Читать книгу Lhotse’89. Ostatnia wyprawa Jerzego Kukuczki - Elżbieta Piętak - Страница 12
„Obca”
ОглавлениеTak zatytułowałam scenariusz filmu, który miałam zamiar zrealizować podczas wyprawy na południową ścianę Lhotse. Dlaczego obca? Bo dla większości wspinających się ściana była nowym wyzwaniem. Wprawdzie Jurek już tam był i nawet wszedł na tę górę, ale planował przecież iść inną drogą, też „obcą”. Dla mnie było to także nowe wyzwanie. Pierwszy raz robiłam film w Himalajach, choć nie po raz pierwszy w nich byłam. Do tego projektu zaprosiłam operatora Witolda Okleka, który nie tylko umiał się wspinać, a to bardzo ważne, ale był również zupełnie bezkonfliktowym człowiekiem.
W wypadku filmów fabularnych udaje się zrealizować większość scenariuszy. Z filmami dokumentalnymi także jest to możliwe, jeśli tylko dokumentacja zostanie dobrze przygotowana, a miejsca i bohaterowie są znani i przewidywalni. W przypadku filmów opowiadających o zdarzeniach nieprzewidywalnych – takich jak wyprawa na Lhotse – scenariusz sobie, a życie i sytuacje sobie. Musiałam jednak stworzyć przynajmniej scenariusz ramowy, by zmieścić się w czasie antenowym ze specjalną charakterystyką miejsca i bohaterów, w tym wypadku wspinaczy. Zresztą scenariusz musiał być przedstawiony dyrekcji telewizji do akceptacji, więc był po prostu niezbędny.
Oczywiście Kukuczka rozumiał, czym są założenia scenariuszowe. Omawialiśmy je przez parę dni. Słuchałam, co by chciał widzieć w tym filmie, i tłumaczyłam, co da się zrobić, a czego zrobić się nie da. Chodzi o to, że warunki w górach są bardzo trudne, żeby nie powiedzieć ekstremalne, że operator może dojść do pewnej wysokości, a dalej już nie. Pewien wspinający się kolega po kilku próbach realizacji zdjęć filmowych podczas wypraw stwierdził, że albo się wspinamy, albo robimy nagrania. I to jest prawda. Operator musi być wybitnym wspinaczem, żeby podołać trudom filmowania, jednocześnie się wspinając. Jeśli chce mieć na ujęciach na przykład czyjeś podchodzenie, musi sam wejść kilka, a czasem kilkanaście metrów wyżej, żeby pokazać wysiłek ludzi, którzy wchodzą na górę.
Dziś często korzystamy z nowoczesnej techniki, na przykład dronów. Dawniej wszystko zależało od umiejętności człowieka. Doszły jeszcze okoliczności związane ze sprzętem. Na wyprawę dostaliśmy z telewizji kamerę filmową (a do niej bardzo ciężkie rolki taśmy). Miała tę przewagę nad elektroniką, że nie zamarzała. Niestety była bardzo niewygodna w eksploatacji, więc korzystaliśmy z niej sporadycznie.
Na wszelki wypadek pożyczyłam od Francuzów kamerę Super VHS. Była amatorska, ale jednocześnie niezawodna i świetnie się sprawdziła. Całe szczęście, że ją pożyczyłam, właściwie cały film nią nakręciliśmy. Miała jedną wadę. Gdy temperatura w nocy spadała do minus 25 stopni Celsjusza, zamarzała. Dowiedzieliśmy się o tym w wyniku nieprzyjemnych doświadczeń. Chłopaki często wychodzili w góry o czwartej rano. Wieczorem umawialiśmy się, że wstaniemy jeszcze przed nimi, omówimy, również z wychodzącymi, co filmujemy. Nic z tego. Kamera nie odpalała, nie można było jej uruchomić.
Stupa buddyjskiej świątyni Swayambhunath. Należy do najstarszych w Nepalu.
Dariusz Piętak
Nie było sensu „na szybko” robić zdjęć kamerą filmową, bo ładowanie rolek było tak uciążliwe, że zdjęcia trwałyby bardzo długo. Ponadto akurat ta kamera potrzebowała dużo światła, zwłaszcza w nocy. A to już droga przez mękę.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej