Читать книгу W Szwajcarii - Juliusz Słowacki - Страница 5

V

Оглавление

Raz – że nie była niebieskim aniołem,

Myślałem całe długie pół godziny;

Wyspowiadałem się potem z tej winy —

Słuchajcie! – Oto przed Tella kościołem

Pierwsza na kamień wyskoczyła płocha

I powiedziała mi w głos, że mnie kocha,

I odesłała mnie znów na jezioro,

Łódkę mą – piersią odtrąciwszy białą…

A ja – ach, nie wiem, co się ze mną stało!

Czy mnie anieli do nieba zabiorą,

Czy grzmiące fale jeziora pochłoną,

Czy uśmiechami rozrywa się łono,

Czy serce jak lód rozegrzany taje,

Czy dusza skrzydeł anielskich dostaje,

Czyli w nią wstąpił cały anioł złoty?

Czyli uśmiechów pełna? czy tęsknoty?

Wszystkie uczucia gwałtownymi loty

Na serce spadły, jak gołębi chmura

Pić łzy i białe w nim obmywać pióra,

Aby się czyste rozlecieć po niebie…

Wtem zawołała łódź ze mną do siebie.

Usłyszała ją łódka i spostrzegła,

I sama do niej z błękitu przybiegła.


W Szwajcarii

Подняться наверх