Читать книгу John Stockton. Autobiografia - John Stockton - Страница 5

Оглавление

SŁOWO WSTĘPNE

Kiedy John po raz pierwszy zwrócił się do mnie z prośbą, żebym pomógł mu napisać tę książkę, zrobiło mi się bardzo miło, ale miałem wątpliwości, czy podołam. Tłumaczył, że potrzebuje kogoś, z kim będzie mógł pracować przez dłuższy czas w ramach swojego napiętego i nieprzewidywalnego terminarza. Wybrał mnie, bo wiedział, że mam wyjątkowy atut: przez blisko 40 lat nasze życia były ze sobą ściśle splecione. Można powiedzieć, że John, moja żona Gini i ja w dużej mierze dorastaliśmy razem pod opieką jego rodziców – Jacka i Clemy.

Przed oddaniem historii swojego życia w ręce nieznajomych agentów literackich, ghostwriterów i wydawców John chciał spróbować napisać własną opowieść. Miał nadzieję, że po skończeniu całości książka zachowa jeszcze jakąś rozpoznawalną formę. Wiedząc o tym, zgodziłem się mu pomóc – zdając sobie jednocześnie sprawę z ogromu wyzwania, jakie przede mną staje.

Zaczęliśmy pracę przy bezcennej pomocy znanego w całym kraju autora ze Spokane, Jessa Waltera. Jess jest przyjacielem Johna, razem uczęszczali do szkoły podstawowej St. Aloysius w Spokane. Wskazał nam właściwy kierunek i służył ogromnie istotnymi wskazówkami na różnych etapach powstawania książki. Zaplanował cały proces od A do Z, a my potem razem z Johnem ciężko pracowaliśmy, słuchając jego rad i ucząc się rzemiosła, które Jess opanował do perfekcji.

Do naszej oficjalnej „ekipy” należała tylko niezmordowana Stephanie Hawk Freeman. To była koszykarka Uniwersytetu Gonzaga, członkini drużyny gwiazd All-American, wybrana na najlepszą koszykarkę sezonu w Konferencji Zachodniej, absolwentka dwóch kierunków. Pracowała razem z nami od samego początku. Wybraliśmy ją z uwagi na jej mądrość, ale ona dodatkowo wniosła jeszcze do projektu swoje piękno i grację.

Żeby zrealizować cele, musieliśmy działać zespołowo. John był odpowiedzialny za pierwszą wersję książki, podejmował najważniejsze decyzje i kontrolował cały proces. Ja dzierżyłem ołówek i gumkę redaktora, a Stephanie koordynowała całość projektu. Gromadziła też naszą bibliotekę zdjęć, organizowała i prowadziła badania. Czytelnik będzie mógł ocenić wyniki pracy całej naszej trójki. Zawsze uważałem historię Johna za niezwykłą. Jestem szczęśliwy, że mogłem być jej małą częścią i że miałem możliwość pomóc w jej opowiedzeniu.

Historia, którą znajdziecie na kolejnych stronach, to historia Johna, opowiedziana w sposób, w który pragnął ją opowiedzieć. To jego poglądy i opinie są w niej wyrażone, mamy nadzieję, że w sposób, który właściwie pokazuje jego zapatrywania na najważniejsze sprawy i wartości. John starał się przygotować swoją autobiografię jako przemyślany opis osób, miejsc i wydarzeń, które razem tworzą niezwykłą historię sukcesu. Starał się zaznaczyć rolę tych, którzy nieoczekiwanie odmienili jego życie.

Od nieprawdopodobnego i trudnego do wyobrażenia szczytu historia cofa się do początków – w malutkim miasteczku Ferdinand w Idaho. Stamtąd droga wiedzie do Spokane w stanie Waszyngton, do małego szpitala i pokoiku, w którym znajdują się łatwo wpadający w gniew sprzedawca zupek i sumienna pielęgniarka. To w tym szpitalu rozpoczyna się niezwykła droga do historii koszykówki.

Tę historię można opowiedzieć tylko w kontekście trwającej przez całe życie więzi Johna z koszykówką. Istotą jest tutaj ostateczna odpowiedź na pytanie: „Jakim cudem takie wspaniałe życie mogło się przytrafić właśnie mnie?”. I być może ironia polega właśnie na tym, że coś, z czego John uczynił dzieło sztuki – asysta – jest nierozerwalną częścią tej odpowiedzi.

Trener Kerry L. Pickett

PODZIĘKOWANIA

Chciałbym podziękować trenerowi Pickettowi za to, że zgodził się wziąć udział w tym projekcie i pomógł mi napisać tę książkę. Nie było żadnych gwarancji poza pewnością, że będzie przy tym mnóstwo pracy, a mimo to spędził cztery lata, spotykając się ze mną, próbując zorganizować moje myśli, czytając, redagując, przekazując mi sugestie i dopinając szczegóły niezbędne do publikacji. Jestem mu szczególnie wdzięczny za to, że podzielił się ze mną swoją poezją, która wywarła na mnie głęboki wpływ. Czasem podziwiałem jego pracę w pojedynkę, czasem dzieliłem ten podziw z większymi grupami osób, z którymi razem pracowaliśmy, jak Spokane Sandpipers[1]. Nigdy nie działał sam, zawsze u jego boku stała Virginia, jego żona, która we wszystkim go wspierała. Pracuje po cichu, ale niesamowicie skutecznie. I choć zwykle pozostaje w cieniu, to ona jest naszym prawdziwym MVP. Dzięki ci, Gini!

Szczególne podziękowania należą się ludziom, którzy sprawili, że moja historia w ogóle mogła się wydarzyć, zwłaszcza tym, o których nie wspominam w książce, i tym, którzy padli ofiarą cięć redakcyjnych. Niektórym z nich dziękuję za życzliwość i troskę, innym za surowość i ducha rywalizacji, które ukształtowały mnie i moją karierę.

Jak zawsze wtedy, kiedy mowa jest o mojej rodzinie, mam ściśnięte gardło i trudno mi wyrazić to, co czuję. Tęsknię za Mamą, ale codziennie czuję jej obecność, a jej urok i wdzięk dostrzegam co jakiś czas w jej wnukach. Jestem wdzięczny Tacie za wskazówki, mądrość i to, że zawsze znajdował dla mnie czas. Zawsze mogłem na niego liczyć. Jeśli chodzi o mojego brata Steve’a i o siostry Stacey i Leanne, mogę powiedzieć tylko tyle, że mnóstwo wam zawdzięczam. Doceniam każde z was za to, jakimi wspaniałymi ludźmi i przyjaciółmi jesteście – prawie tak samo, jak cenię was jako swoją rodzinę.

I na koniec jeszcze Nada i dzieciaki, Houston, Michael, David, Lindsay, Laura i Samuel – dzięki! Jesteście pępkiem mojego świata. Jestem bardzo dumny z każdego z was. Wasze komentarze i opinie były bezcenne podczas starań, żeby ta książka stała się wyczerpująca. Moja żona Nada okazała się niezmiernie kompetentna, kiedy pomagała mi sczytać cały materiał. Dziękuję ci z całego serca! Ale o wiele ważniejsze jest to, że Nada jest najlepszą możliwą odpowiedzią na moje modlitwy o wspaniałą żonę i cudowną matkę dla każdego z moich dzieci. I wychowuje ich na wspaniałych młodych mężczyzn i kobiety.

John Stockton

John Stockton. Autobiografia

Подняться наверх