Читать книгу Śpiączka - Graham Masterton - Страница 9
Rozdział 2
Оглавление– Dzień dobry! – powiedział ciepły kobiecy głos.
Michael spróbował podnieść głowę, żeby zobaczyć, kto to jest, ale nie mógł. Jego szyja tkwiła w wysokim, różowym, plastikowym kołnierzu. Kiedy chciał podnieść ręce, okazało się, że nie może ruszać ramionami. Nogi w kostkach również miał unieruchomione.
Leżał na plecach i widział tylko bladozielone kafelki na suficie, w których odbijały się promienie zimowego słońca, oraz dwie jarzeniówki i kawałek zasłony w ogromne zielone lilie wodne.
– Gdzie jestem? – wykrztusił chrapliwym głosem. Gardło miał suche i czuł, jakby jego język był trzy razy większy niż normalnie, na dodatek pokryty piaskiem.
Usłyszał mężczyznę mamroczącego coś głębokim głosem i nagle pojawiła się nad nim twarz kobiety. Miała rude włosy, zielone oczy i kilka piegów na nosie. Michael ocenił, że ma około czterdziestu lat. Była ubrana w biały fartuch z zielonymi literami TSC na lewej górnej kieszeni.
Uśmiechnęła się i powiedziała:
– Jak się pan czuje? A może powinnam zapytać, co pan czuje?
Michael wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, próbując ustalić, czy ją zna. Nie widział ostro i trudno mu było skupić się na jej twarzy. Było w niej coś znajomego. Ale nie, nie wiedział, kim jest ta kobieta. Wyglądała jak lekarz albo pielęgniarka.
– Czuję się… zmęczony. Czy długo spałem?
Kobieta odgarnęła mu grzywkę z czoła takim gestem, jakby był małym chłopcem.
– Tak… długo. Ale teraz obudził się pan, i to jest najważniejsze.
Znowu usłyszał głos mężczyzny. Mówił bardzo spokojnie, ale do Michaela dotarł tylko jeden fragment „…tak, myślę, że będzie, ale nie w ciągu najbliższych kilku tygodni”.
– Gdzie ja jestem? – zapytał, znowu próbując podnieść głowę. – Nie wiem, gdzie jestem.
Teraz pojawił się jakiś mężczyzna. Również miał na sobie biały fartuch z literami TSC na kieszeni. Był wysoki, o urodzie Araba, ze świecącą łysą głową i krzaczastymi czarnymi brwiami. Był nawet przystojny, choć miał trochę kartoflowaty nos. Jego ciemnobrązowe oczy błyszczały, jakby właśnie skończył liczyć złote monety w jaskini Ali Baby.
– To jest Klinika Trinity-Shasta, niedaleko góry Shasta.
Nazywam się Hamid. Doktor Hamid. Został pan poważnie ranny w wypadku i to prawdziwy cud, że jest pan tutaj z nami – powiedział zachrypniętym, ale uspokajającym głosem.
– Wypadek? Jaki wypadek?
– Wypadek samochodowy na autostradzie. Pański samochód dachował i cudem uniknął pan śmierci.
Michael spróbował po raz trzeci unieść głowę, ale lekarz przycisnął mu czoło.
– Proszę się nie ruszać. Ma pan uszkodzony kręgosłup. Musieliśmy pana zoperować, aby połączyć dwa kręgi i wyprostować kręgosłup. Mamy nadzieję, że pan wyzdrowieje, ale to może potrwać długie miesiące.
– Czuję się, jakby ktoś mnie pobił, a potem jeszcze kopał.
– Wcale mnie to nie dziwi – odparł doktor Hamid. – Jednym z częstych symptomów poważnych urazów szyi jest chroniczny ból w różnych miejscach ciała. Podajemy panu dożylnie środki przeciwbólowe i będziemy to robili tak długo, jak będzie trzeba.
– Proszę mi przypomnieć, gdzie jestem? – Michael ściągnął brwi.
– Klinika Trinity-Shasta, niedaleko góry Shasta.
– Góra Shasta? Co miałbym tutaj robić?
Ruda kobieta przysunęła sobie krzesło i usiadła obok łóżka Michaela.
– To najbliższy miejsca wypadku szpital z oddziałem urazowym. Miał pan szczęście w nieszczęściu. Ten wypadek to prawdziwa tragedia, ale Trinity-Shasta ma jeden z najbardziej nowoczesnych oddziałów urazów kręgosłupa w kraju. Gdyby trafił pan na izbę przyjęć szpitala w małym miasteczku, z pewnością już by pan nie żył albo był sparaliżowany od szyi w dół.
– Wciąż próbuję ustalić, co robiłem koło góry Shasta. Ostatnią rzeczą, którą pamiętam…
Michael umilkł. Co jest ostatnią rzeczą, którą może pamiętać? Rozmowa z kimś o czymś w jakimś barze. Mógł pamiętać witrażowe okno nad drzwiami, głośny śmiech ludzi. Nie potrafił ustalić, gdzie to mogło być, z kim i o czym rozmawiał.
– Proszę się tym nie martwić. To nieistotne. Wszystko wróci. Coś do picia? Woda czy sok z żurawin? – spytała ruda kobieta.
– Rozmawialiśmy o… o czymś związanym ze światłem. Tak, o prędkości światła. Dlaczego rozmawialiśmy właśnie o tym? – zastanawiał się Michael.
– Z kim pan rozmawiał? – zainteresowała się kobieta. Michael zacisnął powieki i starał się wyobrazić sobie okno z witrażem i twarz mężczyzny, z którym tam siedział i rozmawiał. Widział jednak tylko niewyraźną, zamazaną plamę i słyszał dziwną stłumioną paplaninę.
– Nie. Nie jest dobrze. Nic nie pamiętam.
– A przy okazji, nazywam się Catherine. Doktor Catherine Connor – przedstawiła się rudowłosa kobieta.
– Och, tak – mruknął Michael. Wydała mu się nawet atrakcyjna jak na kobietę z rudymi włosami, choć musiała być cztery albo pięć lat starsza od niego. – Lekarz jakiej specjalności?
– Terapia pourazowa, zarówno fizyczna, jak i psychologiczna. Pomagam ludziom dojść do siebie po traumatycznych przeżyciach, takich jak głębokie wstrząsy, i po urazach – uszkodzeniach mózgu czy złamaniach kręgosłupa. Dlatego jestem tutaj i z panem rozmawiam.
– Proszę się nie obrazić, ale to wszystko chyba dużo kosztuje. Jak ja za to zapłacę?
Doktor Connor uśmiechnęła się i pokiwała głową.
– Proszę się nie martwić. Nie będzie musiał pan płacić. Klinika Trinity-Shasta jest fundacją badawczą non profit, finansowaną ze źródeł prywatnych. Może pan w to nie wierzyć, ale to my dostaniemy od pana dużo więcej niż pan od nas.
– Jak długo będę musiał tak leżeć? Czuję się jak potwór Frankensteina.
– To zależy od doktora Hamida. Kiedy kręgi szyjne się przesuwają, zerwaniu ulegają mięśnie szyi, naczynia krwionośne, więzadła, nerwy i przełyk. Oczywiście będziemy regularnie robili tomografię komputerową i gdy tylko nabierzemy pewności, że może pan poruszać się bez bólu, postawimy pana na nogi. Moim zdaniem pacjenci powinni rozpoczynać terapię ruchową jak najszybciej.
– Dziękuję. – Michael odchrząknął. – Czy teraz mógłbym dostać coś do picia? Jak mam się do pani zwracać? Doktor Connor czy Catherine?
– Będziemy się często widywali, więc może Catherine.
– Przepraszam, że nie mogę podać ci ręki, Catherine. Nazywam się…
Urwał. Poczuł się, jakby w środku jego głowy ktoś nagle zatrzasnął czarną okiennicę. Nie potrafił sobie przypomnieć, jak się nazywa. Co więcej, nie przychodziło mu na myśl żadne imię, nawet takie, które powinien pamiętać.
Wpatrywał się w doktor Connor, mrugając nerwowo. Dlaczego nie pamięta swojego imienia? Miał pustkę w głowie.
Doktor Connor pogładziła go po włosach.
– Masz na imię… – próbowała delikatnie zachęcić Michaela do myślenia. – Nie skupiaj się na tym zbyt mocno. Lepiej pomyśl o swojej matce, jak się do ciebie zwracała. Pomyśl o swoich przyjaciołach, jak śpiewali ci Sto lat na urodziny. Sto lat, sto lat, niech żyje nam kochany la, la, la! – zanuciła. – Czy pamiętasz tort i świeczki? Pamiętasz, jak ci śpiewali? Czy możesz to odtworzyć?
Michael słuchał lekarki, ale w głowie nadal miał pustkę. Pustkę i ciszę. Nie pamiętał swojej matki. Nie pamiętał jej głosu. Nie mógł sobie przypomnieć, jak wyglądała.
Po chwili zaczerpnął powietrza jak pływak.
– Nie wiem, Catherine. Nie potrafię nic wymyślić.
– Nie denerwuj się. Po wypadku ludzie często mają amnezję. Są metody, za których pomocą odbudujemy twoją pamięć. Będziemy to robili razem, kroku po kroku.
– Ale jak, do cholery, mogę nie pamiętać swojego imienia?
– Takie przypadki zdarzają się dość często. Pracuję z młodymi żołnierzami, którzy wrócili z Iraku i cierpią na to samo. Twój mózg doznał tak ogromnego wstrząsu, że po prostu się wyłączył. Tak jak ktoś, kto chowa się pod kołdrą i nie chce stamtąd wyjść.
– Podaj mi kilka imion.
– Słucham?
– Powiedz mi kilka imion i może będę mógł ustalić, które jest moje.
– To tak nie działa. Wybierzesz to, które z czymś ci się kojarzy. A to wcale nie musi być twoje imię i jeszcze bardziej się pogubisz.
Michael leżał wpatrzony w sufit. Potem zerknął w bok na doktor Connor. Słońce oświetlało jej włosy i wyglądała jak anioł. Choć poznał ją przed chwilą, czuł, że jest od niej zależny. Jak inaczej dowie się, kim jest i co robi tutaj, niedaleko góry Shasta?
– Mój wypadek… Czy wiesz, co się stało? – odezwał się.
– Nie znam szczegółów. Ratownicy z karetki powiedzieli, że twój samochód zjechał na przeciwny pas i zderzył się z nadjeżdżającą ciężarówką.
Michael zamknął oczy i starał się to sobie przypomnieć. Nie mógł. Czarna okiennica wciąż była zamknięta. Jak można zderzyć się z ciężarówką i tego nie pamiętać?
Nagle przyszła mu do głowy myśl: Przecież kiedy karetka mnie tu przywiozła, musiałem mieć jakiś dokument. Portfel, karty kredytowe, prawo jazdy. I komórkę. Przecież samochód miał tablice rejestracyjne. Policja może ustalić moją tożsamość.
– Catherine…
Kobieta notowała coś w żółtym notesie. Spojrzała na Michaela, a ten wyczytał z jej twarzy to, co za chwilę powie.
– Ty wiesz, jak się nazywam – stwierdził.
– Tak, ale chciałam cię zachęcić, abyś sam sobie przypomniał. To ważna część twojej terapii poznawczej.
– Możesz mi powiedzieć?
– To w niczym nie pomoże.
– Nieważne. Chcę wiedzieć, jak się nazywam. Proszę, Catherine. I nie tylko to. Kim jestem? Gdzie mieszkam? Czy rodzina wie, co się ze mną stało? Czy ktoś przyjdzie mnie odwiedzić?
Doktor Connor przerzuciła kilka stron w notesie.
– Nie powinnam ci tego mówić. To wbrew moim zasadom. Powinnam przeprowadzić z tobą wywiad dotyczący pamięci autobiograficznej. Dopiero wtedy będę mogła ocenić, jak poważna jest twoja amnezja wsteczna i podjąć odpowiednie leczenie.
– Proszę, powiedz mi, jak się nazywam!
– Dobrze. – Catherine zajrzała do notatek. – Nazywasz się Gregory John Merrick. Mieszkasz w San Francisco przy Pine Street czterdzieści cztery. Dzielisz apartament z kolegą z pracy, Kennethem Gearym. Jesteś mechanikiem okrętowym i pracujesz w Moffatt i Nichol. Twoja siostra Sue mieszka w Oakland, z mężem Jimmym i dwójką dzieci. Ojciec zmarł dwa lata temu. Matka mieszka teraz w Baywood Apartments, blisko siostry.
Siostra przywiozła ją tutaj tuż po wypadku i obydwie interesują się twoim zdrowiem.
Przerzuciła dwie kartki i dodała:
– Twoja siostra była tutaj wczoraj po południu i rozmawiała z pielęgniarką Sheringham.
Michael milczał.
– Pomogło? – zapytała po chwili doktor Connor. Michael nie mógł poruszyć głową, bo przeszkadzał mu plastikowy kołnierz. Z jego oczu płynęły łzy.
– Wciąż nic nie pamiętam. Nadal nie wiem, kim jestem.
– Przykro mi, ale tak działa twój mózg. Może sterować pamięcią tak, aby omijała uszkodzone obszary, ale to ty musisz rozpocząć ten proces.
Catherine wstała. Wyjęła chusteczkę z pudełka stojącego na szafce przy łóżku i osuszyła mu oczy, a potem pomogła wydmuchać nos.
– Jak długo spałem? – zapytał Michael.
Catherine przyglądała mu się uważnie przez chwilę, tym razem bez uśmiechu.
– Do wypadku doszło jedenastego listopada. Dziś jest szósty lutego. A więc dwa miesiące, trzy tygodnie i cztery dni.