Читать книгу Święty i błazen. Jego droga do świętości. OPR. MK. - Jan Grzegorczyk - Страница 10
Pośmiewisko i kłosy zboża
Оглавление— Pisząc słowa w „Piórze plebana” o zaszyfrowanym tajemnie planie życia, nie zdawał sobie ojciec sprawy, że wypowiada proroctwo na temat samego siebie. Myślę, że wtedy oznaczały dla ojca fakt, że tam, w Paleśnicy, zrodziło się ojca powołanie. Ale przez te trzydzieści lat wydarzyło się tyle zadziwiających spraw, że ojca drogę można nazwać STRYJOWSTĄPIENIEM. I jest to tajemnica...
Mój stryj. Ksiądz Jan Góra
Taki kościół przejął stryj wraz ze swoim poprzednikiem ks. Janem Wiejaczką, którym się opiekował aż do śmierci.
[no image in epub file]
Synku, bo kto wzgardzi Bożą łaską, ten dostanie w dupę laską.
Upokorzenie — krótkie spodenki, wystające majtki i spuchnięte oko od ukąszenia pszczoły
— Bolesno-radosna... Nigdy nie przypuszczałem, że moje kapłaństwo tak bardzo będzie przypominało jego. Kochałem go i fascynował mnie, ale tak naprawdę myślałem, że jako kapłan zajdę znacznie wyżej, to znaczy, że moje kapłaństwo będzie wolne od ograniczeń przedsoborowych czasów i galicyjskiej przestrzeni. Poszedłem do dominikanów, jakby na innego księdza. Wyzwolonego z tych wszystkich balastów, które ciążyły nad kapłaństwem stryjowym. Należał do pokolenia kapłanów galicyjskich zwanych agricole cum facultate sacrificandi, rolnikami obdarzonymi prawem sprawowania sakramentów. Pokolenia odchodzącego, które moce swego kapłaństwa lokowało w ziemi. Ja byłem zafascynowany inwestowaniem w człowieka.
— Co ojca w stryju tak urzekło, że zapragnął ojciec zostać kapłanem?
— Zaangażowanie w sprawę Bożą. Uczestnictwo w innej przestrzeni, dostęp do innych światów...
— To trochę abstrakcyjne. Do młodego człowieka fascynacja wdziera się poprzez jakieś obrazy, zdarzenia.
— Przedmiotem mojego podziwu była miłość we wszystkim, co robił. Zabierał mnie na przechadzki. Niezapomniane spacery po wsi do chłopskich domów. Chadzaliśmy też polami, między zbożem. I było wtedy tak dobrze i uroczyście. On, stary ksiądz, radował się jak dziecko, że zboże takie ładne i że ma kłosy pełne i ciężkie... Nauczył mnie spotkań z przyrodą. Pokazał mi pierwsze w życiu źródełko. Stryj nie był mistrzem słowa, pomimo że kiedyś zapraszano go z kazaniami odpustowymi. Mówił niewiele, w rozmowach z ludźmi był nieporadny, jakby zakłopotany. Ale słuchał. I to było dla ludzi najważniejsze. Po prostu był.
— No dobrze, ale ojciec napisał: „Żył jako pośmiewisko i przykład nieumiejętności życia w swojej rodzinie i w swojej parafii. Nigdy nie ułatwił okazywania ciepłych dla siebie uczuć, pozostawiając to wielkodusznej wyobraźni serca, gotowej wznieść się ponad błahostki”. I dalej: „nigdy też nie przypuszczałem, że właśnie on pozostanie w mej pamięci jako wzorzec, więcej jako przesłanie”. Co się zatem stało?