Читать книгу Zagadka Bourne’a - Eric van Lustbader - Страница 8

1

Оглавление

– Gdzie byłeś, niedźwiadku? – zapytała Swietłana.

– W pracy, myszko.

Generał Karpow wynurzył się z łazienki reprezentacyjnego apartamentu w moskiewskim hotelu.

– Jak to w pracy? – Swietłana teatralnie wydęła usta. – Akurat dziś?

Karpow z westchnieniem zdjął z wieszaka świeżo wyprasowane spodnie.

– Niestety, świat jakoś nie chce stanąć w miejscu z okazji naszego ślubu.

Swietłana Nowaczenko miała twarz porcelanowej lalki – takiej z ostro zarysowanymi kośćmi policzkowymi, szmaragdowymi oczami i włosami koloru szampana. Fakt, że była w połowie Ukrainką, nie był dla Borysa Karpowa przeszkodą. Kierował przecież FSB, spadkobierczynią KGB, niesławnej Alma Mater obecnego prezydenta, i z tego tytułu miał w Federacji Rosyjskiej pozycję niezwykle uprzywilejowaną. Odznaczano go medalami, chwalono na Kremlu, zapraszano na każdą polityczną fetę organizowaną w ociekających złotem wnętrzach carskich pałaców. Ze dwa razy jadł obiad z prezydentem. Innymi słowy, mógł brać ślub, z kim chciał, dopóki wybranka nie była Żydówką.

Swietłana Nowaczenko nie była. Należała do majętnej i wpływowej ukraińsko-rosyjskiej rodziny przedsiębiorców przemysłowych, której rodowód sięgał cara Mikołaja I.

– A tak serio, to co robiłeś?

Leżała rozciągnięta na obitym aksamitem szezlongu, roznegliżowana i lśniąca. Szczupłe ramiona uniosła nad głowę, prowokująco naśladując Maję nagą Goi.

– Jeśli koniecznie chcesz wiedzieć – odpowiedział, zapinając mosiężne guziki marynarki z sześcioma rzędami medali na lewej piersi – w kairskim oddziale było trochę zamieszania, bo okazało się, że Izrael szpieguje ich elektronicznie.

– Kair, tak? To tak daleko od naszego gniazdka na podołku Mateczki Rossiji…

Rzucił jej kose spojrzenie.

– Nigdy nie wiem, kiedy się ze mnie śmiejesz…

– Oj, wiesz, wiesz, kochany. – Swietłana ukazała w uśmiechu białe ząbki. – Tylko nie chcesz się przyznać. – Przeciągnęła się mocniej, jeszcze bardziej eksponując piersi. – I na pewno nie realizujesz kolejnego etapu niezdrowej kampanii Samowładcy przeciwko Ukrainie?

Borys zmarszczył brew, usilnie starając się ignorować jej uwodzicielskie sztuczki.

– Nie wierzysz mi?

– Samowładca ze wszystkich sił stara się odebrać każdy kawałek ziemi, który kiedyś należał do Rosji. Nie uczestniczysz w tym?

– Nie gadaj bzdur.

– Nie zgadzasz się z tym, co ostatnio powiedział publicznie?

– On mówi publicznie wiele rzeczy.

– Tym razem wygłosił coś wybitnie podłego. Wczoraj wieczór pochlebnie wyrażał się o tej przedwojennej umowie między Związkiem Radzieckim a hitlerowskimi Niemcami, w której po cichu podzielili się Polską i innymi krajami jak rzeźnicy. Samowładca wcale nie jest lepszy niż Mołotow czy Ribbentrop, co niezbicie świadczy, że to szaleniec.

Borys się nie odezwał. Racjonalnie czy nie, poczuł się dotknięty, że rozsupłała węzełek obaw, które dusił w sobie od wielu tygodni. I to w dzień ich ślubu!

– I co ugrał na tej buńczucznej postawie? W kraju nędza przez zachodnie sankcje, rubel chyba nigdy nie stał tak nisko, a notowania giełdowe lecą na łeb na szyję. Nawet miliarderzy z dnia na dzień mają więcej powodów do zmartwień, bo widzą, że ich góry pieniędzy topnieją niczym lód. Przyznaj, że Samowładca wpakował się w kłopoty. Wepchnął kraj na śliski grunt.

– Jaki znów śliski grunt? – spytał, chociaż doskonale wiedział, o co jej chodzi.

Biust Swietłany zafalował kusząco, gdy wydała z siebie głębokie westchnienie.

– Wankor – rzuciła, a w oczach miała ten wyraz lisiego sprytu, którym podbiła jego serce.

– Co z Wankorem?

W trzewiach poczuł ukłucie strachu. Mieszanka inteligencji i intuicji przywiodła Swietłanę zdecydowanie zbyt blisko sedna sprawy.

– Myślisz, niedźwiadku, że nie wiem o zmianach w strategii energetycznej, które wprowadził Samowładca? Rosja ma pełną kontrolę nad złożami Wankor i dzięki infrastrukturze i doświadczeniu Wankornieftu może je eksploatować. A mimo to Samowładca właśnie podpisał z Chińczykami tajne porozumienie, dając im pozwolenie na wykup dziesięciu procent udziałów w Vankornefcie. – Ich spojrzenia się spotkały. – Dlaczego, u diabła, Samowładca odłupuje kawałek jednego z klejnotów koronnych Rosji?

Borys milczał, bo dobrze wiedział, że Swietłana lubi odpowiadać na własne pytania.

– Otóż, niedźwiadku, dlatego, że desperacko potrzebuje forsy. Stan gospodarki pogarsza się w zastraszającym tempie. Na utrzymanie armii poza granicami kraju trzeba wydać miliardy. Mateczka Rossija musi wykarmić wszystkich zbuntowanych separatystów we wschodniej Ukrainie, a do tego teraz trzeba słać dotacje na Krym. Rubel leci w dół, a giełda jest w takim stanie, że sam Apple był wczoraj wart więcej niż cały rosyjski rynek. Więc skąd się biorą pieniądze? W trudnych czasach cel uświęca środki, a ty jesteś wplątany w tę kabałę. I to mnie martwi najbardziej.

Źle odczytała jego zbolały wyraz twarzy.

– Niedźwiadku, zaprogramowali cię, żeby kłamać. Nawet mnie. Powiedziałabym nawet, że mnie w szczególności.

Odwrócił ku niej głowę.

– A to czemu?

– Czy te „ważne sprawy”, którymi musisz się zajmować w dzień naszego ślubu, to aby przypadkiem nie maskirowka?

Karpow roześmiał się. Czasami przerażała go jej inteligencja i intuicja. Na przykład teraz.

– Całe dorosłe życie zajmuję się wymyślaniem, czemu można zaprzeczyć, zatajaniem faktów i sianiem dezinformacji, która ma zmylić i otumanić wrogów, tak żeby nie byli w stanie przewidzieć naszych następnych posunięć, a co dopiero zareagować.

Swietłana opuściła ramiona i usiadła prosto.

– Niektórzy twierdzą, że cały nasz ślub to też tylko maskirowka.

– Co?!

– Z powodu mojej rodziny.

Patrzył na nią, jakby niespodziewanie znalazł w swoim łóżku węża.

– Mówią, że wcale mnie nie kochasz. Że zgodziłeś się na to małżeństwo z rozsądku.

– Hej… – Znów się roześmiał, ale jakby ostrzej, bez krzty radości. – Mam dojścia do prezydenta. Twoja rodzina mi niepotrzebna. – Spoważniał, widząc wyraz jej oczu. – Kto taki? Kto rozprowadza takie wstrętne informacje?

– Bo gdybyś wiedział, wyrwałbyś mu język?

– Co ja, Iwan Groźny? – mruknął Borys.

– Na ten temat też można polemizować.

Borys uniósł ciężkie brwi.

– Kto ci takie bzdury opowiada?

– Dobrze wiesz. Pierwszy minister Timur Sawasin. Ale nie martw się, kochany. Myślisz, że wychodziłabym za ciebie, gdybym wierzyła w choćby jedno jego słowo?

Z oczu Borysa wyzierał teraz prawdziwy smutek.

– Prawda, że masz dojścia do Samowładcy. Ale nie wierzę, że człowiek, który jest jego prawą ręką, sieje kłamstwa bez jego wiedzy i zgody. Musisz przyznać, że to niezły przypadek. Zachwyca się Hemingwayem, poluje, półnagi ugania się konno po lesie…

– Chciałby posklejać to, co kilkadziesiąt lat temu się rozpadło. Repatriować kraje, które należały kiedyś do Związku Radzieckiego.

– Zrujnowana gospodarka tych krajów była dla Moskwy takim obciążeniem, że trzeba było z nich zrezygnować. I bardzo dobrze się stało.

– Wiesz, Swietłano, Federacja Rosyjska zrobiła się za mała na obecny światowy porządek. Musimy rozwinąć skrzydła.

– Teraz to gadasz jak Hitler.

– Wypluj to słowo! Prezydent chce tylko odzyskać coś, co kiedyś do niego należało. Jak i wszyscy Rosjanie. Jego popularność cały czas rośnie.

– Co kiedyś do niego należało? Czy ty się w ogóle słyszysz? Ukraina, Litwa, Polska, Łotwa, Estonia i cała reszta zostały zajęte przez rosyjskie wojska pod koniec drugiej wojny światowej. Nigdy do Moskwy nie należały, a już na pewno nie do Samowładcy, naszego cara batiuszki.

– Mogłabyś go tak nie nazywać?

– A to czemu? To nie ja sprzedaję kłamstwa i mistyfikacje.

– Gdybym wiedział, że masz serce Ukrainki…

Rumieniec spłynął z policzków Swietłany, rozlewając się po szyi i ramionach.

– To co? Nasłałbyś na mnie któregoś ze swoich zakapturzonych terrorystów? Kazał mnie przejechać jednym z tych czołgów, co stoją na granicy? A może zaaranżował to małżeństwo? W końcu wrogie przejęcie cudzymi rękami to ostatnio ulubiona wojenna zagrywka Samowładcy.

Przewrócił oczami.

– Nie ma co z tobą rozmawiać, kiedy…

– Nie znoszę, gdy traktujesz mnie jak dziecko, Borysie Iljiczu.

Zrozumiał, że teraz naprawdę ją rozzłościł. Nazwiskiem patronimicznym nie nazywała go prawie nigdy. A mimo to słowa same cisnęły mu się na usta:

– Jeśli będziesz się zachowywać jak dziecko, to tak będziesz traktowana. Rzucasz się z pazurami na zmyślone potwory, które podsuwa ci wybujała wyobraźnia. W Rosji to niemal definicja paranoi. – Jego głos nagle zaczął brzmieć miękko, pojednawczo. – Jak doskonale wiesz, specjalizuję się w kwestiach Bliskiego Wschodu. Co to Ukrainy i innych krajów dawnego bloku wschodniego…

– A mimo to kwestionujesz moją lojalność.

– Nic takiego nie sugerowałem. Nasza dyskusja…

– Tak to nazywasz?

Znów przyjrzał jej się uważnie.

– Nasza dyskusja była czysto hipotetyczna.

– W gruncie rzeczy chodzi o ekonomię – ciągnęła. – Ekonomię pazernych. Samowładca i jego siłowniki zarobili na rosyjskiej ropie miliony dolarów. A teraz to wszystko się kończy. Skąd wezmą pieniądze na utrzymanie Federacji? I to z tej niepewności, z tej obawy, wynika ta cała gadka o repatriacji. Rosja potrzebuje krajów dawnego Związku Radzieckiego, żeby zachować co?

– Siłę.

– Tak, ale już raz niemal doprowadziły one Rosję do bankructwa.

Borys po raz kolejny z podziwem pomyślał o tym, jak doskonale ta kobieta orientuje się w meandrach ekonomii i geopolityki. Między innymi dlatego się w niej zakochał, chociaż jej umiejętności w sypialni też były imponujące. W tym przypadku również miała absolutną rację. Prywatnie Borys był zdania, że realizacja celów prezydenta może dla Rosji oznaczać ruinę. Państw satelickich trzeba było się pozbyć. Ciągnęły Moskwę w dół. Związek Radziecki był zbyt rozdęty i trudny w obsłudze, a do tego ostatnio Czeczenom i innym muzułmanom zaczęło się wydawać, że świat należy do nich… Nie pora na zaganianie uciekinierów z powrotem do zagrody. Te owieczki zostały stracone na zawsze.

– Sama widzisz, Łana, że się mylisz. Prezydent już ogłosił podpisanie umowy z Ukrainą, żeby gazociąg działał przez całą długą i mroźną zimę, która zawita do nas za parę miesięcy.

– Myślisz, Borys, że nie wiem, co planuje Samowładca? – odparła, kręcąc głową z dezaprobatą. – Rosjanie nie chcą wojny i nie chcą jego rządów. Zachodnie sankcje już dają się nam we znaki, a najbardziej cierpią na tym zwykli obywatele. Cała ta tak zwana umowa z Ukrainą spełznie na niczym, zanim ktokolwiek ją podpisze. Samowładca zrzuci winę na NATO, mówiąc, że miesza się do spraw Ukrainy. Już robi się coraz zimniej. Kiedy chwyci mróz, Samowładca zakręci kurek z gazem nie tylko Ukrainie, ale całej Europie Zachodniej, wywołując globalną falę recesji.

Borys zaśmiał się szczekliwie, a jego oczy pociemniały.

– Ależ ty masz wyobraźnię, myszko. Prezydent nie będzie ryzykował rozpoczęcia trzeciej wojny światowej. Może i jest wariatem, ale nie szaleńcem.

Teraz to ona zaczęła się śmiać.

– Masz rację, oczywiście. Trochę mnie poniosło. No już, kochanie, nie krzyw się tak. Wyglądasz jak naburmuszone dziecko. – Nawet w przytłumionym świetle jej uśmiech miał nieodparty urok. – Zresztą, w kobiecie bez ikry nigdy byś się nie zakochał.

Skinęła ku niemu palcem, uśmiechając się jeszcze szerzej. Błysnęły pomalowane na krwistą czerwień paznokcie.

– Chodź do mnie, niedźwiadku. Przystojnie wyglądasz w tym galowym mundurze.

Borys potrząsnął głową. Wyglądał, jakby ta sprzeczka popsuła mu nastrój, chociaż potyczki słowne należały do ich codziennej rutyny.

– Żadnego bzykania przed ślubem.

– A kto mówi o bzykaniu? – rzuciła Swietłana kokieteryjnie.

– Później. – Poprawił klapy marynarki, patrząc jej prosto w oczy. – Ile będzie się nam podobało, ale później.

– Masz strasznie burżuazyjne podejście, Borys.

– Nie, kochana, pragmatyczne. – Pochylił się i delikatnie pocałował ją w usta. – Pora, żebyś poszła się kąpać, malować czy co tam jeszcze kobiety robią przed ślubem.

– Głupek! – odcięła się, ale z ciepłym uśmiechem, a potem go pocałowała, otwierając miękkie usta i zaciskając dłoń na jego potylicy.

Gdy wreszcie go puściła, zakomenderowała drwiąco:

– A teraz idź precz! Zabawiaj naszych gości. Tylko bądź uprzejmy!

– Ja zawsze jestem uprzejmy.

Jeszcze na korytarzu słyszał jej zmysłowy śmiech.

***

Kiedy tylko za Borysem zamknęły się drzwi, Swietłana otuliła się długim szlafrokiem z połyskliwego jedwabiu. Z wąskiego przejścia łączącego salon z pokojem obok wysunął się Wieniamin Biełow. Był to niski, blady brunet w okrągłych okularach. Jego czarne oczy były wiecznie niespokojne, jakby przez cały czas szukały dróg ucieczki. Przespacerował się po pomieszczeniu, wymachując niedużym urządzeniem. Szukał pluskiew.

Upewniwszy się, że apartament jest czysty, podszedł do Swietłany.

– I jak? – odezwał się. – Zdeklarował się jakoś?

Kącik jej ust drgnął w półuśmiechu.

– Chcecie powiedzieć, Wieniaminie Nazarowiczu, że nie siedzieliście ze stetoskopem pod drzwiami?

– To nie jest zabawa, Łana. Ile razy mam ci to powtarzać?

– Chodź tu, mój drogi. – Wyciągnęła ku niemu ręce. – Krawat masz za ciasno zawiązany.

Potrząsnął głową.

– Chcesz, żebym pożałował…

– Czego? – W jej oczach pojawił się ostrzegawczy błysk. – Z tego planu nic by nie wyszło, gdyby nie ja.

Milczał przez chwilę, jakby starając się przywrócić atmosferę do poprzedniego stanu. W pokoju wyraźnie stało się chłodniej.

– Przepraszam cię, Łana – powiedział w końcu. – To chyba mój brak cierpliwości…

– …wychodzi na wierzch, jak halka spod spódnicy – ucięła. – I sprawia równie marne wrażenie.

– Mea culpa… – Złożył ręce jak do modlitwy. – Mea maxima culpa.

Ten widok wywołał na jej ustach uśmiech. Lekki, ale jednak.

– Z taką znajomością łaciny mógłbyś bez problemu zająć się infiltracją struktur Watykanu!

Biełow wyraźnie się rozluźnił.

– Podaj mi chociaż twoją ocenę stanu umysłu generała.

Swietłana zmarszczyła czoło.

– Szczerze mówiąc, sama nie wiem. Borys unika faktów. Wiecznie. – Oblizała wargi. – Opiewa strategie Samowładcy nawet przy mnie, prywatnie.

– Trochę to rozczarowujące. Ma reputację człowieka, który potrafi myśleć sam.

– Chociaż… – Swietłana uniosła palec. – Jeśli każesz mi zgadywać, to stawiam, że jego własne opinie są dokładnym przeciwieństwem oficjalnej linii.

– Innymi słowy, są zgodne z naszymi. – Biełow w zamyśleniu postukał się w brodę długim, szczupłym palcem. – Ile byłabyś skłonna postawić na generała?

– A jak myślisz? – Wzruszyła kształtnymi ramionami. – Wszystko.

Jakaś nuta w jej głosie obudziła jego niepokój.

– Nie mów mi, proszę, że się w nim zakochałaś…

– Nic ci do tego – odcięła się, o ułamek sekundy za szybko.

– Mylisz się. – Przysiadł obok niej na brzegu kanapy. – Miłość potrafi wykrzywić obraz rzeczywistości. Na pewno o tym wiesz. Przechodziliśmy już przez to z innymi. Sama widziałaś, do jakich porażek taki skrzywiony osąd prowadzi. Wszyscy na ciebie liczą. Jesteś jak wiosło, które mąci wodę. To cisza przed burzą. Nie możesz sobie pozwolić na żaden błąd.

Swietłana wyprostowała się dumnie.

– I tuż przed burzą straciliście wiarę we mnie, Wieniaminie Nazarowiczu?

– Chciałem się tylko upewnić.

– Możesz być pewny.

– Dobrze. – Biełow wstał. – Bo bez generała…

– Nie mów tego głośno – upomniała go, podnosząc się wreszcie z kanapy. – I nawet o tym nie myśl.

Zagadka Bourne’a

Подняться наверх