Читать книгу Nasz Dom - Francisco Cândido Xavier - Страница 12
6
Cenne ostrzeżenie
ОглавлениеNastępnego dnia po wieczornej modlitwie Clarencio przyszedł po mnie w towarzystwie miłego gościa.
Z twarzy Clarencia biła dobroć. Uściskał mnie i spytał:
– Jak się masz? Ciut lepiej?
Wykonałem gest chorego człowieka, który widząc, że ktoś się nim zajmuje, stara się zmiękczyć jego serce. Na Ziemi okazanie braterskiej miłości jest często źle interpretowane. Przyzwyczajony do tego typu postępowania zacząłem opisywać moje samopoczucie, w czasie gdy moi dobroczyńcy sadowili się u mego boku:
– Nie mogę zaprzeczyć, że jest mi lepiej, jednakże wciąż bardzo cierpię. Bolą mnie jelita, dziwne uczucie niepokoju zawładnęło moim sercem. Nigdy nie podejrzewałem, że mógłbym tyle znieść, mój przyjacielu. Ach, jaki ciężki jest krzyż, który noszę! Teraz, gdy mogę zebrać myśli, mam wrażenie, że ból pozbawił mnie wszystkich sił…
Clarencio słuchał uważnie, okazując ogromne zainteresowanie moimi żalami, nie dawał jednak poznać nawet najmniejszym gestem, że ma zamiar przerwać moją wypowiedź. Ja tymczasem, zachęcony jego podejściem, mówiłem dalej:
– Poza tym moje cierpienia moralne są tak ogromne, że nie da się ich opisać. Jeśli nawet dzięki otrzymanej pomocy uspokoił się sztorm szalejący na zewnątrz, burze zbierają się teraz wewnątrz mnie. Co dzieje się z moją żoną i dziećmi? Czy mój pierworodny syn zdołał pójść tą drogą, którą kiedyś sobie wymarzyłem? A córki? Moja nieszczęsna Zelia wiele razy twierdziła, że umrze z tęsknoty, jeśli mnie zabraknie. Cudowna żona. Nadal czuję łzy płynące z jej oczu w ostatnich momentach mojego życia. Nie wiem od jak dawna towarzyszy mi koszmar bycia tak daleko od nich… Następujące po sobie ciężkie chwile sprawiły, że zatraciłem poczucie czasu. Gdzie podziewa się moja biedna towarzyszka życia? Czy płacze przy prochach, które po mnie pozostały, czy może w jakimś ciemnym miejscu, gdzie grzebie się zmarłych? Och, mój ból jest tak gorzki! Jak ciężki jest los człowieka oddanego rodzinie! Sądzę, że niewiele istot cierpiało tyle, co ja! Jeszcze na Ziemi codzienne trudy, rozczarowania, choroby, nieporozumienia i gorycz przytłaczały rzadkie momenty radości; a potem cierpienie związane ze śmiercią ciała… Następnie męki w zaświatach! Więc czym jest życie? Ciągiem nieszczęść i łez? Czy nie można siać wokół spokoju? Niezależnie jak bardzo starałbym się zachować optymizm, czuję, że poczucie nieszczęścia blokuje mego ducha i staje się okropnym więzieniem dla mojego serca. Jakże nieszczęsny to los, mój drogi dobroczyńco!…
Gdy mówiłem te słowa, huragan narzekań prowadził już statek moich myśli po bezkresnym morzu łez.
Tymczasem Clarencio wstał, zachowawszy pogodę ducha, po czym spokojnie powiedział:
– Mój przyjacielu, czy rzeczywiście potrzebujesz leczenia duchowego?
Potwierdziłem, a on ciągnął dalej:
– Naucz się więc nie mówić zbyt wiele o sobie samym, nie komentuj też swojego bólu. Narzekanie oznacza chorobę umysłową o ciężkim przebiegu i skomplikowanym sposobie leczenia. Trzeba zacząć tworzyć nowe myśli i zdyscyplinować usta. Uzyskamy równowagę tylko wtedy, gdy otworzymy się na światło Boskości. Jeśli ktoś określa niezbędny wysiłek jako przytłaczający przymus, dostrzega cierpienia tam, gdzie trwa walka rozwijająca nasze umiejętności, a to oznacza ślepotę duszy, której chyba nikt nie pragnie. Im częściej będziesz mówił o swoich bolesnych rozważaniach, tym mocniejsze staną się więzy łączące cię z tymi nędznymi wspomnieniami. Ten sam Ojciec, który opiekuje się twoją osobą i który zapewnił ci tutaj dach nad głową, zadba o twoich krewnych na Ziemi. Musimy traktować naszych bliskich niczym świętość, nie możemy jednak zapomnieć, że nasi krewni stanowią część powszechnej rodziny, którą kieruje sam Bóg. Będziemy przy tobie, gdy będzie trzeba rozwiązać obecne problemy czy też ustrukturyzować projekty dotyczące przyszłości, nie dysponujemy jednak czasem, by wracać do sterylnego świata utyskiwań. Poza tym zobowiązujemy się w tej kolonii do tego, by przyjąć każde zadanie jako coś dobrego, dzięki czemu możemy się realizować, zważywszy na to, że Opatrzność kieruje się zasadami miłości, a my mamy jeszcze wiele długów do spłacenia. Jeśli pragniesz pozostać w tym miejscu, naucz się kierować myśli we właściwym kierunku.
W międzyczasie przestałem płakać i po tym, jak mój wspaniały dobroczyńca ustawił mnie do pionu, zmieniłem podejście do sytuacji nawet pomimo tego, że moja słabość mnie zawstydzała.
– Czy nie starałeś się za życia ziemskiego – kontynuował dobrodusznie Clarencio – wykorzystywać przewagę płynącą z korzystnych sytuacji? Czy nie kierowała tobą chęć uczciwego zdobycia potrzebnych zasobów, aby czym prędzej polepszyć życie swoich ukochanych bliskich? Czy nie interesowały cię sprawiedliwe metody uzyskania środków, chęć zapewnienia komfortu tak, by zabezpieczyć życie rodzinie? Tutaj nie jest inaczej. Różnice tkwią jedynie w szczegółach. W świecie ziemskim kartą przetargową są pieniądz i ustalone reguły; tu liczy się praca i to, czego na przestrzeni czasu nauczył się nieśmiertelny duch. Ból dla nas oznacza możliwość wzbogacenia duszy; walka stanowi drogę do realizacji zgodnej z pragnieniem Boga. Zrozumiałeś różnicę? Słabe dusze, gdy stają przed wykonaniem pracy, pokładają się na ziemi i zaczynają użalać się przechodniom; te silne natomiast przyjmują zadanie jako coś świętego, co umożliwi im wykonanie kolejnego kroku w stronę doskonałości. Nikt nie potępia cię za to, że tęsknisz, ani też nie ma zamiaru zatamować strumienia szlachetnych uczuć. Wypada jednak powiedzieć, że płacz rozpaczy nie buduje niczego dobrego. Jeżeli kochasz naprawdę swoją ziemską rodzinę, musisz podnieść się na duchu tak, by na coś im się przydać.
Nastąpiła długa chwila ciszy. Słowa Clarencia podbudowały mnie i skierowały ku zdrowszym rozmyślaniom.
Gdy zastanawiałem się nad mądrością płynącą z cennego ostrzeżenia, mój dobroczyńca, niczym ojciec, który zapomina o występkach swoich dzieci, by spokojnie zacząć lekcję od nowa, zwrócił się do mnie z pytaniem utrzymując piękny uśmiech na ustach:
– Więc co u ciebie? Czujesz się lepiej?
Zadowolony z tego, że mi wybaczono, zupełnie jak dziecko, które pragnie kontynuować naukę, odpowiedziałem pocieszony:
– Czuję się dużo lepiej, dzięki czemu łatwiej będę mógł zrozumieć to, czego pragnie Bóg.