Читать книгу Mośki, Joski i Srule - Janusz Korczak - Страница 4

Rozdział trzeci

Оглавление

Lewek Rechtleben tęskni. Lewek Rechtleben płacze.

Takie wszystko dziwne i nowe, tak niepodobne ani do Gęsiej, Krochmalnej, ani Smoczej ulicy.

Dom parterowy w lesie, ani podwórka, ani rynsztoka. Drzewa jakieś dziwne z kolcami. Łóżka stoją nie przy ścianie, a rzędami, nie w małym pokoju, a w dużej sali, jak ta, gdzie wesela się odbywają. Na obiad była dziwna zielona zupa, a później mleko. Czapki z płótna i szelki do spodni. Wieczorem nogi się myje w długim blaszanym korycie. Trzeba spać samemu w łóżku, poduszka słomą wypchana. I jeszcze okna pootwierane: złodziej wejść przecież może. A mama i tata daleko.

I Lewek Rechtleben pierwszego zaraz wieczora się rozpłakał.

Niedługo trwał płacz, bo jakże nie zasnąć po dniu tak pełnym nadzwyczajnych przygód?

Ale i nazajutrz, gdy po śniadaniu było trochę wolnego czasu, Lewek znów zaczął płakać.

– Do domu!

Dlaczego chce jechać do domu? – Może głodny? – Nie, nie jest głodny. – Może mu zimno? – Nie, nie jest mu zimno. – Może sam spać się boi? – Też nie. – Może w domu ma więcej zabawek? – Nie, wcale nie ma zabawek.

Lewek wie, że tu jest dobrze, bo mu kuzyn i chłopcy na podwórzu opowiedzieli, ale w domu jest mama.

A więc dobrze: Lewek pojedzie do domu, ale dopiero jutro, bo dzisiaj jest sobota, a w sobotę jeździć nie wolno8.

I w niedzielę nie mógł pojechać, bo nie było bryczki. Ale jutro już na pewno pojedzie.

W poniedziałek Lewek nie płakał, ale chciał jeszcze jechać do domu.

– Dobrze, po obiedzie pojedziesz, ale mama się zmartwi, gdy wrócisz.

– Dlaczego mama się zmartwi?

– Bo za drogę będzie musiała zapłacić.

A ojciec akurat nie robi, bo majster wyjechał – i mama chora, bo się mała siostra urodziła i doktór dużo kosztował.

Lewek westchnął ciężko i zgodził się grać w domino.

A potem, wieczorem, znów zaczął trochę płakać, bo przypomniał sobie, że miał na stacji nowy kapelusz, który ojciec chciał zabrać do domu. Ale ojciec pewnie zgubił nowy kapelusz, a kapelusz pół rubla kosztował.

I podyktował list do ojca, że nie płacze, że nie chce wrócić do domu, że wcale nie tęskni, bo chce być zdrów, żeby tatuś nie miał zmartwienia. I co się stało z kapeluszem?

Ojciec odpisał, że kapelusza nie zgubił i przyniesie go na stację.

Lewek dużo razy brał list i oddawał znów do schowania, i przestał zupełnie wybierać się do domu – i coraz mu lepiej wieś się podobała.

Raz jeszcze miał Lewek zmartwienie: zgubił chustkę do nosa. Jakże jej nie miał zgubić, kiedy tyle szyszek i kamieni nosił w kieszeni? Chustka się prędko znalazła.

I jeszcze raz jeden strapiony był, ale teraz już z własnej winy: gwizdał i prztykał palcami wieczorem na sali. Kiedy nazajutrz przy śniadaniu pytano, kto wczoraj gwizdał na sali, Lewek pierwszy się przyznał.

– I prztykałem palcami – dodał i pokazał, jak prztykał.

Lewek opalił się na słońcu, przybyło mu całych trzy funty9 na wadze, a kiedy wreszcie wracał do domu, obiecał, że na przyszły rok znowu przyjedzie i wtedy płakać nie będzie ani razu.

8

w sobotę jeździć nie wolno – w tradycji żydowskiej sobota jest dniem świątecznym (szabas), podczas którego nie pracowano ani nie wykonywano niektórych czynności, m.in. nie podróżowano. [przypis edytorski]

9

funt – jednostka wagi obowiązująca dawniej w Polsce (ok. 400 g). [przypis edytorski]

Mośki, Joski i Srule

Подняться наверх