Читать книгу Kobiety Rakiety. My z pokolenia X - Justyna Moraczewska - Страница 6
MY Z POKOLENIA X
ОглавлениеStale się porównujemy. Z jednej strony z pokoleniem naszych surowych mam, oceniających, jak wychowujemy dziecko i prowadzimy dom, z drugiej strony – z trzydziestoletnimi koleżankami, które na ścieżce kariery depczą nam po piętach (w każdym razie nam się tak wydaje) i wrzucają efektowniejsze posty na Instagram.
Stoimy w rozkroku pomiędzy czasem, który nas wychował i ukształtował, a tym, który jest dzisiaj. Rozkrok ów graniczy ze szpagatem, bo w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nastąpił prawdziwy przeskok – ideologiczny, technologiczny, polityczny, obyczajowy… Można odnieść wrażenie, że nasze dorosłe życie mija w przyspieszonym tempie. I rozpędzone gna dalej. Jeśli dzisiejsza refleksja ma być dojrzała, to warto odbyć krótką podróż wstecz i przypomnieć sobie, co tak naprawdę nas ukształtowało. Co nas zmieniało, wpływało na poczucie estetyki i na wyznawane wartości?
Myślałam, że to oczywiste i że wystarczy odpalić na FB stronę poświęconą pokoleniu, którego dzieciństwo przypadło na czasy PRL-u, stronę o przewrotnej nazwie: „Kiedyś było jakoś fajniej”, ale okazało się, że są tam tylko zabawne klisze z młodości.
Czasem zdarza mi się złapać dystans i śmieję się sama z siebie. Na przykład, kiedy kolejny raz nie udaje mi się dotrzymać obietnicy wprowadzenia „zasad naprawdę zdrowego żywienia” i zaraz daję sobie rozgrzeszenie. Przecież to wyzwanie jest karkołomne! Wychowana na pszennej kajzerce z masłem (OMG!) i żółtym pełnotłustym serem, teraz wymagam od siebie „eko-vege-glutenfree” dyscypliny. Tymczasem w dzieciństwie i wczesnej młodości mój organizm był karmiony słodką chałką, mielonymi kotletami wieprzowymi i serkiem homogenizowanym. Teraz stawiam przed sobą na talerzu potrawy z komosy ryżowej, jagód goi i awokado, bo musi być zdrowo, na czasie i w tej dziedzinie również żądam od siebie maksimum. Nasze pokolenie już tak ma – w każdej dziedzinie musi dawać z siebie maksimum. Co bywa niewątpliwym atutem, ale jedocześnie zmorą, która spędza sen z powiek. Bo dążenie do osiągnięcia ideału na każdym polu jest utopijne. Zarazem tak trudno dać sobie przyzwolenie, żeby w czymkolwiek odpuścić... Perfekcyjne menedżerki, czujne przyjaciółki, empatyczne rozmówczynie, zaradne panie domu, czułe partnerki, córki pamiętające o rodzicach i rocznicach, rozsądne matki, atrakcyjne i komunikujące swoje potrzeby kochanki… rany, na pewno o kilku rolach zapomniałam. Zorientowane w kwestii nowych trendów, spełnione zawodowo, rezolutne w towarzystwie i swobodne wśród znajomych, agresywne i asertywne w pracy, a w domu czułe i wspaniałe strażniczki domowego ogniska. Cieszące się życiem, bo przecież „carpe diem”, ale stojące twardo na ziemi i opracowujące skrupulatnie kolejne strategie: na dom, na związek, na karierę. O świcie krótka medytacja, przed snem kieliszek czerwonego wina (lub mądrzej, dobra książka). Oczywiście my z generacji X jesteśmy bardzo dzielne. Ale też bardzo obciążone i często pogubione. Pozycja rozkroku też na dłuższą metę nie jest wygodna, ale się do tego nie przyznajemy, bo to by była oznaka słabości, a nie lubimy pokazywać słabych stron. Prośba o pomoc, przyznanie się do niemocy to porażka. Lepiej samotnie pochlipać w kącie, otrzeć łzy, poprawić przekrzywioną koronę i biec dalej.
Należymy do ciekawego pokolenia. Jesteśmy z pokolenia X – urodzonych w drugiej połowie XX wieku, wkraczających w dorosłe życie w latach 90., tak znamiennych w Polsce. Nasz kraj wtedy zachłysnął się wolnością i ślepo zafascynował Zachodem; wolnym rynkiem i dostępem do multikolorowego świata dobrobytu.
Chcę wiedzieć, jakie tak naprawdę jest nasze pokolenie. Chcę wiedzieć, ile tylko się da o generacji X. Czy naprawdę, jak głosi Wikipedia, jesteśmy zagubieni w chaosie współczesności? Czy X to symbol niewiadomej w poszukiwaniu sensu egzystencji? Coś czuję, że wcale nie jest z nami tak beznadziejnie, dlatego rozmawiam o tym z innymi.