Читать книгу Dobry wybór - K.A. Linde - Страница 10
ROZDZIAŁ PIĄTY Landon
Оглавление– Ożeż ku… – stęknąłem z wysiłkiem.
Szarpnęły mną mdłości, a kiedy odwróciłem się na bok, dostrzegłem ustawiony w odpowiednim miejscu kosz na śmieci, do którego mogłem opróżnić zawartość żołądka. Cholernie dobry pomysł!
Kiedy w końcu byłem w stanie usiąść, mrużąc oczy, rozejrzałem się po jasno oświetlonym pokoju i próbowałem sobie przypomnieć, gdzie, do cholery, jestem. Wyglądało mi to na dom Austina, tylko jak się tu dostałem? Pamiętałem, że pocałowałem Heidi, a potem widziałem, jak rozmawia z Brandonem McCainem, ale wszystko, co działo się później, było niczym rozmazany film.
Sięgnąłem po stojącą na stoliku nocnym butelkę wody i wyżłopałem trzy czwarte jej zawartości, zanim spostrzegłem, że obok leżą tabletki przeciwbólowe. Ktoś po prostu czytał mi w myślach. Nie było możliwości, żebym sam to wszystko przygotował, zanim usnąłem. Prawdę mówiąc, w ogóle niczego nie pamiętałem.
Na dodatek nie miałem na nogach butów, portfel został wyjęty z kieszeni, a telefon leżał podłączony do ładowarki obok łóżka. Nie mogłem wrócić do domu sam; tego byłem całkiem pewien. Austin na pewno nie zadałby sobie tego trudu. Rzadko kiedy w ogóle trzeźwiał, wobec czego nie miewał kaca.
Wolno uniosłem się do pionu i połknąłem tabletkę, żeby zmniejszyć rozsadzający głowę ból. Zrzuciłem ubranie, które miałem na sobie od wczorajszego wieczoru, i przebrałem się w sportowe szorty oraz T-shirt. Wziąłem komórkę i poszedłem do salonu.
– Dzień dobry, promyczku! – zawołał Austin. W tle słychać było kanał sportowy SportsCenter, a mój brat popijał Krwawą Mary.
– Jak możesz nawet patrzeć na alkohol?
– Łączy nas szczególny związek.
Roześmiałem się i natychmiast z bólu chwyciłem się za głowę. Szczególny związek to oględnie powiedziane.
– Która jest właściwie godzina?
– Pierwsza po południu – oznajmił Austin.
– Cholera – jęknąłem.
Opadłem na fotel i sprawdziłem wiadomości w komórce. Przez cały wczorajszy dzień ignorowałem Mirandę, a ona zapchała mi telefon esemesami i zostawiła siedemnaście wiadomości w poczcie głosowej. Chryste!
Nie było mowy, żebym je odsłuchał w obecnym nastroju. Przeglądając pobieżnie esemesy, szybko się domyśliłem, że wiadomości muszą być w tym samym gównianym tonie. Zamierzałem odbyć tę konieczną rozmowę dopiero po powrocie do domu. Nie chciałem teraz z nią rozmawiać o numerze, jaki mi wycięła, ani o późniejszej awanturze.
Przewróciłem oczami. Nie byłem idiotą. Próbowała ukryć przede mną swoją gównianą zagrywkę, a kiedy zapytałem ją o to wprost, zaczęła się zachowywać jak zwierzę zapędzone w kozi róg. Chociaż od dawna nam się nie układało, nie pomyślała, że mogę zdecydować się na rozstanie. Mimo że już rok temu chciałem się z nią rozwieść. Wypełniłem pozew i tak dalej, ale ona zaszła w ciążę, więc postanowiłem dać nam jeszcze jedną szansę. Potem jeszcze jedną i jeszcze jedną, włącznie z wizytami w poradni małżeńskiej, aż do tego ostatniego numeru. Tyle razy jej odpuszczałem, aż uwierzyła, że nigdy od niej nie odejdę. Teraz, kiedy w końcu miałem już tego dosyć, wiedziałem, czego naprawdę się boi – utraty stałego dopływu kasy.
– Czyli teraz sypiasz z Heidi? – zapytał Austin.
Drgnąłem tak gwałtownie, że ból głowy ostro dał mi się we znaki.
– Że co?! – zawołałem.
Austin przymrużył oczy.
– Była tu w nocy. Widziałem, jak wychodziła z twojego pokoju, kiedy około drugiej trzydzieści wróciłem do domu.
– Heidi tu była?
– Byłeś taki nawalony, że nie pamiętasz, jak ją przeleciałeś? Bo to by tłumaczyło, dlaczego wyglądała na wkurzoną – powiedział brat.
– Myślisz, że z nią spałem? – Z sekundy na sekundę stawałem się bledszy.