Читать книгу Święty i błazen. Jego droga do świętości. OPR. MK. - Jan Grzegorczyk - Страница 9
Śmiertelny wstyd
ОглавлениеZadzwoniłem do ojca Jana na początku stycznia. Spodziewałem się, że wrócił już z Jamnej. Byłem zagrzebany w pisaniu książki i brakowało mi pewnego znaczącego ogniwa.
— Ojcze, czy mogę zająć chwilę?
— Mów, jestem co prawda dziesięć minut po operacji, ale proszę... — jego głos był niepokojąco spokojny. Jak u zawałowców, których olśniło, że nie ma już co się denerwować i spieszyć.
— Jakiej operacji?
— Miałem usuwaną kataraktę. Bardzo się jej obawiałem. Mój stryj umarł po niej. Wiesz, dzisiaj to właściwie zwykły zabieg, po godzinie można iść do domu. Dawniej nacinało się gałkę oczną na długości 5 centymetrów i wsadzało sztywną soczewkę, a dziś to tylko 2 milimetry. Wtedy po operacji leżało się w zaciemnionym pokoju trzy dni i nie można się było ruszyć. Mój stryj, przedsoborowy kapłan, nie był nawykły, aby wołać o basen, dlatego nie poprosił i... zrobił pod siebie. Pielęgniarka w odwecie, w zimowy dzień, ostro wietrzyła salę. Stryj dostał zapalenia płuc i zmarł. Oczywiście, mówię ci to na ucho...
— Według mnie jest to historia jak najbardziej do opowiedzenia innym. Bardzo ludzka. W wielu wymiarach. Wstyd prowadzi nas często do katastrofy, zarówno gdy chodzi o choroby naszego ciała, jak i duszy. Stryj już nie żyje, patrzy na to z góry i śmieje się, a żywym ta opowieść może się przydać.
— Pomyślimy. Chciałeś o coś zapytać?
— Nie mam serca teraz ojca męczyć. Niech ojciec da mi sygnał, jak dojdzie do siebie...
Odłożywszy komórkę, odszukałem na półce zieloną książeczkę „Pióro plebana”, wydaną w 1986 roku przez pallotynów. Już kiedyś ją dokładnie przegryzałem, przygotowując się do różnych rozmów. Dobrze pamiętałem, że tam jest źródło zjawiska znanego jako „Jan Góra”. Książeczka to szumna nazwa dla kilkudziesięciu doszczętnie rozklejonych, pozakreślanych karteczek, w okładce z rysunkiem plebanii w Paleśnicy. Właściwie nie muszę jej czytać, przebiegam tylko różnokolorowe zaznaczenia.
„Usiłując zrozumieć cokolwiek z tej drogi, którą już od wielu lat idę, potykam się o pióro i wracam do Paleśnicy, na plebanię. Moje korzenie sięgają właśnie tam, i tamto miejsce, wbrew metryce, uważam za właściwe miejsce mego urodzenia, ponieważ stamtąd wyniosłem, o czym miałem się dopiero z czasem przekonać, zaszyfrowany tajemnie plan”.
Przeglądam dalsze fragmenty i uświadamiam sobie, że wszystko, co działo się przez kolejnych trzydzieści lat w życiu ojca Jana, było właściwie dopowiedzeniem tej historii. Niesamowite.
Na biurku Jana Góry leżał zawsze złoty waterman, wieczne pióro z zacementowaną atramentem końcówką. Nikt nie chciał go przyjąć do naprawy, więc latami to pióro leżało bezużyteczne. Ale dzięki niemu powstała przed laty ta książeczka. Niewydolność pióra miała swoje symboliczne wymiary. Kryła się za nim opowieść nie do opowiedzenia. Z wielu względów. Góra opowiedział wtedy pewne strzępy dramatu swego stryja, coś odsłonił, ale nie do końca. Choćby dlatego, że negatywnymi bohaterami tej opowieści były osoby ze stanu duchownego, a ojciec przecież z natury nie znosi złego opowiadania o księżach. A poza tym ta opowieść rozwijała się w czasie.