Читать книгу Święty i błazen. Jego droga do świętości. OPR. MK. - Jan Grzegorczyk - Страница 5
ОглавлениеWstęp do nowego wydania
Ta książka składa się z dwóch części. Pierwszą — „Świętego i błazna” — pisałem razem z ojcem Janem, drugą — „Amen” — po jego śmierci.
Zadzwonił pewnego dnia i poprosił, żebym zarejestrował jego szaleńcze pragnienie świętości. Odpowiedziałem mu, że mogę pisać o jego życiu, żartowałem, że człowiek sam nie może wynieść się na ołtarze, że musi po prostu żyć, a ocenę zostawić Panu Bogu. Nie obraził się. Jednak ciągle i wszędzie powtarzał, że to będzie książka o świętości. Uparł się, jak w młodości, gdy postanowił nauczyć się grać na klarnecie, pomimo że dyrektor szkoły muzycznej, do której uczęszczał, stwierdził, że nie ma słuchu i powinien zapomnieć o swoim marzeniu. Nie do końca rozumiałem, w czym mam uczestniczyć. Nie przeszło mi przez myśl, że to będzie nasza ostatnia taka rozmowa. Ojciec nie uchylił się od żadnego pytania, ale co ważniejsze, przyjął każdy osąd na swój temat różnych świadków, których powoływałem w tym przedziwnym procesie, toczącym się na jego życzenie. Nie próbował niczego korygować... Postanowiłem zatem nie zmieniać w pierwszej części ani jednego zdania. „Świętego i błazna” w całości autoryzował. To znaczy wszystko, co powiedziano o nim, zaakceptował, a swoich wypowiedzi nie cofnął, gdzieniegdzie co najwyżej jakąś myśl pogłębił, ubarwił. Jego odwaga szokowała. Kiedy coś powiedział, nie wycofywał się. Nie drżał przed konsekwencjami, które mogą go spotkać. Kiedy sam próbowałem niektóre rzeczy złagodzić, nie pozwolił mi zmienić nawet jednego przecinka. „Jeden taki zapis musi być” — oznajmił.
W trakcie pisania epilogu nawiedzały mnie różne wątpliwości. Czy podołam, czy mogę, czy się godzi, czy aby mnie dobrze zrozumieją? Ratowało mnie przekonanie, że Ojciec chciałby, abym pisał o nim dalej tak, jak za jego życia. Wedle receptury, którą on akceptował.
W przeddzień jego śmierci ofiarowaliśmy razem ojcu Karolowi Meissnerowi w Lubiniu „Świętego i błazna”. Parę tygodni później dostałem od ojca Karola list, który jest dla mnie do dziś i nagrodą, i otuchą. „Tak wygląda życie świętych — napisał. — Po jego odejściu doświadczyłem wielkiej pustki... To, co on robił i co zrobił, było NADZWYCZAJNE. I to ukazujesz w swojej książce. Niełatwym byłeś rozmówcą! Dziękuję z serca, że to wszystko spisałeś!”.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki