Читать книгу Opowieść o papierowej koronie - Józef Czechowicz - Страница 7

PRZYJACIELE.

Оглавление

W uroczej, cichej Słobódce zdrowie wraca Henrykowi. A że to wiosna, zebrał wokół siebie przyjaciół i razem kochają liście, rozwijające się dopiero na drzewach, maleńkie, lepkie listki topoli, brzozy czy dębu.

Dniami całemi leży Henryk na słońcu w mchu leśnych wzgórz i słucha rozmów serdecznych. Jest Zygmunt, ksiądz Clarus, Madonna Marja, ba nawet Achilles i Patrokles. Henryk słucha właśnie jednej z takich rozpraw. O sztuce rozprawiają uczestnicy tego Symposionu.

Więc Clarus: Ja jestem tylko tęsknotą za twórczością. Co maluję — pełne jest myśli ociężałej i równie ciężkich, zawiłych symbolów. A przecież tyle prawdziwego uczucia żywię dla wielkiej sztuki i tak pragnąłbym ją posiadać...

Zygmunt: Przez wielkie S zawsze ją piszesz, ale właśnie za wiele w tobie tęsknoty, za mało zdobycia się na czyn, urzeczywistnienie.

Clarus: Więc tworzyć, nie tęsknąc, nie myśląc o sztuce?

Zygmunt: Nie tworzyć sztuki, jeno siebie...

Achilles: To jak my: ja i Patrokles. Tworzymy siebie w naszem wojennem życiu i w naszem życiu miłosnem.

Clarus: Do rzeczy, drodzy, do rzeczy. Mówmy o sztuce.

Achilles: Jakto, czyż nie uważasz sztuki życia za największą..................

Opowieść o papierowej koronie

Подняться наверх