnalizatorach na Manhattanie, jerzyki w morskich grotach, sępy na himalajskich urwiskach, zięby w Czarnobylu. Formy życia bardziej rozpowszechnione od ptaków są mikroskopijne.

Żeby przetrwać w tak wielu różnych siedliskach, mniej więcej dziesięć tysięcy gatunków ptaków na świecie wykształciło spektakularną różnorodność form. Ich wielkość waha się od rozmiaru strusi, które mogą osiągać prawie trzy metry wysokości i powszechnie występują w Afryce, do koliberka hawańskiego występującego tylko na Kubie. Ich dzioby mogą być potężne (pelikany, tukany), małe (krótkodziobki) lub tak długie jak cała reszta ich ciała (mieczodziobki). Niektórym ptakom – łuszczykowi wielobarwnemu w Teksasie, kwiatownikowi ozdobnemu w Azji Południowej, lorysie górskiej w Australii – żaden kwiat nie dorówna krzykliwością kolorów. Z kolei inne występują w niezliczonych odcieniach brązu, które systematyzują słownictwo ptasich systematyków: ryży, rdzawy, rudawy, płowy, lisi.

Ptaki wykazują też nie mniejsze zróżnicowanie pod względem behawioralnym. Niektóre są nad wyraz towarzyskie, a inne aspołeczne. Afrykańskie wikłacze i flamingi gromadzą się w przeogromne stada, a papużki budują z patyków całe papuzie miasta. Pluszcze kroczą samotnie i zanurzają się w wodzie, wędrując po dnie górskich potoków, a albatros wędrowny może szybować na skrzydłach o rozpiętości trzech metrów oddalony o osiemset kilometrów od innych przedstawicieli gatunku. Nowozelandzkie wachlarzówki są przyjazne i potrafią towarzyszyć nam na szlaku. Caracara, jeśli zbyt długo się w nią wpatrywać, może zanurkować i podjąć próbę strącenia człowiekowi głowy. Kukawki zabijają grzechotniki dla pożywienia, łącząc przeciw nim siły, i podczas gdy jedna odwraca uwagę węża, druga zakrada się od tyłu. Żołny pszczołojady jedzą pszczoły. Liściarki grzebią w liściach. Tłuszczak, jedyny w swoim rodzaju nocny gatunek amerykańskich tropików, szybuje nad drzewami awokado i w locie zrywa owoce; dokładnie to samo robią ślimakojady ze ślimakami. Nurzyk grubodzioby może schodzić pod wodę na głębokość 200 metrów, sokoły wędrowne pikują w powietrzu z prędkością 380 kilometrów na godzinę. Szuwarnik spędza całe życie przy jednym stawie o powierzchni dwóch tysięcy metrów kwadratowych, podczas gdy lasówka niebieska potrafi wyemigrować do Peru, a następnie znaleźć drogę powrotną do New Jersey na to samo drzewo, na którym gniazdowała rok wcześniej.

Ptaki nie mają futerka i nie nadają się do przytulania, ale pod wieloma względami są do nas podobne bardziej niż niektóre ssaki. Budują skomplikowane domy i wychowują w nich potomstwo. Udają się na długie zimowe wakacje do ciepłych krajów. Kakadu to spryciarze rozwiązujący łamigłówki, z którymi problemy mogłyby mieć szympansy, a wrony lubią się bawić (warto zobaczyć na YouTubie film przedstawiający wronę w Rosji, która jak na snowboardzie zjeżdża na plastikowym wieczku z zaśnieżonego dachu, wraca z wieczkiem w dziobie i znowu zjeżdża). I na koniec trzeba wspomnieć o śpiewie, którym ptaki, tak jak my, wypełniają świat. Słowiki wyśpiewują trele na peryferiach europejskich miast, drozd w centrum Quito, sójkowiec w Chengdu. Amerykańskie sikory posługują się skomplikowanym językiem w celu zakomunikowania, nie tylko sobie nawzajem, ale także wszystkim ptakom w okolicy, czy czują zagrożenie ze strony drapieżników, czy też nie. Niektóre lirogony we wschodniej Australii wyśpiewują melodię, której ich przodkowie mogli nauczyć się prawie 100 lat temu, słuchając fletu jakiegoś osadnika. Jeśli zrobimy lirogonowi zbyt wiele zdjęć, do swojego repertuaru doda dźwięk migawki aparatu.

Ale ptaki robią też coś, co my wszyscy chcielibyśmy robić, ale nie możemy, jedynie w marzeniach nam się to udaje: a mianowicie latają. Orły bez wysiłku unoszą się na prądach termicznych; kolibry zawisają w powietrzu; przepiórki w fascynujący sposób rzucają się do lotu. Zebrane razem, trasy lotu ptaków oplatają naszą planetę jak miliardy włókien, wiążąc drzewo z drzewem i kontynent z kontynentem. Dla ptaków świat nigdy nie był za duży. Po porze lęgu europejski jerzyk przez prawie rok pozostaje w powietrzu, lecąc do Afryki Subsaharyjskiej i z powrotem, w locie jedząc, gubiąc pióra i śpiąc, ani razu nie lądując. Młode albatrosy spędzają nawet dziesięć lat, przemierzając otwarty ocean, zanim pierwszy raz wrócą na ląd, żeby się rozmnażać. Kiedy prześledzono lot szlamnika zwyczajnego, okazało się, że pokonał z Alaski do Nowej Zelandii bez przerwy 11 680 kilometrów w dziewięć dni, natomiast koliberek rubinobrody może spalić jedną trzecią masy swojego maleńkiego ciała, żeby pokonać Zatokę Meksykańską. Biegus rdzawy, mały gatunek nadbrzeżny, wybiera się na coroczne wycieczki tam i z powrotem między Ziemią Ognistą a kanadyjską Arktyką; jeden długowieczny osobnik, nazwany B95 (od obrączki na nodze), przeleciał więcej kilometrów niż dzieli Ziemię i Księżyc.

Istnieje jednak decydująca umiejętność, którą ludzie, w przeciwieństwie do ptaków, posiadają: zdolność do zapanowania nad środowiskiem. Ptaki nie potrafią chronić mokradeł, nie potrafią zarządzać łowiskami, nie potrafią klimatyzować gniazd. Dysponują jedynie instynktami i możliwościami fizycznymi, w które wyposażyła je ewolucja. Dobrze im służyły przez bardzo długi czas, już 150 milionów lat przed pojawieniem się ludzi. Ale teraz ludzie zmieniają planetę – jej powierzchnię, klimat, oceany – zbyt szybko, żeby ptaki dały radę się przystosować na drodze ewolucji. Wrony i mewy mogą mieć się świetnie na naszych wysypiskach śmieci, kosy i starzyki w naszych tuczarniach, rudziki i bilbile w naszych parkach miejskich. Ale przyszłość większości gatunków ptaków zależy od naszego zaangażowania w ich ochronę. Czy są dla nas na tyle wartościowe, żebyśmy chcieli się postarać?


W epoce późnego antropocenu wartość sprowadza się niemal wyłącznie do kategorii ekonomicznej, określającej stopień użyteczności dla człowieka. I z pewnością wiele dzikich ptaków jest użytecznie jadalnych. Niektóre z kolei zjadają szkodliwe owady i gryzonie. Wiele innych pełni ważne role – zapylają rośliny, rozsiewają nasiona, służą za pokarm drapieżnikom z gromady ssaków – w ekosystemach, których niezmienna dzikość ma wartość turystyczną lub sekwestrującą dwutlenek węgla. Można również spotkać się z argumentem, że ptaki, podobnie jak legendarny kanarek w kopalni, pełnią rolę ważnych wskaźników zdrowia ekologicznego. Ale czy naprawdę dopiero nieobecność ptaków mówi nam, że bagno jest poważnie zanieczyszczone, las pocięty i spalony czy łowisko zniszczone? Smutne jest to, że dzikie ptaki nigdy ze swojej strony nie wniosą wkładu do ludzkiej ekonomii. Raczej to one chcą jeść nasze jagody.

Natomiast populacje ptaków rzeczywiście skutecznie wskazują na stan zdrowia naszych wartości etycznych. Jednym z powodów, dla których dzikie ptaki są ważne – powinny być ważne – jest to, że są naszym ostatnim, najlepszym łącznikiem z przyrodą, tym światem, który pod każdym innym względem zanika. Są najbardziej sugestywnymi i rozpowszechnionymi przedstawicielami Ziemi, jaką była przed pojawieniem się człowieka. Mają to samo pochodzenie co największe zwierzęta, jakie kiedykolwiek stąpały po ziemi: dziwuszka ogrodowa za oknem to maleńki i pięknie przystosowany żywy dinozaur. Kaczka na pobliskim stawie wygląda i ma taki sam głos jak kaczka dwadzieścia milionów lat temu, w epoce miocenu, kiedy ptaki rządziły planetą. W coraz sztuczniejszym świecie, gdzie w powietrze wznoszą się nieopierzone drony, a w telefonach symuluje się komputerowe Angry Birds, możemy nie dostrzegać żadnej racjonalnej potrzeby otaczania opieką i wspomagania byłych władców naturalnego królestwa. Ale czy naszą najwyższą normą jest kalkulacja ekonomiczna? Po zrzeczeniu się tronu szekspirowski król Lear błaga swoje dwie starsze córki, żeby przywróciły mu odrobinę dawnego majestatu. Kiedy córki odpowiadają, że nie widzą takiej konieczności, stary król wybucha: „Och, nie mierz życia tylko koniecznością!”1. Skazanie ptaków na zapomnienie to wymazanie z pamięci tego, czyimi jesteśmy dziećmi.

Jeśli ktoś mówi: „Szkoda ptaków, ale ludzie są najważniejsi”, to w takich słowach może się kryć jedno z dwóch roszczeń. Ktoś taki chce na przykład powiedzieć, że ludzie nie są lepsi od zwierząt – że nasze z gruntu skupione na sobie ego motywowane przez egoistyczne geny zawsze zrobi wszystko, co niezbędne, żeby replikować materiał genetyczny i zmaksymalizować przyjemność, pal licho świat pozaludzki. Taki pogląd jest typowy dla cynicznych realistów, dla których wszelka troska o inne gatunki to jedynie irytujący sentymentalizm. Tego poglądu nie da się obalić i może go prezentować każdy, kto potrafi się przyznać, że jest beznadziejnie samolubny.

Ale „ludzie są najważniejsi” może też mieć przeciwne znaczenie: to nasz gatunek jest wyjątkowy i zasługuje na zmonopolizowanie zasobów świata, ponieważ nie jesteśmy jak inne zwierzęta; ponieważ mamy świadomość i wolną wolę, zdolność do pamiętania przeszłości i kształtowania przyszłości. Ten przeciwstawny pogląd można spotkać zarówno wśród wyznawców religii, jak i świeckich humanistów, i również w jego wypadku nie da się udowodnić ani że jest prawdziwy, ani że jest fałszywy. Jednak faktycznie rodzi to pytanie: jeśli jesteśmy nieporównanie więcej warci niż inne zwierzęta, to czy nasza zdolność do odróżniania dobra od zła i do świadomego poświęcenia niewielkiej części naszych wygód dla większego dobra nie powinna budzić w nas większej, a nie mniejszej, wrażliwości na roszczenia natury? Czy wyjątkowe zdolności nie niosą za sobą wyjątkowej odpowiedzialności?


Jeśli stanąć w lesie w Azji Południowo-Wschodniej, można usłyszeć, a potem poczuć w klatce piersiowej głęboki rytmiczny szum. Może brzmi to meteorologicznie, ale w rzeczywistości jest to łopot skrzydeł dzioborożców wielkich, które nadlatują i lądują na owocującym drzewie. Mają masywne żółte dzioby i ogromne białe uda; wyglądają jak skrzyżowanie tukana z pandą wielką. Patrząc, jak wędrują po drzewie, niespiesznie zajadając owoce, można nieoczekiwanie zacząć krzyczeć z najrzadszej ze wszystkich emocji: z czystej radości. I nie ma to nic wspólnego z naszymi pragnieniami czy stanem posiadania. To jedynie wspaniały fakt obecności dzioborożca wielkiego, ptaka, którego my zupełnie nie obchodzimy.

Radykalna odmienność ptaków jest nierozerwalnie związana z ich pięknem i ich wartością. Są zawsze wśród nas, ale nigdy z nami. To one są tymi drugimi dominującymi na świecie zwierzętami, które wytworzyła ewolucja, a ich obojętność wobec nas powinna służyć za pouczające przypomnienie, że nie jesteśmy miarą wszystkiego. Historie, które opowiadamy o przeszłości i wyobrażamy sobie na przyszłość, to konstrukcje myślowe ptakom zbędne. Ptaki żyją po prostu w teraźniejszości. I choć obecnie nasze koty, nasze okna i pestycydy każdego roku zabijają ich całe miliardy, i choć niektóre gatunki, szczególnie na wyspach oceanicznych, przepadły na zawsze, ich świat wciąż jest pełen życia. W każdym zakątku globu, w gniazdach małych jak orzech włoski lub wielkich jak stóg siana, pisklęta rozbijają dziobem skorupki, zmierzając do światła.

1

Por. W. Szekspir, Król Lear, przeł. L. Urlich.

Koniec końca świata

Подняться наверх