Читать книгу Jak wychować zdrowe dziecko - Joanna Dronka-Skrzypczak - Страница 6

2.3. Nie wyparzaj, nie przegrzewaj – jak pozwolić układowi odpornościowemu się wykazać?

Оглавление

Olę spotkałam na placu zabaw, na którym zjawiła się wraz ze swoją córką Zosią. Zosia miała niecały roczek, więc pracowicie raczkowała po całym placu, czasami podciągając się i wstając przy barierkach. Zanim jeszcze nawiązałam kontakt z Olą, obserwowałam, jak młoda mama biega za Zosią z płynem dezynfekującym do rąk. Rozumiałam jej obawy – plac zabaw nie był zamknięty, istniało więc duże prawdopodobieństwo, że okoliczne koty mogły traktować piasek jak olbrzymią kuwetę. Patrzyłam jednak na bawiące się nieopodal kilkulatki i żaden rodzic nie wycierał im co chwilę rąk. Co takiego sprawiło, że mama Zosi czuła taką konieczność, a inne mamy nie? Wiadomo, że im młodsze dziecko, tym bardziej niedojrzały układ odpornościowy, więc ochrona przed potencjalnym zakażeniem wydaje się sensowna. Jednak z drugiej strony – czy nadmierna troska i obawa przez patogenami na pewno wychodzi dzieciom na zdrowie?

Wyobraźmy sobie nasz układ odpornościowy jako spory zbiór młodych, silnych bokserów. Mają jeden cel – trenować i walczyć. Oczywiście, starają się zachować neutralność w stosunku do komórek własnego organizmu, ale cały czas szukają okazji, żeby się wykazać. Częściowo, o czym już była mowa, rolę trenera i materiału treningowego pełnią bakterie jelitowe. Ale dla tej grupy chętnych do bitki komórek to jeszcze za mało. Dlatego musimy dostarczyć im z zewnątrz więcej materiału treningowego – pewnej dawki patogenów, brudu, grzybów, pleśni… innymi słowy, całego zestawu potencjalnie szkodliwych substancji, z którymi będą mogły się zmierzyć. Co tymczasem robią rodzice? Przeszkadzają! Zanim jeszcze dziecko przyjdzie do domu, sprzątają, dezynfekują, odkażają – nie ma temu końca. Butelki, zabawki, smoczki, ubranka… Wszystko sterylne, żeby dziecko „niczego nie złapało”. A nasi bokserzy się nudzą. Jeśli rodzice dziecka za wszelką cenę będą się starali nie wpuścić do jego organizmu żadnych wirusów, bakterii czy toksyn, to znudzone komórki układu odpornościowego w końcu zaczną atakować to, czego nie powinny, np. własne tkanki czy białka pożywienia. Jest to tzw. hipoteza nadmiernej higieny. Mówi ona, że higienizacja życia pozwoliła na ograniczenie śmiertelności dzieci i dorosłych z powodu infekcji, ale jednocześnie przyniosła plagę alergii i chorób autoimmunizacyjnych.

W przerwie przed kolejną dezynfekcją rąk dziewczynki podeszłam do młodej mamy, przedstawiłam się i zapytałam, dlaczego tak bardzo obawia się o ubrudzone rączki córki. Generalnie staram się nie zwracać uwagi rodzicom, ale byłam ciekawa, skąd aż taka dbałość o higienę. Ola odpowiedziała, że na portalu internetowym dla rodziców jedna z mam przestrzegała przez zarazkami kryjącymi się w piasku na placu zabaw i opisała historię swojego dziecka, które bardzo ciężko przeszło zakażenie pasożytnicze. Radziła innym matkom, aby na placach zabaw jak najczęściej dezynfekowały dzieciom ręce i pilnowały, by piasek nie dostał się im do ust. Ola powiedziała, że od razu poszła do drogerii i zaopatrzyła się w płyn oraz chusteczki nawilżane. Takie zachowanie wydaje się logiczne, jednak podsycanie lęku przed każdym brudem i „zarazkami” ma swoje negatywne konsekwencje. Na forach można znaleźć wiele porad: jak często prać wszystkie pluszaki – „minimum raz w miesiącu”, radzą internetowe mamy. Jak często dezynfekować zabawki – „minimum raz w tygodniu”, można przeczytać. Kot? Kot musi zniknąć, a przynajmniej należy go trzymać z dala od dziecka. Ubranka? Pranie w 90°C i prasowanie to podstawa. Na zakupy z dzieckiem? Nigdy w życiu! Wszędzie aż roi się od bakterii. Wyparzanie butelek, zabawek, ograniczenie kontaktu dziecka z brudem czy nawet innymi dziećmi – to wszystko odbiera komórkom układu odpornościowego okazję do treningu. Oczywiście nie namawiam do zaniedbywania higieny. Mycie zabawek, gdy lepią się od musu owocowego, czy unikanie przebywania z niemowlęciem w miejscach publicznych w sezonie grypowym to raczej rozsądek niż nadmierna troska. Ale zanim skuszeni internetową promocją kupimy lampę bakteriobójczą do dezynfekcji pokoju dziecięcego albo po raz kolejny w tym miesiącu będziemy zalewać grzechotki wrzątkiem, zastanówmy się, czy nie popadliśmy w przesadę. Badania pokazały, że zachorowania na alergie są rzadsze wśród dzieci, które posiadają rodzeństwo, mieszkają na wsi i mają kontakt ze zwierzętami. Pozwolenie dziecku na swobodne odkrywanie świata i zaprzestanie ciągłego wyparzania, odkażania i sterylizowania korzystnie wpłynie na profilaktykę wielu chorób w przyszłości.

Podobnie jest z hartowaniem dzieci. Wiemy, jak ciężko czasem przekonać dziadków, że dodatkowe rajstopy albo czapka w słoneczny dzień nie są konieczne. Młodym rodzicom też często brakuje pewności, jak ubrać dziecko, i zwykle dochodzą do tego metodą prób i błędów. Nie raz słyszałam wygłaszany ze świętym oburzeniem tekst w rodzaju: „Bo on ubrał dziecko na spacer tylko w spodenki, bez rajstop!”. Lepiej założyć o jedną warstwę mniej niż więcej. Przegrzewanie jest jednym z czynników negatywnie wpływających na odporność. Najprościej rzecz ujmując, jest to sytuacja, gdy organizm ma ograniczone możliwości termoregulacji na skutek zbyt wysokiej temperatury lub zbyt grubego ubioru. Oczywiste jest, że zupełnie inaczej należy ubrać dziecko leżące, które nie wytwarza ciepła poprzez intensywny ruch, a inaczej biegającego bez przerwy kilkulatka. Rodzice rzadko mają zaufanie do dzieci i ich oceny temperatury. Najczęściej ultimatum brzmi: „Nie założysz czapki – nie wychodzisz”. I tak z ciepłego mieszkania (a często nawet zbyt ciepłego, bo optymalna temperatura to ok. 20–21°C) dziecko wychodzi na dwór przesadnie grubo ubrane. W takim wypadku jego organizm nie może sobie poradzić z pozbyciem się nadmiaru ciepła. Wysoka temperatura rozszerza naczynia krwionośne i dziecko zaczyna się pocić. Każdy, kto biwakował w deszczowe dni w namiocie, wie, że największym wrogiem jest wilgoć. Mokre ciało wychładza się znacznie szybciej, a stąd najlepsza droga do przeziębienia. Niskie temperatury natomiast sprzyjają rozwojowi odporności. Zimno pobudza produkcję limfocytów i poprawia krążenie. Rezygnacja ze spaceru z powodu mrozu nie jest więc dobrym rozwiązaniem.


Mam nadzieję, że cię przekonałam, jak ważne jest zapewnienie swojemu dziecku dobrego treningu odporności. Wspomniałam już wcześniej o roli porodu naturalnego w aspekcie odporności, jednak ma on ogromne znaczenie również z innych powodów. W kolejnym rozdziale poruszam inny ważny temat: ruch i aktywność w ciąży, które mają przygotować przyszłą mamę do wyzwania, jakim jest wydanie na świat dziecka. Szybki i bezpieczny poród? Są na to metody…

Jak wychować zdrowe dziecko

Подняться наверх