Читать книгу Polki przeklęte - Jarosław Molenda - Страница 8

Gorąca miłość w syberyjskich mrozach

Оглавление

Zachowało się trzydzieści listów Piłsudskiego do Leosi, pisanych już w późniejszym okresie, gdy zostali rozdzieleni. Wynika z nich, że Ziuk kochał Leosię i był przez nią kochany, że obojgu miłość ta sprawiała wiele radości i dawała nadzieję na przetrwanie. Piłsudski wspominał w nich, jak szybko i przyjemnie upłynął mu czas, gdy nie chcąc nocą przechodzić przez skutą lodami Lenę, został u Leosi do rana[9].

Zdaniem Ludwika Malinowskiego dzięki tej miłości Piłsudski odzyskał to, czego został tak nagle i brutalnie pozbawiony, przede wszystkim namiastkę rodzinnego domu, bliskość osoby kochanej i kochającej. Tęsknota za domem i najbliższymi sprawiała, że coraz bardziej przywiązywał się do Leosi. Nie był to, jak się wydaje, przelotny romans, lecz prawdziwa miłość. Ale już ich, a właściwie jego późniejsza korespondencja mogłaby wprawić w zdumienie niejednego psychologa: Piłsudski bez ogródek pisał o innych swoich związkach, traktując Leosię raczej jak spowiednika niż kochankę.

Jak wynika z listów, Leosia była nie tylko czułą i kochającą przyjaciółką, podporą duchową, ale również organizatorką domowego życia; osobą, która dbała o sprawy bytowe, o porządek w domu i gorące posiłki. Zachowana fotografia przedstawia dziewczynę o prawie chłopięcym wyglądzie, z krótkimi, zaczesanymi do tyłu włosami, ogromnymi oczami o poważnym spojrzeniu.

„On bardzo kobiety cenił” – zwraca uwagę na ciekawy rys charakterologiczny Komendanta Roman Zawadzki. „To matka stworzyła mu taki wzór kobiety pozytywnej, czyli kobiety ciepłej, serdecznej, od której człowiek nie spodziewa się niczego złego. Stąd miał takie zaufanie do kobiet i był wobec nich bardzo otwarty i szczery. Ba, na podstawie ocalałych relacji można wywnioskować, że jeśli się komuś zwierzał, to właśnie kobietom – przy nich się rozluźniał…”[10].

Z pewnością wart uwagi jest fakt, że druga żona Piłsudskiego, Aleksandra, pisząc o pobycie swego męża na Syberii, ani słowem nie wspomina o Leonardzie. Jak się łatwo domyślić, nie jest to przypadkowe przemilczenie, gdyż niewątpliwie wiedziała o niej, chociażby z publikacji o Piłsudskim, jakie ukazały się jeszcze przed II wojną światową.

„Dzięki temu, że cztery czy pięć razy siedziałem przy stole koło marszałkowej, to oczywiście jak najbardziej uprzejmie i taktownie starałem się od niej wyciągnąć, co tylko się dało o Marszałku” – przyznaje Wacław Zbyszewski. „Marszałkowa mówiła mało, była bardzo ostrożna, bardzo formalna […], nigdy nie mówiła o swoim mężu «Ziuk» czy «Marszałek», ale zawsze «mój mąż» i wszystko, co na moje pytania odpowiadała, było tylko i wyłącznie poprawnymi banałami”[11].

Wkrótce w listach do zakochanej Leosi zaczął coraz częściej pisać o innych kobietach, zwłaszcza o dwóch Polkach z Ukrainy. Nie zważając na uczucia biednej kobiety, donosił jej na przykład, że jedna z nich jest bliska zakochania się w nim i gdyby chciał, to bez większego trudu zawróciłby jej w głowie. Można sobie tylko wyobrazić, co czuła po przeczytaniu takich słów: „Leosiu! Nie pisałem ci tak długo, dlatego że nie miałem siły i serca ci powiedzieć, że stosunek nasz taki, jakim był, nadal pozostać nie może. Leosiu! Zapomnij o mnie, jam ciebie nie godzien i jeżeli możesz, przebacz mi. Chciałbym… lecz nie wszystkiego, co bym ci chciał powiedzieć, papieru nie starczy, więc wszystko jedno Miła, Droga bądź szczęśliwa”[12].

Nie wiadomo, kto zwiódł wówczas na pokuszenie Piłsudskiego, ale jakie to mogło mieć znaczenie dla porzuconej Leonardy? Za szczyt megalomanii mężczyzny uznać można obwinianie Leosi o to, że związek z jej następczynią – mówiąc kolokwialnie – nie wypalił, ponieważ Marszałek wciąż… coś do niej czuł! Przyszły Naczelny Wódz sił zbrojnych Polski nie miał odwagi zerwać z pierwszą miłością, tylko „łaskawie” pozostawił jej możliwość podjęcia decyzji. Widać łatwiej zdobyć się na męstwo na polu bitwy, niż wykazać odwagą cywilną.

Niektórzy tę jego żołnierską „wrażliwość” tłumaczą rubasznym poczuciem humoru oraz nawykami nabytymi w czasie wojny, kiedy takie kontrowersyjne zachowanie było jak najbardziej usprawiedliwione. Ponoć Komendant dla podreperowania morale wojska miał nawet zwyczaj żartować z rannych, czego przykładem może być jego reakcja na zachowanie żołnierza rozpaczającego po stracie nogi. Piłsudski miał mu wówczas powiedzieć: „Czego krzyczysz… tylko noga? A tamtemu głowę urwało i nie krzyczy, a ty o takie głupstwo”[13].

Tę prostotę Piłsudskiego minister spraw zagranicznych Włoch, hrabia Carlo Sforza tak tłumaczył: „[…] po prostu był to syn szlachty polskiej, hałaśliwej klasy pasowanych wojowników, czasami samoofiarnych i aktywnych, lecz przeważnie leniwych i darmozjadów, zawsze nieżyciowych, nierealnych i nietrzeźwych, gdyż marzenia ich są zbyt górnolotne i zbyt dalekie, niemających zrozumienia mentalności europejskiej, ani też pojęć potrzeb ludzi niezrodzonych do miecza”[14].

Leonarda domagała się wyjaśnień i już w październiku otrzymała odpowiedź. Była ona jednak bardzo wykrętna. Ziuk przyznawał, że zbliżył się do innej kobiety, ale że już z nią nie jest. Prosił także o wybaczenie:

„[…] Leosiu, jeżeli ty po dojrzałym i dobrym namyśle przekonasz się, że ten wypadek nie zostawi śladu, nie mówię w stosunku twoim ku mnie, lecz w twem sercu i uczuciu, zatelegrafuj mi tak: «Piszi». Jeżeli zaś przekonasz się, że po zaszłem ty nie możesz patrzeć na mnie tak jak dawniej, nie zwracaj uwagi na to, że będzie to na razie ciężko, pomyśl wszak: to cała przyszłość od tego zależy, wtedy telegrafuj: «nie piszi»”[15].

Mimo, że Leokadia nie zerwała kontaktu, to dalsza korespondencja między kochankami nie była już tak ożywiona. Listy, zwłaszcza te od Piłsudskiego, stawały się coraz chłodniejsze i jakby obojętne. Trudno powiedzieć coś o nastawieniu drugiej strony, zwłaszcza że władze carskie nałożyły na nie cenzurę pocztową. Korespondencja urwała się nagle i już nigdy nie została wznowiona. Nic dziwnego, że po powrocie z zesłania, które nastąpiło latem 1892 roku, nie pojechał do Leosi na Ukrainę.

Postępowanie Piłsudskiego próbował tłumaczyć Wacław Jędrzejewicz: „Było to coś nowego w monotonnym życiu zesłańca, lecz trwało krótko, zaledwie jeden rok, gdyż w lipcu 1890 r. Leosia Lewandowska po odbyciu kary wyjechała na Ukrainę. Jeszcze czas jakiś trwała ich korespondencja, lecz uczucia, powstałe w tak innych warunkach na Syberii, nie ostały się w nowej sytuacji życia po powrocie Piłsudskiego z zesłania”[16].

Mężczyznę stać było zaledwie na wysłanie do niej listu z Ciechocinka. Co symptomatyczne: nie nazywał jej już „Leosią”, „Leosieńką”, „Mileńką”, „Ukochaną”, ale zwracał się oficjalnie „Szanowna Panno Leonardo”[17]. Na ten zdawkowy, wyzbyty dawnej serdeczności list kobieta musiała czekać ponad pół roku! Widać miłość do Leonardy przypominała już skutą lodem syberyjską rzekę, nad której brzegiem się zaczęła. Mimo to kobieta chyba liczyła na cud, bo dopiero na wieść o ślubie Marszałka popełniła samobójstwo, które zresztą − to bardzo ciekawy rys w charakterze Komendanta − niezbyt go przygnębiło.

Polki przeklęte

Подняться наверх