Читать книгу Samozwaniec. Tom 4 - Jacek Komuda - Страница 23

Die 10 julii/30 iunii
Pałac carski na Kremlu
Godzina czwarta po południu

Оглавление

Dymitr nadstawił ramię słudze, który powoli nałożył na giermaczek karmazynowy, aksamitny, przeszywany, bojowy żupan.

– Źle się stało – rzekł posępny Buczyński.

– Mam rządzić jak batiuszka Iwan? Ślubowałem Bogu, jeszcze w Krakowie, że będę strzegł rozlewu krwi poddanych. Poza tym Szujscy mają wielki afekt nie tylko do Polaków, ale w ogóle do Rzeczypospolitej.

– Taki sam mieli do Borysa Godunowa. Prosili i pisali, aż suplikami wymościli sobie drogę do Moskwy.

– Godunow też nie skazywał nikogo na śmierć. Wysyłał na zesłanie i... kazał wyrywać brody. Mam być gorszy?

– Nie zapomniałeś chyba, jak skończył?

– Ja za to dobrze i łaskawie zacznę. – Dymitr podstawił ręce słudze, który pieczołowicie wiązał taśmy na rękawach. Drugi pokojowy zapinał pągwiczki w pętlicach idących skosem przez pierś.

– Są dwa sposoby utrzymania się przy władzy. Albo za pomocą siły, okrucieństwa i męczarni. Albo wspaniałomyślnością. Moi poddani zasłużyli na trochę szczęścia po krwawych rządach Borysa. I po panowaniu mojego ojca, który, odpuść mu Panie, miał ciężką rękę.

– Szkoda, że Wasza Carska Mość przychyla ucha do gadaniny Dworyckiego. On chce przywrócić Ruś do Europy, oświecić, jakby mieszkali tu sami barbarzyńcy. Zburzyć mur, który wznieśli twoi dziadowie i ojciec. To się nie uda. To nie jest Francja ani Rzeczpospolita.

– Rusi potrzebne jest wytchnienie. Honor, prawo, miłosierdzie, spokój, ludzkość.

– Nie jest konieczne, abyś posiadał te wszystkie zalety, ale jest niezbędne, aby wydawało się, że je nosisz na sercu. Powinieneś uchodzić za litościwego, dotrzymującego wiary, religijnego, prawego, a w rzeczywistości miażdżyć wrogów, zginać im karki, a jeśli nie będą dostatecznie giętkie, skracać o głowę. Tak trzeba rządzić Rusią.

– Ciekawym bardzo – Dymitr wyciągnął ręce w górę, a dwaj pokojowi stanęli na taboretach z obu jego stron i naciągali z góry na carskie ramiona misterną perską kolczugę – co by się stało w Rzeczypospolitej, gdyby Zygmunt podgolił mieczem Zebrzydowskiego? Bo pamiętam, że kiedy król Stefan ściął Zborowskiego, doszło prawie do wojny domowej. Myślisz, że nasi bojarzy byliby zadowoleni ze śmierci najmożniejszego z nich?

– Myślę, że gdyby Wasza Carska Mość zastosował się do mej rady i rządził twardo, ale uśmiechał się, udając miłosiernego, zarówno w Koronie Polskiej, jak i w Europie znalazłoby się aż za dużo głupców, którzy sławiliby was jako mądrego i sprawiedliwego władcę.

– A gdyby – wymamrotał Dymitr, który przełożył już głowę przez kołnierz kolczugi i teraz pozwalał, aby słudzy nałożyli mu kirys husarski – przyjechali tu sprawdzić, jak jest naprawdę?

– Wtedy Wasza Carska Mość powinien zadbać – rzekł z kamienną twarzą Buczyński – aby nigdy nie opuścili granic Rusi. Skoro przyjechaliby żyć w raju, samo miłosierdzie dyktowałoby, aby nie wyprowadzać ich z błędu.

– Nie będę rządzić kłamstwem. Niechaj mnie miłują lub nienawidzą takiego, jaki jestem.

– Wasza Carska Mość – Buczyński patrzył, jak słudzy zakładali na głowę Dymitra magierkę i szyszak – nie będzie spać po obiedzie?

– Nie lubię gnuśnieć w łożu.

– Moskwa będzie sarkać.

– Niech sarka. Czasy się zmieniły. Ty co, nie jedziesz z nami na gonitwę? Spróbuję konno do pierścienia razem z rotmistrzami. Ponadto Golicyn przywiózł w klatce niedźwiedzicę z piastunem. Będziemy szczwać ją na oczach całej Moskwy, pospólstwu na uciechę.

– Nie jeżdżę dobrze konno.

– I mówi to Polak?

– Polacy są rozmaici. Jedni do kielicha i szabli, a drudzy... do ksiąg i rozumu. Niestety, mało nas w tym dumnym kraju.

– Bądź zdrów.

– Jeszcze jedno, jeśli mogę.

– Gadaj.

– Ten Dydyński? Co on waszej miłości powiedział?

– A po co ci to wiedzieć?

– Ten szaraczek szarogęsi się tutaj, panoszy po całym Krymgorodzie. Ludzie szepczą, że ma u waszej miłości większy posłuch niż my, doradcy.

– Ten szaraczek dwa razy uratował nasze carskie życie.

– Ach tak, rozumiem. – Buczyński uśmiechnął się zimno. – Wasza wola.

– A tobie nic do tego.

Sekretarz uśmiechnął się ponownie i skłonił. Bardzo, ale to bardzo uniżenie.

Samozwaniec. Tom 4

Подняться наверх