Читать книгу Magija współczesna. Dwanaście lekcji wysokiej sztuki magicznej - Donald Michael Kraig - Страница 11

Оглавление

Przedmowa

DO WYDANIA III


Kiedy poproszono mnie o opracowanie nowego wydania Magiji współczesnej, zacząłem myśleć o wszystkich zmianach, których doświadczyłem od momentu, gdy książka ta po raz pierwszy ukazała się w druku. Próbowałem sobie przypomnieć wydarzenia, które skłoniły mnie do jej napisania. Bezpośrednią przyczyną nie był fakt, że moja mama uczyła mnie czytać, gdy miałem 3 latka. Nie była nią także moja fascynacja książkami, która rozkwitła, gdy w wieku 6 czy 7 lat do moich rąk trafiła napisana przez Roberta A. Heinleina powieść Wkładaj kombinezon i w drogę. Nie była to także kwestia napisania przeze mnie w trzeciej kasie szkoły podstawowej 12-stronicowej rozprawy, pomimo że do zaliczenia wystarczyło wypracowanie na jedną stronę. Nie wynikało to również z mojego zaangażowania w działalność gazetki szkolnej w Gimnazjum im. Daniela Webstera. Książka ta zaczęła powstawać, gdy byłem na drugim roku studiów na Uniwersytecie Kalifornijskim.

Razem z koleżanką eksperymentowaliśmy w tamtym okresie z hipnozą. Pewnego razu wszedłem w głęboki trans. „Dlaczego tu jesteś?”, zapytała koleżanka. Wiedziałem, że nie chodzi jej o to, dlaczego jestem w tym pokoju.

Nagle poczułem wiadomość docierającą z nieznanego mi miejsca. Wypowiedziałem ją na głos: „Aby się uczyć; a potem móc uczyć innych”.

Cholera, dlaczego odpowiedziałem w ten sposób? W czasach studenckich nie miałem zamiaru zostawać jakiegokolwiek rodzaju nauczycielem. Wiedziałem już wtedy, czym chcę się zajmować. Chciałem robić programy telewizyjne. Miałem nadzieję dostać się na Wydział Produkcji Filmowej i Telewizyjnej, aby rozwijać się w tym kierunku. Jako osoba kierująca się logiką, miałem także w zanadrzu plan awaryjny: jeśli nie uda mi się zrobić kariery telewizyjnej, zostanę muzykiem. Całkiem nieźle radziłem sobie z instrumentami klawiszowymi i miałem już za sobą występy w wielu klubach w Los Angeles. Elliot Mintz, publicysta pracujący m.in. dla Johna Lennona czy Boba Dylana, prowadził program telewizyjny Head Shop, w którym kilkakrotnie występowałem z zespołem. Gdybym jednak nie został filmowcem ani muzykiem, planowałem zostać... iluzjonistą! Także w tej dziedzinie nie najgorzej mi szło – moje przedstawienia odbywały się w kilku lokalach w różnych częściach miasta. Doskonale wiedziałem, w którą stronę zmierzam. Co się stało?

Z jakiegoś powodu nie dostałem się na filmówkę Uniwersytetu Kalifornijskiego. Grupy muzyczne, w których grałem, cieszyły się sporym zainteresowaniem, ale w pewnym momencie się rozpadły. Na dodatek były to czasy przed pojawieniem się Crissa Angela, Davida Blaine’a czy Davida Copperfielda, kiedy to zawód iluzjonisty nie należał do najbardziej dochodowych.

Na życie zarabiałem, pracując jako telemarketer. Kontynuowałem jednocześnie moje studia z zakresu Kabały i szeroko pojmowanego okultyzmu. Mieszkałem wtedy w Encinitas w Kalifornii, na północ od San Diego. Po ciągu dziwacznych wydarzeń wylądowałem pod jednym dachem z pewnym inżynierem elektrykiem oraz jego synem, który także był studentem. Oprócz nauki prowadził także sesje Shiatsu – orientalnego masażu czy też akupresury – kiedy jeszcze niewielu ludzi słyszało o tej technice. W pewnym momencie rozpoczął cykl warsztatów, które odbywały się w naszym domu przy ulicy Vulcan. Zapytałem go, czy mógłbym wziąć w nich udział. Zgodził się. Podczas trzeciego warsztatu poprosił, abym mu asystował.

Pewnego dnia kompletnie mnie zaskoczył. Z racji tego, że musiał wyjechać z miasta na dniach, chciał, abym zastąpił go podczas jednego ze spotkań. Nie czułem się zbyt pewnie, ale on tak długo upierał się, że umiem już wystarczająco dużo, iż ostatecznie się zgodziłem. Przed rozpoczęciem zajęć jeden z jego uczniów powiedział: „Podobno znasz się na Kabale. Chcielibyśmy, żebyś nam trochę o niej opowiedział”.

Byłem zszokowany. To było kompletnie nieoczekiwane. „Trochę na ten temat wiem, ale z pewnością nie jestem ekspertem”, zastrzegłem.

„My z pewnością wiemy znacznie mniej”, odpowiedział. Postanowiłem spróbować. Poszło mi lepiej, niż się spodziewałem, a ludzie okazali się żywo zainteresowani tematem.

Poszedłem do pobliskiego sklepu ezoterycznego i zaproponowałem prowadzenie zajęć na temat Kabały. Początkowo kurs składał się z czterech cotygodniowych spotkań. W ciągu kilku następnych lat stopniowo się rozrastał, aż w końcu obejmował dziesięć lekcji. Zajęcia zaczęły odbywać się także w innych miejscach, a ja powoli włączałem do programu coraz to nowe zagadnienia. Wstąpiłem w tym czasie do różnych grup magicznych. Moja dziewczyna zaciągnęła mnie na warsztaty Wicci, które prowadził Raven Grimassi. Kontynuowałem naukę u jego boku. Z biegiem czasu stał się on nie tylko moim mentorem, ale także bliskim przyjacielem. W międzyczasie mój nauczyciel Shiatsu wyprowadził się z miasta, a ja musiałem znaleźć sobie nowe mieszkanie. Przez następne dwa lata mieszkałem z osobą, której numer telefonu znalazłem na tablicy ogłoszeniowej niewielkiego sklepu ezoterycznego. Osobą tą był Scott Cunningham.

W ciągu kilku następnych lat grałem w kilku zespołach muzycznych, pracowałem w kilku sklepach ezoterycznych i sklepie dla iluzjonistów, prowadziłem warsztaty, kierowałem sklepem z kostiumami i byłem gońcem w jednym z banków. Swój kurs dotyczący Kabały zawarłem w pięćdziesięciu dwóch krótkich lekcjach. Planowałem uczynić z nich podstawę kursu korespondencyjnego. Dziwnym trafem skontaktował się ze mną człowiek, który zajmował się już tego rodzaju działalnością. Poprosił mnie, żebym przeredagował swój kurs i podzielił go na znacznie obszerniejsze części. Niestety, zniknął cztery miesiące po tym, jak rozpoczął dystrybucję.

W międzyczasie Scott zdobywał coraz większe uznanie, a jego sukces był dla mnie źródłem inspiracji. Postanowiłem spróbować swoich sił jako pisarz. Raz jeszcze przeredagowałem mój kurs i podzieliłem go na jedenaście lekcji. W ten sposób powstało pierwsze wydanie Magiji współczesnej. Wydarzenia, które miały miejsce pomiędzy pierwszym a drugim wydaniem, opisałem w przedmowie do drugiego wydania. Od tamtego czasu bardzo dużo się zmieniło.

Po pierwsze: znacząco wzrosła liczba praktykujących magów. Mam nadzieję, że w pewnym stopniu przyczyniła się do tego moja książka. Po drugie: ociepliły się stosunki pomiędzy poganami a magami ceremonialnymi. Jako że Magija współczesna była jedną z pierwszych pozycji, które z szacunkiem odnosiły się do obu tych ścieżek, mam nadzieję, że w jakimś stopniu przyczyniła się ona także do tej zmiany. Po trzecie: pojawiła się nowa tradycja magiczna – magija chaosu. Pomimo że w momencie, w którym piszę te słowa, nie ma ona jeszcze zbyt wielu zwolenników w Stanach Zjednoczonych, cieszy się sporym zainteresowaniem w Europie. Aby tytuł mojej książki pozostawał zgodny z rzeczywistością, do nowego wydania dołączyłem lekcję prezentującą podstawowe założenia magiji chaosu oraz dwóch innych systemów.

W ciągu tych wszystkich lat zmianie uległo także moje życie prywatne. Z naszego świata odeszli niemal wszyscy moi krewni. Zdobyłem tytuł „Arcymistrza Tarota” i pogłębiłem swoją wiedzę dotyczącą hipnozy. Poza tym mam obecnie dyplom instruktora hipnozy i mistrza praktyk neurolingwistycznego programowania (NLP).

Jednemu z moich trenerów NLP powiedziałem kiedyś: „To jest dokładnie to, czym się zajmuję… a jednocześnie coś zupełnie innego”. Chodziło mi o to, że NLP jest rodzajem magiji w pełni skoncentrowanej na wykorzystaniu umysłu. Jedna z pierwszych książek na ten temat była zatytułowana Struktura magii (została wydana w dwóch tomach). Zamiast jednak traktować NLP jako zupełnie nowy rodzaj magiji, bardzo łatwo można posłużyć się jego terminologią do wyjaśniania założeń tradycyjnej magiji. W ten sposób NLP może sprawić, że opisane w tej książce techniki staną się znacznie bardziej zrozumiałe dla współczesnego czytelnika, a zatem uczynić magiję bardziej współczesną.

Kiedy redagowałem trzymaną przez Ciebie trzecią wersję Magiji współczesnej, nazywałem ją „Wydaniem Platynowym”. Dlaczego? Dlatego że platyna jest zasadniczo dwa razy bardziej wartościowa niż złoto. Nie chodziło mi jednak o to, że jej treść sama w sobie jest niezwykle cenna. Jeżeli jednak sumiennie przerobisz zaprezentowane przeze mnie lekcje, zauważysz, że to, czego się nauczyłeś i doświadczyłeś, jest znacznie bardziej wartościowe niż złoto. „Wydanie Platynowe” nie będzie się wówczas odnosić do napisanej przeze mnie książki, ale do Ciebie.

Na swojej dotychczasowej drodze napotkałem tysiące ludzi. Niektórzy byli na tyle zdesperowani, że prosili mnie, abym przeprowadził dla nich jakiś rytuał. Z całym szacunkiem im odmawiałem. Gdybym przeprowadził dla kogoś rytuał magiczny, jego efekty pomogłyby tej osobie na jakiś czas, ale jednocześnie pozostawiłyby ją słabą i zależną od innej osoby, czyli mnie. Podporządkowywanie sobie ludzi nie jest celem tej książki. Ma ona raczej pomóc w odkryciu wewnętrznej mocy, umiejętności osiągania obranych przez siebie celów poprzez własne działania. Nie myśl więc, że kiedy pojawi się jakiś problem, będziesz mógł po prostu wziąć tę książkę z półki i wymamrotać pod nosem kilka zaklęć. To nie działa w ten sposób. Z biegiem czasu zrozumiesz, że magija nie jest tym, co robisz, ale tym, czym jesteś. Jest sposobem życia. Jest sposobem postrzegania najbliższego otoczenia i całego Wszechświata. Jest sposobem zdobywania tego, czego się pragnie i potrzebuje. Jest także sposobem gromadzenia osobistej mocy.

Wielu ludzi, szczególnie młodych i słabych, zaczyna interesować się magiją, aby móc kontrolować innych. Jeśli jesteś jedną z tych osób, to wybacz, ale tego rodzaju zamiary pozostają w sprzeczności z moim kursem, ale także z rzeczywistością. Kiedy zaczniesz stosować opisane przeze mnie techniki, szybko odkryjesz, że moc magiji jest mocą panowania nad własną osobą. Tych, którzy chcą panować nad innymi, czeka porażka i rozczarowanie. Na drodze cierpliwości zrozumiesz, że panowanie nad sobą i umiejętność osiągania tego, czego się pragnie, jest najpotężniejszym rodzajem władzy. Jest to władza, którą oferuje Ci Magija współczesna.

Magija współczesna. Dwanaście lekcji wysokiej sztuki magicznej

Подняться наверх