Читать книгу Rzeka pełna krokodyli - Ewa Przybylska - Страница 7
Ta sama czerwcowa środa, godzina 13.00
ОглавлениеLola Kowalska, piękna, przeszło trzydziestoletnia kobieta, przeglądała się w witrynie sklepowej. Wielki cyklamenowy kapelusz, nowy nabytek, spoczywał na czarnych włosach z nieopisaną elegancją. Podziwiając swoje odbicie, Lola zastanawiała się równocześnie, jak załatać dziurę w budżecie domowym. Wydatek był szalony, lecz bezwzględnie konieczny, Lola nie miała wątpliwości.
Wtem witryna odbiła postać zbliżającego się mężczyzny. Był wysoki, przystojny i chyba nie należał do najfatalniejszych wyborów w jej życiu. Lola uśmiechnęła się więc szeroko do nadchodzącego. Obróciła się i zastygła. Uśmiech zniknął.
Młoda dziewczyna w jaskrawej czerwieni, z platynową czupryną, właśnie podbiegała do przystojniaczka. Sposób, w jaki go przywitała, nie zostawiał żadnych wątpliwości, co do rodzaju związku.
Lola, znowu z twarzą w witrynie, prześledziła spokojnie, a nawet z zainteresowaniem, tak pięknie zaczętą schadzkę. Andrzej Kowalski, ten jej wybrany przed laty mężczyzna, jak się okazało, zupełnie omyłkowo – odkleił nareszcie od siebie purpurowe szaleństwo. Wydawał się spłoszony.
Widać nie zmądrzał.
Nikt mu nie wytłumaczył, że grzesznik musi zachowywać się niewinnie.
W dawnych czasach, gdy całował legalnie swoją legalną dziewczynę Lolę, też rozglądał się nerwowo, czy ktoś nie zerka na nich z sąsiedniej ławki. Lola westchnęła z niesmakiem do wspomnień, a także do obrazka, na który patrzyła. Purpurowe szaleństwo właśnie uprowadzało Andrzeja w stronę alei Marcinkowskiego. Niebawem zniknęli za hotelem BAZAR, czule prowadząc jedno drugie. No niezupełnie. Uprowadzany wciąż się rozglądał. Gówniarz.
Lola złapała rondo kapelusza i wcisnęła głęboko na czoło. Ruszyła swoim długim krokiem lekkoatletki. Akurat przy krawężniku zatrzymała się taksówka. Pasażer gramolił się powoli, wobec czego otworzyła drugie drzwi i wsiadła. Dwa trzaśnięcia nałożyły się na siebie. Kierowca zorientował się dopiero po chwili, że nie jest sam. Obruszyła go ta bezceremonialność.
– Jestem zajęty! – upomniał gniewnie.
– Zgadza się – potwierdziła Lola. Pochyliła się energicznie, rondo wielkiego cyklamenu stuknęło kierowcę w kark.
Odwrócił się poirytowany. Wtedy dostał uzupełnienie w nos. Popatrzył w lusterko zły, ale także zaintrygowany. Spod wielkiego ronda połyskiwały ku niemu wielkie, bardzo piękne oczy.
– Zasłania pani widok – rzekł łagodniej. – Walnie mnie ktoś w rufę i nie zauważę kto.
– Co daje wiedza po fakcie – na to Lola.
– O przepraszam – zaoponował.
Nie skończył.
Ktoś wjechał w rufę.
– No to pan już wie, co daje wiedza po fakcie – rzekła Lola i wysiadła.
Ale na siedzeniu zostawiła banknot.