Читать книгу Made in Sweden. 60 słów, które stworzyły naród - Elisabeth Asbrink - Страница 5
ОглавлениеSuionum hinc civitates
ipso in Oceano praeter viros
armaque classibus valent
98 r. n.e.
Dalej, na samym już Oceanie, plemiona Swionów, potężne – prócz mężów i oręża – dzięki swej flocie.
„Swionowie”, napisał rzymski historyk Tacyt w swoim dziele Germania w 98 roku. Był pierwszy.
Dawna anglosaska literatura wspomina później o sweonas, historyk Jordanes w VI wieku pisze zarówno o Suehans, jak i Suetidi, a niemiecki historyk Adam z Bremy opowiada w swojej kronice z XI wieku o Sueones. W sagach Islandczyków pojawiają się sviar.
Czy wszyscy piszą o tym samym ludzie? Nie wiadomo. Czy tym ludem mieliby być Swearowie? Nie wiadomo. Ale mitotwórstwo i pragnienie jasności sprawiają, że historycy i ojcowie narodu przez wieki powoływali się na Tacyta i innych autorów, jakby ci dostarczali niepodważalnych faktów, chociaż w rzeczywistości są jedynie wątłymi jasnymi punktami w mrokach historii. Czy też, jak to ujął anonimowy autor hasła Svear na szwedzkiej Wikipedii: to rażący brak źródeł.
Poza legendami germańskimi i mitologią nordycką – a żadne z nich nie są uznawane za rzetelną podstawę historiografii – niewiele źródeł opisuje Swearów. Z pewnością da się stwierdzić jedynie, że to plemię germańskie z terenów dzisiejszej Szwecji. Nie wiadomo natomiast, gdzie to plemię zamieszkiwało, jakie zajmowało terytoria, nie wiadomo nic o jego historycznym rozwoju.
Według ustaleń wcześniejszych historyków głównym obszarem Swearów był Uppland, to stamtąd miała rozpocząć się ich ekspansja. Ale pojęcie svear mogło też być używane w odniesieniu do konkretnej, ograniczonej grupy społecznej. Mówi się o nich często jako o żeglarzach i wojownikach, przeciwstawia się ich Gotom. Ale nawet Gotów – götar czy goter, jak wolą ich nazywać inni – też nie jest łatwo zdefiniować.
W VI wieku rzymsko-gocki historyk Jordanes spisał kronikę gockiej historii: De origine actibusque Getarum (O pochodzeniu i czynach Gotów). Gotów utożsamia ze starożytnym ludem Getów i dzięki temu przypisuje im długą i szlachetną historię. W swojej kronice Jordanes opowiada także o ludach i kulturze Skandynawii. Goci mieli na przykład wyruszyć z wyspy Skandii, „kolebki szczepów”, i zwyciężyć cały świat. Opowieść ta stała się podstawą do stworzenia mitu narodowego w wielu różnych krajach, także w Szwecji. W XIV wieku znaleziono powiązania pomiędzy Getami, Gotami (goter – göter) i Szwedami, a stwierdzenia Jordanesa stały się źródłem gockiego romantyzmu historycznego, który swoją kulminację miał w XVII wieku.
Czy to dobre story? Tak. Czy to fakty historyczne? Raczej nie.
Historyk Adam z Bremy czerpał swoje informacje od duńskiego króla Swena Estridsena. Pojęcia svear używał dwojako: jako nazwy osobnego ludu oraz obejmującej także Gotów. Niektóre z jego opisów Uppsali, Birki i Sigtuny zawierają szczegóły, które mogą być historycznie prawdziwe. Ale inne takie nie są:
Tam leży miasto wielkie Sigtuna. Od zachodu zaś graniczy z Górami Ryfejskimi, gdzie ogromne pustkowia, wysokie śniegi, gdzie stada straszliwych ludzi bronią dostępu poza nie. Tam są Amazonki, tam psiogłowcy, tam cyklopi, co jedno oko mają na czole, dalej są ci, których Solinus nazywa himantopodami, którzy skaczą na jednej nodze, dalej są ci, którym jako jedzenie smakuje mięso ludzkie, więc przed nimi się ucieka i słusznie się o nich milczy.
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy Adam z Bremy pisze o zjadających ludzi stworzeniach na wschód od Sigtuny, powstaje jeden z najwcześniejszych pisanych dowodów na to, że istnieli ludzie, którzy sami siebie nazywali Swearami – w porcie Pireus, tuż obok Aten.
Stał tam kiedyś kamienny lew o spojrzeniu skierowanym ku morzu, wykuty z bardzo jasnego, niemalże lśniącego bielą marmuru pentelijskiego, pochodzącego z kamieniołomu w Attyce. Około 1050 roku trafiła tam drużyna wojowników najemnych skandynawskiego pochodzenia. Wiele historycznych śladów świadczy o tym, że wojowie z Północy walczyli we flocie czy armii cesarskiej Bizancjum. Wielu z nich zostało zwerbowanych na początku XI wieku, by stłumić bułgarskie powstanie, po czym wyruszyli do Pireusu świętować zwycięstwo.
Ta konkretna drużyna straciła jednego ze swoich ludzi, chłopa Horsego. Nieszczęśliwie zmarł, nie zdążywszy odebrać zapłaty. Wiele nordyckich kamieni runicznych wzniesiono dla upamiętnienia mężczyzn, którzy podzielili jego los – zginęli w Grecji i nie zdążyli zgromadzić bogactwa dla swoich dziedziców. Po śmierci Horsego jego kompani zauważyli potężną figurę lwa w porcie i postanowili dać wyraz swojej żałobie:
[...] wyryli (runy), mężczyźni z drużyny [...] i w tym porcie, ci mężczyźni wyryli runy dla Horsego chłopa [...] Swearowie wykonali to na lwie. (On) zginął zanim mógł odebrać zapłatę.
Taką interpretację przedstawiła kilka lat temu runolożka Thorgunn Snædal. W XI wieku Duńczycy i inni mieszkańcy Północy przestali wznosić kamienie runiczne, lecz kultura pisania run wciąż kwitła w wielu rejonach dzisiejszej Szwecji. Thorgunn Snædal wyciąga zatem wniosek, że wiadomość na lewym boku lwa została wyryta przez Szwedów. Dzięki jej odkryciu można stwierdzić, że wpisane we wstęgę runy na marmurowym lwie z Pireusu są najstarszym świadectwem istnienia Swearów, którzy sami tak się nazywali.
Swionowie, Sweonas, Suehans, Suetidi, Sueones, Sviar... Słowa spoczywają niczym monety na dnie studni i pobłyskują, kiedy ktoś ma napisać opowieść, ze wstępem, rozwinięciem i zakończeniem. To może być historia o ludziach, o języku, o kraju; historia o historii. Wtedy przydają się te fragmenty, to niedosięgalne srebro spoczywające na dnie w ciemności.
A może wiadomość na jasnym lwie z Pireusu można odczytywać inaczej? Że jesteśmy tymi, kim sami się nazywamy?