Читать книгу Śmierć nad Donem - Jonathan Trigg - Страница 6

Uwagi autora

Оглавление

Tak jak w każdym fachu, tak i w literaturze historyczno-wojskowej stosuje się specyficzny język – z akronimami i skrótami myślowymi, nieczytelnymi dla osób niezainteresowanych tematem. To jednak jest celowe i zamierzone. Kiedy ktoś próbuje pisać o siłach zbrojnych nie jednego kraju, lecz dziewięciu, potrzebny jest jakiś punkt odniesienia, a jako były oficer postanowiłem posłużyć się znanym sobie „kodem”. Podaję np. wojskowe stopnie, niemieckie i w armiach sojuszników Rzeszy, w wersji brytyjskiej i poniekąd międzynarodowej: wielu czytelników wie, kim jest Hauptmann, i rozumie, że to kapitan w wojsku niemieckim, ale są i tacy, którzy mogą tego nie wiedzieć.

Co się tyczy sprzętu wojskowego i niektórych popularnych (jak sądzę) terminów militarnych, przyjąłem inną zasadę. Uważam, że określenia, takie jak „Blitzkrieg” czy „pancerny” są zrozumiałe dla każdego, kto może sięgnąć po tę książkę. Tak więc używałem ich tam, gdzie to stosowne. Mimo wszystko świadomie starałem się unikać zbyt częstego stosowania fachowej terminologii wojskowej, a tam, gdzie było to możliwe, „przekładałem” mniej popularne nazwy na powszechnie znane słowa; jeżeli nie spodoba się to znawcom tematu, to proszę ich o wyrozumiałość.

Do kontrowersyjnych spraw należą oznaczenia jednostek wojskowych; np. kiedy „armia” oznacza „armię polową” albo czy lepiej pisać „2.” niż „Druga”. Jest to w zasadzie kwestia wyboru, więc zdecydowałem się tradycyjnie oznaczać niemieckie formacje do szczebla dywizyjnego (oraz armie) numeracją arabską, natomiast korpusy – rzymską; odnosi się to także do jednostek sowieckich oraz wojsk państw Osi. Nieco inny problem ma jednak większe znaczenie i wymaga pewnego wyjaśnienia, by lepiej zrozumieć przebieg bitew, opisanych na kolejnych stronach. Jeśli natkniemy się na informację, że „dywizja strzelecka” armii sowieckiej zaatakowała węgierską „lekką dywizję piechoty”, to moglibyśmy odnieść wrażenie, iż były to formacje równej siły – co jednak mija się z prawdą. Sowiecka dywizja strzelecka miała przeciętnie ok. 3000–5000 żołnierzy – mniej więcej tyle samo, ile brygada w armii brytyjskiej czy niemiecki pułk – podczas gdy węgierska dywizja piechoty liczyła aż 12 000 ludzi. Z tego powodu zamieściłem w tekście pewne szczegółowe wyjaśnienia na temat liczebności struktury wojsk przeciwników i choć niekiedy informacje takie mogą wydać się zbyteczne, to w istocie chodziło mi o sprecyzowanie, jakie siły toczyły ze sobą walki, co z kolei umożliwi w miarę obiektywną ocenę tego, jak się spisały w stoczonym boju.

Wymiary, odległości, masę itp. wartości podaję w wersji międzynarodowej, a kalibry broni – standardowo w milimetrach (np. 76 mm).

Wszystkie walki opisane na następnych stronach rozgrywały się na terenach byłego Związku Sowieckiego, najczęściej na obszarach obecnie niepodległej Ukrainy oraz Federacji Rosyjskiej. Wobec tego, że cyrylica znacznie się różni od alfabetu europejskiego (łacińskiego), translacja pewnych nazw własnych nastręcza określone kłopoty; bywa, że to samo miasto nosi w źródłach podwójną nazwę (np. Nikołajewka i Nikolayevka). Starałem się wybierać najpopularniejszą z wersji, aby ułatwić czytelnikom śledzenie przebiegu kampanii na współczesnych mapach.

Skoro już mowa o Związku Sowieckim, to wypada wyjaśnić, że bynajmniej nie wszyscy żołnierze sowieckich sił zbrojnych byli Rosjanami; w ich składzie znaleźli się przedstawiciele ponad setki różnych nacji i grup etnicznych, walczących dzielnie u boku Rosjan. Ale czasem, dla uproszczenia, wspominam o wojskach rosyjskich, gdy mam na myśli sowieckie. To samo się tyczy różnych kampanii. Z rzadka piszę o froncie rosyjskim, choć batalie rozgrywały się na Ukrainie, Białorusi i w krajach bałtyckich; chodzi o to, by nie powtarzać w kółko tych samych określeń i nadać tekstowi większą płynność. Wreszcie uwaga na temat języków: we francuskim mamy akcenty, w niemieckim umlaut, a rumuński, węgierski, bułgarski, serbsko-chorwacki i rosyjski charakteryzują się lingwistycznymi osobliwościami. Próbowałem zachowywać wszystkie te szczegóły; jeśli tu i ówdzie nie powiodło mi się, biorę winę na siebie. Ponadto wybierałem częściej przyjętą pisownię tam, gdzie uznałem to za potrzebne. Raz jeszcze proszę czytelnika o wyrozumiałość, jeśli przywykł do innej pisowni terminów i nazw własnych.

Śmierć nad Donem

Подняться наверх