Читать книгу Sekret Picassa - Francesc Miralles - Страница 6

Els Ports, 3 sierpnia 1898 roku

Оглавление

Na nocnym niebie gwiazdy migotały niczym ogniska dalekich wiosek ukrytych w rozległym kosmicznym lesie.

Cherlawy chłopak w sztruksowych spodniach i espadrylach oprawiał scyzorykiem zająca, którego upolował tego popołudnia. Obok, kilka lat od niego starszy młodzieniec rozniecał małe ognisko. Wiatr owiewający skały niemal księżycowego krajobrazu usiłował udaremnić próby przygotowania kolacji, ale Manuel osłaniał ogień swoim muskularnym ciałem, ukształtowanym podczas długich wędrówek po polach należących do jego rodziców.

Odkąd gościł u siebie Pabla, swojego przyjaciela z akademii sztuk pięknych, okolice Horty de Sant Joan stały się scenerią ich przygód. Kiedy tylko gość odzyskał siły po przebytej szkarlatynie, ruszyli w góry, obładowani sztalugami, farbami i prowiantem, który miał im starczyć na kilka tygodni.

Już od piętnastu dni żyli w małej jaskini niczym robinsonowie. Spali na barłogach zrobionych z traw, kąpali się w pobliskiej rzeczce i polowali na zwierzynę, podobnie jak ludzie, którzy żyli tam setki tysięcy lat wcześniej.

W ciągu dnia stosunkowo płaska skała znajdująca się nad jaskinią służyła im za pracownię. Z tego naturalnego obserwatorium starali się uchwycić na swoich płótnach skaliste stoki góry Świętej Barbary.

– Jesteś dzisiaj bardzo milczący – odezwał się Manuel, próbując mocniej rozniecić tańczące płomienie. – Strach jeszcze ci nie minął ?

Pablo rozłożył poćwiartowane już kawałki mięso na płaskim kamieniu i odparł:

– Nie o to chodzi, chociaż uratowałeś mi życie. Gdybyś mnie nie przytrzymał w ostatniej chwili, runąłbym w przepaść i porwałby mnie nurt rzeki.

– To niesamowite, że pochodząc z Malagi nie umiesz pływać.

– Cóż, mieszkałem tam tylko przez pierwsze dziesięć lat życia.

– No tak, ale Barcelona też leży nad morzem. Nie chodzisz nigdy na plażę, czy co?

– Chodzę tylko po to, żeby malować ładne plażowiczki, znasz mnie przecież, odpowiedział z figlarnym uśmiechem. – Jak tam ognisko?

– Kiepsko, ale przy odrobinie szczęścia upieczemy zająca bezpośrednio w żarze. Podasz mi wino?

Pablo wgramolił się na czworakach do wnętrza jaskini, w której spali i przechowywali zapasy, po czym wyszedł, niosąc bukłak z pociemniałej skóry. Chociaż miał dopiero piętnaście lat, wziął z niego porządny łyk, a następnie rzucił go w stronę przyjaciela, który złapał bukłak obiema rękami i uniósł do ust. Po skosztowaniu mocnego trunku pochodzącego ze spalonych słońcem winnic, Manuel powrócił do tematu:

– Nadal mi nie powiedziałeś, co ci jest. Skoro zapomniałeś już o przepaści i rzece to, co cię martwi?

– Nic, raczej dręczy mnie pewna tajemnica. Zastanawiam się nad nią, odkąd widzieliśmy tę spadającą gwiazdę.

Manuel usiadł przy ognisku i osłaniając płomienie swoimi wielkimi dłońmi zapytał:

– Co masz na myśli? Mam nadzieję, że nie staniesz się takim nudnym mistykiem jak święty Salwador?

– Chodzi mi o tajemnicę innego rodzaju... Na widok tej ognistej kuli pomyślałem o wielkich artystach: Leonardzie, Velazquezie, Cezannie… Do pewnego momentu swojego życia byli zwykłymi ludźmi, jak ty i ja, biednymi nieszczęśliwcami, którzy poszukiwali swojego własnego stylu, podobnie jak tysiące innych artystów.

– Nie mam pojęcia, do czego zmierzasz.

– Ja też nie, dlatego ci o tym mówię. Wszyscy oni byli niczym czeladnicy czarnoksiężnika, którzy prędzej czy później odkryli nieznaną innym ludziom formułę pozwalającą przełamać schematy. Co oni mieli takiego, czego nie posiada ogromna większość śmiertelników?

– Talent.

Kiedy w ognisku wygasł ogień, Manuel zaczął rozkładać kawałki mięsa na wciąż rozżarzonych kamieniach.

– To nie wystarczy – odpowiedział zamyślony Pablo. – W akademii sztuk pięknych studiuje wielu utalentowanych ludzi, ale obaj wiemy, że niczego nie osiągną. Na przykład wykładowcy, nie szukając daleko.

– Acha! Wiem, kogo masz na myśli. Ale wracając do twojego pytania, jeśli nie wystarczy mieć talent, … to co? Upór?

– Też nie. Świat pełen jest utalentowanych i upartych ludzi, którzy staną się tylko dobrymi rzemieślnikami. Chodzi mi o geniuszy. Jaka jest ich tajemnica? Gdzie odnaleźli tę bożą iskrę, dzięki której tak bardzo różnią się od innych artystów?

Manuel wzruszył ramionami. Następnie poruszył mięso patykiem, żeby się nie przypaliło. Rozumiał niepokój swojego przyjaciela, chociaż osobiście czuł się bardziej rzemieślnikiem niż artystą. Pomimo że zawsze otrzymywał najwyższe oceny, cała jego zasługa polegała na odtwarzaniu najwierniej, jak to było możliwe, tego, co malował.

– Uważasz więc, że geniusz zamiast kopiować naturę, powinien ją przewyższać? –zastanawiał się na głos, nie odrywając wzroku od żaru. – Że jest w jakiś sposób istotą nadprzyrodzoną? Magiem?

– To mi się podoba! Magiem, tak. Żeby być geniuszem, oprócz talentu i uporu, trzeba poznać opanować magię. Wszyscy, którzy robili zadziwiające rzeczy, byli odarzeni szczególnym darem. Czyż nie mówi się, że Jezus był niezwykłym magiem? Inaczej nie mógłby chodzić po wodzie.

– Bądź już cicho. I zjedzmy wreszcie kolację, bo mięso za chwilę się zwęgli. Czy to też magia?

Pablo otworzył swój scyzoryk i nabił na niego zajęczy udziec. Pod zwęgloną warstwą mięso nadal było surowe. Następnie spojrzał w gwiazdy, jak gdyby tylko one mogły znać odpowiedź na pytanie, które chodziło mu po głowie od chwili, kiedy wisząc nad urwiskiem, omal nie wpadł do rzeki.

Nie mógł nawet podejrzewać, że jaskinia, w której mieszkali niczym szamani, umożliwi dotarcie do tajemnicy, która na zawsze zmieni jego życie, a tym samym oblicze mającego niedługo nastać dwudziestego wieku.

Sekret Picassa

Подняться наверх