Читать книгу Miłość w czasach zagłady - Hanni Münzer - Страница 12

Оглавление

List Debory do jej córki Marthy

Kochana Martho, córeczko moja,

usłyszałam dziś od lekarza, że mam wczesne stadium choroby Alzheimera. Co za okropna ironia losu! Przecież przez całe życie robiłam wszystko, by zapomnieć o swojej przeszłości. A teraz tak właśnie się stanie, kawałeczek po kawałeczku. O wszystkim zapomnę.

Zanim to jednak nastąpi, chcę w końcu zrobić to, co już dawno powinnam była uczynić: opowiedzieć Ci historię naszej rodziny. Wyjaśnić Ci, kim jesteśmy i skąd się wywodzisz.

My, ludzie, jesteśmy wszyscy bez wyjątku ogniwami jednego łańcucha. Jesteśmy ze sobą nierozerwalnie złączeni, ponieważ nosimy w sobie cząstkę życia i myśli tych, którzy byli przed nami. I jeśli miłość jest sercem, to pamięć duszą – a obie są nieśmiertelne. Czasem jednak zdarza się w życiu, że okrutny los wyrywa jakieś ogniwo z tego łańcucha i sprawia, że serce i dusza zasnuwają się mrokiem. Moje ogniwo zostało wyrwane wiele lat temu.

Kochana Martho, zdaję sobie sprawę, że jako matka zawiodłam. Przez całe życie byłam Ci obcą. Świadomie wyłączyłam Cię z mojego życia i nie pozwoliłam Ci być ogniwem w łańcuchu przodków. Nie proszę Cię jednak, abyś mi wybaczyła. Czegoś takiego nie sposób wybaczyć.

Mam wszelako nadzieję, że mnie nieco lepiej zrozumiesz, kiedy poznasz moją historię. Naszą historię. Dużą część tej opowieści spisałam już wcześniej, po hebrajsku, w języku, którego nauczył mnie ojciec. Myśl, by to uczynić, poddał mi Raffael. Twój ojczym miał nadzieję, że w ten sposób łatwiej mi przyjdzie uporać się z ciężkim brzemieniem przeżyć.

Twój ojczym był cudownym człowiekiem. Dał Ci to, czego ja nie mogłam Ci ofiarować. Kiedy po przyjeździe do Rymu spotkałam Raffaela, był młodym, nadzwyczaj uduchowionym księdzem. Jego gorliwość w modlitwie przewyższało jedynie przemożne pragnienie okazywania miłosierdzia potrzebującym i praktykowania miłości bliźniego. Niezłomnie wierzył, że to Bóg posłał go do mnie, aby mógł mnie wyzwolić od nienawiści. W ten sposób stałam się przekleństwem jego życia. Raffael wyrzekł się dla mnie wszystkiego – swojego powołania i swojej ojczyzny. Na jego miłość ani sobie nie zasłużyłam, ani też nie byłam mu za nią wdzięczna. Wiele lat później, tuż przed śmiercią, powiedział mi, że wreszcie pojął, iż miłość oznacza nie tylko misję, lecz także heroizm.

Od tej pory to zdanie towarzyszy mi na każdym kroku. Z początku nie rozumiałam, co miał na myśli, z czasem jednak uświadomiłam sobie, że Raffael postrzegał swoją miłość do mnie jako czyn skierowany przeciwko samemu sobie. Miłość do mnie zniszczyła go. Ja go zniszczyłam. Myślisz, że nigdy Cię nie kochałam, prawda? Tymczasem prawda jest taka, że nigdy nie chciałam Cię kochać. Nie chciałam mieć dzieci. Najpierw nienawidziłam swojego ciała za to, że Cię w sobie nosiło, potem znienawidziłam siebie, że nie potrafiłam temu zapobiec.

Kiedy się urodziłaś i po raz pierwszy wzięłam Cię w ramiona, przeżyłam jedną z najbardziej przejmujących chwil w moim życiu. Miałam nadzieję, że wszystko się jeszcze ułoży. Poczułam ten nieuchwytny dotyk miłości. Lecz potem górę znowu wzięła nienawiść – nie do Ciebie, Martho, tylko do siebie samej. Za to, że Cię kochałam! Byłam zagubiona, nie chciałam odczuwać tej miłości, w ogóle nie chciałam już niczego odczuwać. Miłość była przeszłością, nie chciałam, by jeszcze kiedykolwiek stała się częścią mojego życia. Dlatego zabiłam w sobie uczucia. Nienawiść jest diabłem i ten diabeł trzymał mnie mocno w garści.

Kochana Martho, mimo wszystko wiesz przecież, że z całego serca życzę Ci życia szczęśliwego i pełnego miłości. Masz cudowną córkę. Daj jej całą miłość, jakiej ja zawsze Ci odmawiałam, i znajdźcie swoje miejsce w łańcuchu przodków. Opowiadając swoją historię, która jest także historią Twoją i Twojej córki, daję świadectwo na przekór zapomnieniu.

A jednak ostatecznie zdobyłam się na to, by napisać te słowa: wybacz mi, Martho… Żegnaj…

Twoja Matka

Miłość w czasach zagłady

Подняться наверх